"Liliowy kapelusz"
"Kobieta:
Kiedy ma 5 lat:Ogląda się w lustrze i widzi księżniczkę.
Kiedy ma 10 lat:Ogląda się w lustrze i widzi Kopciuszka
Kiedy ma 15 lat:Ogląda się w lustrze i widzi obrzydliwą siostręprzyrodnią Kopciuszka:"Mamo, przecież tak nie mogę pójść do szkoły!"
Kiedy ma 20 lat:Ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda,za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste",ale mimo wszystko wychodzi z domu.
Kiedy ma 30 lat:Ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda,za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste",ale uważa, że teraz nie ma czasu, żeby się o to troszczyći mimo wszystko wychodzi z domu.
Kiedy ma 40 lat:Ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda,za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste",ale mówi, że jest przynajmniej czysta i mimo wszystko wychodzi z domu.
Kiedy ma 50 lat:Ogląda się w lustrze i mówi: "Jestem sobą" i idzie wszędzie.
Kiedy ma 60 lat:Patrzy na siebie i wspomina wszystkich ludzi,którzy już nie mogą na siebie spoglądać w lustrze.Wychodzi z domu i zdobywa świat.
Kiedy ma 70 lat:Patrzy na siebie i widzi mądrość, radość i umiejętności.Wychodzi z domu i cieszy się życiem.
Kiedy ma 80 lat:Nie troszczy się o patrzenie w lustro. Po prostu zakładaliliowy kapelusz i wychodzi z domu, żeby czerpać radośći przyjemność ze świata" /adonai.pl/
/babciabezmohera.blox.pl/
"Don't stop, tomorrow's another day
Don't stop, tomorrow you'll feel no pain
Just keep moving
Don't stop the past'll trip you up
You know, right now's gotta be enough
Just keep moving" /Sia-Flames/
wtorek, 29 maja 2018
Temat: Pewność siebie. Punkt 1. Zadbaj o swoją atrakcyjność.
Atrakcyjność - temat względny. Jak wiadomo, dla każdego atrakcyjne może być co innego.
Jak jest ze mną?
No, ja nie jestem jakąś potworowatą poczwarą, to wiem na pewno, ale problem tkwi, jak zwykle u mnie w głowie. Ja nie uważam się za atrakcyjną, choć może dla kogoś taka właśnie jestem.
Nie czuję się dobrze w swojej skórze mimo, że staram się dbać o siebie. Staram się zdrowo odżywiać i tu udało mi się schudnąć w ostatnich miesiącach 4 kg. To na pewno działa u mnie na plus w akceptacji siebie, ale kolejne 4 kg do zgubienia przede mną.
Lubię dobrze wyglądać, dlatego nie wyobrażam sobie spać do ostatniej minuty, po czym wyskoczyć z łóżka, wskoczyć w pierwszy lepszy ciuch i wybiec z domu. Wstaję wcześnie i myję zawsze włosy. Jeśli czas pozwoli, to przed tą czynnością ćwiczę na orbitreku i biorę prysznic, następnie te wszystkie toniki, kremki, balsamki, duperelki i makijaż. Nie jestem jakąś totalną tapeciarą, nie nakładam trzech warstw szpachli, ale przypudruję naczynkową buźkę i obowiązkowo pociągnę kreskę na powiecie i wytuszuję rzęsy. W takim make upie czuję się dobrze. Następnie suszę włosy i właściwie nie muszę ich układać, bo wystarczy że wysuszę je pod odpowiednim kątem. Na koniec mogę prysnąć lakierem, ale nie koniecznie. Zakładam przygotowane wcześniej ubrania i jestem gotowa do wyjścia, a raczej do budzenia dzieci i męża. Lubię mieć pomalowane paznokcie, ale nie zdecydowała bym się na hybrydę, bo moje paznokcie do mocnych nie należą. Bardzo o nie dbałam, żeby doprowadzić do obecnego stanu. Swoje pazurki maluję sama, przeważnie na weekendzie gdy dzieci pójdą spać.
