Wczorajszego dnia nie uniosłam.
Rano, tzn. o 9, bo dla nas rano to 6-7, poszłam z dziećmi na śniadanie, ale że w kuchni śpi Agnieszka z babcią (bo w swoim pokoju się dzidziuś 15letni boi), to się zaczęła wściekać, że ją obudziliśmy. Jeszcze syn zaświecił światło, to się zaczęła drzeć żeby go zabrać. Mówię do niej: "Aga, Ty też będziesz miała kiedyś dzieci". Zrobiłam szybko śniadanie i poszłam z dziećmi na górę. Nawet jak schodzimy po 10 to jej nie pasuje. Zawsze się czepia i pyskuje. Jak mamusia.
Jak po 12 położyłam Faustynkę na drzemkę w pokoju obok i zeszłam na dół po coś z synem, to Agnieszka przyszła i normalnie gadała przez telefon w pokoju w którym śpi dziecko, jak to zobaczyłam, to córkę przełożyłam do wózka w przedpokoju.
Wieczorem mąż piekł pizze w piekarniku i nastawił pranie, to teściowa do mnie z wrednością w głosie "Kiedy skończysz to piec?!" Bo jej trzeba było gniazdko, ale oprócz tego w kuchni jest jeszcze trzy, to czemu akurat to jej potrzebne. Do Maciusia klęła, bo zgasił w kuchni światło "No kurwa zaświeć!!!" Tylko 2 minuty jeszcze się piekło, a ona i tak jeszcze z 15 minut z gniazdka nie skorzystała. Jeszcze kazała mi suszarkę na ubrania wynieść, bo nie może stać. Ja mówię, że nic na górze już nie ma. I faktycznie, bo powynosiłam już dzień wcześniej krzesła, suszarkę poskładałam, mąż nawet orbitreka wyniósł. Mogłam dodać, że jak chce to mogę jej szafę wyrzucić jeszcze jak jej przeszkadza, ale jakoś nie potrafię być wredna. Poszłam kłaść dzieci na górę i słyszałam jak się teść drze, że schodów nie posprzątaliśmy. A oni rąk nie mają? Dlaczego zawsze ja mam sprzątać, co posprzątam, to teściowa robi na schodach nowy magazyn. Ja tylko robię miejsce na jej następne śmieci. Darł się jak głupi, a co dopiero mój mąż sprzątał z Agnieszką JEJ pokój i pokój TEŚCIA bo w nich ma młodzież imprezować. Teściowa tylko pyskowała, że my najwięcej mordą robimy, a nic nie robimy, a przecież nikt nic nie gadał, tylko mój mąż Agnieszkę wołał, żeby sobie pokój odkurzyła, a i tak głupi odkurzył za nią, bo ona powiedziała, że nie będzie.
Nie mogłam Młodej uśpić, bo teść szalał jak głupi. W końcu zasnęła, mąż rozłożył suszarkę w przedpokoju i poszedł na dół po pranie. Kładłam Maciusia, który się jak zwykle rozbierał gdy go ubrałam. Słyszę jakieś awantury. Mąż się darł, bo mu matka pralkę odłączyła, a teść za ten czas wyrzucił naszą suszarkę na strych. Kłócili się wszyscy strasznie. Mąż długo nie wracał, bo chciał dokończyć pranie. Starej suszarka przeszkadzała i skakała jak diabeł, teść oczywiście po jej stronie, a przecież do rana ubrania wyschną. Na imprezę się mają schodzić dopiero o 21 godzinie, to prawie doba. Ja wyjrzałam z pokoju, suszarki nie ma, na dole się żrą, rozpłakałam się, zamknęłam drzwi od pokoju. Pamiętam, że Maciuś stał golutki obok łóżka i tyle. Później pamiętam dopiero jak mąż coś do mnie mówi, spojrzałam na syna, stał w swetrze, a ja leżałam w szkle. Pamiętam, że babcia trzymała mi nogi do góry, nie czułam rąk. Słyszałam jak mąż coś krzyczy, ale byłam tak oszołomiona, że nic nie rozumiałam. Było mi strasznie zimno i zaczęłam wymiotować. Oni dalej się kłócili. Teść krzyczał, że najlepiej zemdleć i że ja histeryzuję. Zemdlałam, bo organizm już nie wytrzymał tego wszystkiego. Mam okropnego guza na czole, bo musiałam mdlejąc uderzyć o coś. W ogóle w meble jakoś wjechałam, że mi szklanka z szafy (mąż przed dziećmi odstawił wysoko) niemal na łeb spadła. Dzięki Bogu, że się syn nie pokaleczył, bo jeszcze nie spał.
czwartek, 31 grudnia 2015
wtorek, 29 grudnia 2015
Jak robić żeby się nie narobić? Zmusić innych do pracy... ehh ta MOJATEŚCIOWA.
I po Świętach.
