61,9 kg - nie wiem nawet jak i kiedy zleciało ponad pół kilo, ale dobrze ;)
Myślę że jeszcze z 2 kg i zmieszczę się w różowe jeansy, które zakupiłam rok temu, gdy to bardzo intensywnie ćwiczyłam.
Muszę odwiedzić dentystę, bo ząb mi napierdziela. Ceny mnie przerażają! Jednak nie mam wyjścia - dzisiaj chce mi mordę wykręcić z bólu. Może na NFZ się udam. Tak mi nie po drodze teraz z kasy na zęby wyskakiwać.
Ja pierdzielę!
Zawsze jest coś ważniejszego niż ja. To przerażające!
Z tylu pasji zrezygnowałam, bo coś było ważniejsze.
Od września Faustynka idzie do przedszkola - prywatnego, więc znowu kasa. Jednak wreszcie znajdę czas dla siebie. Mam nadzieję, że znajdę. Wszystko zależy od pewnych spraw jakie nas czekają w najbliższych miesiącach.
Skąd ludzie biorą na wszystko pieniądze?
Ta znajoma co raz byłam u niej z Młodą kupiła mieszkanie i od razu zrobili remont, a wcześniej wynajmowali. Nie mieli oszczędności, twierdziła, że żyją od 1go do 1go. Mąż bez pracy, bo powiedział, że za 1500zł nie będzie pracował (swoją drogą, to czego on się spodziewał na początek po technikum? Mój mąż przez 6 lat pracował za 1400 zł na rękę z tytułem mgr inż), ona na świadczeniu na dziecko z autyzmem, a młodsza córka w prywatnym przedszkolu. Jak to wszystko opłacali - ja nie wiem! Jeszcze na wycieczki kilkudniowe ich było stać.
Mówiła, że teściowie sprzedadzą dom i dadzą im pieniądze. Ja się nagłowiłam jak to jest możliwe, bo gdzie teściowie będą mieszkać jak swój dom sprzedadzą? Z nimi w tym mieszkaniu, co za te pieniądze kupią? Znajoma twierdziła, że by się pozabijali. To tym bardziej mi się dziwne wydało, bo jak sprzedadzą dom, to muszą dla siebie chociaż kawalerkę kupić, a wtedy dla syna i synowej nie zostanie kasy na dwupokojowe mieszkanie. Z resztą jak tak można liczyć na czyjeś pieniądze? A to prawdopodobnie rodzice jej męża mają dwa domy i pewnie sprzedali jakiś po swoich rodzicach, a dalej mieszkają w swoim domu. Ale tak całą kasę oddali synowi? A reszta rodzeństwa? Ja oczy przecierałam ze zdziwieniem. No i ten synuś wraz z żoną są nauczeni, że i tak wszystko dostaną, bo im się należy, no bo przecież są biedni.
Teściowej dzieci na weekend oddaje, bo sobie z nimi nie radzi. Teściowa wyposaża wnuki w obuwie, ubrania zabawki. Znajoma mówiła, że nigdy nie musiała nic kupić, tyle co ma do gara włożyć. Jednak w głosie zero wdzięczności, jeszcze wielkie pretensje, bo teściowa jej pas zabrała i nie ma teraz czym dzieci karać! I bardzo dobrze że zabrała, bo jakbym ja widziała, że ktoś dziecko pasem leje, to bym sama temu komuś tym pasem wpieprzyła.
Przecież tacy ludzie się nigdy samodzielności nie nauczą. A mąż znajomej jak wie, że mamusia wszystko da, to też po co ma się starać, pracy szukać.
Niby poszedł w końcu do pracy, bo ta moja znajoma go zostawiła i na kilka miesięcy pojechała z dziećmi do swoich rodziców i powiedziała, że wróci jak on do pracy pójdzie. W końcu podjął pracę.
Obydwoje palą papierosy i piją alkohol - skąd na to biorą pieniądze? Ja jestem w szoku!