Z punktu widzenia osób trzecich wyglądam dobrze, elegancko. Często słyszę w przedszkolu syna uwagi innych matek, że ja zawsze taka wyrobiona, jako jedyna mam czas. Mam wtedy ochotę powiedzieć, że ja na wszystko mam czas, bo nie mam Facebooka, ale gryzę się w język i mówię tylko, że wystarczy wcześniej wstać i czas się znajdzie. Spotkałam się też z miłymi komentarzami, np. że wyglądam elegancko.
No ja po prostu lubię się fajnie ubrać i zawsze wydawało mi się, że tak ma każda kobieta. Żeby było jasne, nie wydaję milionów na kosmetyki i ubrania ;)
Jednak może dosyć o wystroju, bo w końcu nie szata zdobi człowieka.
Mam kompleksy. Kto nie ma?
Jestem przeciętną kobietą, matką dwójki dzieci. Nie wyglądam jak mamy z okładek magazynów - do Kożuchowskiej czy Sochy mi daleko. Jednak też nie stawiałabym ich sobie za wzór, bo przede wszystkim wzrostem ich nie dogonię. Z pewnością bliżej mi do Evy Longorii, gdyby nie moja nadwaga.
No właśnie - nadwaga, przez którą czuję się jak pokraka, a w lustrze widzę pralkę automatyczną zamiast swojego odbicia. To z pewnością jest przesadzone, bo nie mam 20 kg nadwagi, ale czuję się jakbym miała conajmniej 30 za dużo. Czyli problem tkwi w głowie. Ja od pięciu lat nie pozwalam się fotografować. Nie mam zdjęć z tego czasu. No może kilka z tych lepszych okresów gdy ćwiczyłam i udawało mi się stracić kilka kilogramów.
Kompleksów mam sporo, bo już sama nadwaga powoduje, że nie znoszę swojego brzucha, ramion, ud, twarzy, a nawet pleców, które jeszcze 6 lat temu tak lubiłam odsłaniać w gorące dni. No i cellulit też mnie nie ominął i dopadł w końcu po drugiej ciąży.
No i jak? Jak poczuć się atrakcyjną, skoro makijaż i strój mojej głowie niewiele pomagają?
No właśnie - nadwaga, przez którą czuję się jak pokraka, a w lustrze widzę pralkę automatyczną zamiast swojego odbicia. To z pewnością jest przesadzone, bo nie mam 20 kg nadwagi, ale czuję się jakbym miała conajmniej 30 za dużo. Czyli problem tkwi w głowie. Ja od pięciu lat nie pozwalam się fotografować. Nie mam zdjęć z tego czasu. No może kilka z tych lepszych okresów gdy ćwiczyłam i udawało mi się stracić kilka kilogramów.
Kompleksów mam sporo, bo już sama nadwaga powoduje, że nie znoszę swojego brzucha, ramion, ud, twarzy, a nawet pleców, które jeszcze 6 lat temu tak lubiłam odsłaniać w gorące dni. No i cellulit też mnie nie ominął i dopadł w końcu po drugiej ciąży.
No i jak? Jak poczuć się atrakcyjną, skoro makijaż i strój mojej głowie niewiele pomagają?
Jak poczuć się atrakcyjną gdy nieakceptuję swojego wyglądu?
Jak zaakceptować swój wygląd?
Ja po prostu walczę z nadwagą, ale nie mam gwarancji, że gdy schudnę nie pojawią się nowe kompleksy, np. obwisłe piersi a'la naleśnik.
Jak to jest, że niektóre kobiety akceptują swój wygląd?
Czasami jakaś pulchniejsza dziewczyna twierdzi, że nie odchudza się, bo twierdzi, że lubi siebie taką jaka jest. Pewnie byłabym w stanie w to uwierzyć gdyby po jakimś czasie ta kobieta jednak nie schudła.
