Na początku chcę zaznaczyć, że ostatni tekst był pisany w złości na świeżo i bardzo przepraszam za jego nerwowy ton oraz przekleństwa. Ja upust emocjom daję właśnie na blogu po to by nie zwariować. Jeśli kogoś zniesmaczyłam, zgorszyłam czy uraziłam, to przepraszam. Dawniej nie przeklinałam. Obiecuję będę nad tym pracować, bo ja nie jestem przecież taka.
Moje dzieci czują gdy jestem podenerwowana. Tak nie może być. Nie chcę żeby ta nerwowość w domu, ta atmosfera odbijały się na nich. Córka i tak już przejęła wiele złych zachowań od rodziny mojego męża. Dużo z nią rozmawiam, dużo tłumaczę, ale najwięcej pomogło by tu całkowite odcięcie jej od tej nienormalnej rodziny. Czasami mam wrażenie, że syn mnie nienawidzi. On nie rozumie, że na dole go nie chcą. Wyganiają go, wypychają, nawet do niego klną, a on nie rozumie, że go nie chcą. Nudzi mu się najzwyczajniej w naszym niewielkim pokoju, więc ucieka na dół gdy tylko nadarzy się okazja. Jest dzieckiem nadpobudliwym i chorym. Bronię mu żeby tam chodził, bo chcę oszczędzić mu cierpienia, bo teściowa ma muchy w nosie i się obraża, wg niej ja dzieci nie pilnuję lub pewnie specjalnie wysyłam na dół żeby im przeszkadzały. A ja naprawdę robię wszystko żeby dzieci zainteresować, co rusz wymyślam nowe, ciche zabawy, bo teściowej nawet tupanie przeszkadza. Staram się dzieci z oczu nie spuszczać, żeby się nie pozabijały. Nie jest mi łatwo. Maciuś w swojej chorobie jest bardzo agresywny, szczególnie w stosunku do Faustynki. A w ostatnich miesiącach się to bardzo nasiliło. W pokoju nie mamy nic czym dzieci mogłyby sobie zrobić krzywdę. Bardzo się boje, że coś mogłoby się złego stać, dlatego dbam o bezpieczeństwo dzieci najlepiej jak umiem. Ktoś powie, że jestem nadopiekuńcza. Nazywajcie to jak chcecie. Ja po prostu wiem, że gdyby moim dzieciom się coś stało, nie miałabym po co żyć. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, że nie dopilnowałam.
Ludzka nieodpowiedzialność nie zna granic. Wiele wypadków z udziałem dzieci ma miejsce w domu przez nieuwagę rodziców/opiekunów. Kuzynka mojego męża napiła się rozpuszczalnika, bo ojciec zostawił w garażu przelany do butelki po oranżadzie. W butelce po oranżadzie? Chyba ten człowiek nie ma wyobraźni. W butelce po oranżadzie i to w miejscu dostępnym dla dziecka. Poza tym - co małe dziecko robiło bez opieki w garażu? Ja rozumiem, że zdarzają się sytuacje niezależne od nas. Dziecko się potknie, rozbije kolano, nabije sobie guza. To są wypadki standardowe. Jednak jak dziecko obleje się wrzątkiem - ja wiem, że to są sekundy. Uważam jednak, że można tego uniknąć. Sama gotowałam zawsze z dziećmi na rękach, bo nie miał mi ich kto przypilnować. Jak gotuję to nie odchodzę od kuchenki, a już na pewno nie zostawiam dzieci samych w kuchni. Syn ma od jakiegoś czasu manię robienia sobie herbaty samemu, więc tym bardziej jestem na niego wyczulona.
Dziecko u sąsiadów wypiło roztwór nadmanganianu potasu. Znajomy w dzieciństwie wpadł rękami do dużego garnka z wrzątkiem, córka koleżanki pociągnęła na siebie z kuchenki garnek z gotującą się wodą, mój wujek przebił sobie krtań drewienkami na opał. Niedawno było głośno o matce, która pod wpływem alkoholu chciała wykąpać córkę i przez przypadek włożyła ją do zbyt gorącej wody.
Takich wypadków można by wymieniać bez końca.
APEL DO RODZICÓW: MIEJMY OCZY DOOKOŁA GŁOWY.
