wtorek, 21 listopada 2017

Trzmielina pospolita - bezmyślość czy głupota? A może celowe działanie?

Ja od bardzo dawna nie pcham się do salonu ani tym bardziej do sypialni teściów, do której przez salon trzeba przejść. Dzieciom także nie pozwalam tam chodzić. Wczoraj mąż po coś poszedł do salonu i zobaczył nawalone na całym stole gałązki z czerwono-pomarańczowymi owocami na kształt jagódek/wisienek i zrobił awanturę, że to trzmielina jest, która jest bardzo trująca i jak one mogły to do domu przynieść wiedząc, że są w domu dzieci, a Maciuś wiadomo jaki jest. Babka zaczęła, że to nie trzmielina tylko jarzębina, ale mąż włączył neta i pokazuje zdjęcia, nikt mu nie wciśnie że to jarzębina, bo każdy wie jak jarzębina wygląda. Teściowa oczywiście zaczęła się bronić, że jej dzieci się jakoś wychowały. Gdybym przy tym była to bym powiedziała, że się na Hydroxyzynum wychowały i na Relanium, a w wieku Maciusia nie potrafiły jeszcze chodzić i nawet w zerówce Pani zwracała na to rodzicom uwagę, że dzieciom się nogi plątają i nie potrafią równowagi utrzymać na prostej drodze. Tam na pewno były teksty, że jak Ruda se narobiła to niech se teraz bachorów pilnuje, ale mąż już mi nie powtórzy wszystkiego, żebym się nie denerwowała i nie biadoliła o wyprowadzce, ale ja i tak mu mówię, że trzeba się jak najszybciej wyprowadzić, że musimy coś wynająć, bo przed wiosną nasz dom się nie sprzeda na pewno. I się pytam - A jakby się coś stało? Młoda wpieprza rodzynki, żurawinę M&Msy to i to by zjadła, a o Maćku już nie wspomnę, bo on co prawda nie zjada, ale może do ust włożyć aby obadać, polizać. Zresztą by wystarczyło, że pomacają, a jeśli nie umyją rąk bo ja nie zauważę, to się będziemy potem zastanawiać skąd sraczkę mają. Mąż powiedział, że by starą zabił jakby się coś stało i że jej to samo powiedział. No to się wyprowadźmy w końcu i nie będzie takich cyrków. Ja już mam wrażenie, że specjalnie detergenty na podłodze w łazience stoją, czy jakieś krzaczury są nadarte do domu, a leki w zasięgu małych rączek.

Oczywiście nie chciały tych gałęzi powyrzucać, no bo przecież co ich wnuki obchodzą, przecież te dzieci są obce... ale w nocy teściowie się chlali i w końcu mój teść, jeszcze jedyny trzeźwo myślący z tych na dole, nie naćpany Lorafenem, pozbierał tą trzmielinę  i uciekł z nią do kotłowni wrzucić ją do pieca.

A teraz kilka informacji:

        "Wszystkie części trzmieliny pospolitej są silnie trujące. Zatrucie objawia się osłabieniem, wymiotami, biegunką, a także dreszczami i zaburzeniami w pracy serca. Może prowadzić do paraliżu, a w konsekwencji nawet do śmierci. Za śmiertelną dla dorosłego człowieka dawkę uważa się 35 owoców".

                                           - ze strony https://www.wlin.pl

Trzmielina pospolita - ilustracja (autor: Otto Wilhelm Thomé, źródło: Wikipedia, licencja: domena publiczna)https://www.wlin.pl

środa, 15 listopada 2017

Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale...

Młodzieży, wstyd mi za Was.

Nie pisałabym tego tekstu gdyby taka sytuacja miała miejsce 2-3 razy, ale zdarza się niestety nagminnie, a ostatnio nawet codziennie.
Jadę komunikacją miejską z dwójką dzieci - stoimy. Jedną ręką trzymam jedno dziecko, drugą drugie i brak mi już trzeciej ręki. Staram się jakimś cudem utrzymać równowagę siłą napiętych wszystkich swoich mięśni. Pocę się przy tym jak diabli i modlę abyśmy się nie przewrócili, a jeśli nawet to aby dzieciom nie stała się przez to krzywda. Wierzcie mi, że nie chodzi tu o to, że jestem jakąś lalunią z porcelany i chcę posadzić dupsko. Nie! Chodzi o dzieci. Gdyby choć Młoda mogła usiąść mogłabym się czegoś złapać i trzymać Maciusia żeby on się nie przewrócił. Sorry, ale nie trzeba być specjalistą, żeby się zorientować, że mój syn jest dzieckiem wymagającym. Wystarczy zerknąć i posłuchać, bo nie zachowuje się jak normalne zdrowe dziecko. A najbardziej mnie jedna sytuacja rozwaliła - gramolę się z dziećmi w stronę jedynego wolnego miejsca, a pewien młodzieniec, rozpychając się potwornie, wyprzedził mnie i w podskokach udał się na owe siedzonko. Thanks... Niestety ta sytuacja przytrafia się nam bardzo często.