Pierwszy punkt nie jest taki łatwy do osiągnięcia. I nie mówię tu, że nie dam rady schudnąć. Schudnę te 6 kg, które mi zostało, ale nie mam pewności, że to rozwiąże mój problem nieakceptacji siebie. Punkt drugi o przyjęciu odpowiedniej postawy ciała wydaje mi się łatwiejszy w osiągnięciu przeze mnie, ale o tym w kolejnym poście. Póki co trzymajcie kciuki za moją Poprawę atrakcyjności.
Piszcie jakie Wy macie sposoby, pomysły na poprawę własnej atrakcyjności.
sobota, 26 maja 2018
Do Pewności Siebie! Gotowi! Start!
Jak stać się pewną siebie i działać mimo lęku?
- Zadbaj o swoją atrakcyjność
Uznaj, że wieczna krytyka siebie nie ma sensu, uwierz, że jesteś wyjątkowa. Traktuj siebie jako kogoś ważnego i wartościowego. Jeżeli nie akceptujesz swojego wyglądu i stale narzekasz, wysyłasz do świata komunikat „Nie jestem atrakcyjna”. - Pamiętaj o prawidłowej postawie ciała
Badania naukowe wykazały, że postawa ciała oraz mimika wpływają na nasze emocje i samopoczucie. Pomocna może okazać się “pozycja mocy”. Jeżeli staniesz na co najmniej dwie minuty w „pozycji mocy”, czyli z prostym kręgosłupem trzymając ręce na biodrach, we krwi zwiększy się poziom testosteronu, a obniży poziom stresu – kortyzolu. Z praktycznego punktu widzenia łatwiej nam będzie zaznaczyć swoje granice, wyrazić zdanie, odmówić, jeżeli zajdzie taka potrzeba. - Kontroluj sposób mówienia
Mów wolniej i wyraźniej niż zwykle. Osoba niepewna często mówi szybko, ponieważ obawia się, że może zabrać komuś za dużo czasu. Nie przesadzaj jednak z bardzo wolnym tempem, bądź świadoma wypowiadanych słów. Daj sobie prawo do tego, by być w pełni wysłuchaną. - Uśmiechaj się – pielęgnuj pozytywne uczucia
Naturalny, niewymuszony uśmiech wpływa pozytywnie na ludzi, z którymi rozmawiamy, a także dodaje niesamowicie pewności siebie. - Podejmuj inicjatywę – nie czekaj!
Dziel się swoimi pomysłami, nie obawiaj się tego że ktoś się z tobą nie zgodzi. Masz prawo do własnych poglądów. - Pogłębiaj swoją wiedzę
Zwiększaj swoje kompetencje, ponieważ są podstawą pewności siebie w odniesieniu do konkretnych obszarów życia. - Szukaj sposobów, a nie powodów
Jeśli coś jest dla Ciebie bardzo trudne, traktuj to jako wyzwanie. Pomniejszaj w wyobraźni każdą przeciwność, dokonaj analizy i ułóż plan działania, jak ją skutecznie pokonać. - Pielęgnuj własne poczucie wartości
Pozytywna wizja własnej osoby jest wewnętrzną siłą, która umożliwi walkę z przeciwnościami i jest podstawą w realizacji życiowych planów. Uwierz w swój pozytywny wizerunek!
Porady zaczerpnięte z sukcespisanyszminka.pl
"Z oddali to co wielkie,
swój ogrom traci w mig.
Dawny strach co ściskał gardło,
na zawsze wreszcie znikł.
Zobaczę dziś czy sił mam dość,
by wejść na szczyt, odmienić los
i wyjść zza krat, jak wolny ptak.
O tak!" /Kraina Lodu/
A teraz zostaje mi realizować punkt po punkcie z wyżej zamieszczonego planu.
piątek, 25 maja 2018
Jak Budować Pewność Siebie?
Na blogu Ewy (link tutaj) trafiłam na filmiki motywacyjne/motywujące.
