piątek, 24 października 2014

Teściowa

Fatalnie się dziś czuję. Za dużo nerwów, za dużo stresów. Przerasta mnie już to wszystko. Ja mam po prostu taki charakter, że się przejmuję. Jestem zbyt wrażliwa.

Od kilku dni teściowa chodzi zła jak osa i knuje jak uprzykrzyć mi życie. Nie może znieść, że odnieśliśmy sukces w nocnikowaniu i od niedzieli syn korzysta z nocnika, z pieluchami pożegnaliśmy się na dobre, również w nocy. A jej córki w pampersach biegały do czwartego roku życia. Nie żebym tu ściemniała przez złość na teściową. Mój mąż już był na studiach jak jego siostry nosiły pieluchy (są od niego 15 i 16 lat młodsze). Studia zaczął w wieku lat 19 to one miały 3 i 4.

Podejmowałam się odpieluchowywania odkąd Młody skończył 18 miesięcy. Początkowo  nocnik służył jako kapelusz. Przechodziliśmy przez kolejne etapy: strach przed siadaniem na nocnik, siadanie wyłącznie w kompletnym ubraniu - nocnik służył jako fotel, próby sikania do ubikacji skoro z nocnikiem nie szło, w lecie ganianie z gołą pupcią. No było różnie. Syn nie był gotowy, choć kilka miesięcy temu byliśmy na dobrej drodze, bo M odsikiwał się ładnie na podwórku, ale teściowa zrobiła aferę jak popuścił w kuchni na płytki, ale o tym już kiedyś pisałam. Wojna była o pare kropel moczu, a przecież wypucowałam im podłogę. Teść zabronił puszczać dziecko bez pieluchy i wróciliśmy do punktu wyjścia jeśli nie gorzej, bo Młody się tak przestraszył, że nawet w majty się nie zsikał. Trzymał tak długo dopóki nie ubrałam mu pampersa. Żałuję że wtedy odpuściłam, ale i tak jest dobrze, bo już myślałam że nie pozbędziemy się pieluchy do trzecich urodzin. A tu proszę, do urodzin jeszcze kilku miesięcy brakuje. Teraz syn jak mu się chce sam bierze nocnik, stawia na środku pokoju, zdejmuje gaciorki, nasika i mnie woła ucieszony. Później idziemy razem do ubikacji zrobić "siku papa".

W poniedziałek i tak teściowa za mną chodziła i kazała synowi pampersa ubierać, ale się nie dałam. Powiedziałam: "Nie ma mowy".

Wczoraj w czasie obiadu Mały M biegał z gołym tyłkiem, przysłoniętym prawie do kolan koszulką. Teściowa zaciągnęła teścia do salonu i mu truła żeby nam poszedł powiedzieć żeby go ubrać. W końcu przyszedł do kuchni i zaczął że jak nie dajemy pieluchy to żeby ubrać spodnie, bo niby nerki się mu przeziębią. Nawet nie zwróciłam na to uwagi, miałam stos garów do umycia, a w kuchni było z 24 stopnie ciepła. Jak kąpię wieczorem niemowlę w naszym pokoju w którym jest dość chłodno, to się nie martwią o nerki Faustynki. Teść w piecu pali dopiero o 22 jak sam się idzie myć. Po chwili przyszła teściowa i mi kazała Młodego ubrać, a potem do teścia: "No! Powiedziałam im", a on do niej: "A niech se robią co chcą". Widocznie miał dość jej gderania i jej powiedział żeby sama poszła mi powiedzieć, a nie jego wysyła. Ja im się do dzieci nie wtrącam, ale miałam ochotę zapytać czy przypadkiem siostry męża się nie mają uczyć, a poza tym miałam ochotę zdjąć gacie i sama latać z gołym tyłkiem, ale obawiam się że teściowa mogłaby nie przeżyć widoku koronkowych majtek na moim krągłym wyćwiczonym tyłku.