Ja nawet w podróży poślubnej nie byłam, bo się ciągle kasę odkłada.
Czy jestem zazdrosna? No oczywiście, że jestem. Nie będę ściemniać, że nie.
My nie dostaliśmy od nikogo ani złotówki, ale to już nawet nie o to chodzi. Ja nie mam rodziców do których mogłabym wrócić, matki, której bym mogła się zwierzyć, wypłakać w rękaw, która by mi z dziećmi choć raz w miesiącu na chwilę została, żebym mogła do lekarza pójść z własnymi dolegliwościami albo by przyjechała pomóc przy dzieciach, gdy mam 40 stopni gorączki. Jestem ze wszystkim sama. Mało tego! To że nie mam wsparcia rodziców to jeszcze nic! Moi mnie przecież po sądach ciągali! Sprawy zakładali! Na szczęście nic nie wskurali, ale ile nerwów i stresów, to moje. No i pieniędzy, wiadomo. O moim dzieciństwie u boku psychicznie chorej matki już nie wspomnę.
Jakbym miała mało problemów, to teściowie z piekła rodem mi się trafili. No takiego pecha, to chyba tylko ja mogę mieć! Ja niczego od teściów nie chcę, ale jednego nie pojmę nigdy! Jak można nie kochać własnych wnuków? Jak można nie chcieć ich oglądać choćby 5 minut w tygodniu? Co to kurwa za ludzie? Teściowa zniszczyła mi życie, zdrowie i małżeństwo! O mało nie doprowadziła do mojego samobójstwa i tego jej nigdy nie wybaczę! Takie nic! Takie ścierwo potrafiło mnie tak zniszczyć!
To oczywiście nie wszystko. Trzeba mnie było jeszcze dobić! Autyzm Maćka. Po tym co w życiu przeszłam, diagnoza nie specjalnie mnie ruszyła. Zamiast się użalać, i wpadać w depresję, podwinęłam rękawy i wzięłam się ostro do roboty. Powiedziałabym nawet, że choroba syna wyciągnęła mnie z emocjonalnego dołka, z dna wręcz i zaczęła stopniowo odciągać od myślenia o samobójstwie.
To oczywiście dalej było za mało. Trzeba było jeszcze mnie obciążyć własnymi chorobami! Endometrioza dała mi zajebiście popalić, zanim udało się ją zdiagnozować i wprowadzić leczenie. Ja już mdlałam z bólu! Czułam jakby mi wnętrzności wykręcało! I to przerażenie że zemdleję na ulicy idąc z autystycznym synem, z którym nie było kontaktu!
Zero wsparcia skądkolwiek. Zero pomocy.
A mąż? Najbliższa mi osoba? Jedyna jaką mam i mogę na nią liczyć? Bagatelizował moje problemy.
A mąż? Najbliższa mi osoba? Jedyna jaką mam i mogę na nią liczyć? Bagatelizował moje problemy.
Ile znieść może jeden człowiek? Powiedzcie mi ile? Ile mnie jeszcze czeka? Czy Bóg istnieje? Gdzie ten Sprawiedliwy?
Chyba jestem bardzo naiwna, ale ciągle liczę że go znajdę.
Mam plany.
Po raz pierwszy od 7miu lat mam plany. I takie bardziej wzniosłe i takie bardziej przyziemne.
- chcę odbudować relacje małżeńskie
- chcę odnaleźć Boga
- chcę kupić mieszkanie
- chcę kupić pianino i odświeżyć moją technikę gry na instrumencie
- chcę zrobić podyplomowo muzykoterapię
- chcę nauczyć się szyć na maszynie
- chcę pojechać choć raz w życiu nad nasze polskie morze
- chcę zapisać się na zumbę
- chcę zrobić kurs samoobrony
- chcę znowu rysować, malować, projektować ubrania
- chcę, chcę, chcę...
CHCĘ ZACZĄĆ ŻYĆ
Boże! Ja mam tyle planów! Czy wystarczy mi życia na realizację wszystkich? Nie wiem...