Wczoraj miałam taką sytuację: Wyszłam do toalety. Nie zamknęłam dzieci w pokoju, aby w razie czego Mała miała możliwość ucieczki. Gdybym wzięła ze sobą syna do toalety a córkę zostawiła w pokoju to by się, przepraszam za wyrażenie, darła. Gdybym zrobiła odwrotnie i zamknęłabym w pokoju syna, w złości wybiłby w drzwiach szybę, możliwe nawet że i swoją głową, bo jako dziecko z autyzmem nie czuje zagrożeń. Mogłam wziąć obydwoje do toalety i nas zamknąć od środka na klucz, ale mnie przyćmiło i nie zrobiłam tego. Dzieci oglądały akurat bajkę i były jak mało kiedy spokojne. Nic złego się nie stało, ale mogło. Pod moją nieobecność syn uciekł na dół, a zaraz za nim córka. Po wyjściu z toalety pobiegłam za nimi na dół, zerknęłam do kuchni, ale dzieci tam nie było, słyszę jak wariują w salonie. Faustynka skacze na fotelu, na którym ktoś bezmyślnie zostawił duże lustro, a Maciuś biega wokół stołu, trącając trującą dracenę, to cud że się jej nie nażarł, bo ma skłonności do dotykania, obwąchiwania i brania do buzi roślin. W tym czasie w kuchni siedzi przy stole moja teściowa i je śniadanie, bo właśnie wstała o 11, a na sofie siedzi babka z Agnieszką i masuje wnuczce nogi. Żadna nawet tyłka nie podniosła, żeby za dziećmi zerknąć co robią same w salonie bez opieki. Jednego nie rozumiem - moja teściowa jak śpi, to zamyka aż dwie pary drzwi na klucz, swoje od sypialni i następne od salonu, żeby jej ktoś przypadkiem nie obudził, a jak wyjdzie to już nie ma tego w głowie żeby zamknąć za sobą. Uważam, że powinna skoro wie, że tam nie jest dla dzieci bezpiecznie, bo lustro stoi byle jak na fotelu, bo na stole stoi maszyna do szycia oraz ostry nóż, na podłodze rozłożona jest masa kabli, przy oknie stoją trujące kwiatki, w komodzie przed telewizorem leżą niezabezpieczone leki oraz alkohole, szklanki, kieliszki, no i przede wszystkim powinna sobie zdawać sprawę z tego że jedno z jej wnuków nie jest dzieckiem zdrowym, a że jest z tej dwójki starsze, to i silniejsze i może młodszemu zrobić krzywdę.
Zabrałam dzieci z salonu, wyprowadziłam do kuchni i tłumaczę dzieciom przy wszystkich, że nie mogą być same w salonie jak nikogo tam nie ma, bo mogą sobie zrobić krzywdę. Mówię że mogą rozbić lustro i się pokaleczyć. Mała zaczęła oczywiście płaczem wymuszać, bo ona chce się bawić w salonie, no to mówię krótko i wyraźnie "Nie możesz, bo tam nikogo nie ma". Nie chciała zrozumieć. Myślała, że jak się uprze i będzie krzyczeć, to jej pozwolę. Wzięłam ją pod pachę, a Młodego za rękę i poszliśmy na górę. Gdy się uspokoiła jeszcze raz jej wszystko wytłumaczyłam, ale co ja słyszę. Z dołu mnie piękne teksty na mój temat dochodzą. Tak mnie głośno obgadywały, jakby chciały żebym słyszała, albo chciały żebym się o to coś odezwała i żeby wywiązała się dyskusja. Miałyby okazję opowiadać, jaka ta ruda suka jest zła, wredna i kłótliwa, a one takie biedne i wielce poszkodowane. Podkreślam, że w kuchni nie zwróciłam nikomu uwagi i nie miałam o nic pretensji do nikogo. Po prostu ja bym nie potrafiła tak robić jak one. Kiedyś obce dziecko złapałam w szkole, bo się na schodach potknęło i zareagowałam, uważam że naturalnie - matka, która szła za tym dzieckiem nie miała już możliwości go złapać. Przecież nie będę w takiej sytuacji patrzeć i się zastanawiać czy go mama złapie. Patrzeć obojętnie jak dziecko ze schodów leci i rozbija buzię o każdy stopień? Moja teściowa by nie zareagowała nawet jakby stała przy oknie z którego dziecko by wyskoczyło. Ona zawsze pozostaje niewzruszona, dlatego nie chcemy żeby dzieci się na dole plątały.