Atmosfera beznadziejna. Babcia się narobiła na Wigilię, przygotowała pierogi, uszka, napiekła placków. Wszystko za swoje pieniądze. Ja ugotowałam czerwony barszcz. Wigilia nawet spoko poza tym, że teść nas ominął z opłatkiem, babcię też. W pierwszy dzień Świąt przyjechała rodzina ze strony teścia. Teściowa fiksowała, że nie ma im co podać do jedzenia oprócz sałatki którą zrobił teść i placków babci, a wiedziała, że będzie mieć gości, bo się już dużo wcześniej zapowiedzieli. Obiadu nie było, bo teściowa ugotować nie potrafi lub udaje, że nie potrafi. Rozdała mój pyszny barszczyk i nawet nie wspomniała, że ja gotowałam i pierogi babci. Po imprezie się pokłóciły, bo babcia nam kazała sobie ukroić po kawałku placków, a teściowa nie chciała nam dać, bo ona musi mieć i się pogryzły, bo babcia powiedziała, że ona piekła za swoją kasę i dla wszystkich, a nie tylko dla jednej. Teściowa się obraziła i się nie odzywają do siebie, a babcia jej nie pomaga. I tak pomaga, bo stały gary i talerze przez święta i babcia pomyła ten stos w niedzielę, choć moim zdaniem powinna to zostawić, żeby tak nawet tydzień stało.
Agnieszka planuje robić Sylwestra w domu na górze, czyli w pokoju obok naszego. Zaprosiła 15 osób! 15 podlotków w wieku 14-15 lat. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co się tu będzie działo. Wczoraj teść się darł żeby cały dom sprzątać, ale każdy ma w dupie. Teściowa leży, babka obrażona, a Agnieszka powiedziała "Sam debilu sprzątaj i to migiem!"
Dziś usłyszałam jak teściowa się na matkę drze: "Nie będziesz Kurwo leżeć jak królewna!!!", "Będziesz pomagać jak wszystkie babki!!!". Pomyślałam sobie wtedy, że sama jest babką, a nic mi nigdy nie pomogła i jak ona w ogóle wstydu nie ma drzeć się tak na kobietę 70letnią, która może się gorzej czuć, którą ma prawo coś boleć i która jej ponad 50 lat usługiwała jak niewolnica.
Uciekłabym jak najdalej stąd...
Atmosfera beznadziejna. Babcia się narobiła na Wigilię, przygotowała pierogi, uszka, napiekła placków. Wszystko za swoje pieniądze. Ja ugotowałam czerwony barszcz. Wigilia nawet spoko poza tym, że teść nas ominął z opłatkiem, babcię też. W pierwszy dzień Świąt przyjechała rodzina ze strony teścia. Teściowa fiksowała, że nie ma im co podać do jedzenia oprócz sałatki którą zrobił teść i placków babci, a wiedziała, że będzie mieć gości, bo się już dużo wcześniej zapowiedzieli. Obiadu nie było, bo teściowa ugotować nie potrafi lub udaje, że nie potrafi. Rozdała mój pyszny barszczyk i nawet nie wspomniała, że ja gotowałam i pierogi babci. Po imprezie się pokłóciły, bo babcia nam kazała sobie ukroić po kawałku placków, a teściowa nie chciała nam dać, bo ona musi mieć i się pogryzły, bo babcia powiedziała, że ona piekła za swoją kasę i dla wszystkich, a nie tylko dla jednej. Teściowa się obraziła i się nie odzywają do siebie, a babcia jej nie pomaga. I tak pomaga, bo stały gary i talerze przez święta i babcia pomyła ten stos w niedzielę, choć moim zdaniem powinna to zostawić, żeby tak nawet tydzień stało.
Agnieszka planuje robić Sylwestra w domu na górze, czyli w pokoju obok naszego. Zaprosiła 15 osób! 15 podlotków w wieku 14-15 lat. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co się tu będzie działo. Wczoraj teść się darł żeby cały dom sprzątać, ale każdy ma w dupie. Teściowa leży, babka obrażona, a Agnieszka powiedziała "Sam debilu sprzątaj i to migiem!"
Dziś usłyszałam jak teściowa się na matkę drze: "Nie będziesz Kurwo leżeć jak królewna!!!", "Będziesz pomagać jak wszystkie babki!!!". Pomyślałam sobie wtedy, że sama jest babką, a nic mi nigdy nie pomogła i jak ona w ogóle wstydu nie ma drzeć się tak na kobietę 70letnią, która może się gorzej czuć, którą ma prawo coś boleć i która jej ponad 50 lat usługiwała jak niewolnica.
Uciekłabym jak najdalej stąd...
piątek, 18 grudnia 2015
Dlaczego nienawidzę teściowej?
1. Bo udawała kogoś zupełnie innego.
2. Bo każdego obgaduje do każdego.
3. Bo robi z siebie niewiadomo jaką boginię seksu i wyzwoloną kobietę a mi się aż rzygać chce jak słucham te jej głupkowate teksty, np., że sąsiad ma długiego albo że miała taki seks w nocy że ledwie żyje albo że ona jest seksi.
