I ain't cooking all day (I ain't your mama!)
I ain't gon' do your laundry (I ain't your mama!)
I ain't your mama, boy (I ain't your mama!)
When you're going get your act together?
I ain't your mama...
No, I ain't your mama
No, I ain't your mama, no!
Wake up, rise and shine, ah-yeah-yeah-yeah
Let's get to work on time, ah-yeah-yeah-yeah
No more playing video games, ah-yeah-yeah-yeah
Things are about to change, round here, round here!
We used to be crazy in love
Can we go back to how we was?
When did you get too comfortable?
Cause I'm too good for that, I'm too good for that
Just remember that, hey
I ain't cooking all day, I ain't your mama
I ain't gon' do your laundry, I ain't your mama
I ain't your mama, boy, I ain't your mama
When you're going get your act together?
I ain't your mama
No, I ain't your mama,no
No, I ain't your mama, no!
Lucky to have these curves, ah-yeah-yeah-yeah
Stuck hitting on my nerves, ah-yeah-yeah-yeah
You're still tryna ride this train? Ah-yeah-yeah-yeah
But something's gotta change, round here, round here
We used to be crazy in love
Can we go back to how it was?
When did you get too comfortable?
Cause I'm too good for that, I'm too good for that
Just remember that, hey!
I ain't gon' be cooking all day, I ain't your mama
(I ain't your mama, no)
I ain't gon' do your laundry, I ain't your mama
(I ain't your mama, hey)
I ain't your mama, boy, I ain't your mama
When you're gon' get your act together?
I ain't your mama (I ain't your mama)
No, I ain't your mama
No, I ain't your mama, no
I ain't your mama, no
We used to be crazy in love
Can we go back to how it was?
When did you get too comfortable?
Cause I'm too good for that, I'm too good for that
Just remember that, hey
I ain't gon' be cooking all day, I ain't your mama (I ain't your mama)
I ain't gon' do your laundry, I ain't your mama (I ain't your mama)
I ain't your mama, boy (No, no, no)
I ain't your mama, boy (No, no)
When you're gon' get your act together? (Cause I ain't your mama, hey)
I ain't gon' be cooking all day, I ain't your mama
I ain't gon' do your laundry, I ain't your mama (I ain't your mama, hey)
I ain't your mama, boy (Na, na, na...)
I ain't your mama, boy (Na, na, na...)
When you're gon' get your act together?
(No, I ain't your mama, no...)
No, I ain't your mama
No, I ain't your mama
wtorek, 31 maja 2016
poniedziałek, 2 maja 2016
Nie rozumiem teściowych
A mojej w szczególności.
Powinna się cieszyć, że jej syn jest szczęśliwy, że ma ugotowane, posprzątane, wyprane, wyprasowane, że jego żona dba o siebie, że chce ładnie dla niego wyglądać, że dba o dzieci, że są czyściutkie i zadbane, najedzone i przede wszystkim kochane. A tu wszystko na odwrót, cieszyłaby się gdyby to odwrócić o 180 stopni. I dlaczego chce dla syna tak źle? Dlatego, że ona tak ma? A raczej jej mąż? Jak sobie sam nie wypierze to ma niewyprane, jak sobie jajecznicy na obiad sam nie zrobi, to będzie głodny, ubrań nie prasuje to chodzi w zmiętych. Córki - totalna katastrofa. Jedna zniszczona przez matkę doszczętnie, psychika zryta na całego, nie wychodzi w ogóle z domu żeby się nie przeziębić, ostatnio to już nawet z pokoju nie wychodzi, bo mówi że zimno. I skąd to? Od mamusi, bo ta taka sama. Leży w sypialni całymi dniami, a jakby ktoś drzwi do niej uchylił, to się szybko nakryje kołdrą, że tylko oczy widać i się drze żeby zamykać drzwi, bo ona jest zgrzana i ją zawieje. W domu ją zawieje. I siedzą takie dwie matrony, złe na wszystko i wszystkich, wszystko im nie psuje. Obydwie uzależnione od internetu, w szczególności facebooka. Twierdzą zgodnie, że muszą to mieć, bo to ich jedyne okno na świat. Czyja to wina? Nikt ich w domu nie zamknął. Same się zamknęły i nie chcą tego zmienić. Do tego teściowa jest