Wieczorem gdy zeszłam zrobić kolację, a Maciek pobiegł do sypialni, usłyszałam jak teściowa się drze do Agnieszki żeby go pilnowała. Poszłam po niego i powiedziałam: "Choć Maciuś, nie będziesz tu sam siedział bez opieki". Chodziło mi głównie o to że Agnieszka go pilnować nie będzie, bo jak mojemu mężowi napyskowała ostatnio. Teściowa chyba to wzięła do siebie, bo skoczyła do mnie: "Ty już coraz lepiej ryjesz!" No ja pierdziu... Jedyną osobą, która ryje jest ona. Ja jakoś z każdym się świetnie dogaduję tylko nie z nią. To chyba o czymś świadczy.

Naprawdę mam dosyć tej kobiety. Wiecznie jej coś nie pasuje. A to że z dziećmi sobie radzę, ugotuję smacznie, w pokoju mam porządek, czytam dzieciom wiersze i bajki, śpiewam piosenki, gram z synem w piłkę, mąż na mnie leci, dbam o siebie. Ona takich rzeczy nigdy w życiu nie robiła. O wszystko jest zazdrosna, zamiast się cieszyć że syn tak dobrze trafił. Nie uważam żebym powiedziała coś złego. Wszyscy dobrze wiedzą że one sie M nie zajmą. Jedyną osobą, która darzy moje dzieci miłością jest babcia mojego męża, matka teściowej. Niestety boi się córki więc choćby była po mojej stronie, nie może o tym powiedzieć.

To jaka jest moja teściowa przechodzi ludzkie pojęcie. Gdy byłam w pierwszej ciąży potrafiła nawet herbatę chować, bo ona nie będzie sponsorować. Takim sposobem od początku mamy swój papier toaletowy, mydło, proszek do prania, olej do smażenia... swoje wszystko i jeszcze nam to ginie. W zaawansowanej ciąży potrafiła mnie z łazienki wygonić ze spienionym szamponem na głowie, bo ona musi pierwsza umyć włosy żeby jej ciepłej wody nie brakło.

Gdy M się urodził bawiła się w lekarza. A z niej taki lekarz jak z koziej dupy trąba. Najpierw narobiła bigosu z pępkiem i jak już było źle to powiedziała że ona nie jest lekarzem, odwróciła się na pięcie i poszła. Strasznie chciałam karmić piersią i robiłam co mogłam żeby pobudzić laktację. Udało się. Dziecko zwiększyło ilość kupek do 7 w ciągu dnia, a ona zaczęła histeryzować, że dziecko ma po moim mleku biegunki i mam natychmiast przestać karmić. Najgorsze że wszyscy stanęli po jej stronie. Starałam się odciągać, ale nie utrzymałam laktacji. Synek miał na buzi potówki z przegrzania, bo go przykrywała kołdrami i nie pozwoliła mu czapki ściągać. Podniosła histerię że trzeba mleko zmienić na sojowe bo dziecko ma skazę białkową. Nie pozwoliłam nic zmieniać, bo widziałam że to potówki. Gadała do wszystkich że dziecko ma przejebane, bo śpi w łóżeczku i to bez poduchy, a ja powinnam męża z łóżka wyrzucić i spać z dzieckiem. Mało tego, jestem wyrodną matką bo powinnam całą noc stać nad dzieckiem i sprawdzać czy oddycha. Po szczepieniu syn miał lekką gorączkę i płakał, to sie na nas darła po co go szczepiliśmy, ona swoich nie szczepi, aż upomnienia do domu przychodzą.

Swoją drogą cały ośrodek zdrowia ma z niej polewkę. Pielęgniarka, która szczepiła małego wprost mówiła żebym nie słuchała teściowej tylko przychodziła szczepić. Stomatolożka mówiła że moja teściowa to wariatka i hipochondryczka. Kardiolodzy ją z gabinetu wyrzucają mówiąc, że pierw ich wykończy,  później swojego męża. Nasz wspólny ginekolog raz jej powiedział żeby się wnukami zajęła  a nie choroby sobie nowe wymyślała.