Na dole nie chcą, żeby moje dzieci tam chodziły, więc robię co mogę, żeby tam nie szły. Jednak wczoraj było w drugą stronę. Kilkanaście razy było, że z nas nie ma żadnego pożytku. Babka w ogóle w kółko, że ją ignorujemy. Tak jakby chciały, żebym do nich skoczyła, że za dziećmi nie poszły. Nie rozumiem tego w ogóle. I w kółko "Ruda kurwa...", a "tylko do lodówki przychodzi", a "przenosi...". Stara w ogóle babkę buntowała, że ja niby gadam, ze babka do południa śpi, a to nie prawda, bo ja na babkę nic nie gadam, tym bardziej, że ona tyle nie śpi. O 9 wstaje, czasami nawet o 8, ale widocznie chciała nas skłócić. Jak się mąż coś pyta jak np. zadzwoni, to mówię jak jest (a teściowa śpi do południa, to przecież nie będę ściemniać, że haruje od rana, jak tak nie jest). A to że mój mąż jeszcze do ojca powtarza, to co mi do tego. Z mężem rozmawiamy dużo i o wszystkim. Jesteśmy sobie swego rodzaju psychologami. Właśnie strasznie było, że ja strasznie przenoszę, że do starego co one robią. Mój mąż miał ostatnio prawie trzy tygodnie urlopu, to się sam naoglądał jak to wszystko wygląda w domu, ani mu mówić nic nie muszę. Już wie jak jest.
I tak wszystkiego nie słyszałam co gadały. Coś było o jakimś "gównie", że "strasznie zły człowiek ze mnie", że niby "łeb daję w drugą stronę", "dupuję" i że "jestem wredna kurwa, bo się dzieci cieszą, skaczą, a ja je zabrałam". Jakbym nie zabrała, to by było że "Ruda kurwa leży, a dzieci się po chałupie poniewierają" pewnie jeszcze "specjalnie żeby one się nie wyspały". Obgadywały mnie długo, mnie, mojego męża. Córkę na drzemkę zdążyłam położyć, a one w kółko to samo i to tak bez skrępowania na cały głos.
Najbardziej zdenerwowało mnie to że z nas "nie ma pożytku", bo wiem jak jest i wiem, że nie mają za grosz racji. Szczególnie babki tu nie rozumiem, bo jak była kilkakrotnie w szpitalu, to tylko my ją odwiedzaliśmy, pomagaliśmy, kupowaliśmy potrzebne rzeczy. My się nią opiekowaliśmy. Ona już nie pamięta jak ją córeczka, zięć i wnusie olały na całej linii. Ani raz jej nikt nie odwiedził tylko my. Do lekarza kto ją wozi? Tylko mój mąż. A w domu kto pomaga? Ile razy sprzątałam ich brudy? Tego to nie widać? Prysznic/wanna/kuchenka/podłoga - wszystko się samo myje, normalnie system samoczyszczenia. O nie! Nigdy więcej! Jaką ludzie mają krótką pamięć. Nie życzę jej źle, ale ciekawe kto ją następnym razem odwiedzi.
No i też bardzo nie podoba mi się to, że w stosunku do mojej osoby używają określenia "kurwa", "ruda kurwa", "ruda suka z góry" itp. Może powinnam im tym samym odpłacać? Tak łatwo jest kogoś wyzwać od najgorszych?
W ogóle teściowa się uparła, że mamy jej dać nasz samochód, który mąż rok temu kupił. Tak, bo tak. Dlaczego im się wydaje, że im się wszystko należy? Ostatnio znajomy dał mojemu mężowi kasę, żeby mu kupił porządnego laptopa, bo mój mąż się na tym zna i jak przywiózł go do domu, to się tu uparli, że to będzie Agnieszce. Prawdopodobnie przez to jest gadane, że z nas nie ma pożytku. Mąż mi powiedział, że już od dłuższego czasu gadają o naszym aucie i się pytają kiedy im go "sprzeda". Tak... sprzeda. Tak jak tamten miał sprzedać, że kasy do dzisiaj nie widzieliśmy.
Swoją drogą strasznie im się nudzi z tego co widzę. Niech te wakacje się już skończą. Albo niech nam się trafi w końcu fajne mieszkanie.
Ja nie wytrzymałabym tam ani dnia dłużej. Co z waszą wyprowadzką? choćby do kawalerki? Poza tym czemu Twój mąż nie zwrócił im uwagi, a nawet opieprzył, że mówią na Ciebie tak brzydko?