uzależniona od psychotropów i innych leków. Ma stos tabletek na wszelkie możliwe dolegliwości, chociaż sama jest zdrowa i to każdy lekarz potwierdzi. Jest hipochondryczką. Gdy ktoś w domu kichnie ona wybiega zatykając usta szmatą i zamyka się na kilka dni w sypialni. Lekarze wyrzucają ją z gabinetów, nie chcą leków przepisywać. Wiedzą, że nic jej nie jest. W naszym miasteczku stała się pośmiewiskiem. Twierdzi, że ludzie się na nią krzywo patrzą przez nas, bo mamy takie a nie inne stosunki z moimi rodzicami. Nie utrzymujemy kontaktów. Jest to uzasadnione i będzie sprawa w sądzie, bo moi "kochani rodzice" nas pozwali. A druga siostra mojego męża totalne przeciwieństwo w sensie towarzyskim. W ogóle jej w domu nie ma, wraca późnymi wieczorami lub po kilku dniach a ma dopiero 15 lat i to nie zaczęło się wczoraj tylko trwa już kilka lat. Ale co do roboty to wypisz wymaluj mamusia. Herbaty nie potrafi sobie zrobić. Słychać tylko "Babciuuu, babciuuu!" I wszystko babcia robi. Służącą sobie z niej zrobiły i ona musi wszystkie trzy codziennie obsługiwać. Ale i babcia jest dobra na swój sposób. Nadaje na nie strasznie, kłócą się jeszcze gorzej wszystkie. Raz nam się podlizuje, bo wie że nikt inny jak mój mąż jej do lekarza czy szpitala nie zawiezie, a ile się na tamtych nagada przy okazji takiego wyjazdu. Tylko że po powrocie leci do swojej kochanej córeczki i opowiada że niby my gadaliśmy to czy tamto. A innym razem sama startuje jak na przykład w ostatnią sobotę, nastawiona przez swoją córunię. A mój teść? Człowiek dwulicowy. Nie wiadomo po czyjej stronie jest. To nas skacze,po namowach swojej żony. Bez niej by się nie awanturował. Do mojego męża sam obgaduje swoją żonę, mówi jaka jest popieprzona, ale przy niej do niej zwraca się "Niunia" i do nas skacze. Ciągle im mało pieniędzy. Przychodzą po coraz więcej i więcej. Było by ok gdybyśmy im dali kasę i by nas więcej nie obchodziło, a tu jeszcze trzeba być na każde zawołanie i robić wszystko czego oni chcą. Jak raz czegoś po prostu nie możemy, bo np. mamy inne plany to teściowa tylko pyskuje, że ona nie ma rodziny, ze ona też nam nie pomoże, że mamy spierdalać z jej domu i w końcu osiąga to czego chciała. Ale i tak jej za mało, bo powinnam jej przecież gotować codziennie obiad, zanosić śniadanka do łóżka, sprzątać na błysk kuchnię i jej sypialnię, dzieci trzymać najlepiej z zaklejonymi buziami zamknięte na klucz w naszym pokoju na górze i jeszcze jej dawać 1000 zł miesięcznie, oczywiście przy tym nie zużywać prądu i nie korzystać z wody, no bo jeśli miałabym się jeszcze myć i prać, to jeszcze by trzeba 1000 zł dopłacić. Chociaż i wtedy na pewno by się coś znalazło, np. za słona zupa.
Doszło już do tego, że od kilku miesięcy obiad jem zimny, bo gdy ugotuję i nałożę na talerze, to zamiast jeść gdy mąż i dzieci to ja już zmywam gary, żeby nie dać jej pretekstu do kłótni. Jak wejdę po coś do łazienki umyć ręce i widzę, że jest nachlapane na płytki to zmywam podłogę, żeby nie pyskowała, że ja nalałam wody albo moje dzieci. Myję się już od dwóch lat w misce w pokoju, żeby nie gadała że jej wodę wybieram. Z prysznica korzystam tylko raz w tygodniu, a ona i tak wtedy twierdzi, że jej specjalnie wodę wybieram. I w kuchni wylewa gorącą wodę do zlewu, żeby na mnie poleciała zimna. Ubrania nierzadko piorę w rękach a i tak jest gadane o prąd, mimo, że się im daje pieniądze na rachunki. Jak córka zostaje pod opieką babci mojego męża, to też nie za darmo. Trzeba zaraz przywieźć wszystkim McDonaldsy albo pizze i stos słodyczy, a teściowa i tak stwierdzi, że to za mało, mimo że sama dzieckiem się nie opiekuje i to niejednokrotnie babcia przyznała, że jak mała z nią zostanie, to nikt jej nic nie pomoże, tylko każda w swoim pokoju zamknięta.
