piątek, 30 grudnia 2016

Sylwester się zbliża...niestety

Dlaczego niestety? Dlatego, że Agnieszka znowu robi imprezę jak w ubiegłym roku. Tylko tym razem podobno na 40 osób. W ogóle kazała się nam wynieść na dół, bo będzie potrzebowała więcej pokoi, bo się w dwóch nie zmieszczą. Mój mąż ją wyśmiał i kazał sobie wybić to z głowy, bo nie zostawimy swoich rzeczy, sprzętu małolatom. Dzisiaj aby uniknąć awantur, gdy mąż wróci z pracy jedziemy całą czwórką na zakupy. Pranie zrobiłam już o 7 rano. Posprzątałam przedpokój, umyłam okna, powycierałam kurze i nie zamierzam uczestniczyć w ich szopce. Niech sobie sami sprzątają swoje pokoje na tą imprezę. Poza tym obiecałam znajomej, że pomogę w czymś jej nastoletniej córce i umówiłyśmy się na dzisiaj. Pozwolę sobie przypomnieć wpis z ubiegłego roku (31 grudzień 2015) - nie chcę tego przeżywać kolejny raz. Najchętniej wynajęłabym pokój w hotelu na ten czas.

"Wczorajszego dnia nie uniosłam.
Rano, tzn. o 9, bo dla nas rano to 6-7, poszłam z dziećmi na śniadanie, ale że w kuchni śpi Agnieszka z babcią (bo w swoim pokoju się dzidziuś 15letni boi), to się zaczęła wściekać, że ją obudziliśmy. Jeszcze syn zaświecił światło, to się zaczęła drzeć żeby go zabrać. Mówię do niej: „Aga, Ty też będziesz miała kiedyś dzieci”. Zrobiłam szybko śniadanie i poszłam z dziećmi na górę. Nawet jak schodzimy po 10 to jej nie pasuje. Zawsze się czepia i pyskuje. Jak mamusia. Jak po 12 położyłam Faustynkę na drzemkę w pokoju obok i zeszłam na dół po coś z synem, to Agnieszka przyszła i normalnie gadała przez telefon w pokoju w którym śpi dziecko, jak to zobaczyłam, to córkę przełożyłam do wózka w przedpokoju. Wieczorem mąż piekł pizze w piekarniku i nastawił pranie, to teściowa do mnie z wrednością w głosie „Kiedy skończysz to piec?!” Bo jej trzeba było gniazdko, ale oprócz tego w kuchni jest jeszcze trzy, to czemu akurat to jej potrzebne.  Do Maciusia klęła, bo zgasił w kuchni światło „No kurwa zaświeć!!!” Tylko 2 minuty jeszcze się piekło, a ona i tak jeszcze z 15 minut z gniazdka nie skorzystała. Jeszcze kazała mi suszarkę na ubrania wynieść, bo nie może stać. Ja mówię, że nic na górze już nie ma. I faktycznie, bo powynosiłam już dzień wcześniej krzesła, suszarkę poskładałam, mąż nawet orbitreka wyniósł. Mogłam dodać, że jak chce to mogę jej szafę wyrzucić jeszcze jak jej przeszkadza, ale jakoś nie potrafię być wredna. Poszłam kłaść dzieci na górę i słyszałam jak się teść drze, że schodów nie posprzątaliśmy. A oni rąk nie mają? Dlaczego zawsze ja mam sprzątać, co posprzątam, to teściowa robi na schodach nowy magazyn. Ja tylko robię miejsce na jej następne śmieci. Darł się jak głupi, a co dopiero mój mąż sprzątał z Agnieszką JEJ pokój i pokój TEŚCIA bo w nich ma młodzież imprezować. Teściowa tylko pyskowała, że my najwięcej mordą robimy, a nic nie robimy, a przecież nikt nic nie gadał, tylko mój mąż Agnieszkę wołał, żeby sobie pokój odkurzyła, a i tak głupi odkurzył za nią, bo ona powiedziała, że nie będzie. Nie mogłam Młodej uśpić, bo teść szalał jak głupi. W końcu zasnęła, mąż rozłożył suszarkę w przedpokoju i poszedł na dół po pranie. Kładłam Maciusia, który się jak zwykle rozbierał gdy go ubrałam. Słyszę jakieś awantury. Mąż się darł, bo mu matka pralkę odłączyła, a teść za ten czas wyrzucił naszą suszarkę na strych. Kłócili się wszyscy strasznie. Mąż długo nie wracał, bo chciał dokończyć pranie. Starej suszarka przeszkadzała i skakała jak diabeł, teść oczywiście po jej stronie, a przecież do rana ubrania wyschną. Na imprezę się mają schodzić dopiero o 21 godzinie, to prawie doba. Ja wyjrzałam z pokoju, suszarki nie ma, na dole się żrą, rozpłakałam się, zamknęłam drzwi od  pokoju. Pamiętam, że Maciuś stał golutki obok łóżka i tyle. Później pamiętam dopiero jak mąż coś do mnie mówi, spojrzałam na syna, stał w swetrze, a ja leżałam w szkle. Pamiętam, że babcia trzymała mi nogi do góry, nie czułam rąk. Słyszałam jak mąż coś krzyczy, ale byłam tak oszołomiona, że nic nie rozumiałam. Było mi strasznie zimno i zaczęłam wymiotować. Oni dalej się kłócili. Teść krzyczał, że najlepiej zemdleć i że ja histeryzuję. Zemdlałam, bo organizm już nie wytrzymał tego wszystkiego. Mam okropnego guza na czole, bo musiałam mdlejąc uderzyć o coś. W ogóle w meble jakoś wjechałam, że mi szklanka z szafy (mąż przed dziećmi odstawił wysoko) niemal na łeb spadła. Dzięki Bogu, że się syn nie pokaleczył, bo jeszcze nie spał".