4. Bo jest kobietą bardzo narcystyczną i zazdrosną.
5. Bo wyszła z siebie gdy zważyłyśmy się kiedy byłam w czwartym miesiącu pierwszej ciąży i okazało się że ja ważę jedyne 53 kg a ona prawie 70. Nagle kazała mi jeść. Miałam wrażenie że zaraz będzie mi wpychać całą kostkę masła do gardła na siłę. Przez całą ciążę przytyłam tylko 11 kg ale ona dogryzała mi jaka to jestem gruba i mam duży brzuch. Ona bez ciąży ma większy ale tego nie widzi. Jestem osobą zakompleksioną więc bardzo źle się z tym czułam, brzydka, nieatrakcyjna, gruba. Codziennie sprawdzałam ile ważę i porównywałam z kalkulatorami wagi w ciąży na necie.
6. W tamtym okresie na początku ciąży miała też miejsce sytuacja, że chciałam się napić herbatki owocowej, widziałam że stała na półce i nikt nie pił, to myślałam a zaparzę sobie. Patrzę, już jej nie ma. Mąż się zapytał gdzie jest. To teściowa że nie wie. A gdy wyszliśmy z kuchni to mąż słyszał jak teściowa do swojej matki mówi że nie będzie sponsorować.
Od tamtej pory wszystko miałam swoje. Teściowa chowała nawet papier toaletowy, mydło, pastę do zębów więc mąż nam kupował osobno. Ale oczywiście z naszych rzeczy to teściowa korzystała jak najbardziej bo jej się przecież należy. Mieliśmy z mężem swoje jedzenie, ale lodówka była wspólna więc często coś znikało i tak jest do tej pory.
7. Teściowa kradnie mi s naszego pokoju herbaty, kawę, cukier, leki, proszek do prania, płyn do płukania. Przychodzi sobie do nas pod naszą nieobecność jak do sklepu i bierze co chce. To się robi nie do zniesienia, bo ja nie korzystam z jej rzeczy, a poza tym często okazuje się jak idę gotować, że nie mam tego, tego, tamtego i nie mam co do garnka włożyć, bo było, a nie ma. Ok, niech bierze jak już musi, tylko niech powie: "Słuchaj, wzięłam Ci ryż, to kupcie sobie bo nic nie zostało". A tu nikt ni słowem nie piśnie. Pewnie myśli że nie zauważę.
8. Gdy mój mąż zaczął się wkurzać, że wszystko znika, zaczęła kupować te same produkty co my i jak jej się coś kończyło to zamieniała z naszym. Np. w poniedziałek wieczorem mam 3/4 Ramy w pudełku a we wtorek rano 1/5. Normalnie magia.
9. Kiedy byłam w ciąży gotowałam dla wszystkich domowników, bo mi było głupio nie poczęstować i w ten sposób się wszyscy wycwanili że to ja gotuję, a nikt nie robi nic. Było tak dopóki się mąż nie zaczął rzucać, że musi wykarmić 7 osób a nie zarabia kokosów i jeszcze dom buduje, więc zaczęłam gotować tylko dla dwojga. Jednak jak chciałam ugotować więcej, np. gulasz na dwa dni. To zawsze druga część znikła. Musiałam gotować codziennie na styk.
10. Teściowa potrafiła mnie wyrzucić nawet z łazienki kiedy byłam z zaawansowanej ciąży i myłam włosy, miałam szampon na głowie i musiałam przerwać, nie dała mi spłukać głowy, bo teraz ona musi umyć żeby jej ciepłej wody nie zabrakło.
Zaciskałam zęby tłumacząc sobie że przyjęła mnie pod swój dach i muszę jej być za to wdzięczna.
11. Bo ona wszystko wie lepiej. Za każdy razem się okazało że nie wie nic. Chodziliśmy z mężem do szkoły rodzenia. Uważam, ze byłam dobrze przygotowana. Pani, która prowadziła zajęcia powiedziała, że dziecko ma spać na materacyku, bez podusi. No to ok. Teściowa na to że dziecko ma przej**ane i nawkładała do łóżeczka, kocy, kołder i dwie poduszki. Ja dziecko układałam do łóżeczka to ta że dziecko ma przej**ane bo powinno w łóżku z nami leżeć cały dzień i noc. Ja dziecko ubrałam normalnie jak człowieka, to ona że dziecko marznie i ubrała dwa kaftaniki, śpiochy, rękawiczki, dwie pary skarpet, czapkę, zawinęła w rożek w który włożyła poduszkę, przykryła drugim rożkiem i owinęła dużą kołdrą. Dziecko miało potówki z przegrzania a ona że to skaza białkowa i trzeba specjalne mleko. Ja mówię że to potówki a ta się kłóci ze mną.