Po prostu paranoja to co się w moim życiu dzieje. Chcę być wreszcie szczęśliwa. Jak nie urok, to sraczka. Ja już naprawdę mam tego wszystkiego dość. Mam męża, dzieci. Chciałabym w pełni oddać się mojej rodzinie. Uwielbiam gotować, to moje hobby. Kocham spędzać czas ze swoją córeczką, chciałabym go spędzać jak najwięcej, ale to nie takie proste, bo połowę dnia spędzam z synem na terapiach. Jeszcze te dojazdy nas wykańczają. A po powrocie do domu zamiast się cieszyć i spędzać wspólnie czas w dobrej atmosferze, to zawsze coś, zawsze ktoś nam to zepsuje. Zawsze ktoś nas zdenerwuje.
Powinna się cieszyć, że jej syn jest szczęśliwy, że ma ugotowane, posprzątane, wyprane, wyprasowane, że jego żona dba o siebie, że chce ładnie dla niego wyglądać, że dba o dzieci, że są czyściutkie i zadbane, najedzone i przede wszystkim kochane. A tu wszystko na odwrót, cieszyłaby się gdyby to odwrócić o 180 stopni. I dlaczego chce dla syna tak źle? Dlatego, że ona tak ma? A raczej jej mąż? Jak sobie sam nie wypierze to ma niewyprane, jak sobie jajecznicy na obiad sam nie zrobi, to będzie głodny, ubrań nie prasuje to chodzi w zmiętych. Córki - totalna katastrofa. Jedna zniszczona przez matkę doszczętnie, psychika zryta na całego, nie wychodzi w ogóle z domu żeby się nie przeziębić, ostatnio to już nawet z pokoju nie wychodzi, bo mówi że zimno. I skąd to? Od mamusi, bo ta taka sama. Leży w sypialni całymi dniami, a jakby ktoś drzwi do niej uchylił, to się szybko nakryje kołdrą, że tylko oczy widać i się drze żeby zamykać drzwi, bo ona jest zgrzana i ją zawieje. W domu ją zawieje. I siedzą takie dwie matrony, złe na wszystko i wszystkich, wszystko im nie psuje. Obydwie uzależnione od internetu, w szczególności facebooka. Twierdzą zgodnie, że muszą to mieć, bo to ich jedyne okno na świat. Czyja to wina? Nikt ich w domu nie zamknął. Same się zamknęły i nie chcą tego zmienić. Do tego teściowa jest uzależniona od psychotropów i innych leków. Ma stos tabletek na wszelkie możliwe dolegliwości, chociaż sama jest zdrowa i to każdy lekarz potwierdzi. Jest hipochondryczką. Gdy ktoś w domu kichnie ona wybiega zatykając usta szmatą i zamyka się na kilka dni w sypialni. Lekarze wyrzucają ją z gabinetów, nie chcą leków przepisywać. Wiedzą, że nic jej nie jest. W naszym miasteczku stała się pośmiewiskiem. Twierdzi, że ludzie się na nią krzywo patrzą przez nas, bo mamy takie a nie inne stosunki z moimi rodzicami. Nie utrzymujemy kontaktów. Jest to uzasadnione i będzie sprawa w sądzie, bo moi "kochani rodzice" nas pozwali. A druga siostra mojego męża totalne przeciwieństwo w sensie towarzyskim. W ogóle jej w domu nie ma, wraca późnymi wieczorami lub po kilku dniach a ma dopiero 15 lat i to nie zaczęło się wczoraj tylko trwa już kilka lat. Ale co do roboty to wypisz wymaluj mamusia. Herbaty nie potrafi sobie zrobić. Słychać tylko "Babciuuu, babciuuu!" I wszystko babcia robi. Służącą sobie z niej zrobiły i ona musi wszystkie trzy codziennie obsługiwać. Ale i babcia jest dobra na swój sposób. Nadaje na nie strasznie, kłócą się jeszcze gorzej wszystkie. Raz nam się podlizuje, bo wie że nikt inny jak