OdpowiedzUsuńMąż twierdzi że one szukają pretekstu do kłótni. Jak się dam sprowokować albo mój mąż to wywiąże się dyskusja lub nawet kłótnia to odwrócą kota ogonem i to my będziemy źli. Z resztą jak zwróci matce uwagę to ona powie: "przysięgam na Boga ja tak w życiu nie powiedziałam" bo zawsze tak gada jak się ją napomni. Prawdopodobnie przed starym chcą jakąś szopkę odstawić bo im się pewnie wydaje że już długo im kasy nie daliśmy skoro tak nie mają pożytku z nas. Patrze na mieszkania do wynajęcia - ceny zaczynają się od 1000 zł a jeszcze rachunki. Nawet dzwoniłam pod kilka numerów bo myślałam że zabiorę dzieci i się wyniosę. Niech się dzieje co chce. Mąż albo podąży za nami albo nie. I wiesz co? Każdy chce studentów lub osoby pracujące bez dzieci! Jestem załamana. Sama sobie nie poradzę. Muszę umówić się do psychologa - znalazłam placówkę zajmującą się pomocy rodzinie, teraz tylko muszę tam zadzwonić i się umowić. Z mieszkaniem jest tak że co ruszy, co mąż da mi jakąś nadzieję, to staje to znów w miejscu bo zawsze jakiś powód się znajdzie i ja już po prostu nie mam sił. Gdybym miała dokąd już 5 lat temu by mnie tu nie było jak się tylko Młody urodził.
OdpowiedzUsuńZ Twoich wcześniejszych wypowiedzi zrozumiałam, że wyprowadzka tuż, tuż, że już mieszkanie macie na oku i za chwilę wyprowadzka, a wy nic nie macie.
OdpowiedzUsuńPewnie wolałabym już zamieszkać w domu samotnej matki, gdybym miała taką sytuację, ale łatwo mi mòwić. Nie ma u was w mieście domu samotnej matki? Może tam udaj się po pomoc? Może coś poradzą? Póki co jak najczęściej wychodź z dziećmi z domu, by nie miały kontaktu z tą patologią.
Tak to wyglądało. Wybieramy mieszkanie, ale mężowi wszystko nie pasuje. Chciałby blisko pracy (ale przecież nie wie ile tam jeszcze będzie pracował, bo myśli o zmianie pracy), chciałby nowe a takie są na obrzeżach miasta i ciągle nie mamy nic konkretnego. Ja mam już kilka propozycji, u męża ciągle jakieś ale.
OdpowiedzUsuńJuż nie daję rady - wychodzę normalnie z siebie. Wczoraj z dziećmi cały dzień w pokoju przesiedziałam. Dziś raz syn mi zwiał na dół to mu dały zapałki do zabawy. Jak dom podpali to powiedzą, że "Ruda kurwa mu dała", albo "ona popaliła". Zabijają mnie wzrokiem, czuję się jak intruz. Nic złego nie zrobiłam, a one są obrażone na mnie i jak chcę z kuchenki skorzystać, to stoją nade mną jak sępy.
Umówiłam się do psychologa, bo zwariuję.
Znalazłam dom samotnej matki, tylko tak bardzo się boję i wstydzę...
To faktycznie patowa sytuacja z tym mieszkaniem. Większość wynajmujących nie chce wynajmować rodzinom z dziećmi, gdyż w razie problemów bardzo ciężko jest takie osoby eksmitować, mimo że np. nie płacą rachunków.
OdpowiedzUsuńAle się nie poddawaj, naciskaj na męża i zbijaj jego wymówki.
Skoro w Waszym mieście mówią, że w domu Twoich teściów jest burdel, to mogą się Wami zainteresować odpowiednie służby np opieka społeczna, zwłaszcza że jest u Was dziecko chore.
Może taki argument zadziała na męża mobilizująco.
Powiem mu tak, ale pewnie obróci wszystko w śmiech. Będę naciskać. Jeśli to nic nie da zostaje mi dom samotnej matki, bo tutaj dłużej nie wytrzymam. Siedzenia całymi dniami w samochodzie też już mam dość. Mała ma przede wszystkim dość.
OdpowiedzUsuńKilka komentarzy, moze niewygodnych dla Ciebie, ale trudno.