W pierwszej chwili wydało mi się to niezbyt sensownym rozwiązaniem, jednak skusiło do obejrzenia kilku takich filmików.
I tak sobie słucham tego co ci Panowie (umieściłam niżej filmiki) mówią. Czy coś z tego wyniosę, czy coś mi to da, czy mi to pomoże? Nie wiem, bo jestem trudnym (żeby nie powiedzieć beznadziejnym) przypadkiem.
No to do roboty! Biorę się za siebie od strony wewnętrznej, czyli robię coś czego nigdy wcześniej nie robiłam, bo zajmowałam się jak już stroną zewnętrzną.
Prawda jest taka, że moje problemy zaczynają się w głowie i tu muszę zacząć pracę nad sobą.
No to START!
niedziela, 20 maja 2018
Podsumowanie
61,9 kg - nie wiem nawet jak i kiedy zleciało ponad pół kilo, ale dobrze ;)
Myślę że jeszcze z 2 kg i zmieszczę się w różowe jeansy, które zakupiłam rok temu, gdy to bardzo intensywnie ćwiczyłam.
Muszę odwiedzić dentystę, bo ząb mi napierdziela. Ceny mnie przerażają! Jednak nie mam wyjścia - dzisiaj chce mi mordę wykręcić z bólu. Może na NFZ się udam. Tak mi nie po drodze teraz z kasy na zęby wyskakiwać.
Ja pierdzielę!
Zawsze jest coś ważniejszego niż ja. To przerażające!
Z tylu pasji zrezygnowałam, bo coś było ważniejsze.
Od września Faustynka idzie do przedszkola - prywatnego, więc znowu kasa. Jednak wreszcie znajdę czas dla siebie. Mam nadzieję, że znajdę. Wszystko zależy od pewnych spraw jakie nas czekają w najbliższych miesiącach.
Skąd ludzie biorą na wszystko pieniądze?
Ta znajoma co raz byłam u niej z Młodą kupiła mieszkanie i od razu zrobili remont, a wcześniej wynajmowali. Nie mieli oszczędności, twierdziła, że żyją od 1go do 1go. Mąż bez pracy, bo powiedział, że za 1500zł nie będzie pracował (swoją drogą, to czego on się spodziewał na początek po technikum? Mój mąż przez 6 lat pracował za 1400 zł na rękę z tytułem mgr inż), ona na świadczeniu na dziecko z autyzmem, a młodsza córka w prywatnym przedszkolu. Jak to wszystko opłacali - ja nie wiem! Jeszcze na wycieczki kilkudniowe ich było stać.
Mówiła, że teściowie sprzedadzą dom i dadzą im pieniądze. Ja się nagłowiłam jak to jest możliwe, bo gdzie teściowie będą mieszkać jak swój dom sprzedadzą? Z nimi w tym mieszkaniu, co za te pieniądze kupią? Znajoma twierdziła, że by się pozabijali. To tym bardziej mi się dziwne wydało, bo jak sprzedadzą dom, to muszą dla siebie chociaż kawalerkę kupić, a wtedy dla syna i synowej nie zostanie kasy na dwupokojowe mieszkanie. Z resztą jak tak można liczyć na czyjeś pieniądze? A to prawdopodobnie rodzice jej męża mają dwa domy i pewnie sprzedali jakiś po swoich rodzicach, a dalej mieszkają w swoim domu. Ale tak całą kasę oddali synowi? A reszta rodzeństwa? Ja oczy przecierałam ze zdziwieniem. No i ten synuś wraz z żoną są nauczeni, że i tak wszystko dostaną, bo im się należy, no bo przecież są biedni.