Teściowa zabraniała wychodzić z synem na spacery, bo dostanie zapalenia płuc. Musiałam ukradkiem przesiadywać z dzieckiem na balkonie. Młody bardzo boleśnie ząbkował, gorączkował, to gadała że go zaziębiłam, że go za lekko ubieram, pokój wietrzę żeby go specjalnie przeziębić, na balkonie go w śniegu trzymam żeby chorował. Pomysły ma zadziwiające biorąc pod uwagę że syn może dwa razy w życiu miał katar. Rozpowiadała że dziecko płacze  w łóżeczku a ja leżę. Dzisiaj sama się sobie dziwię że jej za to wszystko nie strzeliłam w twarz. Tylko ja wiem ile się syna onosiłam godzinami nie raz gdy mu zęby wychodziły, ile nocy oka nie zmrużyłam. Gdy miał 9 miesięcy i dopadł nas wirus żołądkowy, to teściowa zabarykadowała się w sypialni żeby się nie zarazić, a ja ledwie żywa na kolanach wychodziłam po schodach z czterdziestostopniową gorączką żeby dziecku przynieść wodę. Nigdy  mi w niczym nie pomogła, ale my mamy być na  każde zawołanie rodziców męża.

Albo jak sobie włosy pofarbowałam to do mojego męża wyskoczyła z tekstem: "Ty głupku myślisz, że ona się dla ciebie farbuje?". A dla kogo niby, jak on sam wybierał farbę?

Kiedyś miała miejsce taka sytuacja: robiłam razem  z babcią krokiety. Wyszło 11 więc stwierdziłam, że należałoby dorobić żeby każdemu wystarczyło. Zrobiłyśmy więcej, a teściowa rozpętała wojnę że my niby im nie chcemy dać i się jakoś krzywo patrzymy. Teść powiedział, że z taką łaską to nie chce. Cholera jasna! Po to robiłam te krokiety żeby się wszyscy najedli, ale to właśnie teściowa jak zwykle musi ryć.

Kiedy biorę prysznic teściowa w kuchni puszcza gorącą wodę, wówczas ja mam zimną bądź odwrotnie. Był czas że w ogóle odłączała wodę  i myłam się w zimnej. Mogłabym bez końca wyliczać, ale  nie mam na to ani czasu, ani chęci.

Za to mam do Was kilka pytań:

1. Jak wspominacie naukę nocnikowania u swoich pociech? Poszło łatwo czy raczej nie? Jak długo Wam to zajęło? Prościej było z "sisi" czy "gugu"? Podzielcie się doświadczeniami.

2. Jakie są wasze teściowe? Też robią takie problemy? Jak sobie radzicie?

26 komentarzy:

  1. Nie mam teściowej, nie lubię nadbagażu w życiu;)
    A dla Ciebie mam dobrą radę i zagadkę.
    Jak najlepiej patrzeć na teściową?




    Z przymrużeniem oka oczywiście!















    Zanim się nie pociągnie za spust:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię przebywać w towarzystwie osób, którym wiecznie coś nie pasuje :/
    A na pytania niestety nie odpowiem, bo nie mam ani dziecka, ani teściowej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teściową na razie mam fajną (pewnie dlatego, że nie mieszkamy razem na stałe:D) ale nie wyobrażam sobie, żeby tak się wtrącała w wychowanie. Wiadomo, swoje doświadczenie ma, więc chętnie rady przyjmę, ale bez zbytniego wtykania nosa w nasze sprawy. Mam nadzieję, że do czasu dzieci mieszkanie ogarniemy.