OdpowiedzUsuń1. Uwagi o tesciowej, reszcie rodzinki i ich domu: jestes tam tylko gosciem i nie masz prawa komentowac, jak oni sobie zycie ukladaja. Dodam, ze bardzo zasiedzialym gosciem (przyjeli Was, zeby Was podratowac, a Wy im juz 5 lat na glowie siedzicie?). Ja mam bardzo latwe wytlumaczenie, dlaczego tak Cie traktuja: MAJA WAS PO PROSTU DOSC!
2. Dokladanie sie do domu: szkoda, ze zupelnie za darmo tam nie mozecie zyc.
3. Maz: d.pa, a nie maz. Nie licz na to, ze on sie wyprowadzi, jemu jest tak wygodnie i nie zrobi NIC, zeby to zmienic. To nie mezczyzna, daleko mu do takowego. Smarkacz, ktory nie dorosl do roli meza i ojca.
4. Dom Samotnej Matki: zagrozisz, ze sie wyprowadzisz, on uda, ze sie przejmie, ale nic nie zmieni, bo wie, ze i tak tego nie zrobisz. Wstydzisz sie?! A opisywac swojej historii przez lata sie nie wstydzilas?! Myslisz, ze anonimowa jestes? Zebys sie czasem nie zdziwila. Poza tym, nawet jesli sie wyprowadzisz, to co? Wiecznie tam Ci mieszkac nie pozwola. Tu nie chodzi o samo wyprowadzenie sie do Domu Samotnej Matki, ale o to, jak Ty sobie i dzieciom nastepnie zycie zorganizujesz.
5. Znajomi: nic nie piszesz o znajomych. Radzilabym Ci podjac kontakt z nimi. Kiedys bedziesz musiala pojsc do pracy (chyba, ze planujesz, jak tesciowa, byczyc sie do konca zycia). Z twoja przerwa w CV, brakiem doswiadczenia zawodowego, jedyna szansa na znalezienie czegokolwiek beda kontakty. A Ty ich nie masz. Powinnas wiec je odbudowac/rozbudowac.
Już Ci mówiłam, że jesteś chamska i bezczelna, więc się powtarzać nie będę. Również dałam Ci do zrozumienia, że nie życzę sobie Twoich wizyt na moim blogu. Żegnam po raz kolejny.
OdpowiedzUsuńTaka jesteś mądra, to mi sznur przyślij i pozamiatane.
Rozumiem, że Ty całe życie na kontaktach i znajomościach jedziesz.
Ty jesteś tak samo anonimowa jak ja. To działa w dwie strony.
"chamska i bezczelna"? Moze wedlug Ciebie (wszystko jest subiektywne). Nie zmienia to faktu, ze trafilam w samo sedno i dlatego sie tak wsciekasz. Nie zrozumialas: "z Twoja przerwa w CV, itp..." - ja przerwy nie mam. Mam za to porzadne wyksztalcenie i doswiadczenie - znajomosci nie sa mi potrzebne. Przestan sie uzalac nad soba i miec pretensje do wszystkich i wszystkiego i zacznij budowac wlasne zycie, na wlasny rachunek. Nie zyczysz sobie wizyt na blogu? Wprowadz opcje "prywatny". Co za problem? Niech zgadne, nikt nie bedzie czytal? Pozwole sobie jeszcze zacytowac: "Dziękuję (...) za szczere komentarze, nawet jeśli do słodkich nie należą" - dzisiaj juz nie dziekujesz, bo masz faze uzalania sie nad soba?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze się nie wściekam, a po drugie strzelasz ślepakami. To nie zmienia faktu, że jesteś chamska. I za komentarze owszem dziękuję, ale nie za obrażanie mnie. Nie wiesz jakie mam wykształcenie, ani doświadczenie a jedziesz po mnie równo. Współczuję Ci Twojej nienawiści. Dążysz po trupach do celu - taka jest moja opinia o Tobie. Nie masz się czym chwalić, bo takich jak Ty jest setki. Nikt nie ma prawa nikogo obrażać, czy wyzywać, ani Ty, ani moja teściowa. Jesteście do siebie bardzo podobne. Lubicie pastwić się nad lepszym od was, dokopać leżącemu, podwyższacie sobie morale. Stań z równym sobie. Może za kilka lat wrócimy do tej rozmowy i zobaczymy, która ma większe doświadczenie, bo życiowe ja już mam większe niż Ty. Zejdź na dno i odbij się od niego, wtedy pogadamy. Co? Nie dasz rady bez znajomych i przyjaciół? Mam nadzieję, że nie masz dzieci, bo Twoja toksyczność zatruje im życie, tak jak moja matka zatruła moje. Pojęcie nie masz co w życiu przeszłam, a tak łatwo przychodzi Ci krytyka. Chcesz zmieniać świat? Zacznij od siebie.