wtorek, 27 grudnia 2016

I po Świętach

Święta minęły bardzo szybko, a dodatkowe 2 kg zostały oczywiście. Jednak jestem dobrej myśli, że zrzucę ten niepotrzebny balast ;)

Dziwne rzeczy się dzieją ostatnio. Teściowie po raz pierwszy podzielili się z nami opłatkiem podczas Wigilii. Nadzwyczajnie mili byli przez całe święta, jak nigdy. Coś mi tu strasznie śmierdzi, tylko jeszcze nie wiem co. W ogóle babcia mojego męża kupiła moim dzieciom upominki pod choinkę czego też nigdy nie było. Maciuś niedługo skończy 5 lat, Mała ma ponad 2,5 i nigdy przez ten czas nic nie dostały, nawet czekolady a co dopiero prezentu na urodziny, chrzciny czy święta. W cudowną przemianę tych ludzi na pewno nie uwierzę. Może udają wspaniałą kochającą rodzinę. bo im ktoś coś dowalił nieprzyjemnego, aczkolwiek prawdziwego i stąd to całe przedstawienie, zdjęcia... pewnie na Facebooka jaką to kochającą rodziną jesteśmy.

Zmieniając temat - zakończyłam kurs nauki jazdy wewnętrznym egzaminem - pozytywnym. Zapisałam się na egzamin teoretyczny - zdałam za pierwszym razem - 72/74 punkty. Zapisałam się na egzamin praktyczny i czekam.

Dokupiłam sobie też kilka godzin jazdy w innej szkole, bo uważam że 30 to dla mnie za mało. Pierwsze wrażenia - kurs który robiłam to była strata czasu i pieniędzy. Gdybym od razu trafiła na tą szkołę jazdy co teraz to po 30 godzinach bym o wiele lepiej jeździła. Szkoła szkole nie jest równa, mało tego instruktor instruktorowi nierówny. W tej szkole są fajni instruktorzy - tacy normalni. Jazdy nie są stresujące i chętnie się na nie idzie. Nie wiadomo nawet kiedy zleciała godzina czy dwie. A poprzednio to była jakaś masakra. Instruktorem był starszy pan. Na początku wydawał się w porządku więc na kolejne jazdy zapisałam się do niego. W miarę upływu kolejnych lekcji stawał się coraz bardziej bezpośredni i odważny i uważam że swoim zachowaniem przekroczył granicę. Pan instruktor na oko siedemdziesięcioletni, posiadający gromadkę wnuków, a trzymają się go głupie, zboczone teksty. Może kiedyś rozpiszę się na ten temat w oddzielnym tekście. Ale tej szkoły kompletnie nie polecam, szczególnie dziewczynom. Współczuję szczególnie tym osiemnastoletnim, które pewnie nawet nie wiedzą jak zareagować na te końskie zaloty instruktora. Teraz w tej nowej szkole jest ok, przynajmniej jak na razie. Dokupię sobie jeszcze kilka godzin przed egzaminem i zobaczymy. Może się uda - jestem dobrej myśli.

Tabletki chyba przestają działać. Może organizm się przyzwyczaił, bo wracają bóle głowy i to okropne zmęczenie. Po nowym roku muszę się umówić do ginekologa i porozmawiać, może trzeba będzie zmienić leki.

Od tygodnia stosuję Rozex na trądzik różowaty. Efektu wow nie widzę, ale rano buzia nie jest czerwona, a krostki są dość złagodzone, więc wystarczy lekki makijaż i jest super. Jednak po całym dniu pod wieczór na policzkach widać rumień z czerwonymi grudkami. Może w miarę regularnego stosowania coś ta maść pomoże.