Teściowej dzieci na weekend oddaje, bo sobie z nimi nie radzi. Teściowa wyposaża wnuki w obuwie, ubrania zabawki. Znajoma mówiła, że nigdy nie musiała nic kupić, tyle co ma do gara włożyć. Jednak w głosie zero wdzięczności, jeszcze wielkie pretensje, bo teściowa jej pas zabrała i nie ma teraz czym dzieci karać! I bardzo dobrze że zabrała, bo jakbym ja widziała, że ktoś dziecko pasem leje, to bym sama temu komuś tym pasem wpieprzyła.
Przecież tacy ludzie się nigdy samodzielności nie nauczą. A mąż znajomej jak wie, że mamusia wszystko da, to też po co ma się starać, pracy szukać.
Niby poszedł w końcu do pracy, bo ta moja znajoma go zostawiła i na kilka miesięcy pojechała z dziećmi do swoich rodziców i powiedziała, że wróci jak on do pracy pójdzie. W końcu podjął pracę.
Obydwoje palą papierosy i piją alkohol - skąd na to biorą pieniądze? Ja jestem w szoku!
Ja nawet w podróży poślubnej nie byłam, bo się ciągle kasę odkłada.
Czy jestem zazdrosna? No oczywiście, że jestem. Nie będę ściemniać, że nie.
My nie dostaliśmy od nikogo ani złotówki, ale to już nawet nie o to chodzi. Ja nie mam rodziców do których mogłabym wrócić, matki, której bym mogła się zwierzyć, wypłakać w rękaw, która by mi z dziećmi choć raz w miesiącu na chwilę została, żebym mogła do lekarza pójść z własnymi dolegliwościami albo by przyjechała pomóc przy dzieciach, gdy mam 40 stopni gorączki. Jestem ze wszystkim sama. Mało tego! To że nie mam wsparcia rodziców to jeszcze nic! Moi mnie przecież po sądach ciągali! Sprawy zakładali! Na szczęście nic nie wskurali, ale ile nerwów i stresów, to moje. No i pieniędzy, wiadomo. O moim dzieciństwie u boku psychicznie chorej matki już nie wspomnę.
Jakbym miała mało problemów, to teściowie z piekła rodem mi się trafili. No takiego pecha, to chyba tylko ja mogę mieć! Ja niczego od teściów nie chcę, ale jednego nie pojmę nigdy! Jak można nie kochać własnych wnuków? Jak można nie chcieć ich oglądać choćby 5 minut w tygodniu? Co to kurwa za ludzie? Teściowa zniszczyła mi życie, zdrowie i małżeństwo! O mało nie doprowadziła do mojego samobójstwa i tego jej nigdy nie wybaczę! Takie nic! Takie ścierwo potrafiło mnie tak zniszczyć!
To oczywiście nie wszystko. Trzeba mnie było jeszcze dobić! Autyzm Maćka. Po tym co w życiu przeszłam, diagnoza nie specjalnie mnie ruszyła. Zamiast się użalać, i wpadać w depresję, podwinęłam rękawy i wzięłam się ostro do roboty. Powiedziałabym nawet, że choroba syna wyciągnęła mnie z emocjonalnego dołka, z dna wręcz i zaczęła stopniowo odciągać od myślenia o samobójstwie.
To oczywiście dalej było za mało. Trzeba było jeszcze mnie obciążyć własnymi chorobami! Endometrioza dała mi zajebiście popalić, zanim udało się ją zdiagnozować i wprowadzić leczenie. Ja już mdlałam z bólu! Czułam jakby mi wnętrzności wykręcało! I to przerażenie że zemdleję na ulicy idąc z autystycznym synem, z którym nie było kontaktu!
Zero wsparcia skądkolwiek. Zero pomocy.
A mąż? Najbliższa mi osoba? Jedyna jaką mam i mogę na nią liczyć? Bagatelizował moje problemy.
A mąż? Najbliższa mi osoba? Jedyna jaką mam i mogę na nią liczyć? Bagatelizował moje problemy.
Ile znieść może jeden człowiek? Powiedzcie mi ile? Ile mnie jeszcze czeka? Czy Bóg istnieje? Gdzie ten Sprawiedliwy?