W przed Dzień Nauczyciela, kiedy to jechałam z dziećmi obładowana (+ 2 plecaki, + moja torba), bo jeszcze z upominkiem dla Pani terapeutki w torbie prezentowej, nikomu do głowy nie przyszło, żeby nam ustąpić. Dopiero gdy jedno miejsce się zwolniło usiadł na nim syn, a gdy zwolniło się kolejne miejsce (niestety po przekątnej), chciałam posadzić na nim córkę w odległości 2 metry od syna i stałam tak pomiędzy z rozpostartymi rękami, żeby żadne nie poleciało na twarz. Syn dostał szału i zeskoczył ze swojego miejsca, bo on nie będzie tak daleko siedział. Autobus oczywiście wypchany jak zawsze w godzinach porannych. Łzy cisną mi się do oczu. A Panowie około trzydziestki siedzą sobie elegancko swoimi szanownymi kuprami, a było ich sześciu w bliskiej odległości od nas. W końcu nie wytrzymałam i poprosiłam delikatnie jednego z Panów, żeby się zamienił z moim synem na miejsca. Ustąpił. Podziękowałam.

Wczoraj miałam ogromną ochotę zrobić zdjęcie i to takie z flashem, niestety wszystkie ręce miałam zajęte. A obraz był mniej więcej taki: Tył autobusu - 9 młodych osób w przedziale wiekowym od 17 do 25 lat, siedzą z nosem w swoim smartphonie każdy z nich. No ok. Pewnie nie widzą, ale cisza jest jak makiem zasiał i słychać, że dzieci wsiadły do autobusu i widać jak się w tym autobusie poniewieramy.

Coraz częściej się zastanawiam - jak to jest? Ja ustępowałam zawsze miejsca osobom starszym, matkom z dziećmi czy osobom niepełnosprawnym. Przecież to jest normalne, przecież tak się robi! Dzisiaj młodzież tego nie wie? W lesie się wychowują czy o co come on? Z roku na rok jest coraz gorzej. Większość swojego życia przejeździłam autobusami i to jest jakaś masakra. Wsiada do autobusu stara babcia i kto jej ustępuje? Ja z dwójką dzieci, jeśli udało mi się w ogóle zająć jakieś miejsce. W zaawansowanej ciąży byłam i nikt mi nie ustąpił, a jeździłam prawie codziennie, bo studiowałam.

Ludzie! Pomagajmy sobie na wzajem!!!

wtorek, 7 listopada 2017

Tak głupie, że aż śmieszne.

Wczorajsze popołudnie.

Gotuję obiad, czekając na powrót męża z pracy.  Teściowa kręci się po kuchni. Schodzę na dół  sprawdzić jak ziemniaki. Są sztućce, naczynia, ścierki... Sprawdzam łyżką - jeszcze nie, odkładam ją na talerzyk i idę na górę do dzieci. Za chwilę schodzę - nie ma tej łyżki. W ogóle nie ma sztućców, ani naczyń. Wracam na górę po swoją łyżeczkę. Schodzę... Ok, chcę odcedzić ziemniaki - NIE MA ŚCIERKI, a dopiero były trzy. Idę na górę po swój ręcznik. Wracam z myślą "na pewno już zabrała tłuczek", ale nie zabrała, bo nie zdążyła.

Dokuczliwe babsko.

czwartek, 2 listopada 2017

Prosta zupa z ciecierzycy

Składniki:

250 g suchej ciecierzycy

2 marchewki

4 ziemniaki

por

bulion

ziele angielski

liść laurowy

mielona ostra papryka

sól

pieprz

majeranek

natka pietruszki

przecier pomidorowy

mąka



Przepis:

Ciecierzycę należy namoczyć w zimnej wodzie i odstawić na noc. Po tym czasie gotujemy ją około godziny i odcedzamy. Ziemniaki i marchew obieramy, myjemy, kroimy w grubą kostkę. Pora myjemy i kroimy na plastry, które jeszcze płuczemy przed dodaniem ich do zupy. Warzywa wrzucamy do garnka i zalewamy wcześniej przygotowanym bulionem. Dodajemy 2 ziarenka ziela angielskiego, 2 listki laurowe i łyżeczkę ostrej mielonej papryki. Gotujemy około godzinę do miękkości warzyw. 2 łyżeczki przecieru pomidorowego mieszamy z odrobiną zupy w oddzielnym naczyniu, następnie wlewamy ten przecier do gotującej się zupy. Doprawiamy według uznania solą i pieprzem. Zagęszczamy odrobiną rozmieszanej w zimnej wodzie mąki. Możemy dodać majeranek i  natkę pietruszki lub co kto lubi. Zagotowujemy.

Smacznego!

Zielono-żółta sałatka z ciecierzycą.

Składniki:

200-250 g suchej ciecierzycy

1/2 żółtej papryki

1/2 zielonej papryki

kukurydza w puszce

groszek zielony w puszce

4 kwaszone ogórki

2 pory

sól

pieprz

czerwona mielona papryka ostra

majonez

śmietana

natka pietruszki



Przepis:
Ciecierzycę należy namoczyć w zimnej wodzie i odstawić na ok. 8 godzin (lub nawet 12). Można od czasu do czasu zmienić wodę. Po tym czasie należy gotować ją ok. na opakowaniu pisze - godzinę, do miękkości. U mnie trwało to ponad dwie, dlatego następnym razem postawię na ciecierzycę w puszce. Pod koniec gotowania posolić. Połówki papryk umyć i pokroić w kostkę. Kukurydzę i groszek odsączyć. Ogórki drobno pokroić. Pory pokroić i opłukać, a następnie podgotować kilka minut. Wszystkie wyżej przygotowane składniki połączyć, dodać posiekaną natkę pietruszki, pół łyżeczki soli, odrobinę pieprzu. Następnie połączyć majonez ze śmietaną lub jogurtem naturalnym w proporcji 2:1 i takim sosem majonezowym polać sałatkę. Po wierzchu posypać odrobiną ostrej papryki mielonej i udekorować resztą natki.

Smacznego!