Dziewczyny, ja to wszystko wiem. Rozmawiałam z mężem nie raz. Obiecywał, że wróci wcześniej, że spędzimy razem trochę czasu, a i tak zawsze wychodzi na to samo. Już mam dosyć tego zabiegania o byle minutę tylko dla nas. Jestem już znerwicowana i sfrustrowana. Pod jednym dachem z teściową wariatką, siostrą męża idącą w ślady matki, bez wsparcia i pomocy i to w chwilach w jakich tego najbardziej potrzebuję. Ta ciąża to dla mnie na prawdę bardzo trudny okres i bardzo potrzebuję teraz męża, a jednak jestem ciągle sama. Jestem przemęczona i wiecznie niewyspana. Sypiam nie więcej niż 4 godziny na dobę. Mam, domyślam się że to właśnie przez to, silne bóle głowy. Jestem osłabiona, ale nie ma się co dziwić, jak przez cały pierwszy trymestr ciąży wymiotowałam. Bardzo brakuje mi wsparcia bliskiej osoby. Choćby chwili rozmowy. A domyślam się, że jak urodzi sie nasze drugie dzieciątko, to będzie jeszcze gorzej. Mąż wiecznie zastawia się pracą, budową domu, a próby rozmowy traktuje jako atak na swoją osobę. Ja nie chcę się z nim kłócić, ja tylko chcę żeby był przy mnie w swoim wolnym czasie.
Ostatnio zaczynam też wątpić w to że za rok będziemy na swoim. Od kilku tygodni mąż nie zaglądał na budowę, a przecież teraz to ostatni dzwonek na zrobienie jeszcze czegoś przed zimą. Okna mieliśmy zamówić końcem wakacji. Nie rozumiem dlaczego mąż to tak odklada. Do tej pory były by już wstawione.
Magda pisze bym mężem wstrząsnęła i jak wróci z zakupów to dała mu na ręce syna i wyszła do koleżanki. Ja oczywiście mogę tak zrobić, ale po pierwsze, to mąż odniesie Małego M swojej babce bo sam musi zrobić niby to niby tamto, a po drugie to ja wyjdę na tą złą ku uciesze teściowej. Bo przecież mam wszystko, to co jeszcze chcę.
Napiszę Wam jeszcze o ostatniej sobocie. Teść zaczął jakieś szkolenie, ktore m.in. obejmuje soboty od 8 do 15. Mój mąż już w piątek coś zaczął planować, że może byśmy z ojcem pojechali. Ja się pytam czy sie mu będzie chciało rano wstać tym bardziej że druga jego siostra organizowała piżamowe party. A poza tym przecież miał coś w naszym domu robić. Temat się uciął, ale w sobotę przed poludniem mąż się uparł, że jedziemy i ojca ze szkolenia odbierzemy. No to zebrałam szybko siebie i małego, ale teściowa zaczęła chisteryzować, że mamy dziecko zostawić, bo zmarznie, rozchoruje się (ale oczywiście one się nim nie zajmą, więc ja też muszę zostać). Nie puści go i już. Mąż jednak jej nie słuchał i wsadził M. do samochodu. Pojechaliśmy, pochodzilismy po sklepach, oglądaliśmy sprzęty AGD, kupiłam sobie bluzę, a M kupiliśmy buty. Później pojechaliśmy po teścia, ale mąż musiał jeszcze coś załatwić, więc teść poszedł do galerii robić jakieś zakupy. Wróciliśmy po niego o 17 i on zaczął marudzić, że chce do domu, że od rana jest na nogach, że glodny, a mój mąż chciał jechać do Auchan. Nie mogli się dogadać, ale w końcu pojechaliśmy do hipermarketu. Zrobiliśmy zakupy i mieliśmy wracać autostradą prosto do domu, co by zajęło z tego miejsca raptem 10 minut. Zadzwoniła teściowa za szpulkami do maszyny, bo ona będzie szyć i sie zesra jak nie będzie miała. Mój mąż się wkurzył, bo te szpulki muszą być z Praktikera, a żeby się tam dostać trzeba się wrócić przez całe miasto wojewódzkie, a była już prawie 19 godzina. Już teść nagle nie był ani zmęczony, ani głodny. Muszą być szpulki i już. Pojechaliśmy. Potem ona jeszcze dzwoniła i stawaliśmy przy niemal każdym sklepie i nagle nie było że M zmarznie, że też już jest zmęczony. Już się wnukiem nie przejmowała, bo ona tu jest najważniejsza. Wróciliśmy do domu po 21. I tak to właśnie z moją teściową wygląda. Ja tylko jednego zrozumieć nie potrafię. Ma prawko, ma swój samochód, to czemu sobie nie podjedzie do sklepu za swoimi pierdołami. Ja za bluzą pojechałam, a jak ona chciała spodnie to teść chodził i jak kupił i przymierzyła w domu, to trzeba było następnego dnia je oddać bo były za ciasne. O takich sytuacjach można by pisać i pisać.
Współczuje. Widać że twój mąż woli spędzać czas w pracy albo na innych sprawunkach niż z toba. Przyda sie poważna rozmowa i to bardzo. Musisz z nim pogadać bo inaczej się wykończysz psychicznie i fizycznie. Szcześliwa zmieniła się na Niebieskooka mój nowy adres http://www.niebieskooka-dziewczyna.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWybierasz mniejsze zło i w sumie to rozumiem. Ja też. Napisałam Ci coś na e-mail. Trzymaj się! Nawet nie wiesz jak ja teraz cię rozumiem :*
OdpowiedzUsuńOj! Bardzo masz dość widzę. Nie martw się, poukłada się. wiem, że to się łatwo mówi, ale ułoży się.
OdpowiedzUsuńNa faceta, który każdą krytyczną uwagę bierze za atak, sposób jest jeden. Powtarzanie jak mantrę "Nie jestem na Ciebie zła i to co mówię nie jest atakiem na Ciebie, po prostu (...). Nie musisz się bronić, tylko proszę pomóż mi, bo jest mi źle z (...)."
Trzeba to powtarzać w kółko, bo ja nie wiem skąd oni to mają, ale każde stwierdzenie, że w czymś jest problem odbierają jak osobistą wycieczkę i atak na nich. Wypróbuj na mężu, może podziała. Może powiedz mu to co nam napisałaś tu (tą część o tym jak się czujesz, o teściowej może nie koniecznie ;)).
Teściową się nie martw. Co w najgorszym razie się stanie, jak zostawisz ją z mężem i M.? Najwyżej pozrzędzi, ale przecież ona i tak zrzędzi, więc będzie bez zmian. Odpocznij trochę, bo zasługujesz na odpoczynek.
Mam wrażenie, że za bardzo chcesz wszystkich zadowolić. Przecież nie musisz... Mam podobnie, działa na mnie tylko myślenie o tym co najgorszego może się zdarzyć jak coś zrobię nie tak. Jak konsekwencje okazują się w miarę to staram się tak nie stresować tym, że coś robię nie tak.
Trzymaj się mocno, a ja trzymam mocno kciuki za Ciebie i resztę Twojej rodzinki