Kurczę, co za pech.
Maciuś był wczoraj na wycieczce z przedszkola.
Był tak uradowany, że wracał do domu w podskokach. W pewnym momencie runął jak długi na asfalcie prosto na nos. Szczęście w nieszczęściu, że go nie złamał. Ale pech niesamowity, tak na prostej drodze, no i nos obdarty niestety. Dobrze, że miał rękawiczki, bo i dłonie by poobdzierał, a odkazić to wszystko, to byłaby tragedia. Rękawiczki podarte, cud, że nowe dżinsy się nie rozdarły, bo uderzył się też w kolano. Bidulek mój.
Dobrze że nos cały.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOstatnio dostałam zdjęcie kuzyna Gabrysia (pół roku starszy), nogi nie nadążyły za przodem... I ma tak poharataną twarz... Dobrze,że tylko nos obdarty ;)
OdpowiedzUsuńZdrówka i powodzenia jutro :)
O matko! A ja histeryzuję...
UsuńAch te dzieci.
Eeg przełożone na przyszły tydzień. Młoda chora, ja przed chwilą usunęłam zęba, a mąż nie może wziąć urlopu, który planował, bo inny pracownik przyniósł opiekę na ten tydzień i doopa.
O kurczaki, znów w takim razie? Jesiennie jest, pogoda ( u mnie) w kratę i tak wszystko sprzyja choróbskom...
UsuńPrzedszkolaki nie patrzą pod nogi, ale przecież nawet dorosły czasem nie patrzy. Dobrze, że tylko tak to się skończyło, a blizny, jeśli zostaną to wiesz, mężczyzny nie szpecą:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBoszsz te dzieciaczki. Lecą, nie patrzą. Biegnące katastrofy :D
OdpowiedzUsuńPłakał czy starał się być dzielny?
Mam nadzieję, że szybko się zagoi.
Buziaki.
Był dzielny.
UsuńAle przed lustrem kwiczy bo widzi strupy.
Biedulek, ale dobrze, że tylko tak się to skończyło ! Niech będzie dzielny i szybko wraca do brykania mimo wszystko :)
OdpowiedzUsuń