- chcę odbudować relacje małżeńskie
- chcę odnaleźć Boga
- chcę kupić mieszkanie
- chcę kupić pianino i odświeżyć moją technikę gry na instrumencie
- chcę zrobić podyplomowo muzykoterapię
- chcę nauczyć się szyć na maszynie
- chcę pojechać choć raz w życiu nad nasze polskie morze
- chcę zapisać się na zumbę
- chcę zrobić kurs samoobrony
- chcę znowu rysować, malować, projektować ubrania
- chcę, chcę, chcę...
CHCĘ ZACZĄĆ ŻYĆ
Boże! Ja mam tyle planów! Czy wystarczy mi życia na realizację wszystkich? Nie wiem...
O, tak. Istnieją dziadkowie, którzy nie chcą widzieć wnuków. Jak moja była teściowa, na przykład. Nie należy brać tego do siebie, bo tu nie chodzi nawet o wnuki. Oni po prostu tacy są i już. Taki człowiek nie potrafi kochać nikogo poza sobą.
OdpowiedzUsuńTy też chcesz się nauczyć szycia na maszynie? Też o tym myślę od jakiegoś czasu. Szkoda, że mieszkamy na dwóch różnych krańcach Polski - poszłybyśmy razem :-) W ogóle gdybyś zamieszkała gdzieś obok mnie to zobaczyłabyś w końcu polskie morze. Widywałabyś je w każdy weekend. Bilet kosztuje 18 złotych, a podróż autokarem trwa godzinę. :-)
To jest przerażające i nienaturalne. Moje dzieci nie mają dziadków i to nie z powodu, że owi dziadkowie nie są żywi.
UsuńI jak to teraz dzieciom wytłumaczyć? Jak wytłumaczyć za kilka lat? Nie wiem.
Czy Twoje córki pytały/pytają o babcię? Mają jakieś wspomnienia? Co o tym wszystkim myślą?
Jest mi przykro jak widzę że teściowa moje dzieci przegania, klnie do nich... Szkoda mi tych dzieciaków. Mówi się że dziadkowie są od rozpieszcza i i kochania - tu tego nie ma!
No widzisz... Na różnych końcach Polski mieszkamy. Fajnie by było się razem zapisać na jakiś kurs.
Ja pewnie kupię maszynę i będę się uczyć z netu czy coś.
A morze bym chciała zobaczyć, mam nadzieję że się to spełni.
Moja teściowa mieszkała kilka bloków dalej, ale wnuczki widywała sporadycznie. Gdy Oliwia się urodziła to nawet nie przyszła jej zobaczyć i pierwsze spotkanie nastąpiło na...ulicy. Akurat się mijałyśmy, więc wypadało chociaż zajrzeć do wózka. I my wcale nie byłyśmy pokłócone, ot po prostu. Kobieta skupiała całą uwagę na sobie i swoich wyimaginowanych chorobach. Umierała od kiedy ją poznałam, czyli 22 lata temu i tak umiera do dzisiaj. Moje córki nie czuły się z nią związane - dzieci wyczuwają gdy ktoś ich nie chce. Na początku może być trudno i będzie cię serce bolało, bo może być tak, że będą tego kontaktu szukać. Potem zrozumieją, gdy trochę podrosną i same będą jej unikać. Moje dziewczyny to się cieszą, że nie mają już kontaktu z tamtą rodziną, a "babci" nie widziały od 5 lat...
UsuńRozumiem że Wy od razu mieszkaliście oddzielnie? Ja się boję że przez mieszkanie u teściów dzieci się przyzwyczaił do takiego obrazu i będą pytać gdzie babcia (prababcia), bo o moją teściową może nie będą - ona faktycznie jest stuknięta i przesiaduje zamknięta całe dnie w sypialni żeby się nie przeziębić, też całe życie umiera.