OdpowiedzUsuńSpróbuj z tym domem samotnej matki....przecież Ty się inaczej wykończysz...i dzieci tez szkoda...nie ma czego się wstydzić, sproboj z tym domem samotnej matki.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, spokojnie, nie ma co się obrażać. Myślę, że Ja nie chciała Tobie dokopać, tylko otworzyć oczy na pewne sprawy. Każda z nas jest tu po to, by jakoś Cię wesprzeć, a czasem trzeba i potrząsnąć. Głaskanie po głòwce rzadko jest pomocne.
OdpowiedzUsuńSama napisałaś, że mąż ciągle ma jakieś ale odnośnie mieszkań. Sorry, ale jakby Cię kochał to czym prędzej wyrwałby Ciebie i dzieci z tej patologi i nie patrzyłby czy to nowe, czy daleko do pracy. Spokòj rodziny jest ponad to.
Radzę Ci dobrze, pakuj dzieci, siebie i jedź do domu samotnej matki. Zapowiedź mężowi, że do teściowej nie wròcisz za nic na świecie i w ogòle nie ma takiej opcji i jak chce mieć jeszcze rodzinę, to niech załatwia Wam mieszkanie bez prawa wstępu dla mamusi. Koniec kropka. Musisz być stanowcza dla dzieci, bo będzie tylko gorzej.
Do domu samotnej matki i to już!
"Ja" dokopuje mi od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńJa chcę się wyprowadzić. Potrząsnąć to moim mężem trzeba a nie mną.
Można krytykować ale w sposób kulturalny i bez ubliżania.
Dokładnie, zgadzam się z autorką bloga. "Ja" przesadziła. Co to w ogóle ma być, że ''Uwagi o tesciowej, reszcie rodzinki i ich domu: jestes tam tylko gosciem i nie masz prawa komentowac, jak oni sobie zycie ukladaja''. ? Żaden cywilizowany człowiek nie zachowuję się tak wobec drugiego, nawet jeżeli ktoś jest gościem u kogoś. Poza tym, oni płacą im, że tam mieszkają. Poza tym co to ma być? To są jego rodzice, a zachowują się okropnie. W stosunku do autorki bloga jak i do swoich własnych wnuków, co już w ogole w glowie sie nie miesci.
OdpowiedzUsuńOwszem, ja przesadziła, ale teraz są ważniejsze problemy niż wkurzanie się na obcą osobę, ktòrej zdanie powinno być Ci doskonale obojętne. Myślę, że większoßć z nas chce Ci pomòc, więc lepiej Przemyśl życzliwe wypowiedzi a nie trać czasu na jałowe dyskusje.
OdpowiedzUsuńAle "Ja" jest mi obojętna. Wiem, że nie zawsze to co ona doradza ma sens. Jej wszystko wydaje się prostsze niż w rzeczywistości jest. Teraz najważniejsze jest potrząsnąć moim mężem, bo tak jak już mówiłam ja chcę się wyprowadzić, tylko męża nie rozumiem, bo niby chce ale się ociąga. Dobrym rozwiązaniem było by wynajęcie przeze mnie jakiegoś pokoju wraz z dziećmi, ale nikt nie chce matki z dziećmi, jak już pisałam. Dom Samotnej Matki - niby wydaje się jakimś rozwiązaniem, ale gdyby dowiedziały się nieodpowiednie osoby mogą próbować mi dzieci odebrać, a reakcji męża nie jestem w stanie przewidzieć. Skoro ociąga się pomimo tego co widzi jak jest od 5ciu lat to skąd mam mieć pewność, że jak się wyniosę to on nagle podąży za mną? I wynajmiemy coś czy kupimy. Może poczuje się urażony i będzie czekał aż wrócę a palcem sam dalej nie ruszy? Nie potrafię przewidzieć co zrobi. Każdy mąż by już 5lat temu wynajął kawalerkę. Akurat wtedy mieliśmy inne plany, bo rozpoczęliśmy budowę, ale tak się potoczyło, że z budową też się nie spieszył bo były ważniejsze sprawy, później okazało się że syn ma autyzm i zaczęli nas nachodzić moi biologiczni, więc budowa stanęła (zbyt bliska odległość zarówno do moich biologicznych jak i do teściów, mielibyśmy przewalone z dwóch stron) i zaczęliśmy odkładać kasę na kredyt choć nalegałam żeby dom sprzedać, to wtedy nie chciał tylko odkładać kasę na kredyt. Jak już w końcu mamy tą kasę to on nie chce się z kredytem wiązać tylko nagle będzie sprzedawać dom. Jednak od dwóch lat naprawdę mogliśmy wynajmować. Ja wiem że to wyrzucanie pieniędzy w błoto, ale spokój ducha i małżeństwo jest chyba ważniejsze niż pieniądze. Po prostu wolniej by oszczędności rosły, ale jak się żyje w spokoju to i 10 lat tak można żyć. Z resztą jak się ma alternatywę w postaci domu do sprzedania, to w każdym momencie daję ogłoszenie i po jakimś dłuższym lub krótszym czasie ktoś to kupi.
