Maciuś
Świetnie sobie radzi. Moja duma jest nie do opisania. Tak bardzo się cieszę ze zmiany przedszkola. W poprzednim syn już się po prostu nie rozwijał. Panie skupiały się na słabszych dzieciach, a Maciuś był już trochę z boku i nie robił postępów. Poza tym traciłam do tamtego przedszkola zaufanie, nikt o niczym nie informował, a zajęcia z Wczesnego Wspomagania były realizowane coraz rzadziej, z doskoku, tak, że musiałam się wręcz dopytywać o to kiedy Młody ma logopedę, a kiedy psychologa czy fizjoterapię.
Ze zmianą przedszkola miałam mega obawy, tym bardziej, że wybraliśmy integrację, ale cieszę się bardzo, bo może syn zacznie znów robić postępy, a tam pewnie byśmy stracili kolejny rok. Jestem bardzo mile zaskoczona podejściem nowych pań. Kiedyś jedna zapewniła, że będą o Maciusia walczyć, bo widzą, że można, że jest o co walczyć i że zrobią wszystko co w ich mocy aby mu pomóc. Bardzo go chwalą, to za niesamowitą pamięć, to za czytanie, to za pomaganie. Dostałam też szczegółową rozpiskę kiedy syn ma jakie zajęcia z WWR. Panią psycholog znam, bo już wcześniej mieliśmy przyjemność ją poznać. A co najważniejsze - Maciuś jest szczęśliwy! Chce tam chodzić. Cały poprzedni rok szkolny to była dla nas straszna męka, bo nie chciał rano wstawać, wychodzić z łóżka, ciągle płakał, krzyczał, że nie chce do przedszkola. Siłą go z łóżka wydzierałam i na siłę ubierałam. Nie chciał nic rano jeść, wymiotował, oblewał się celowo herbatą, żeby tylko nie jechać - przebierałam go po kilka razy. To przez co przeszliśmy było straszne.
Cieszę się bardzo, że odważyliśmy się na tę zmianę.
Maciuś ma fajne zajęcia grupowe - taniec nowoczesny z Panem, którego od dawna zna, capoueire, taniec towarzyski, rytmikę, angielski, szachy,... Codziennie jest coś ciekawego. Dziś ma indywidualne zajęcia z pedagogiem specjalnym, a w przyszłym tygodniu z logopedą i psychologiem, poza tym dwa razy w tygodniu pracuje 1:1 z panią koordynator. Ładnie zjada posiłki, właściwie to tylko wybiera ogórka czy rzodkiewkę z kanapek.
Faustynka
Nie mogę powiedzieć, że jest źle, bo poszła do przedszkola bez problemu, bez płaczu, bez zapierania się rękami i nogami czy zostawianiem śladów po paznokciach na futrynie, tylko z każdym kolejnym dniem przestawało jej sie podobać i to mnie martwi. W pewnym momencie już bardzo nie chciała iść, bo jakaś dziewczynka ją popycha, więc obiecałam, że porozmawiam z Panią i tak też uczyniłam. Panie zwróciły na Faustynkę większą uwagę i dzień okazał się bardzo przyjemny. Młoda nawet spróbowała odrobinę obiadku, co mnie bardzo ucieszyło, bo przez pierwsze trzy dni nie zjadła kompletnie nic, nic nawet się nie napiła. Martwi mnie, że moja Kruszyna ni słowem się w przedszkolu nie odzywa, nie potrafi się otworzyć. Wykonuje bez najmniejszych problemów polecenia Pań, ale nic do nich nie mówi.
Pech chciał, że po tym fajnym dniu dostała wieczorem gorączki i strasznego kataru, przez co w piątek nie mogłam jej puścić, mimo że tym razem sama chciała. Podkurowałam ją przez weekend i wczoraj poszła chętnie, ale dzisiaj rano już znowu był kryzys i nawet płacz. Jednak przekonałam ją, że będzie fajny obiadek z mięskiem, że jak zje w przedszkolu to jej kupię żelki i w końcu poszła. Tylko strasznie zdziwia z ubraniami, tak się stroi, że masakre mam z nią rano, a w rezultacie dzisiaj zmarzła. A mówiłam, że musi być długi rękaw, a nie krótki. Zobaczymy czy jutro będzie pamiętać.
Faustynka w domu się żali, że dziewczynki się z nią nie bawią, tylko popychają, zabierają zabawki. Właściwie jeśli się z kimś bawi to tylko z jakimś Stasiem. Boję się, że ona jest tak przejęta i zestresowana, że nie tyle nie odzywa się do pań, co w ogóle, do dzieci również i może została trochę odrzucona przez grupę. A może ona ma po prostu Aspergera? Czy to jest aż taka chorobliwa nieśmiałość? Martwię się.
W ogóle te dzieci są jakieś takie agresywne, walczą o wszystko, rywalizują, zero współpracy. Tak jakby każde z nich chciało mieć dla siebie całe przedszkole i skupiać całkowicie uwagę pań na sobie. Właściwie to mnie to nawet nie dziwi, bo to co zobaczyłam na spotkaniu z rodzicami wiele mi objaśniło. Kudre... jakie muchy w nosie mają niektóre mamuśki, jakie wąty o rzeczy odgórne np. związane ze statutem. A jakiego tatusia widziałam... Wielka gwiazda, primadonna to za mało powiedziane. Nie dziwię się teraz tej jego Hani, że tak się rozpycha i wszystkich bije.
W dniu dzisiejszym stwierdzam, że trening umiejętności społecznych bardziej przyda się Faustynce niż Maciusiowi. Cieszę się, że w domu córa jest bardzo otwarta i mi o wszystkim mówi i w ogóle bardzo dużo razem rozmawiamy.
Dzisiaj mąż odbiera dzieci, więc po powrocie do domu opuściłam roletę i korzystając z ciszy, bo teściowa spała w najlepsze, myślałam że i ja sobie nadrobię senne zaległości. Ehe... Przewracałam się z boku na bok przez prawie dwie godziny. Nie potrafię zasnąć w dzień. Może też się w jakimś stopniu stres u mnie aktywuje. Dzieci w przedszkolach, a ja chodzę po ścianach zamiast odpocząć. Pewnie jeszcze minie trochę czasu zanim się przyzwyczaję do tego stanu rzeczy. Zrobiłam pranie, zrobiłam paznokcie i siadłam do laptopa. Dzieciaki pewnie właśnie mają obiad. Za pół godzinki odbierze je tatuś, więc i ja się biorę za jakieś gotowanko ;)
foto z kobieta.onet.pl