UsuńMieszkamy w jednym domu, ale nie puszczam już dzieci na dół. Jednak jak zobaczą prababcię na górze to chcą iść z nią i jest dramat. Nawet jeśli ona chce się z nimi pobawić i poprowadzi je na dół to moja teściowa wygrania, przegania. Oczywiście jak ja jestem to się pięknie odnosi i udaje babcię "Niunia" "Niuniu", jest dwulicowa, bo jak wyjdę czy nie zauważy że za dziećmi zeszła to pyskuje do babki, czy dzieci matki nie mają, po co te bachory przyprowadziła, a do dzieci "idź stąd/wynocha/idź na górę" i obdzwania wszystkich że "musi bawić cały świat". Mimo że mieszkamy w jednym domu to ona bardzo mało widzi moje dzieci a jednak i tak to dla niej za dużo.
Tłumaczę dzieciom, że wyprowadzimy się do nowego domu, ale im ciężko zrozumieć, bo od urodzenia tu jest ich dom.
Fajnie że Twoje córy tak zrozumiały sytuację :)
Niestety, dopóki razem mieszkacie będzie bardzo trudno. Ja mieszkałam już wtedy sama, więc mąż się do mnie wprowadził. Mojej teściowej było to bardzo na rękę, i skoro jednego syna się pozbyła, to wykombinowała, że może pogonić pozostałych. I tak, w krótkim czasie wyrzuciła dwóch pozostałych synów (chociaż byli nieletni!) Została sama na włościach, w 3 pokojach i tylko co pół roku inny facet się wprowadzał. Jeden jej zrobił remont, drugi spłacił zadłużenie... żyć, nie umierać! W ciągu trwania mojego małżeństwa miała 3 czy 4 mężów i tyle samo "dochodzących", ale o tym ci już pisałam kiedyś.
UsuńGdy twoje dzieci osiągną pewien wiek, to same będą widziały i rozumiały co się dzieje. Nawet nie wiemy ile dzieci są w stanie sobie wytłumaczyć. Tylko, że jak to nastąpi, to ona nigdy już ich nie odzyska. Teraz może ma to gdzieś, ale za kilka lat zostanie całkiem sama.
Pocieszyłaś mnie, dziękuję.
UsuńPrzeczytałam i teraz gapię się w ten tekst, myśląc co napisać... Wiesz, my chyba jeszcze jesteśmy z tego pokolenia, gdzie gdzieś tam chyba jeszcze obijało nam się o uszy "pan bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy". I tak naiwnie człowiek czekał na tą sprawiedliwość. Czas mijał i pomijając fakt, czy bóg istnieje czy nie, to wiemy już na pewno, że życie absolutnie nie jest sprawiedliwe i nie ma co tego w ogóle oczekiwać. Nie potrafię logicznie wytłumaczyć, dlaczego jednym niemal wszystko układa się jak z płatka, a inni mają wiecznie pod górę.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że pomimo takich przeciwności losu postanowiłaś zawalczyć o siebie i swoje życie. Nawet nie wiesz, jak to dużo, jeśli właśnie w końcu coś chcesz, masz jakieś plany. Teraz tylko musisz pomału je realizować i wierzyć, że to wszystko może się udać!
Idealną sytuacją jest, kiedy mamy do czynienia z równowagą- może nie z rodzicami, którzy zrobią z nas kaleki, podając wszystko na tacy, ale z takimi, którzy w nas wierzą, wspierają, pomogą "wystartować", będą obok.
Co do tej koleżanki i pasa. Nóż się w kieszeni otwiera. I aż żal, że ta teściowa jej tym pasem nie wpierdoliła!!!
Mam problem z wiarą w ludzi. Celowo nie piszę nigdy "koleżanka", a już na pewno nie "przyjaciółka". Dla mnie to jest niepojęte jak można dziecko bić, a szczególnie wymagające (w przypadku tej znajomej, chłopca z autyzmem). Ja z moim synem naprawdę wiele przeszłam. Dawał popalić jak nikt! To on nauczył mnie cierpliwości. Ja nawet na blogu nie pisałam o naszych przejściach,ale to nie znaczy że ich nie było.