Nie miałam na początku mleka więc karmiłam sztucznie, piłam herbatki na laktację i nie rozstawałam się z laktatorem. Udało się. Karmiłam piersią i dokarmiałam bo początkowo mleka było mało. Ale nie poddawałam się. Dziecko zjadło i poszło spać a ja odciągałam przez 2-3 godziny mleko robiąc sobie kilkunastominutowe przerwy aby "udoić" do następnego karmienia. Po dwóch tygodniach męczarni produkowałam wystarczającą ilość mleka. Byłam nieziemsko szczęśliwa że mogę dać dziecku to co najlepsze. Jak karmiłam wyłącznie piersią to liczba kupek zwiększyła się z 3 na 7 w ciągu doby. Teściowa wpadła w histerię, że dziecko ma po moim mleku biegunki i muszę przestać karmić. Myślałam że mnie szlag jasny trafi tym bardziej że każdy stanął po jej stronie. Domownicy uważali ze dziecko ma zrobić dziennie jednego brązowego klocka, a nie musztardową papkę. Strasznie płakałam, bo teściowa się na mnie darła, że jej chcę wnuka wykończyć. Postanowiłam przestać karmić na dwa tygodnie aż się unormuje wszystko, poczytać coś, popytać. Kiedy chciałam wrócić do karmienia okazało się że już nie mam mleka.
12. Nie pozwalała mi wychodzić z dziećmi na spacery, bo jak jest mniej niż 20 stopni to za zimno. Najlepiej to wg niej powinnam wychodzić w samo południe z dzieckiem jak jest największe słońce i jak jest między 20 a 23 stopnie to dziecko koniecznie musi być w kombinezonie i kocem przykryte w zimowej czapce żeby nie zmarzło. A najlepiej to do wakacji poczekać aż będzie 30 stopni i wtedy wychodzić.
13. Kiedy synek skończył miesiąc chciałam wrócić po miesięcznej nieobecności na studia (ostatni semestr). Ależ nie ma mowy, bo teściowa się dzieckiem nie zajmie i już.
Nie pracuje, nie gotuje, nie robi nic. Leży całymi dniami w sypialni z laptopem na kolanach i nie przybawi wnuka 3-4 razy w tygodniu żebym mogła pojechać na uczelnie. Myślałam że tych studiów nie skończę. Teść wziął sprawę w swoje ręce i próbował jej przegadać. Awantury były straszne. W końcu babcia mojego męża zgodziła się dzieckiem zajmować. Na uczelni bywałam tylko w jeden dzień w tygodniu. Pisałam podanie o tok indywidualny. Zaliczałam wszystko indywidualnie i kilkakrotnie więcej niż pozostali studenci. Wykładowcy dali mi w kość bo skoro nie chodziłam na zajęcia to muszę więcej materiału zaliczyć niż inni. Kułam, karmiłam, przewijałam, kułam, gotowałam płakałam, kułam, przewijałam, płakałam razem z dzieckiem, karmiłam i tak w kółko. Łatwo nie było.
Z dzieckiem spędzałam 24 h na dobę. Nikt mi nie przybawił ani 15 minut abym mogła wziąć prysznic. Ugotowanie obiadu z płaczącym dzieckiem na rękach to coś strasznego. Do tego mały miał kolki. Chodziłam ledwo żywa. Kiedy byłam na uczelni teściowa i jej matka przekarmiały dziecko, bo go chciały utuczyć i na siłę usypiały (mąż podejrzewa że podawały Maciusiowi nawet Hydroxyzynę aby mieć spokój, bo jego młodszym siostrom podawały non stop jak były małe). A ja całe noce musiałam po jednym takim dniu dziecko na rękach nosić bo brzuszek bolał, albo dziecko spać nie mogło bo się w dzień wyspało. Najgorsza była sesja - dwa tygodnie oka nie zmrużyłam, o dziwo nie dlatego że kułam, tyko musiałam być codziennie na uczelni, bo albo zaliczenie, albo egzamin, albo coś trzeba było załatwić, albo z pracą mgr pojechać. Teściowa robiła swoje a ja dziecko nosiłam całymi nocami. I to w korytarzu, bo mąż się wkurzał, że musi rano do pracy wstać. Nie był wtedy aniołem. Aż się dziwię, że nie odeszłam wtedy, ale dokąd miałam pójść? Pod moją nieobecność podawały dziecku mleko co 2 godziny, bo teściowa uważa że jak dziecko płacze tzn. że głodne, potem miesiąc próbowałam dziecka oduczyć takiego jedzenia i wprowadzić normalne drzemki i posiłki.
14. Po studiach miałam 3 propozycje pracy. I co? I gówno! Bo mi dziecka nie miał kto przybawić. Patrząc na nie i to co wyprawiają, to lepiej dla dziecka, że zostałam w domu.
15. Bo sprzątam po niej, myję po niej gary, ale ona dalej twierdzi, że to po nas jest syf. Sama nie umyła nigdy ani jednego talerza. Nażre się, tego co jej mamusia nagotuje i idzie, zostawiając wszystko brudne. A Ty synowo jak se chcesz ugotować i zjeść to se musisz najpierw pozmywać. Potem i tak przyjdzie, spojrzy na patelnie i bąknie: "Hhm... jaka ta patelnia zaniedbana".
