Jezu! Dziewczyny! Dziękuję, że jesteście, że podtrzymujecie na duchu, wspieracie, dodajcie otuchy. Dziękuję. Jesteście super babki! Cieszę się, że Was poznałam - wirtualnie, ale jednak. Ciężko trafić na życzliwych ludzi, a ja widać mam to szczęście.
Przeanalizowałam sobie kilka rzeczy. Chociażby moje wykształcenie i przyszłe podajęcie pracy. Wiecie co Wam powiem? Nie wiem sama skąd u mnie taka niesamowita NIE WIARA W SIEBIE. Jestem beznadziejnie pesymistyczna. Tak... To chyba powinien być mój podpis - "Beznadziejnie Pesymistyczna".
Psychika u mnie siadła, ale trzymam się ostatkiem sił.
Muszę zacząć robić coś dla siebie.
Wiecie... Chciałabym zrobić podyplomówkę - Muzykoterapia. I poraz pierwszy czuję, że mogę dać radę.
Kurcze... Mam dopiero 30 lat - tzn za miesiąc skończę 30.
Jezu! Ja naprawdę jeszcze dużo mogę. A ja już się do grobu zabieram zamiast działać.
Musimy się z mężem jakoś porozumieć. On musi zrozumieć, że moje życie nie kończy się tu i teraz.
Dzięki!
To jest postawa godna pochwały :) taki przykład dawaj dzieciom. One od Ciebie uczą się życia, więc naucz je, że nie wolno się poddawać. Kobieto, 30 lat, życie dopiero przed Tobą :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBrawo! rób podyplomówkę! Muzykoterapia ma wzięcie, znajoma prowadzi po niej zajęcia w przedszkolach ( i ma dodatkowe pieniądze). A najważniejsze, ze wyjdziesz między ludzi, fajnych ludzi o takich samych zainteresowaniach!Jesssu...jakbym ja miała dopiero 30 lat:) życie zaczyna się po czterdziestce:) Wszystko przed Tobą!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDobra wiadomość, trzymam kciuki - nowa TY.
OdpowiedzUsuńJestem z tobą. Nie komentuję, ale zawsze tu jestem.
OdpowiedzUsuńPowodzenia:)
Powodzenia, trzymam kciuki, czekam na sprawozdania z postępów w odnajdywaniu siebie! i inne wpisy też)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTrzymam kciuki. Na pewno będzie to wyzwanie, ale myślę, że radość i duma z siebie nagrodzą każdy trud :)
OdpowiedzUsuńJa też w przyszłym miesiącu kończę 30 la t - 8 kwietnia :)
To za równy miesiąc ;) Ja 5go kwietnia.
UsuńDzięki :)
Pamiętaj tylko że nie od razu Kraków zbudowano :) Dobrze że choć trochę odzyskalas wiarę w siebie i masz chęci do działania, tylko nie zalamuj się jak coś od razu nie wyjdzie :) Takie rzeczy się wypracowuje latami. Ściskam i życzę dużo siły :)
OdpowiedzUsuńWiem ;)
UsuńWiary może jeszcze nie odzyskała, ale chęci do działania są.
Dziękuję.
Karina! Ty nie tylko dużo jeszcze możesz! Ty możesz jeszcze wszystko. Nawet nie wiesz, jak bardzo ja chciałabym wiedzieć to, co wiem teraz i mieć znów 30lat...
OdpowiedzUsuńNie wiara w siebie to i jedna z moich cech charakterystycznych, ale ja akurat znam jej źródła- w dzieciństwie ojciec despota, potem małżeństwo, które zamiast uskrzydlać, częściej dołowało, mój mąż to chodząca alfa i omega... Strasznie się przy Nim zakompleksiłam, choć On nie dawał mi odczuć, że jest mądrzejszy, czy że wie więcej, ale życie z takim z człowiekiem, kiedy samemu się ma takie wspomnienia z dzieciństwa nie ułatwiały sprawy.
Najważniejsze, to żebyś nie rezygnowała z siebie. Wiem, że nam kobietom z trudnością to przychodzi, tym bardziej, jeśli na przykład nie zarabiamy, ale jesteśmy tak samo ważne jak dzieci, mąż. Jesteś mamą, żoną, ale jesteś też kobietą- ze swoimi marzeniami, pasjami, planami... Nie zapominaj o tym co lubiłaś robić, albo o czy marzyłaś. Codzienność potrafi przytłoczyć, znam to aż za dobrze, ale po każdej burzy wychodzi słońce.
Spójrz na historię mojej mamy... Ciekawe co Ona powiedziałaby sobie 30letniej. Jasne, że teraz żyje tak jak chciała- wyjeżdża z koleżanką, chodzi do kina, do kawiarni... 15lat temu to było dla Niej nie do pomyślenia. Tylko praca, dom, dzieci, i wiecznie z tyłu głowy ta myśl o mężu. Co mu może nie pasować, do czego się przyczepi...
Jestem pewna, że Mama żałuje, że nie walczyła o siebie wcześniej. Przede wszystkim szkoda życia, szkoda każdego miesiąca, roku...
Wiesz, to niesamowite, ale ja też przechodziłam różne etapy na blogu i zawsze miałam niesamowite, niewiarygodne wręcz szczęście do dziewczyn, które mnie wspierały. Często czytałam komentarze i wyłam jak bóbr, że ktoś, kto mnie nie zna, nie widział mnie na oczy, potrafił napisać mi kosmicznie długi komentarz, pochylić się nade mną, nie szukać winy we mnie, nie oceniać, po prostu być, wirtualnie przytulić, poklepać po plecach. To było dla mnie bardzo, bardzo ważne.
Martuś! Tak chociaż tutaj Cię spotykam, bo sie nie załapałam na kluczyk:( Wierzę, w Ciebie , dziewczyny i to, ze bedzie dobrze:) Naprawdę, raz jest lepiej, raz gorzej, ale to nie powód, zeby rozwalac to, co się zbudowało!
UsuńBasiu, jeśli masz ochotę do nas zaglądać, to mogę wysłać zaproszenie, tylko daj znać. Mój mail: mwk815@gmail.com
UsuńNie wiem, czy dobrze zrozumiałam ostatnie zdanie. W każdym razie- jasne, że nie chodzi rozwalanie małżeństwa. Nie każde "trzeba" rozwalać. Niektóre po prostu trzeba na nowo poukładać, zorganizować sobie od nowa :) Tylko o to mi chodziło w komentarzach tutaj. Nikogo do rozstania nie namawiam i sama też o tym (nadal) nie myślę. Ściskam.
"Alfa i Omega" - znam to... Z tym że mój dawał mi odczuć. Jest tak pewny siebie i narcyzowaty, że aż rzygać się chce.
UsuńCo do nie zapominania o sobie: Odbębniałam wszystkie swoje obowiązki i zabrakło mi czasu na siebie. A przy dzieciach (jedno wymagające), gdy nie ma się wsparcia i pomocy najbliższych ciężko jest znaleźć czas dla siebie. Na początku próbowałam męża angażować ale okazał się trzecim dzieckiem i musiałam wszystko ogarniać zawsze sama. No i to że wszystko musi być tak jak on chce.
Bardzo mnie cieszy że na Was trafiłam :* Dziękuję za wsparcie i wiarę we mnie. A przykro że mój mąż - teoretycznie najbliższa mi osoba, nie potrafi mi tego dać.
To widzę jeden rocznik jesteśmy 😀jeszcze całkiem sporo przed... muzykoterapia brzmi fajnie
OdpowiedzUsuń'88
Usuń