UsuńNa pewno mi bardzo żal, że nie mamy normalnych rodzin. No, ale co zrobić? Rodziców się nie wybiera.
Mam też żal do Boga, bo ja serio na to nie zasłużyłam! Ja byłam tak mocno wierząca. Przez to co miałam w domu ja uciekałam do Niego! I nie mówię tu o oazach czy spotkachach ksmu gdzie u nas to się dziewczyny z chłopakami obmacywały pod pretekstem tych spotkań. Ja miałam Boga w sercu, a moja wiara nigdy nie była na pokaz. Ja uciekałam w modlitwę. "Koleżanki" traciłam, bo chyba jako jedyna nie piłam alkoholu przed osiemnastką. Żyła wg zasad wyznaczonych przez Boga i kościół, a takie rzeczy mnie spotkały!
Mam żal, ogromny żal.
My Polacy mamy to do siebie, że nie doceniamy tego co mamy i ja widzę po ludziach jak narzekają przez głupoty (bo teściowa kupiła córce nie taką lalkę, zamiast docenić, że w ogóle kupiła, że przyjechała, że wręczyła, że spędziła trochę czasu).
Ja też sama narzekam na moje życie, ale jestem zdrowa i chyba dość silna skoro tyle udźwignęłam. Co nie znaczy że niedługo nie usłyszę że mam raka czy coś. Z moim szczęściem, to by mnie nawet nie zdziwiło. Przecież zawsze może być jeszcze gorzej.
Oj są tacy teściowie. Byłam w szpitalu przez ostatnich 17 dni. Teściowa nawet nie zapytała mojego męża czy mu jakoś pomoc. Odbieraniem Juniora z przedszkola mężu dzielił się z moimi rodzicami, gdzie wszyscy pracują. Ona nawet slowem się nie odezwała czy trzeba pomoc. Ale jak urodziła się Lusia to pierwsza się na fb chwalila, że została babka. Brak słów. Na pokaz zgrywa cudowna babke, a w rzeczywistości ma wszystko w dupie. Życie...
OdpowiedzUsuńJa właśnie nie potrafię zcierpieć takiej dwulicowości! Przed ludźmi to wielkie babcie udają! Moja też się do ludzi chwali jak to mi dzieci bawi i wychowuje, a nigdy z żadnym 5 minut nie spędziła! Jak ja nienawidzę takich ludzi!
UsuńWidzę że wiele teściowych ma zrypane łby.
Masz dwa wyjscia.
Usuń1. Nic nie mowic. Ludzie glupi nie sa i widza, co tak naprawde sie dzieje. Ja tam na moja tesciowa nigdy nie narzekalam. A ona pytlowala za moimi plecami, ile tylko mogla. Teraz nawet jej rodzina jest za mna i przeciwko niej. Oczywiscie, jest charakter i klocenie sie z wszystkimi w tym pomogly.
2. Gdy tesciowa mowi przy osobach trzecich o tym, jak sie zajmuje, spytac ja o szczgoly (kiedy ostatni raz, jak dlugo). Przestanie opowiadac klamstwa, ale mozesz miec z tego powodu klotnie w domu, gdy nikt nie widzi.
Moja teściowa ma już przyklejoną łatkę wariatka, więc faktycznie nie muszę nic mówić i nie mówię. Do mnie te teksty dochodzą metodą pantoflową. Myślę że w mojej obecności teściowa by tak niekłamała, bo by się bała że powiem że to nie prawda. Takie rzeczy za moimi plecami się dzieją i wiem to z relacji innych osób przychylnych mi.
UsuńJuż tym co ona gada, ja się nie przejmuję, tylko tym w jaki sposób traktuje moje dzieci.
zupełnie nie wiem co mam napisać... Przykro mi, że tak to wszystko u Ciebie wygląda i cieszę się bardzo, że masz siłę, aby zawalczyć o siebie.