16. Bo robi wojny, nastawia swojego męża, nagada mu głupot. Dureń do nas skacze, bo jej wierzy, a ona triumfuje i udaje świętą, bo przecież to nie ona skacze i nie miała z tym nic wspólnego.
17. Bo myśli że jest lekarzem, najmądrzejsza i nieomylna (nie ma nawet matury, a ostatnio sama przyznała, że w ekonomiku jechała na dupie).
18. Bo uważa, że ""wszyscy się na nią krzywo patrzą", "wszyscy ją chcą zabić".
19. Bo przy wynikach badań jakich mogłaby jej pozazdrościć niejedna dwudziestolatka, wmawia wszystkim jaka jest schorowana i słabuje.
20. Bo jest hipochondryczką.
21. Bo całymi dniami leży w sypialni z laptopem na kolanach i na naszej klasie lub facebooku podrywa cudzych chłopów.
22. Bo gdy idę pod prysznic, puszcza specjalnie w kuchni gorącą wodę, wtedy na mnie leci zimna i odwrotnie.
23. Bo każe swojemu mężowi wykręcać nam żarówki i wysyła go do nas po pieniądze na rachunki.
24. Bo wyłącza mi pralkę gdy piorę lub piekarnik gdy piekę.
25. Bo wszystkich wykorzystuje i żyje za darmo kosztem innych.
Dlaczego to napisałam?
Żeby nie zapomnieć, żeby kiedyś nie zgłupieć, żeby serce mi nie zmiękło gdy będzie mi płakać w rękaw, że jest już stara i nie ma jej kto nawet łyżki wody podać.
Myślę, że ciąg dalszy nastąpi, bo to jeszcze nie wszystko.
2. Bo każdego obgaduje do każdego.
3. Bo robi z siebie niewiadomo jaką boginię seksu i wyzwoloną kobietę a mi się aż rzygać chce jak słucham te jej głupkowate teksty, np., że sąsiad ma długiego albo że miała taki seks w nocy że ledwie żyje albo że ona jest seksi.
4. Bo jest kobietą bardzo narcystyczną i zazdrosną.
5. Bo wyszła z siebie gdy zważyłyśmy się kiedy byłam w czwartym miesiącu pierwszej ciąży i okazało się że ja ważę jedyne 53 kg a ona prawie 70. Nagle kazała mi jeść. Miałam wrażenie że zaraz będzie mi wpychać całą kostkę masła do gardła na siłę. Przez całą ciążę przytyłam tylko 11 kg ale ona dogryzała mi jaka to jestem gruba i mam duży brzuch. Ona bez ciąży ma większy ale tego nie widzi. Jestem osobą zakompleksioną więc bardzo źle się z tym czułam, brzydka, nieatrakcyjna, gruba. Codziennie sprawdzałam ile ważę i porównywałam z kalkulatorami wagi w ciąży na necie.
6. W tamtym okresie na początku ciąży miała też miejsce sytuacja, że chciałam się napić herbatki owocowej, widziałam że stała na półce i nikt nie pił, to myślałam a zaparzę sobie. Patrzę, już jej nie ma. Mąż się zapytał gdzie jest. To teściowa że nie wie. A gdy wyszliśmy z kuchni to mąż słyszał jak teściowa do swojej matki mówi że nie będzie sponsorować.
Od tamtej pory wszystko miałam swoje. Teściowa chowała nawet papier toaletowy, mydło, pastę do zębów więc mąż nam kupował osobno. Ale oczywiście z naszych rzeczy to teściowa korzystała jak najbardziej bo jej się przecież należy. Mieliśmy z mężem swoje jedzenie, ale lodówka była wspólna więc często coś znikało i tak jest do tej pory.
7. Teściowa kradnie mi s naszego pokoju herbaty, kawę, cukier, leki, proszek do prania, płyn do płukania. Przychodzi sobie do nas pod naszą nieobecność jak do sklepu i bierze co chce. To się robi nie do zniesienia, bo ja nie korzystam z jej rzeczy, a poza tym często okazuje się jak idę gotować, że nie mam tego, tego, tamtego i nie mam co do garnka włożyć, bo było, a nie ma. Ok, niech bierze jak już musi, tylko niech powie: "Słuchaj, wzięłam Ci ryż, to kupcie sobie bo nic nie zostało". A tu nikt ni słowem nie piśnie. Pewnie myśli że nie zauważę.
8. Gdy mój mąż zaczął się wkurzać, że wszystko znika, zaczęła kupować te same produkty co my i jak jej się coś kończyło to zamieniała z naszym. Np. w poniedziałek wieczorem mam 3/4 Ramy w pudełku a we wtorek rano 1/5. Normalnie magia.