Znalezione obrazy dla zapytania choinka gif
WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWY ROKU!

Bawcie się dobrze w Sylwestra ;)

sobota, 12 listopada 2016

Zmiany

Długo mnie tu nie było. Już listopad. Ostatnio pisałam w sierpniu. Jakoś kompletnie nie mogę znaleźć czasu na bloga i w ogóle na komputer. Laptopa oglądam przeważnie wyłączonego lub jak siedzi przed nim mąż. Ciągle jest coś do zrobienia. OD poniedziałku do piątku terapia syna, a weekendy spędzam na sprzątaniu, praniu, prasowaniu i gotowaniu. Standard. Mam wrażenie że doba trwa zbyt krótko.

U mnie się wiele zmieniło. Odnośnie endometriozy. Leki przyniosły mi ogromną ulgę. Tak bardzo się bałam, czytając ulotkę tabletek hormonalnych, a u mnie wszystko odwrotnie. Od kiedy stosuję te tabletki, nie wiem co to ból miesiączkowy. Wcześniej PMS przechodziłam strasznie i z miesiąca na miesiąc coraz gorzej, ból był nie do wytrzymania, w krzyżu mnie niemal rozrywało, krwawienia obfite, migreny, biegunki, wymioty, bóle stawów i to wszystko już przez kilka dni przed okresem i 3-4 dni w trakcie. Doszło już nawet do omdleń bo nie mogłam wytrzymać bólu, a środki przeciwbólowe nie pomagały. Męczyłam się w zasadzie od zawsze, ale nikt mi nie powiedział że to nie jest normalne. Matka mówiła że też tak miała, a ginekolodzy twierdzili że taka moja uroda i że przejdzie po porodzie. Miałam dwie cesarki, a miesiączki po drugiej ciąży z cyklu na cykl coraz bardziej bolesne. Gdy ból stał się tak silny jak wtedy gdy próbowałam syna urodzić naturalnie, a nawet większy, to umówiłam się do ginekologa. Lekarza którego nie znałam w całkiem innej przychodni i to był strzał w dziesiątkę. Na drugiej wizycie przepisał mi tabletki Aidee i powiedział, że pomogą na moje dolegliwości. Podchodziłam do tego sceptycznie, ale faktycznie okazało się że to był bardzo dobry wybór. Jestem w trakcie trzeciego opakowania i nie wiem co to migrena. Czasami miewam lekki ból głowy właśnie w trakcie okresu. Ból miesiączkowy? Lekkie pobolewanie w podbrzuszu na godzinę przed krwawieniem. To wszystko. Żadnych wymiotów, biegunek i żadnych omdleń! Panicznie się bałam o mojego niepełnosprawnego syna co się stanie jeśli ja stracę przytomność w autobusie lub na ulicy prowadząc go do lub z przedszkola.

TE TABLETKI ODMIENIŁY MOJE ŻYCIE!

Moje samopoczucie się znaczenie poprawiło. Po objawach depresji ani śladu. Nie jestem już tak nerwowa i nie trzęsie mnie już na widok mojej teściowej. Mam tą kobietę i to co wyprawia gdzieś. Choć jak wyganiała mojego syna gdy zszedł na dół i Młody uciekał po schodach, ale wracał i go ta pogoniła że się potknął i buzię rozbił, to miałam ochotę ją zatłuc. Jeszcze udała, że to się przewrócił, bo za duże pantofle mu kupiłam, a słyszałam że go goni na dole w przedpokoju, bo właśnie po niego schodziłam. Wrrr...

Stałam się bardziej pewna siebie. I uwaga uwaga! ZAPISAŁAM SIĘ NA PRAWO JAZDY! W końcu się odważyłam, ale już nie miałam wyjścia, bo widzę jak moja córeczka się zmieniła, gdy zostaje pod opieką prababci jak ja muszę zawieźć i przywieźć Maciusia, a autobusami to i trawa o wiele dłużej niż jakbym jeździła samochodem. Z resztą gdybym jeździła samochodem to Małą bym brała ze sobą i by cały czas była przy mnie. Widzę po niej, że jest bardzo rozkrzyczana i wymusza płaczem strasznie, bo nie dość że się nasłucha co siostry mojego męża wyprawiają, darciem wymuszają wszystko czego chcą i osiągają swój cel, a Mała to naśladuje, to jeszcze się nauczyła, że wystarczy się rozpłakać ("rozedrzeć") i prababcia da wszystko żeby tylko był spokój. Ale jak jest ze mną i tylko zemną kilka dni to widzę, że się uspokaja, dużo rozmawiamy, dużo jej tłumaczę i jakoś się ją daje naprawić, ale nie wiem jak długo to jeszcze będzie działać, bo  jest coraz trudniej.