OdpowiedzUsuńChcieć to móc! I tego Ci życzę, żeby się spełniło wszystko czego chcesz!
Dziękuję.
UsuńMatko naprawdę ci współczuję..masz bardzo ciężko w życiu :((( Jesteś bardzo silna, że to wszystko znosisz i dajesz radę!! Podziwiam cię!
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że chcesz zadbać o swoje i walczyć o siebie! Powodzenia ci życze oby wszystko ci się udało i spełniło!! Trzymam kciuki :)
« My nie dostaliśmy od nikogo ani złotówki. » Od kiedy mieszkacie u rodzicow meza? Dokladanie sie do oplat, czy okazyjne rzucanie na dodatkowe wydatki to nie mieszkanie na swoim.
OdpowiedzUsuńPrzestan porownywac sie do innych. Niczego to nie zmieni.
Muzykoterapia wydaje mi sie dobrym pomyslem (chociaz nie znam realiow Twojego miejsca zamieszkania). Mam osobe w dalszej rodzinie, ktora od lat prowadzi firme "Art as Therapy" i calkiem dobrze jej to idzie. Moglabys sie zahaczyc w jakiejs instytucji - ubezpieczenie, emerytalna skladka, doswiadczenie - i zaczac budowac wlasna praktyke w tej dziedzinie.
« Ja nie mam rodziców do których mogłabym wrócić, matki, (…) która by mi z dziećmi choć raz w miesiącu na chwilę została, żebym mogła do lekarza pójść z własnymi dolegliwościami albo by przyjechała pomóc przy dzieciach, gdy mam 40 stopni gorączki. » Inni tez nie maja i zyja. Od czego masz meza? Wiem, « Bagatelizował moje problemy. » Zacznij naprawiac swoje zycie od meza. Zostaw go z dziecmi na kilka dni. Gdy on zrozumie, co przechodzisz, to zmiany same przyjda.
Ja przyznam się, że nie znam nikogo w takiej sytuacji jak moja. No nie znam sorry.
UsuńZnam dziewczynę, która straciła w dzieciństwie rodziców w wypadku, ale ma kochającą babcię, która ją wychowała i pomogła wykształcić, zadbała też o przyszłość wnuczki.
Znam dziewczynę, której rodzice zmarli na raka niedługo po jej ślubie, ale ma cudowną teściową, która dała im dach nad głową, wychowuje jej dzieci żeby ona mogła do pracy chodzić, gotuje codziennie obiady.
Znam masę przypadków wrednych teściowych (ale nie aż tak jak moja), ale są rodzice, którzy kochają i pomagają.
Serio nie znam kogoś w takiej sytuacji jak ja.
Nie bardzo rozumiem początku komentarza: skoro mieszkam u teściów to mam im płacić 100% rachunków? Bo płacę 50% mimo że nie mam do dyspozycji połowy domu. Już nie wspomnę o pomocy niematerialne jaką przez te lata od nas otrzymywali, czy tych pożyczek, których zwrotów się nigdy nie doczekaliśmy.
Może jestem niedzisiejsza, ale moim zdaniem to nie fair.
Z resztą nie o to chodziło w tym wpisie - bo ja nie wymagam pomocy od nikogo. Po prostu mi przykro że tacy ludzie istnieją i że akurat to na mnie padła ta nieprzyjemność poznania ich. Przykro mi że moje dzieci nie mają normalnej rodziny. Normalnej - jakich wiele.
A ja nie zasłużyłam na taki los i tu zawsze będzie żal.
Potraktuj ten wpis jako formę mojego oczyszczania. Nic ponadto.
A co ja robię?! Pierwszą rzeczą o jaką właśnie walczę jest naprawa mojego małżeństwa.
Poczatek wypowiedzi: dostaliscie i ciagle dostajecie pomoc od rodzicow meza w postaci mieszkania u nich. To, ze w jakis sposob sie dokladacie do rachunkow tego nie zmienia.
