Po miesiącu ćwiczeń i diety waga stoi na 65 kg. Jest owszem ponad 2 kg mniej niż na starcie, ale mogło być więcej. Miałam niestety chwile słabości i podjadałam to czego nie powinnam. Czasami i na ćwiczenia nie miałam czasu lub byłam zbyt zmęczona. Niemniej jednak staram się ćwiczyć 4-5 razy w tygodniu po 30-40 minut i z dumą mogę stwierdzić, że cellulit z ud znika. Cellulitu nienawidzę, ponieważ byłam jedną z tych co go nie mają (ale kiedy to było, jakieś 6 lat temu). Po pierwszej ciąży pojawił się niewielki z tyłu ud. Właściwie nie było się czym przejmować, bo często nastolatki miały uda w gorszym stanie. Może to geny? Ja miałam szczęście. Jednak nie mogło ono trwać wiecznie i po drugiej ciąży to paskudztwo objęło całe moje uda (po porodzie zamiast chudnąć, zaczęłam przybierać na wadze). Czułam się z tym fatalnie i kompletnie nie miałam siły żeby cokolwiek z tym zrobić. Byłam wiecznie zmęczona, miałam migreny, biegunki, ciągle mnie wszystko bolało. Dopiero gdy zaczęłam się leczyć tabletkami hormonalnymi, które przepisał mi ginekolog dolegliwości zaczęły ustępować, a ja odzyskałam siły. Zrobiłam prawo jazdy, przestałam się tak bardzo przejmować teściową i w końcu zaczęłam ćwiczyć. Po miesiącu ćwiczeń i diety oraz stosowania kosmetyków:
i masowania masażerem (trochę tworzyły mi się siniaki):
cellulitu z przedniej strony ud nie widać gołym okiem. Jeszcze żeby tak się go z tyłu pozbyć można by w gorące letnie dni bez skrępowania zakładać szorty.
Jednak nadal największą zmorą mojego wyglądu jest mój brzuch - wielki jak balon, ale boczki się ujędrniły i się już tak nie wylewają jak dawniej. Ogólnie skóra stała się bardziej nawilżona i sprężysta.
Przede mną jeszcze jakieś 7 kg do zrzucenia. Mam nadzieję że się uda. Myślę że w maju uda mi się schudnąć kolejne 2 kg, a może nawet 3 :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz