sobota, 28 września 2019

"Dobry zwyczaj, nie pożyczaj" ;)

Od kiedy mam pianino przepadłam.

Dziś rano, znajoma postawiła mnie w dość niezręcznej sytuacji. Znamy się, bo kiedyś nasi synowie chodzili przez pewien czas do tego samego, terapeutycznego przedszkola. Nie utrzymujemy specjalnie kontaktów, nie spotykamy się. Ot, czasami do siebie zadzwonimy, np. z życzeniami na święta, więc nie jesteśmy ani koleżankami, a już na pewno nie przyjaciółkami, dlatego tym bardziej zdziwiło mnie, że wysłała tego smsa właśnie do mnie. A był to sms z prośbą o pożyczenie 100 zł, i że jej znajomi nie mają, dlatego zwraca się z tym do mnie. 

No wryło mnie na ładnych kilkanaście minut, bo czuję, że nie powinnam jej kasy pożyczać. I tu nie chodzi o tą stówkę i nawet o to czy odda czy nie odda, ale o to, że jak ją nauczę, że pożyczam, to potem się nie opędzę, a nie uśmiecha mi się zwiększać z nią kontaktów powyżej tych życzeń na święta.

I jedno mi się nie podoba tu najbardziej. Wystarczyło by żeby przez tydzień nie paliła papierosów i by tą stówkę miała. A gdyby też jej mąż przez ten okres nie zapalił, mieliby kolejną stówkę. O alkoholu już nie wspomnę. Myślę, że rozumiecie, że znajomość z nią mnie nie uskrzydla i nie zachęca do spotkań, itp. Po prostu nie moja bajka. 

Mam trochę wrażenie, że ona się tak już nauczyła, że każdy ma jej dać, pożyczyć, ma jej pomóc, bo ona jest biedna. Tylko, że wcale nie jest biedna, bo dochód mają nieznacznie mniejszy niż my i jeszcze ich stać na używki (nie okazjonalnie, bo to już są prawdziwe nałogi). Poza tym rodzina ich bardzo wspomaga, bo nawet mieszkanie kupili za pieniądze jakie dostali od rodziców. Kiedyś z resztą sama mówiła, że na ubrania i zabawki dla dzieci nigdy nie dała ani złotówki, bo wszystko jej ciotki, bratowe, kuzynki dostarczają po swoich dzieciach, aż nie ma gdzie tego wszystkiego trzymać. 

Odmówiłam. Napisałam, że u nas też krucho ostatnio z kasą i już. Nie chcę się wplątywać w taką znajomość. Nie widzę tego. Co drugie słowo na "k..."  też mnie nie kręci.


Ja odkładam na studia podyplomowe, ona kombinuje jak zdybać parę groszy na piwo. Nie ten klimat.


niedziela, 8 września 2019

Nie podoba mi się to

Nasze mieszkanie to nie przytułek!
Babka ani nie myśli o powrocie do swojego domu. Siedzi u nas trzeci dzień,  a mąż nie wie co z nią zrobić.
Uważam, że powinien normalnie jej zaproponować, że ją odwiezie, żeby się nie tułała autobusami.
Z resztą jakim trzeba być człowiekiem, żeby nie widzieć albo udawać, że się nie widzi, że tu nie ma miejsca na takie zwalanie się na łeb.
Mówię mężowi, że ją musi odwieźć, a on się czuje bezradny. Czekają nas od jutra dwa bardzo intensywne dni. Nie mogę zmieniać planów, bo się babce uwidziało uciec z domu.
Ma przecież brata kilometr od siebie, który mieszka tylko z żoną w dużym domu. Dlaczego tam się nie zwali, tylko do nas do dwupokojowego mieszkanka.
Matko Kochana, ale mój mąż się czai.

Założę się że w piątek znowu do nas przyjedzie, bo ma RTG.

piątek, 6 września 2019

Szczęście nie może trwać wiecznie

Dla równowagi:
Dzisiaj po godzinie 15stej dzwoni domofon. Odbieram i słyszę: "Nooo... Jestem".
Że co? Że kto?
Babka.
Znowu bez zapowiedzi.

I jak jej tu delikatnie wytłumaczyć, że nie można tak bez uprzedzenia?

Początkowo zrozumiałam, że  tylko na chwilę, że za parę godzin pojedzie, bo gdy syn zapytał czy będzie u nas spała, to powiedziała, że nie, bo nie chce przeszkadzać.

A po jakimś czasie, że poszłaby do apteki, ale że może nie teraz, tylko że może jutro.

Czyli, że zamierza spać.

W rodzinnym domu męża cyrki, wojny, babkę od jedzenia odcinają, nawet chleb jest przed nią schowany, nikt się do babki nie odzywa.

Ja pierdolę.
Jeszcze miesiąc nie minął odkąd od nas pojechała.

No i jeszcze inna, jeszcze bardziej delikatna sprawa. Jak ją zachęcić do dbania o higienę,  a nie urazić?

czwartek, 5 września 2019

Zaczęłam wierzyć w cuda

Wyję jak bóbr.
Ze szczęścia.

Zmieniliśmy Maćkowi dentystę.
Nie mogliśmy dłużej czekać, bo wczoraj syn zwiał się z bólu i nad ząbkiem pojawił się ropień. Wizyta była umówiona dopiero na przyszły tydzień, mimo iż podkreśliłam, że z bólem. Dziś rano zadzwoniłam zowu do gabinetu z histerią, że dziąsło zaropiało i strasznie boli. Pani w rejestracji  powiedziała,  że nasza stomatolog przychodzi dopiero po 13 i wtedy jej zapyta czy da się dziś lub jutro Maciusia wcisnąć.