OdpowiedzUsuńBardzo smutne i niepokojáce jest to, co piszesz, że mąż nie poszedłby za wami. Nie byłby godny miana męża i ojca. Porozmawiaj z nim poważnie, co zamierza dalej, co z waszą wyprowadzką. Przejdź się do domu samotnej matki na początku na rozmowę. Dowiesz się, czy realnie możesz się bać odebrania ci dzieci (dla mnie to bzdura, nikt nie ma prawa ich tknąć od matki), czy mogą zaproponować ci jakieś mieszkanie. Działaj kobieto, bo na męża nie masz co liczyć. Masz obowiązek chronić dzieci. Chcesz żeby po latach ci wytknęły codzienne awantury i brak spokoju, bo nic nie zrobiłaś? Nie oglądaj się na nikogo, bo na prawdę to się skończy tragedią, jak nic nie zrobisz.
OdpowiedzUsuńStrzelam slepakami? A w ktorym momencie? Doswiadzenie zyciowe? A skad Ty mozesz wiedziec, jakie ja mam doswiadczenie zyciowe? Co do Twojego wyksztalcenia, to akurat wiem, bo w ktoryms momencie sama o tym napisalas. Moja, domniemana przez Ciebie, toksycznosc a moje dzieci? Chcialabys miec tak radosne dzieci, jak moje. A swoim na razie to zafundowalas taki cyrk w domu, ze maja niezle spiep... dziecinstwo. Poza tym, nie widze nic zlego w korzystaniu w sytuacjach kryzysowych z zyczliwej pomocy rodziny/przyjaciol. Ty takiej pomocy nie masz i jak na tym wyszlas? Poza tym, zamiast sie obrazac przemysl sobie to, co napisalam. Bo na razie od lat 5 tkwisz w bagienku, z beznadziejnym mezem i sie tylko uzalasz na blogu. "Chcesz zmieniać świat? Zacznij od siebie." Bo nikt Twojej sytuacji nie zmieni na lepsza. Chociaz wlasnie tego podswiadomie oczekujesz.
OdpowiedzUsuńPoczytaj sobie, co autorka bloga wypisuje o rodzinie meza. Jak ona smie wytykac im rozne rzeczy? Np. nastolatki urzadzaja imprezy? Ich prawo, a jej nic do tego. Jest gosciem, ale juz bardzo zasiedzialym i nie dziwie sie, ze reszta rodziny ma ich po prostu dosc. Nie dosc, ze nie robia nic, zeby sie wyprowadzic, to sobie radosnie nastepne dziecko zrobili nie majac ku temu warunkow. Babka spi (a przynajmniej spala) w kuchni. Gdyby nie oni, to moglaby miec na stare lata wlasny pokoj. Tutaj jakos sumienie autorki jej nie gryzie...
OdpowiedzUsuńI co? Ubliżanie drugiemu jednak nie jest już takie fajne?