Nie spodziewam się że egzamin na prawko zdam za pierwszym razem, bo 5-6 podejść to ponoć norma, a nawet niektórzy zdają kilkanaście razy. Mam jednak nadzieję że za drugim, trzecim razem się uda. Na razie jestem w trakcie kursu i wcale to nie takie straszne i trudne jak myślałam. Bałam się zacząć, bo nigdy wcześniej nie jeździłam, nikt mnie nie poduczał i instruktor musiał zaczynać od samego początku. Kilka pierwszych godzin to było u mnie wyczajanie sprzęgła i nauka ruszania bez "żabki". No trochę mi było wstyd, bo chłopaki siadają i jadą, a ja taka zestresowana, żeby prosto jechać i się na pasie swoim mieścić, ale już jest ok i myślę, że dość dobrze mi idzie.

Żeby nie było tak różowo - endokrynolog poinformował mnie, że mam początkowe stadium Hashimoto. Na razie nie przepisał leków, ale musimy kontrolować wyniki badań i mam się regularnie zgłaszać do niego po skierowania.

Z medonet.pl:

"Kiedy już zostanie postawiona diagnoza – choroba Hashimoto – lekarz zleci odpowiednie leczenie. Czasem na początku kuracji zaleca przyjmowanie leków przeciwzapalnych, następnie przepisze przyjmowanie hormonu tarczycowego, lewotyroksyny. Przyjmuje się ją w postaci tabletki, którą należy połknąć na czczo i popić wodą. Ważne, by na dwie godziny przez tabletką nic nie jeść i przez 20 minut po jej przyjęciu również powstrzymać się od jedzenia.

Dobra wiadomość: lek jest na ogół dobrze tolerowany i jeśli zostanie odpowiednio dobrana dawka, organizm będzie zaopatrywany we właściwą ilość tyroksyny i będzie funkcjonował normalnie. I wiadomość gorsza: leczenie trzeba będzie kontynuować już do końca życia, w miarę zniszczenia tarczycy zwiększając dawkę tyroksyny. Dlatego raz na 3–6 miesięcy trzeba wykonać badanie i sprawdzić poziom tyroksyny we krwi, co pozwoli skorygować wysokość podawanej dawki leku.

Jeśli nie poddamy się leczeniu, mogą pojawić się poważne kłopoty kardiologiczne, nadwaga, nadmiar cholesterolu, obniżona aktywność fizyczna i intelektualna, lęki, wahania nastroju, a nawet depresja".

Dermatolog stwierdził trądzik różowaty. Wątpię, że cokolwiek mi na niego pomoże. Czerwone grudy co prawda zniknęły, ale plamki zostały. Cerę naczynkową mam od zawsze, ale dopóki mnie twarz nie piekła i te grudy się nie pojawiły, to po prostu stosowałam kosmetyki do cery naczynkowej np. Lirene i pudrowałam buzię. Gdy stan skóry na twarzy się pogorszył pędem pogoniłam po skierowanie do odpowiedniego lekarza. Stosowałam kosmetyki Mixa i jak dla mnie ok, następnie Pharmaceris - myślałam, że droższe będą lepsze - dla mnie nie. Wróciłam do Miksy i widzę poprawę. Do mycia buzi tylko i wyłącznie płyn micelarny, zero kontaktu z wodą, chyba że z naparem z rumianku. Zaczęłam dbać także o paznokcie i włosy, bo przez te moje choroby i stres ich stan się znaczenie pogorszył.  Dermatolog zapisał mi Amocon forte, ale skład nie powala. W aptece farmaceutka poleciła mi tabletki skrzyp polny z bambusem, cynkiem i witaminami oraz odżywkę z ceramidami Pirolam. Po paznokciach widać ogromną poprawę. Zawsze miałam krótkie, słabe, a w dzieciństwie i wieku młodzieńczym także obgryzione. Raz udało mi się jedynie zapuścić na mój własny ślub. Później ze względu na grę na fortepianie musiałam obciąć, ale już były mocniejsze, bo oduczyłam się je obgryzać. Teraz moje paznokcie są mocniejsze i długie. A dzięki odżywce nakładanej pod lakier do paznokci na który z kolei nakładam Wibo, Gel - Like Top Coat, lakier nie odpryskuje i utrzymuje się na paznokciach nawet 5 dni pomimo codziennego mycia garów, kąpania dzieci, mycia włosów. Gdy stosowałam sam lakier to już po jednej dobie były odpryski a paznokcie wyglądały fatalnie. A teraz jestem bardzo zadowolona.