9. Kiedy byłam w ciąży gotowałam dla wszystkich domowników, bo mi było głupio nie poczęstować i w ten sposób się wszyscy wycwanili że to ja gotuję, a nikt nie robi nic. Było tak dopóki się mąż nie zaczął rzucać, że musi wykarmić 7 osób a nie zarabia kokosów i jeszcze dom buduje, więc zaczęłam gotować tylko dla dwojga. Jednak jak chciałam ugotować więcej, np. gulasz na dwa dni. To zawsze druga część znikła. Musiałam gotować codziennie na styk.
10. Teściowa potrafiła mnie wyrzucić nawet z łazienki kiedy byłam z zaawansowanej ciąży i myłam włosy, miałam szampon na głowie i musiałam przerwać, nie dała mi spłukać głowy, bo teraz ona musi umyć żeby jej ciepłej wody nie zabrakło.
Zaciskałam zęby tłumacząc sobie że przyjęła mnie pod swój dach i muszę jej być za to wdzięczna.
11. Bo ona wszystko wie lepiej. Za każdy razem się okazało że nie wie nic. Chodziliśmy z mężem do szkoły rodzenia. Uważam, ze byłam dobrze przygotowana. Pani, która prowadziła zajęcia powiedziała, że dziecko ma spać na materacyku, bez podusi. No to ok. Teściowa na to że dziecko ma przej**ane i nawkładała do łóżeczka, kocy, kołder i dwie poduszki. Ja dziecko układałam do łóżeczka to ta że dziecko ma przej**ane bo powinno w łóżku z nami leżeć cały dzień i noc. Ja dziecko ubrałam normalnie jak człowieka, to ona że dziecko marznie i ubrała dwa kaftaniki, śpiochy, rękawiczki, dwie pary skarpet, czapkę, zawinęła w rożek w który włożyła poduszkę, przykryła drugim rożkiem i owinęła dużą kołdrą. Dziecko miało potówki z przegrzania a ona że to skaza białkowa i trzeba specjalne mleko. Ja mówię że to potówki a ta się kłóci ze mną.
Nie miałam na początku mleka więc karmiłam sztucznie, piłam herbatki na laktację i nie rozstawałam się z laktatorem. Udało się. Karmiłam piersią i dokarmiałam bo początkowo mleka było mało. Ale nie poddawałam się. Dziecko zjadło i poszło spać a ja odciągałam przez 2-3 godziny mleko robiąc sobie kilkunastominutowe przerwy aby "udoić" do następnego karmienia. Po dwóch tygodniach męczarni produkowałam wystarczającą ilość mleka. Byłam nieziemsko szczęśliwa że mogę dać dziecku to co najlepsze. Jak karmiłam wyłącznie piersią to liczba kupek zwiększyła się z 3 na 7 w ciągu doby. Teściowa wpadła w histerię, że dziecko ma po moim mleku biegunki i muszę przestać karmić. Myślałam że mnie szlag jasny trafi tym bardziej że każdy stanął po jej stronie. Domownicy uważali ze dziecko ma zrobić dziennie jednego brązowego klocka, a nie musztardową papkę. Strasznie płakałam, bo teściowa się na mnie darła, że jej chcę wnuka wykończyć. Postanowiłam przestać karmić na dwa tygodnie aż się unormuje wszystko, poczytać coś, popytać. Kiedy chciałam wrócić do karmienia okazało się że już nie mam mleka.
12. Nie pozwalała mi wychodzić z dziećmi na spacery, bo jak jest mniej niż 20 stopni to za zimno. Najlepiej to wg niej powinnam wychodzić w samo południe z dzieckiem jak jest największe słońce i jak jest między 20 a 23 stopnie to dziecko koniecznie musi być w kombinezonie i kocem przykryte w zimowej czapce żeby nie zmarzło. A najlepiej to do wakacji poczekać aż będzie 30 stopni i wtedy wychodzić.
13. Kiedy synek skończył miesiąc chciałam wrócić po miesięcznej nieobecności na studia (ostatni semestr). Ależ nie ma mowy, bo teściowa się dzieckiem nie zajmie i już.
Nie pracuje, nie gotuje, nie robi nic. Leży całymi dniami w sypialni z laptopem na kolanach i nie przybawi wnuka 3-4 razy w tygodniu żebym mogła pojechać na uczelnie. Myślałam że tych studiów nie skończę. Teść wziął sprawę w swoje ręce i próbował jej przegadać. Awantury były straszne. W końcu babcia mojego męża zgodziła się dzieckiem zajmować. Na uczelni bywałam tylko w jeden dzień w tygodniu. Pisałam podanie o tok indywidualny. Zaliczałam wszystko indywidualnie i kilkakrotnie więcej niż pozostali studenci. Wykładowcy dali mi w kość bo skoro nie chodziłam na zajęcia to muszę więcej materiału zaliczyć niż inni. Kułam, karmiłam, przewijałam, kułam, gotowałam płakałam, kułam, przewijałam, płakałam razem z dzieckiem, karmiłam i tak w kółko. Łatwo nie było.
