sobota, 30 listopada 2019

Radość

Jestem cholernie zmęczona, gdyż pierwszy dzień miesiączki mnie sponiewierał, ale i niesamowicie podekscytowana!
Byliśmy dzisiaj całą czwóreczą w kinie na Krainie Lodu 2. Już pomijam sam film, który owszem fajny, ale pierwszej części wg mnie nie dorówna. 
Ten klimat, ten zapach starego kina. Bezcenny. I ta radość, ekscytacja przeplatana lekkim stresem naszych dzieciaków i nie tylko ich, bo moje wewnętrzne "ja" skakało pod sufit ze szczęścia i zarazem niewiedzy, niepewności jak te nasze pociechy się będą zachowywały.  
Takie rodzinne wyjście, coś wspaniałego!
To nasz pierwszy wspólny raz.
Przezornie zarezerwowaliśmy miejsca w ostatnim rzędzie. Nie wiedzieliśmy czy nasz autystyczny synek będzie się oklepywał z radości czy łaził po ścianach z przerażenia, a nie chcieliśmy przeszkadzać.
Dzieci były grzeczne,  właściwie najgrzeczniejsze w całym kinie.
Maciuś na początku się bał, zatykał uszy, wtulał się we mnie, ale gdy mąż przyniósł popcorn, zajął nim łapki i było coraz lepiej. 
Faustynka całą drogę do kina, a wybraliśmy się autobusem i pieszo, skakała jak piłeczka ping-pongowa i ogłaszała wszem i wobec,  że "idziemy do kina, do prawdziwego kina". 
To był cudowny dzień!

poniedziałek, 25 listopada 2019

Serio, ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać bez wspomagaczy?

Mąż wyjechał w delegację na szkolenie.
Dzisiaj mija czwarty dzień. Gdy mi opowiada jak zachowują się jego znajomi, jestem w szoku.

To co się tam wyprawia, nie mieści mi się w głowie.


Jakie są wasze doświadczenia związane z wyjazdami szkoleniowymi lub integracyjnymi z pracy? Może ktoś z Waszych najbliższych relacjonował co się na takich "imprezach" działo? Podzielcie się.

niedziela, 24 listopada 2019

O_o

Mam dość.
Łeb mi pęka od nadmiaru informacji.
Co za szopka.

czwartek, 21 listopada 2019

Najśmieszniejsze przekręcanki słowne dzieciaków

Tak mi się przypomniały niektóre teksty Faustynki z wczesnego dzieciństwa i zainspirowana "O ludziu kapciuszku", które pojawiło się na blogu Olitorii postanowiłam wypisać kilka najśmieszniejszych z naszego życia:


Gdy zobaczyła pierwszego w życiu gołębia - "Koko!"
"mociu" - smoczek
"pecie" - skarpetki
"Mamusiu,  choćmy do płota,  do płota!"
"mięsorożec"- na jednorożca
"stasek" - na ptaszka
"strach na druble"
"fitolowy"
"siusiowy"
"bieski"
"Krembosup mnie bolą"

Na razie tyle pamiętam.


Dopiszcie swoje, a właściwie Waszych pociech kwiatki  ;)

środa, 13 listopada 2019

New image

Z dietką mi troszkę nie po drodze.
Zaczęłam nieźle,




Ale dziś rano nażarłam się tostów z  serem i szynką  :P


W lodówce właśnie chłodzi się ciasto 





A ja zaszalałam








piątek, 8 listopada 2019

Przebrzydła katarzyna

Listopad  zaczął się chorobowo.
Najpierw dzieciaki przerobiły wirus żołądkowy albo raczej to wirus przerobił ich. Na szczęście nie był bardzo męczący. Po weekendzie wróciły do przedszkoli.

We wtorek Maciuś miał wizytę u neurologa. EEG wyszło  prawidłowo. Mamy skierowanie na rezonans. W ogóle pierwszy raz w życiu usłyszeliśmy od  lekarza,  że rezonans czy znieczulenie ogólne raz w życiu, RAZ,  raczej nie zaszkodzi. I tak sobie myślę,  że znam tylu rówieśników mojego  syna,  co znieczulenie ogólne mają po dwa razy w roku, że jestem tym przerażona. A rodzice  tych dzieci się nawet nie zastanawiają nad tym i ślepo słuchają lekarzy. Cieszę się że trafiliśmy na tą Panią neurolog, bo wydaje się naprawdę szczera i kompetentna. Wszystko wyjaśnia i przede wszystkim podchodzi do mojego syna jak do człowieka,  a nie czegoś z czego i tak nic nie będzie. Nie idzie na łatwiznę.

Będziemy próbowali położyć syna na rezonans bez znieczulenia. Czy uleży?  Nie wiem. Ale skoro ze stomatologiem się udało i EEG też, to liczę na kolejny cud. Oczywiście będę ten cud wspomagać jak zwykle. W tym przypadku musimy trenować leżenie bez ruchu,  co łatwe nie będzie,  do tego trzeba by zasymulować ten ruch maszyny, więc spróbujemy może tych maszyn w galeriach , typu samolot/helikopter,  które się unoszą. Syn zawsze się tego panicznie bał. No i filmiki na youtubie z przebiegiem badania. Czasu mamy dość dużo,  bo termin  dopiero na kwiecień.

Dzisiaj siedzimy w domu. Maciuś się rozchorował. Ma silny ból gardła i  głowy. Do tego potworny katar. Problem z wydmuchaniem nosa. Młodą też widzę łapie to samo,  ona przynajmniej potrafi się wysmarkać i  syrop przeciwgorączkowy wypije w razie W.


Ja muszę wrócić do dietki, bo pofolgowałam sobie w ostatnich miesiącach i przytyło mi się 3 kg. Obecnie na wadze 57 kg. Nie tragedia,  bo bmi jeszcze w normie, ale zacisnąć pasa już pasuje. Tym bardziej,  że święta się zbliżają,  a wtedy na pewno mi przybędzie 2 kg :P

Z kolei z Faustyką sytuacja wygląda odwrotnie. Jest bardzo szczupła, a po tej jelitówce, to już w ogóle. Nie mam już pomysłu jak ją podtuczyć,  bo w przedszkolu nie chce jeść albo skubie jak ptaszek. Nadrabiamy w domu, ale waga nie chce przekroczyć 18 kg,  a na 5-6 latkę,  to jednak powinno być troszkę więcej. A może przesadzam?