    OdpowiedzUsuń
  4. A moja doświadczeń nie ma i to mnie najbardziej wkurza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj ile ja się nasłuchałam, że ponoszę pedagogiczne porażki, bo Mała chodzi w pampersach. Na nocnik zaczęła się załatwiać krótko przed trzecimi urodzinami.
    Próbowaliśmy wcześniej, ale różnie to było.
    Początki są trudne :)
    Kiedy Mała zachorowała na tę paskudną bakterię musieliśmy natychmiastowo odstawić pampersy dla Jej dobra.
    Tłumaczyliśmy Jej, rozmawialiśmy i nauczyła się w tydzień.
    Szczęście w nieszczęściu.
    Na nocnik jednak załatwiała się krótko i szybko zaczęła korzystać z toalety. Jednak jak poszła do przedszkola i zobaczyła, że dzieci przychodzą ze swoimi nocnikami, odwidziało Jej się i coraz częściej sięga po swój nocniczek.
    Nam jednak mówi, że nocnik jest na siusiu, a kibelek na kupkę :)

    A teściowa to temat rzeka, wiesz jak jest u mnie...
    Ja jednak uważam, że moja w porównaniu do Twojej to anioł.
    Oszalałabym z taką babą pod jednym dachem:/

    OdpowiedzUsuń
  6. Widocznie musi przyjść ten odpowiedni czas na korzystanie z nocnika. Zauważyłam że w innych państwach trzylatek w pampersie to norma. Tylko u nas jakieś takie ciśnienie na dwulatki. Teściowa mnie wkurzała bo gadała że dziecko w przedszkolu musi się samo załatwiać, ale Młodego oduczać pieluch nie pozwalała. Jednak na każdym kroku dogryzała a teraz jej gały wyszły z orbit bo Maciek w dwa dni załapał.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z przestawieniem na nocnik nie było jakiegoś problemu. Uważam że każde dziecko ma swój czas i uczy się w swoim rytmie. Niczego nie przyspieszałam. Starsza w wieku 2 lat siusiała do nocnika, młodsza zaczęła po 2 roku, ale czasami wkładam pampersa, w awaryjnych sytuacjach :}. Nie daj się kobieto z wredną babą, jeżeli boisz się odezwać to pomyśl że za jakiś czas będziecie mieszkać osobno. Z takimi babolami się nie wygra w dialogu. Nie daj sobie wmówić że robisz coś źle. Trzymaj się kobietko :}}

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja teraz w pracy właśnie powolutku zaczynam przyzwyczajać Małego do nocnika. W styczniu kończy 2 latka. Póki co szału nie ma :)
    Co do teściowej - ja swojej też nie lubię i pewnie miało na to wpływ wspólne zamieszkanie. Przez 9 miesięcy mieszkałam z teściami i to był najgorszy czas naszego małżeństwa. Teraz jest zdecydowanie lepiej bo prawie nie mamy kontaktu :) Ale swoje za uszami moja teściowa też ma i raczej nie ma szans żebym ją polubiła bo nawet na odległość potrafi denerwować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Początki z nocnikiem nie są łatwe. Co do Twojej teściowej to pamiętam jak nie raz na blogu pisałaś. Chyba z kilka lat Cię czytam. Ale ten czas leci.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej:) Czytam Cię już jakiś czas, ale nigdy nie komentowałam. Nie mam dzieci więc w tym temacie się nie wypowiem; ale od 8 lat jestem mężatką więc mam teściową - z którą mieszkam w jednym domu. Mamy dwa oddzielne piętra a więc kuchnia, łazienka, pokoje osobno :) mam szczęście. Moja teściowa do niczego się nie wtrąca; chciała mnie na początku traktować jak córkę, ale ja miałam inne zdanie na temat naszych relacji i na szczęście je zaakceptowała. Na początku było trochę kłótni i nieporozumień, ale z czasem wszystko się ułożyło. Teraz widujemy się na święta i urodziny czyli kilka razy w roku. Nie odwiedzamy się i nie uprzykrzamy sobie życia na wzajem :D mogę powiedzieć że jestem szczęściarą:) Wszystko zależy od ludzi którymi się otaczamy. Nie wyobrażam sobie Twojej sytuacji. Na szczęście za niedługo się wyprowadzicie i będziesz na swoim! Tego Ci życzę z całego serca!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Strasznie Ci współczuję, że musisz żyć z tymi ludźmi pod jednym dachem :( nie wyobrażam sobie tego zupełnie! Los im odda zobaczysz!!!