Tyle o mnie. Co poza tym napiszę kolejnym razem.

czwartek, 21 lipca 2016

Od trzech lat stoję w miejscu

Fragment wpisu z: 28 październik 2013:

"Nie potrafię męża nakłonić do podjęcia takiej decyzji związanej z przeprowadzką. Tyle razy próbowałam i zaczynałam ten temat, ale jemu jest dobrze tak jak jest. Niby ma dosyć swoich rodziców, tych awantur i tej atmosfery tutaj, niby ich nie znosi, ale jednak wciąż trwamy w tej chorej sytuacji i nadal mieszkamy u teściów."

Czy coś się zmieniło? NIE!

I ja się jeszcze dziwię moim stanem, zmęczeniem i niechęcią do wszystkiego. Skoro bezskutecznie walczę od trzech lat o to samo. On ma mnie po prostu w dupie i taka jest prawda. Muszę się w końcu z tym pogodzić. On mnie nie kocha. O co ja w ogóle walczę?

Wczoraj też mu wygarnęłam jak to ma gdzieś moje zdrowie i mu na mnie w ogóle nie zależy, ale dowiedziałam się tylko jaka to jestem pojebana i co ja w ogóle chcę, bo przecież nic mi się tu nie dzieje. On w ogóle nie wiąże mojego stanu z atmosferą w tym  domu, ani z tym jak jego matka mi daje popalić, jak dawała mi popalić od samego początku. Bo wg niego skoro coś niedobrego zaczęło się ze mną dziać 3 lata temu to właśnie wtedy coś musiało mieć na to wpływ, a jego mamusia mnie przecież denerwowała już dwa lata wcześniej. Ja mu tłumaczę, że widocznie się miarka przebrała właśnie wtedy i dlatego to moje przygnębienie. Jednak on dalej swoje. Że żeby dostać depresji to się musi coś wydarzyć - jedno traumatyczne zdarzenie np. śmierć bliskiej osoby, rozwód... On zrzuca moją domniemaną depresję na niepełnosprawność mojego syna, ale to nieprawda. Nigdy nie miałam z tym problemu. Jestem pewna, że mój stan mogę zawdzięczać jedynie mojej teściowej, albo raczej mojemu mężowi, który nic z tym nie zrobił.

Jeszcze usłyszałam, że bez niego nic nie znaczę i zdechnę z głodu. A jak się miał żenić to go tatuś ostrzegał, że: "Wszystko i tak zawsze będzie - Twoja wina". No i oczywiście miał rację.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Jestem tak cholernie zmęczona. Brak mi sił. Jestem zmęczona życiem.

Mam 28 lat i jestem przerażona, bo czuję się jak stara baba (Jeśli kogoś uraziłam tym porównaniem, to przepraszam, nie o to mi chodziło).

Nie wiem co się ze mną dzieję. Nic mi się nie chce, nie mam na nic siły. Odbębniam od rana do nocy swoje obowiązki i padam mordą na pysk. Coraz częściej miewam problemy z zasypianiem, a gdy zasnę to się budzę w nocy po pięć razy.

Wydaje mi się, że był czas gdy miałam bardziej przewalone i też byłam wykończona, a jednak miałam chęć do życia. Teraz nic mnie nie cieszy, jestem ciągle przygnębiona. Ten stan trwa od trzech lat. Coraz częściej pojawiają się bóle i zawroty głowy.

Boże! Ja mam 28 lat. To w dzisiejszych czasach nie jest dużo! Mąż się dziwi co ja w ogóle chcę. Przecież za chwilę będę miała 30 lat, nie jestem młoda według niego. Ale to że mam trzydziestkę na karku to znaczy że moje życie się już skończyło?

Tracę już nadzieję, że kiedykolwiek się stąd wyprowadzimy i zmieni się cokolwiek w moim życiu.

Tak wiem znowu narzekam. Sorry...

Wiem, że macie mnie już dosyć. Także mam się dość.

Zaproponowałam mężowi kilkudniowy wyjazd wraz z dziećmi i co? I gówno. No bo po co? Co za różnica czy spędzimy weekend tutaj czy w jakimś domku czy motelu? Wg niego tylko taka że taki wyjazd to niepotrzebne wydatki. Przecież nic się nie zmieni.

Ja tak bardzo potrzebuję odpocząć. Odpocząć od widoku mordy mojej teściowej. Tak właśnie od tego!

piątek, 15 lipca 2016

Sylwia Grzeszczak - Tamta dziewczyna

Tamta dziewczyna mieszka parę myśli stąd
W tej samej głowie czasem przypomina mnie
Ale ma siłę, jaką miewa mało kto
A kiedy trzeba umie głośno mówić "nie".
Czy na pewno?
Czy już znasz ją?