Z dzieckiem spędzałam 24 h na dobę. Nikt mi nie przybawił ani 15 minut abym mogła wziąć prysznic. Ugotowanie obiadu z płaczącym dzieckiem na rękach to coś strasznego. Do tego mały miał kolki. Chodziłam ledwo żywa. Kiedy byłam na uczelni teściowa i jej matka przekarmiały dziecko, bo go chciały utuczyć i na siłę usypiały (mąż podejrzewa że podawały Maciusiowi nawet Hydroxyzynę aby mieć spokój, bo jego młodszym siostrom podawały non stop jak były małe). A ja całe noce musiałam po jednym takim dniu dziecko na rękach nosić bo brzuszek bolał, albo dziecko spać nie mogło bo się w dzień wyspało. Najgorsza była sesja - dwa tygodnie oka nie zmrużyłam, o dziwo nie dlatego że kułam, tyko musiałam być codziennie na uczelni, bo albo zaliczenie, albo egzamin, albo coś trzeba było załatwić, albo z pracą mgr pojechać. Teściowa robiła swoje a ja dziecko nosiłam całymi nocami. I to w korytarzu, bo mąż się wkurzał, że musi rano do pracy wstać. Nie był wtedy aniołem. Aż się dziwię, że nie odeszłam wtedy, ale dokąd miałam pójść? Pod moją nieobecność podawały dziecku mleko co 2 godziny, bo teściowa uważa że jak dziecko płacze tzn. że głodne, potem miesiąc próbowałam dziecka oduczyć takiego jedzenia i wprowadzić normalne drzemki i posiłki.
14. Po studiach miałam 3 propozycje pracy. I co? I gówno! Bo mi dziecka nie miał kto przybawić. Patrząc na nie i to co wyprawiają, to lepiej dla dziecka, że zostałam w domu.
15. Bo sprzątam po niej, myję po niej gary, ale ona dalej twierdzi, że to po nas jest syf. Sama nie umyła nigdy ani jednego talerza. Nażre się, tego co jej mamusia nagotuje i idzie, zostawiając wszystko brudne. A Ty synowo jak se chcesz ugotować i zjeść to se musisz najpierw pozmywać. Potem i tak przyjdzie, spojrzy na patelnie i bąknie: "Hhm... jaka ta patelnia zaniedbana".
16. Bo robi wojny, nastawia swojego męża, nagada mu głupot. Dureń do nas skacze, bo jej wierzy, a ona triumfuje i udaje świętą, bo przecież to nie ona skacze i nie miała z tym nic wspólnego.
17. Bo myśli że jest lekarzem, najmądrzejsza i nieomylna (nie ma nawet matury, a ostatnio sama przyznała, że w ekonomiku jechała na dupie).
18. Bo uważa, że ""wszyscy się na nią krzywo patrzą", "wszyscy ją chcą zabić".
19. Bo przy wynikach badań jakich mogłaby jej pozazdrościć niejedna dwudziestolatka, wmawia wszystkim jaka jest schorowana i słabuje.
20. Bo jest hipochondryczką.
21. Bo całymi dniami leży w sypialni z laptopem na kolanach i na naszej klasie lub facebooku podrywa cudzych chłopów.
22. Bo gdy idę pod prysznic, puszcza specjalnie w kuchni gorącą wodę, wtedy na mnie leci zimna i odwrotnie.
23. Bo każe swojemu mężowi wykręcać nam żarówki i wysyła go do nas po pieniądze na rachunki.
24. Bo wyłącza mi pralkę gdy piorę lub piekarnik gdy piekę.
25. Bo wszystkich wykorzystuje i żyje za darmo kosztem innych.
Dlaczego to napisałam?
Żeby nie zapomnieć, żeby kiedyś nie zgłupieć, żeby serce mi nie zmiękło gdy będzie mi płakać w rękaw, że jest już stara i nie ma jej kto nawet łyżki wody podać.
Myślę, że ciąg dalszy nastąpi, bo to jeszcze nie wszystko.
Stupid whore!
Mam dość!
Ta suka wpędzi mnie do grobu!
Działa mi na nerwy jak nikt inny na świecie. Nawet z byłą mojego męża mogłabym wypić w przyjaźni kawę, choć mi za pazury nie raz właziła, bo raczej nie jest normalne rozbierać się przed byłym facetem, który planuje życie z inną i cuda wyprawiać, żeby wrócił, ale to co wyprawia moja teściowa już w ogóle nie mieści się w moim mózgu.
Jak pomyślę, że niedługo święta, to mnie krew zalewa. Może wcześniej dostanę zawału?
Ta suka wpędzi mnie do grobu!
Działa mi na nerwy jak nikt inny na świecie. Nawet z byłą mojego męża mogłabym wypić w przyjaźni kawę, choć mi za pazury nie raz właziła, bo raczej nie jest normalne rozbierać się przed byłym facetem, który planuje życie z inną i cuda wyprawiać, żeby wrócił, ale to co wyprawia moja teściowa już w ogóle nie mieści się w moim mózgu.