    Co do odpieluchowania to miałam dwa podejścia: jak syn miał z koło 2 lat nie było mowy o nocniku, służył do zabawy i jako kapelusz jaku Was :) mam nawet gdzieś zdjęcie he he. Po kilku miesiącach jakoś naturalnie i bez przymusu wyszło, że mały sam zaczął siadać np. przed TV jak oglądał bajkę i powolutku stało się to normą.

    Odnośnie teściowej to ja mam wspaniałą :) poszczęściło mi się naprawdę. Teściowie są zwariowani za moimi dziećmi, nigdy nie pozwolą aby działa im się krzywda. Zabierają na wycieczki, weekendy, zawsze pytają czy mogą jakoś pomóc. To najlepsi dziadkowie na świecie. Nie mieszkamy razem ale u mojego męża w rodzinie zawsze wszyscy mieli hopla na punkcie dzieci :) Ogólnie są zawsze gdy potrzebujemy jakiejkolwiek pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Toż to istny koszmar. Kobieto podziwiam Cię za cierpliwość. Jakieś odznaczenie powinnaś dostać za to, że wytrzymujesz z taką teściową.
    Co od odpieluchowania, to pierwsze próby już za nami, Oluś ma 10 miesięcy. Pierwsze siusiu na nocnik zrobiła mając niecałe 9 miesięcy. Teraz mamy przerwę ze względu na remont w łazience. Nie chcę zmieniać pomieszczenia, wolę, żeby wiedział, że siusiu robimy w łazience. Jak na razie muszą z nami być zabawki, ale myślę, że z czasem Oli poradzi sobie bez nich.
    Ja mam to szczęście, że mam dobrą teściową. Nic dodać nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratuluję pierwszych sukcesów. Osobiście uważam że sadzenie na nocnikdziecka przed ukończeniem 18 miesięcy nie ma sensu, ale być może zmienię zdanie, biorąc pod uwagę to jak syn bał się nocnika. Może gdybym przyzwyczajała go wcześniej, to szybciej by załapał. Z córką zaczniemy jak skończy roczek. Cieszę się że istnieją jeszcze dobre teściowe.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki Twoim teściom odzyskuję wiarę w ludzi. Chciałabym właśnie kiedyś być taką babcią.

    OdpowiedzUsuń
  15. nie rozumiem takiej zawisci przeciez powinna sie z wami cieszyc tym sukcesem bo to wielki sukces dla rodzicow

    OdpowiedzUsuń
  16. Powinna. To wszystko w ogóle powinno inaczej wyglądać. Przecież to matka mojego męża. Widzę że ona w ogóle go nie kocha. To kobieta bez instynktu macierzyńskiego. Dobrze że jej matka wychowała jej dzieci, bo by były biedne.

    OdpowiedzUsuń
  17. Moja przyszła teściowa mnie nienawidzi i nawet tego nie ukrywa :) Pamiętam jak kiedyś powiedziała mojemu P - ona nie jest tym kim myślisz, że jest, ona jest kimś innym :D

    To w sumie nie wiem kim ja już jestem :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Przykro mi. A co na to Twój P?

    OdpowiedzUsuń
  19. ~mama dwóch córek30 października 2014 00:42

    Matko, co za wariatka! Ja z moją też miałam różne jazdy, ale jednak zupełnie innej natury. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ach te teściowe... dlaczego takie są?

    OdpowiedzUsuń
  21. Współczuję!
    Ciężko masz z nimi..

    OdpowiedzUsuń