UsuńNie bede Ci przykladami ludzi, ktory maja gorzej sypac. Po pierwsze, nie chce mi sie rozpisywac. Po drugie, uwazam, ze nie mam prawa pisac o czesto bardzo prywatnych sprawach innych osob. Ale zapewniam Cie, ze sa tacy.
Zmienianie zacznij od meza i siebie.
Muzykologia: dodatkowym argumentem za jest to, ze "wyjdziesz do ludzi", zmienisz "klimaty", na 100 % pomoze Ci to w Twojej depresji i samoocenie.
P.S. Myslisz, ze tesciowa, ktora nie zajmuje sie dziecmi jest zla? Gorsza jest tesciowa, ktora uwaza, ze moze sie zajmowac dziecmi, ale z racji wieku/braku 6 klepki jest dla nich powaznym zagrozeniem. Wtedy trzeba ja od nich izolowac, uwazac na kazdym kroku, co taka tesciowa zrobi. Dwa razy wiecej roboty, a ile fochow "krolowej matki" przy okazji... :-D
UsuńAle ja w ogóle nie uważam że teściowa ma się zajmować moimi dziećmi!
UsuńTekst przecież tego nie dotyczył.
Jest podsumowaniem mojego życia.
Źle go zinterpretowałaś.
Fochy.... Proszę Cię. To przecież nic. Moja całe życie ma fochy o wszystko i do wszystkich.
Ja bym z nią dziecka za żadne skarby nie zostawiła bo bym się bała że relanium poda lub pobije. Na szczęście ona nienawidzi dzieci - swoich, moich każdych, ale na złość potrafi robić jak nikt.
Ja izoluję dzieci od mojej teściowej bo jest właśnie wielkim zagrożeniem.
Każda teściowa przebija synowej czajnik bezprzewodowy? Nie wydaje mi się. Dobrze że zauważyłam, że się woda leje z niego po podstawie pod prądem. Przecież kogoś mógł prąd kopnąć! Czy każda teściowa wykrada synowi pieniądze z portfela i zwala na synową?
No kurczę, nie wydaje mi się.
Ale spokój już z tym.
Nie o tym była mowa.
No czytam mój post i nic tam nie pisałam o tym, że wymagam pomocy od teściowej w opiece nad dziećmi.
UsuńOpisałam jak wyglądało moje życie.
Napisałam że odbiłam się od emocjonalnego dna, że szukam Boga, ale mam do Niego żal, bo nie czuję się sprawiedliwie potraktowana.
Napisałam też o rzeczach jakie chcę osiągnąć.
Nie rozumiem po co się czepiać w tekście mojej teściowej, bo tu o niej jest chyba najmniej.
Mam do przepracowania moją przeszłość, muszę się uporać z moimi demonami.
Pracuję nad tym.
Niepoprawne interpretowanie przekazu i pomylki - problemy niekompletnej komunikacji na blogu.
UsuńPracuj nad soba i mezem, kup mieszkanie, zrob muzykoterapie! Powodzenia!
Obyś zrealizowałą wszystkie plany. Przepraszam ale nie mogę wejść na bloga wiec pisze u ciebie. Wybacz ale nie powiem co się stało w moim małżeństwie. Może i jestem z byt ufna ale ta nowa relacja jest całkiem inna. Czuje się kochana i doceniana i szanowana. Mogę być sobą i nie słyszę ciągle trujesz kobieto d, daj mi spokój.
OdpowiedzUsuńOk, rozumiem.
UsuńŻyczę szczęścia i powodzenia ;)
Karinko!
OdpowiedzUsuńMasz ciężko,trudno,a w kwestii teściowej po prostu fatalnie ALE ja się skupię (pozwolisz) na Twoim żalu czy też niezrozumieniu względem Boga.
Bóg jest. To po pierwsze. Prawdopodobnie gdy płaczesz lub jest Ci w życiu smutno ,On płacze i smuci się razem z Tobą . Kocha Cię ,więc jest mu przykro.