Jak pomyślę, że niedługo święta, to mnie krew zalewa. Może wcześniej dostanę zawału?
środa, 16 grudnia 2015
Nie będę dziś przynudzać i narzekać :)
Dziś chciałabym dla odmiany nie pisać o rzeczach przykrych, nie żalić się nie smucić, więc napiszę o naszych osiągnięciach.
Maciuś robi duże postępy. Małymi kroczkami, powolutku, ale do przodu. Jestem z niego bardzo dumna. Radzi sobie chłopak w przedszkolu. U logopedy i psychologa też pięknie pracuje. Rośnie jak na drożdżach. Jest najwyższy w grupie. Niestety często choruje, ale ponoć tak jest jak dziecko idzie do przedszkola.
Faustynka świetnie się komunikuje. Wypowiada zdania złożone z trzech słów, np. "Tata oć jeść" albo "A mama gdzie? Psyjedzie?". Zna wszystkie części ciała, nazywa i pokazuje. Jestem po prostu zdumiona jak ona szybko łapie. Już przed ukończeniem pierwszego roku znała i używała ponad 50 słów. Teraz ma dopiero 20 miesięcy, a mówi jak 2,5-3 letnie dziecko. Zna nawet kilka kolorów: "bieski", "lony", "uty", "białi", "ciany", "wony".
Ja schudłam 5 kg :) Było bardzo ciężko. Na mnie porady dietetyka nie działają. Jedząc 4-5 małych posiłków dziennie moja waga ani drgnie, przynajmniej nie w dół, ale w górę czemu nie. Jem dwa małe posiłki i w ciągu miesiąca osiągnęłam ten wynik. Czuję się bosko i wyglądam świetnie. Szkoda, że mężowi się nie podobam. On lubi skrajności. Chciałby żebym miała 48kg albo 68 kg. Ja obecnie mam równe 60. Jeszcze nadmiar tłuszczyku jest, ale myślę, że jak uda mi zrzucić jeszcze 3-4 kg będzie idealnie.
Mąż dużo pracuje, ale czas wolny spędza z nami. Wreszcie czuję, że mam faceta, bo dawniej to do nocy jeździł za zakupami mamusi, ale na szczęście przejrzał na oczy jaka to franca i olał ją. Teraz po pracy wraca do nas :)
Niedługo święta. Chciałabym spędzić je w spokoju. Czy to możliwe? Biorąc pod uwagę naszych rodziców, to raczej nie.
Maciuś robi duże postępy. Małymi kroczkami, powolutku, ale do przodu. Jestem z niego bardzo dumna. Radzi sobie chłopak w przedszkolu. U logopedy i psychologa też pięknie pracuje. Rośnie jak na drożdżach. Jest najwyższy w grupie. Niestety często choruje, ale ponoć tak jest jak dziecko idzie do przedszkola.
Faustynka świetnie się komunikuje. Wypowiada zdania złożone z trzech słów, np. "Tata oć jeść" albo "A mama gdzie? Psyjedzie?". Zna wszystkie części ciała, nazywa i pokazuje. Jestem po prostu zdumiona jak ona szybko łapie. Już przed ukończeniem pierwszego roku znała i używała ponad 50 słów. Teraz ma dopiero 20 miesięcy, a mówi jak 2,5-3 letnie dziecko. Zna nawet kilka kolorów: "bieski", "lony", "uty", "białi", "ciany", "wony".
Ja schudłam 5 kg :) Było bardzo ciężko. Na mnie porady dietetyka nie działają. Jedząc 4-5 małych posiłków dziennie moja waga ani drgnie, przynajmniej nie w dół, ale w górę czemu nie. Jem dwa małe posiłki i w ciągu miesiąca osiągnęłam ten wynik. Czuję się bosko i wyglądam świetnie. Szkoda, że mężowi się nie podobam. On lubi skrajności. Chciałby żebym miała 48kg albo 68 kg. Ja obecnie mam równe 60. Jeszcze nadmiar tłuszczyku jest, ale myślę, że jak uda mi zrzucić jeszcze 3-4 kg będzie idealnie.
Mąż dużo pracuje, ale czas wolny spędza z nami. Wreszcie czuję, że mam faceta, bo dawniej to do nocy jeździł za zakupami mamusi, ale na szczęście przejrzał na oczy jaka to franca i olał ją. Teraz po pracy wraca do nas :)
Niedługo święta. Chciałabym spędzić je w spokoju. Czy to możliwe? Biorąc pod uwagę naszych rodziców, to raczej nie.
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego, dużo szczęścia i radości, miłej, spokojnej atmosfery, pyszności na stole wigilijnym, czasu spędzonego z kochającą rodziną, dużo prezentów pod choinką, spełnienia najskrytszych marzeń, udanej zabawy sylwestrowej i szczęśliwego Nowego Roku 2016!!!