mój mąż jej do lekarza czy szpitala nie zawiezie, a ile się na tamtych nagada przy okazji takiego wyjazdu. Tylko że po powrocie leci do swojej kochanej córeczki i opowiada że niby my gadaliśmy to czy tamto. A innym razem sama startuje jak na przykład w ostatnią sobotę, nastawiona przez swoją córunię. A mój teść? Człowiek dwulicowy. Nie wiadomo po czyjej stronie jest. To nas skacze,po namowach swojej żony. Bez niej by się nie awanturował. Do mojego męża sam obgaduje swoją żonę, mówi jaka jest popieprzona, ale przy niej do niej zwraca się "Niunia" i do nas skacze. Ciągle im mało pieniędzy. Przychodzą po coraz więcej i więcej. Było by ok gdybyśmy im dali kasę i by nas więcej nie obchodziło, a tu jeszcze trzeba być na każde zawołanie i robić wszystko czego oni chcą. Jak raz czegoś po prostu nie możemy, bo np. mamy inne plany to teściowa tylko pyskuje, że ona nie ma rodziny, ze ona też nam nie pomoże, że mamy spierdalać z jej domu i w końcu osiąga to czego chciała. Ale i tak jej za mało, bo powinnam jej przecież gotować codziennie obiad, zanosić śniadanka do łóżka, sprzątać na błysk kuchnię i jej sypialnię, dzieci trzymać najlepiej z zaklejonymi buziami zamknięte na klucz w naszym pokoju na górze i jeszcze jej dawać 1000 zł miesięcznie, oczywiście przy tym nie zużywać prądu i nie korzystać z wody, no bo jeśli miałabym się jeszcze myć i prać, to jeszcze by trzeba 1000 zł dopłacić. Chociaż i wtedy na pewno by się coś znalazło, np. za słona zupa.
Doszło już do tego, że od kilku miesięcy obiad jem zimny, bo gdy ugotuję i nałożę na talerze, to zamiast jeść gdy mąż i dzieci to ja już zmywam gary, żeby nie dać jej pretekstu do kłótni. Jak wejdę po coś do łazienki umyć ręce i widzę, że jest nachlapane na płytki to zmywam podłogę, żeby nie pyskowała, że ja nalałam wody albo moje dzieci. Myję się już od dwóch lat w misce w pokoju, żeby nie gadała że jej wodę wybieram. Z prysznica korzystam tylko raz w tygodniu, a ona i tak wtedy twierdzi, że jej specjalnie wodę wybieram. I w kuchni wylewa gorącą wodę do zlewu, żeby na mnie poleciała zimna. Ubrania nierzadko piorę w rękach a i tak jest gadane o prąd, mimo, że się im daje pieniądze na rachunki. Jak córka zostaje pod opieką babci mojego męża, to też nie za darmo. Trzeba zaraz przywieźć wszystkim McDonaldsy albo pizze i stos słodyczy, a teściowa i tak stwierdzi, że to za mało, mimo że sama dzieckiem się nie opiekuje i to niejednokrotnie babcia przyznała, że jak mała z nią zostanie, to nikt jej nic nie pomoże, tylko każda w swoim pokoju zamknięta.
Po prostu paranoja to co się w moim życiu dzieje. Chcę być wreszcie szczęśliwa. Jak nie urok, to sraczka. Ja już naprawdę mam tego wszystkiego dość. Mam męża, dzieci. Chciałabym w pełni oddać się mojej rodzinie. Uwielbiam gotować, to moje hobby. Kocham spędzać czas ze swoją córeczką, chciałabym go spędzać jak najwięcej, ale to nie takie proste, bo połowę dnia spędzam z synem na terapiach. Jeszcze te dojazdy nas wykańczają. A po powrocie do domu zamiast się cieszyć i spędzać wspólnie czas w dobrej atmosferze, to zawsze coś, zawsze ktoś nam to zepsuje. Zawsze ktoś nas zdenerwuje.