Ale dał ludziom wolną wolę ..."pozwolił" Ci wybrać męża,a wraz z nim jego rodzinę . I wybacz,sama mam kiepsko w tym temacie ,więc wiem co piszę i nie uwierzę ,po prostu nie uwierzę ,że przed ślubem nie dało się odczuć ,że nie jest to normalna,kochająca się rodzina. Nawet jeśli nie bywa się w domu chłopaka ,to choćby w tym co mówi i jak mówi o rodzinie -daje obraz jak jest ...czy zwraca się do nich w kłopotach , czy dzwoni do nichni czu odbiera od nich telefony ,a wtedy co i jak mówi ...myślę ,że wiesz co mam na myśli . Nie wierzę ,że wszystko wypłynęło po ślubie ...
Ale Bóg Cię kocha i w dniu kiedy postanowiłaś wyjść za mąż - pobłogosławił Twojemu wyborowi ...
A teraz jest jak jest .
Co do chorób ,Twoich moich dzieci - też bym tu Boga nie obwiniała. To czesto znak czasów ,jedzenia,stresu , zaburzeń genetycznych itp. itd.
Bóg nie jest maszyną od spełniania naszych próśb ...bylby chaos gdyby za każdym razem gdy dzieje się nam cokolwiek złego Bóg pstrykał palcami i to odwracał / zabierał ...Gdybyśmy żyli w pełnym zdrowiu ,zawsze i wszędzie ,bez konsejwencji...a w przypadku złych zdarzeń w naszym życiu (często w wyniku naszych wyborów ) mówili "a teraz Panie Boże zabierz to ode mnie " to byłby chaos ....tak się życia nie da przeżyć .
Bóg nam współczuje...ale ziemia to nie raj i różne rzeczy się tu dzieją ..my sami ludzie się trujemy w każdym aspekcie życia ...
I Pan Bóg na to patrzy i ubolewa i czeka ze swoja miloscia aż trafimy do Niego..
Ja tak to widzę..
Pozdrawiam!
Netka
Lepiej bym tego nie napisała... zgadzam się w 100%... Choć też czasem się wkurzam i myślę sobie ,,gdzie jesteś Boże?! Dlaczego na to pozwalasz? Dlaczego mnie to spotyka?''. A prawda jest taka, że gdyby wszyscy ludzie na świecie mieli w sercu Boga i jego przykazania - wtedy byłby świat lepszy. Bo wszystkie przykrości w życiu wyrządzamy sobie sami poprzez swoje wybory, lub wyrządzają nam inni ludzie.. Niestety.
UsuńGłowa do góry Karinko! Ja w Ciebie wierze, i w to, że spełnisz te wszystkie plany, bo wiem, że jesteś mega silna... ja gdyby mnie spotkało w życiu tyle co Ciebie, to dawno bym się rozsypała na kawałki...! Pozdrawiam serdecznie! :*
Kochana, ja nie twierdzę że Boga nie ma.
UsuńJa po prostu muszę nawiązać z Nim nową relację. Na nowo Mu zaufać.
Moje życie ułożyło się tak nie inaczej. Przeszłości nie zmienię niestety. Wiem o tym. Jednak też nie jest mi łatwo to wszystko zaakceptować. Najbardziej chyba tego, że nie wszyscy rodzice kochają swoje dzieci.
To w domu rodzinnym się wszystko zaczęło, to z niego wyniosła pewne wzorce, i to tam ukształtował się mój charakter, osobowość, które mają wiele do życzenia, bo nie jestem pewna siebie, nie wierzę w swoje możliwości, u mniejsza swoje osiągnięcia. A przez to wszystko czuję lęk, jestem nieśmiała, uległa, nieasertywna.
Pracuję nad tym, bo wiem że muszę. Bo przecież nie jestem takim dnem za jakie się miałam całe życie.
Rodziców niestety się nie wybiera.