Ref.: Ona nie chce być, taka sama jak ja
Nie zna granic i nie zamierza się bać.
Nie zatrzyma się, kiedy Ty będziesz chciał
Ona nie chce być, taka sama jak ja.
(Oooooo) Którą z nas chcesz kochać, którą z nas?

Tamta dziewczyna, tak mało o niej wiesz
Ma siłę by marzyć i tak zazdroszczę jej.

Bo właśnie taką byłam nim przyszedłeś tu
I w głowie wciąż jeszcze mam tyle snów.
A razem dawno już nie dotykamy gwiazd
Tamtą dziewczyną mogę stać się jeszcze raz.

Ref.: Ona nie chce być, taka sama jak ja
Nie zna granic i nie zamierza się bać.
Nie zatrzyma się, kiedy Ty będziesz chciał
Ona nie chce być taka sama jak ja.
(Oooooo) Którą z nas chcesz kochać, którą z nas?

środa, 13 lipca 2016

Fatalnie się czuję. Mam wszystkie objawy niedoczynności tarczycy. Zrobiłam badania - TSH w normie. Co mi jest?

Czy to depresja? Mąż twierdzi że to niemożliwe, bo ja przecież nie mam powodów aby dostać depresji!

Przedemną kolejne badania. Endokrynolog, dermatolog, ginekolog i muszę poprosić u lekarza rodzinnego skierowanie do psychologa, bo coś jest nie tak.

wtorek, 31 maja 2016

Jennifer Lopez - Ain't Your Mama

I ain't cooking all day (I ain't your mama!)
I ain't gon' do your laundry (I ain't your mama!)
I ain't your mama, boy (I ain't your mama!)
When you're going get your act together?
I ain't your mama...
No, I ain't your mama
No, I ain't your mama, no!

Wake up, rise and shine, ah-yeah-yeah-yeah
Let's get to work on time, ah-yeah-yeah-yeah
No more playing video games, ah-yeah-yeah-yeah
Things are about to change, round here, round here!

We used to be crazy in love
Can we go back to how we was?
When did you get too comfortable?
Cause I'm too good for that, I'm too good for that
Just remember that, hey

I ain't cooking all day, I ain't your mama
I ain't gon' do your laundry, I ain't your mama
I ain't your mama, boy, I ain't your mama
When you're going get your act together?
I ain't your mama
No, I ain't your mama,no
No, I ain't your mama, no!

Lucky to have these curves, ah-yeah-yeah-yeah
Stuck hitting on my nerves, ah-yeah-yeah-yeah
You're still tryna ride this train? Ah-yeah-yeah-yeah
But something's gotta change, round here, round here

We used to be crazy in love
Can we go back to how it was?
When did you get too comfortable?
Cause I'm too good for that, I'm too good for that
Just remember that, hey!

I ain't gon' be cooking all day, I ain't your mama
(I ain't your mama, no)
I ain't gon' do your laundry, I ain't your mama
(I ain't your mama, hey)
I ain't your mama, boy, I ain't your mama
When you're gon' get your act together?
I ain't your mama (I ain't your mama)
No, I ain't your mama
No, I ain't your mama, no
I ain't your mama, no

We used to be crazy in love
Can we go back to how it was?
When did you get too comfortable?
Cause I'm too good for that, I'm too good for that
Just remember that, hey

I ain't gon' be cooking all day, I ain't your mama (I ain't your mama)
I ain't gon' do your laundry, I ain't your mama (I ain't your mama)
I ain't your mama, boy (No, no, no)
I ain't your mama, boy (No, no)
When you're gon' get your act together? (Cause I ain't your mama, hey)
I ain't gon' be cooking all day, I ain't your mama
I ain't gon' do your laundry, I ain't your mama (I ain't your mama, hey)
I ain't your mama, boy (Na, na, na...)
I ain't your mama, boy (Na, na, na...)
When you're gon' get your act together?
(No, I ain't your mama, no...)
No, I ain't your mama
No, I ain't your mama

poniedziałek, 2 maja 2016

Nie rozumiem teściowych

A mojej w szczególności.