OdpowiedzUsuńJesteś po raz n-ty w błędzie. Babka nie będzie miała własnego pokoju nigdy bo moi teściowie nie dopuszczą do tego. Na górze stoją 3 wolne pokoje! My zajmujemy czwarty (najmniejszy). Agniesia też śpi z babką w kuchni bo boi się spać sama na górze mimo iż teoretycznie ma pokój na górze i imprezy robi na górze zajmując przy tym 3 wolne pokoje. Moje sumienie - moja sprawa. Nie wiesz kiedy mnie gryzie a kiedy nie. Dałam się nabrać na wiele rzeczy. We wszystkim pomagałam bo tak byłam wychowana, ale one (zarówno teściowa jak i babka) zaczęły to wykorzystywać. Nigdy im krzywdy nie wyrządziłam. Myślisz że owe nastolatki będą mieć lepiej niż ja? Otóż nie! Będą miały tak samo przewalone bo matka je będzie zwalczać. Agnieszkę już zaczęła - jedzenie przed nią chowa itp. Bo ta kobieta nie ma instynktu macierzyńskiego. Tylko że Agnieszka się nie będzie z matką cackać, bo nie ma doniej szacunku. Raz jej porządnie przywali w pysk i się matka uspokoi. Widzę do czego to idzie. Nie ma Cię tytaj. Nie widzisz tego. Nie możesz mówić że nie mam sumienia że babka w kuchni śpi zamiast w naszym pokoju. Śpi w kuchni bo nie umiała zawalczyć o kąt we własnym domu. Bo chciała dla córki jak najlepiej. I tu relacja jest jak najbardziej toksyczna bo moja teściowa wykorzystuje bezgraniczną miłość swojej matki. Powie że ją boli brzuch a babka leci z herbatką ziółkami kanapkami do sypialni swojej ponad 50cio letniej córki. Wszystko pod nos podstawia. To nie jest moja wina że moja teściowa jest jaka jest. Tak została wychowana że nie musiała w życiu palcem ruszyć. Do tego dochodzą niezdiagnozowane choroby psychiczne przez które niszczy całą rodzinę. Normalni ludzie nie zachowują się w ten sposób. Nie zwalczają własnych dzieci. Wprowadziłam się tu bo nie wiedziałam, nie spodziewałam się że moja teściowa jest taka. Gdybym wiedziała nie przyszłabym tu. Ta kobieta udawała normalną, a taka nie jest. Ona przewala 500+ które dostaje na dwie córki na pierdoły dla siebie a dziewczyny nie mają z tego nic. Mój mąż przed ślubem dostał kilka tysięcy od babki (matki ojca) a moi teściowie zrobili za to remont salonu i kupili nowe meble oraz telewizor 42". Tak się robi? Naprawdę uważasz że oni są wporządku? Myślisz że ja chcę tu mieszkać? Zachowujesz się jakby mi na rękę było siedzenie tutaj i jakbym to ja była tą która się znęca nad resztą. Nie chcę tu mieszkać i męża uświadamiam o tym każdego dnia. Zależy mi na tym abyśmy razem się wyprowadzili. Rozumiesz? RAZEM. Chcę abyśmy stworzyli normalną rodzinę, normalny dom.
OdpowiedzUsuńW niektórych komentarzach sama sobie zaprzeczach dlatego nie zamierzam więcej komentować Twoich wpisów, bo nie muszę się przed Tobą tłumaczyć - Ty przeciesz wiesz wszystko lepiej, jesteś tu i wszystko widzisz.
"JA" Ty jesteś chora z nienawiści. I tyle.
OdpowiedzUsuńCzytam i nie wierzę! Że tacy ludzie i taka RODZINA istnieje na prawdę! Jak można tak traktować i wysysać własnego syna/wnuczka/brata??? oraz tak nie cierpieć ukochanej wlasnego syna i nie przejmować się własnymi wnukami?! Jestem tu nowa, ale podziwiam Cię, że to wytrzymujesz. I będę zaglądać i czekać na informację, że w końcu macie spokój na nowym, własnym mieszkaniu! 3mam kciuki!
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńOmajgod dziewczyno, gdzie ty mieszkasz?!! Musiałabym chyba przeczytać wszystkie wpisy żeby zrozumieć, jak się w to wpakowałaś. Przeczytałam kilka wyrywkowo i widzę, że przechodzisz przez jakiś kosmiczny "hardkor"... Rodzinka fantastyczna, nie ma co. Najgorsze, że jesteś z tym sama, w totalnej izolacji, z dwojgiem dzieci, że o chorobie synka nie wspomnę... Bardzo współczuję i trzymam za was kciuki. Mam nadzieję, że w końcu otworzysz się na zmiany, bo wiem, że to nie jest takie proste. Brak wsparcia, wykluczenie i poniżanie skutecznie hamuje wszelkie plany i odbiera chęć do życia. A ty przecież masz dla kogo żyć:)
OdpowiedzUsuń