W między czasie umówiłam Młodego całkiem w innym miejscu prywatnie, dzisiaj na 15. Krótko przed tą wizytą otrzymaliśmy telefon, że możemy przyjść na 19:30 do Maćka dentystki.

Plan był taki, że jak się nie uda u nowej, to wieczorem pojedziemy do tej stałej.

W domu już od dłuższego czasu cudujemy,  żeby Młodego na dentystę odczulić. Kilka miesięcy temu zakupiliśmy dzieciom elektryczne szczoteczki i syn się w końcu przyzwyczaił,  że to buczy, drży i się kręci. Uzbroiliśmy się też w wykałaczki i nici dentystyczne, które w końcu zaakceptował i zaufał mi na tyle, że pozwala mi grzebać w swoich zębach. Na wszystko potrzeba czasu,  bardzo dużo czasu. Czasu i cierpliwości oraz nieskończenie wiele wytrwałości.
Telefon z wibracją mu przykładam do policzka, zakupiliśmy różnych brzęczących zabaweczek i tak samo go nimi po buzi dotykam.


Do nowego gabinetu z synem pojechał mąż, bo Młody chciał jechać z tatą. Ja chyba rozsyłam zbyt stresującą aurę, albo przez to że ja z nim jeździłam na szczepienia i na pobieranie krwi, stąd jestem tym złym rodzicem i nie chce już ze mną po lekarzach chodzić.

Chłopaki pojechali, a ja obgryzłam wszystkie paznokcie. Po 15 dostałam od męża SMS, że panie się zajebiscie Maciusiem zajmują i dał sobie borować.

Boże, kamień z serca!



Nie wiem co jest z tymi blondynkami, ale syn tylko z takimi współpracuje. Może autyzm po prostu widzi ludzką duszę i czuje przy kim może czuć się bezpiecznie. Nie wiem, ale jestem wniebowzięta.

Boże, Dziewczyny!  Nie macie pojęcia co ja przeżywam! Co za radość! Tyle problemów by odpadło, tyle stresów! Pieprzyć narkozę!

Następna wizyta za dwa tygodnie.







środa, 4 września 2019

Nowy rok szkolny czas zacząć.

Nowy rok szkolny rozpoczęty.
Jest dobrze, nawet bardzo dobrze.
Dzieci zadowolone.
Fustynka leci do przedszkola jak na skrzydłach, więc jest o niebo lepiej niż rok temu, mimo iż zmieniła się Pani. Ukochana Pani D. ma problemy ze zdrowiem i jest na urlopie. Jak długo? Nie wie nikt. Może do końca semestru, a może dłużej. Dzieci bardzo to przeżywają, ale moja Młoda zaakceptowała tą zmianę. Nowa Pani wydaje się bardzo sympatyczna. W grupie jest  19 osób (7 mniej niż w ubiegłym roku). 

Zapisałam córę na tańce do domu kultury, bo bardzo chciała i może jeszcze na zajęcia plastyczne, ale to zależy w jakich godzinach i w jaki dzień się będą odbywać.

Maciuś też zadowolony. Tylko mamy ogromny problem z ząbkami. Boli go górna  czwórka. Byliśmy już kilka razy u stomatologa, ale nic nie da sobie zrobić. Proponują nam leczenie w znieczuleniu ogólnym, czego się bardzo obawiamy, bo jeśli dojdzie do niedotlenienia i syn się uwsteczni lub coś jeszcze  gorszego, to rozedrę stomatologa, anestezjologa i w ogóle cały ten budynek wysadzę w powietrze. A autysta czyli osoba z zaburzeniami neurologicznymi może różnie zareagować na narkozę. Ich to nie obchodzi co się z moim dzieckiem stanie, bo to nie ich dziecko.

Szczęki Wam opadną jak napiszę co pewna Pani pedagog, znajoma mojego męża, którą ostatnio spotkał opowiadała o swojej pracy. Niby taka zadowolona, że robi to co lubi, kocha zajmować się dziećmi, ale tak się nasrała na rodziców i te ich dzieci, że poddała w wątpliwość to czy jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Bo jak ktoś kto kocha dzieci może powiedzieć, że  "w dupie ma co mówią rodzice. Mają w grupie żłobkowej 40 dzieci i ją gówno obchodzi czy któreś ma gorączkę, zesrało się, czy nie jadło, no bo przecież ma 40 dzieci w grupie". W ogóle wielkie pretensje do całego świata, że się musi dziećmi zajmować. Już wiem czemu nie ma swoich i męża też przy okazji. I jeszcze zaproponowała że jakbyśmy z mężem potrzebowali niani do dzieci to ona bardzo chętnie. Dziękuję bardzo. Potworów energetycznych w moim życiu było już stosunkowo za wiele.

Jak pedagog się tak zachowuje , to co dopiero stomatolog sobie myśli o moim dziecku. Pewnie, że piłam albo ćpałam w ciąży i dlatego mam niepełnosprawne. "Dobrze jej tak".  A jak się coś takiemu stanie to niewielka strata. 
Boże, ile ja już słyszałam opinii na temat niepełnosprawnych to włos się jeży na głowie. Ludzie w naszym kraju nie mają za grosz empatii. No nie wszyscy, wiadomo. Nie chcę tu nikogo urazić. 

Kurde,  no boję się jak diabli! Nie wiem co robić z tymi zębami u syna. 
Jak na najbliższej wizycie nie da nic ruszyć, to zostaje narkoza.