Powinna się cieszyć, że jej syn jest szczęśliwy, że ma ugotowane, posprzątane, wyprane, wyprasowane, że jego żona dba o siebie, że chce ładnie dla niego wyglądać, że dba o dzieci, że są czyściutkie i zadbane, najedzone i przede wszystkim kochane. A tu wszystko na odwrót, cieszyłaby się gdyby to odwrócić o 180 stopni. I dlaczego chce dla syna tak źle? Dlatego, że ona tak ma? A raczej jej mąż? Jak sobie sam nie wypierze to ma niewyprane, jak sobie jajecznicy na obiad sam nie zrobi, to będzie głodny, ubrań nie prasuje to chodzi w zmiętych. Córki - totalna katastrofa. Jedna zniszczona przez matkę doszczętnie, psychika zryta na całego, nie wychodzi w ogóle z domu żeby się nie przeziębić, ostatnio to już nawet z pokoju nie wychodzi, bo mówi że zimno. I skąd to? Od mamusi, bo ta taka sama. Leży w sypialni całymi dniami, a jakby ktoś drzwi do niej uchylił, to się szybko nakryje kołdrą, że tylko oczy widać i się drze żeby zamykać drzwi, bo ona jest zgrzana i ją zawieje. W domu ją zawieje. I siedzą takie dwie matrony, złe na wszystko i wszystkich, wszystko im nie psuje. Obydwie uzależnione od internetu, w szczególności facebooka. Twierdzą zgodnie, że muszą to mieć, bo to ich jedyne okno na świat. Czyja to wina? Nikt ich w domu nie zamknął. Same się zamknęły i nie chcą tego zmienić. Do tego teściowa jest uzależniona od psychotropów i innych leków. Ma stos tabletek na wszelkie możliwe dolegliwości, chociaż sama jest zdrowa i to każdy lekarz potwierdzi. Jest hipochondryczką. Gdy ktoś w domu kichnie ona wybiega zatykając usta szmatą i zamyka się na kilka dni w sypialni. Lekarze wyrzucają ją z gabinetów, nie chcą leków przepisywać. Wiedzą, że nic jej nie jest. W naszym miasteczku stała się pośmiewiskiem. Twierdzi, że ludzie się na nią krzywo patrzą przez nas, bo mamy takie a nie inne stosunki z moimi rodzicami. Nie utrzymujemy kontaktów. Jest to uzasadnione i będzie sprawa w sądzie, bo moi "kochani rodzice" nas pozwali. A druga siostra mojego męża totalne przeciwieństwo w sensie towarzyskim. W ogóle jej w domu nie ma, wraca późnymi wieczorami lub po kilku dniach a ma dopiero 15 lat i to nie zaczęło się wczoraj tylko trwa już kilka lat. Ale co do roboty to wypisz wymaluj mamusia. Herbaty nie potrafi sobie zrobić. Słychać tylko "Babciuuu, babciuuu!" I wszystko babcia robi. Służącą sobie z niej zrobiły i ona musi wszystkie trzy codziennie obsługiwać. Ale i babcia jest dobra na swój sposób. Nadaje na nie strasznie, kłócą się jeszcze gorzej wszystkie. Raz nam się podlizuje, bo wie że nikt inny jak mój mąż jej do lekarza czy szpitala nie zawiezie, a ile się na tamtych nagada przy okazji takiego wyjazdu. Tylko że po powrocie leci do swojej kochanej córeczki i opowiada że niby my gadaliśmy to czy tamto. A innym razem sama startuje jak na przykład w ostatnią sobotę, nastawiona przez swoją córunię. A mój teść? Człowiek dwulicowy. Nie wiadomo po czyjej stronie jest. To nas skacze,po namowach swojej żony. Bez niej by się nie awanturował. Do mojego męża sam obgaduje swoją żonę, mówi jaka jest popieprzona, ale przy niej do niej zwraca się "Niunia" i do nas skacze. Ciągle im mało pieniędzy. Przychodzą po coraz więcej i więcej. Było by ok gdybyśmy im dali kasę i by nas więcej nie obchodziło, a tu jeszcze trzeba być na każde zawołanie i robić wszystko czego oni chcą. Jak raz czegoś po prostu nie możemy, bo np. mamy inne plany to teściowa tylko pyskuje, że ona nie ma rodziny, ze ona też nam nie pomoże, że mamy spierdalać z jej domu i w końcu osiąga to czego chciała. Ale i tak  jej za mało, bo powinnam jej przecież gotować codziennie obiad, zanosić śniadanka do łóżka, sprzątać na błysk kuchnię i jej sypialnię, dzieci trzymać najlepiej z zaklejonymi buziami zamknięte na klucz w naszym pokoju na górze i jeszcze jej dawać 1000 zł miesięcznie, oczywiście przy tym nie zużywać prądu i nie korzystać z wody, no bo jeśli miałabym się jeszcze myć i prać, to jeszcze by trzeba 1000 zł dopłacić. Chociaż i wtedy na pewno by się coś znalazło, np. za słona zupa.

Doszło już do tego, że od kilku miesięcy obiad jem zimny, bo gdy ugotuję i nałożę na talerze, to zamiast jeść gdy mąż i dzieci to ja już zmywam gary, żeby nie dać jej pretekstu do kłótni. Jak wejdę po coś do łazienki umyć ręce i widzę, że jest nachlapane na płytki to zmywam podłogę, żeby nie pyskowała, że ja nalałam wody albo moje dzieci. Myję się już od dwóch lat w misce w pokoju, żeby nie gadała że jej wodę wybieram. Z prysznica korzystam tylko raz w tygodniu, a ona i tak wtedy twierdzi, że jej specjalnie wodę wybieram. I w kuchni wylewa gorącą wodę do zlewu, żeby na mnie poleciała zimna. Ubrania nierzadko piorę w rękach a i tak jest gadane o prąd, mimo, że się im daje pieniądze na rachunki. Jak córka zostaje pod opieką babci mojego męża, to też nie za darmo. Trzeba zaraz przywieźć wszystkim McDonaldsy albo pizze i stos słodyczy, a teściowa i tak stwierdzi, że to za mało, mimo że sama dzieckiem się nie opiekuje i to niejednokrotnie babcia przyznała, że jak mała z nią zostanie, to nikt jej nic nie pomoże, tylko każda w swoim pokoju zamknięta.

Po prostu paranoja to co się w moim życiu dzieje. Chcę być wreszcie szczęśliwa. Jak nie urok, to sraczka. Ja już naprawdę mam tego wszystkiego dość. Mam męża, dzieci. Chciałabym w pełni oddać się mojej rodzinie. Uwielbiam gotować, to moje hobby. Kocham spędzać czas ze swoją córeczką, chciałabym go spędzać jak najwięcej, ale to nie takie proste, bo połowę dnia spędzam z synem na terapiach. Jeszcze te dojazdy nas wykańczają. A po powrocie do domu zamiast się cieszyć i spędzać wspólnie czas w dobrej atmosferze, to zawsze coś, zawsze ktoś nam to zepsuje. Zawsze ktoś nas zdenerwuje.

czwartek, 28 kwietnia 2016

Czy dowcipy o teściowych to czysty przypadek?

Chyba nie.
- Tato, dzik zaatakował babcię!
- Jak sam zaatakował, to niech sam się broni.

- Wiesz, że mamusia była wczoraj u tego słynnego dentysty?
- Tak? A co? Kanały jadowe jej udrażniał?

- Tato, co to są ambiwalentne uczucia?
- Jak widzisz, że teściowa spada w przepaść w twoim nowym mercedesie.

Co to jest: jedna ropucha i czterdzieści żabek? Teściowa wiesza firanki.

Teściowa przyjeżdża z wizytą.
Zięć: - Mama na długo?
- Zostanę, jak długo będziesz chciał.
- To mamusia nawet herbaty się nie napije?

Mąż do żony: - Nie mówię, kochanie, że twoja mama źle gotuje, ale rozumiem już, czemu twoja rodzina modli się przed obiadem.
- Dlaczego jesteś smutny?
- Porwali mi teściową. Mówią, że jeśli nie dam im okupu, to ją sklonują.



Dowcipy pochodzą z artykułu -->> Syn, synowa i teściowa. Dlaczego relacje są złe?

Artykuł - standard w polskiej rodzinie. Tak jest bardzo często. Czasami lepiej czasami gorzej. U mnie o wiele gorze. Historia opisana w artykule to przy moim życiu pikuś. Dziwne że jeszcze nie trafiłam na terapię... Może najwyższy czas o tym pomyśleć?



Trafiłam również na tekst -->> Teściowa zniszczyła moje małżeństwo.

Tutaj z kolei teściowa, to wypisz wymaluj moja matka, która nie potrafiła, nie chciała i nie próbowała mnie kochać, a już na pewno nie mojego wybranka. Dlatego ja też potrafiłam po kolejnej awanturze odejść z domu rodzinnego wraz z mężem. Nie utrzymujemy kontaktów.

Jak widać nie jestem sama. Ludzie mają podobne problemy. Ja niestety mam z dwóch stron. Nie mam ani rodziców ani teściów. Taka jest bolesna prawda. Jestem zdana wyłącznie na siebie. Nie mam się nawet komu pożalić.

środa, 17 lutego 2016

Czarno to widzę.

CHCĘ ABY CAŁY ŚWIAT WIEDZIAŁ, ŻE JEŻELI KIEDYKOLWIEK POPEŁNIĘ SAMOBÓJSTWO, TO ZROBIĘ TO TYLKO I WYŁĄCZNIE PRZEZ MOJĄ TEŚCIOWĄ I MAM NADZIEJĘ, ŻE TO WŁAŚNIE ONA ZA TO ODPOWIE.