Chyba jestem bardzo naiwna, ale ciągle liczę że go znajdę.
Mam plany.
Po raz pierwszy od 7miu lat mam plany. I takie bardziej wzniosłe i takie bardziej przyziemne.
- chcę odbudować relacje małżeńskie
- chcę odnaleźć Boga
- chcę kupić mieszkanie
- chcę kupić pianino i odświeżyć moją technikę gry na instrumencie
- chcę zrobić podyplomowo muzykoterapię
- chcę nauczyć się szyć na maszynie
- chcę pojechać choć raz w życiu nad nasze polskie morze
- chcę zapisać się na zumbę
- chcę zrobić kurs samoobrony
- chcę znowu rysować, malować, projektować ubrania
- chcę, chcę, chcę...
CHCĘ ZACZĄĆ ŻYĆ
Boże! Ja mam tyle planów! Czy wystarczy mi życia na realizację wszystkich? Nie wiem...
- chcę odbudować relacje małżeńskie
- chcę odnaleźć Boga
- chcę kupić mieszkanie
- chcę kupić pianino i odświeżyć moją technikę gry na instrumencie
- chcę zrobić podyplomowo muzykoterapię
- chcę nauczyć się szyć na maszynie
- chcę pojechać choć raz w życiu nad nasze polskie morze
- chcę zapisać się na zumbę
- chcę zrobić kurs samoobrony
- chcę znowu rysować, malować, projektować ubrania
- chcę, chcę, chcę...
CHCĘ ZACZĄĆ ŻYĆ
Boże! Ja mam tyle planów! Czy wystarczy mi życia na realizację wszystkich? Nie wiem...
sobota, 19 maja 2018
A czas pędzi nieubłaganie
Od rana robię porządki i przy okazji zebrałam masę makulatury, ale i znalazłam kilka swoich starych prac.
Stwierdzam, że całkiem fajnie rysowałam i żal mi że to zaniedbałam.
A oto zdjęcie:
Nie jestem profesjonalistą, więc pewnie te rysunki mają wiele do życzenia, nie znam się na tym. Rysowałam, bo lubiłam to robić.
Stwierdzam, że całkiem fajnie rysowałam i żal mi że to zaniedbałam.
A oto zdjęcie:
Nie jestem profesjonalistą, więc pewnie te rysunki mają wiele do życzenia, nie znam się na tym. Rysowałam, bo lubiłam to robić.
sobota, 12 maja 2018
Ważenie
Waga stoi na 62,5 kg.
Nie chudnę, ale też nie tyję na szczęście ;)
Ćwiczyć mi się nie chce.
Jakąś podenerwowana ostatnio jestem.
Przedszkole syna mnie zaczęło wkurwiać, ale to może innym razem.
Nie chudnę, ale też nie tyję na szczęście ;)
Ćwiczyć mi się nie chce.
Jakąś podenerwowana ostatnio jestem.
Przedszkole syna mnie zaczęło wkurwiać, ale to może innym razem.
czwartek, 10 maja 2018
Tekst Kochającej Babci
O Ukochanej Wnusi:
"Kurwa Mała się drze, sama nie wie czego!"
Tak moja teściowa skomentowała płacz Faustynki (syn wyłączył telewizor po "Super Wings" a Młoda jeszcze chciała czytanie książki na dobranoc na TVP ABC), a mój mąż to usłyszał, bo akurat był na dole o czym ona nie wiedziała i się zapytał matki: "Co tam gadasz?", choć dobrze słyszał, ale ona nic się nie odezwała na to.
"Kurwa Mała się drze, sama nie wie czego!"
Tak moja teściowa skomentowała płacz Faustynki (syn wyłączył telewizor po "Super Wings" a Młoda jeszcze chciała czytanie książki na dobranoc na TVP ABC), a mój mąż to usłyszał, bo akurat był na dole o czym ona nie wiedziała i się zapytał matki: "Co tam gadasz?", choć dobrze słyszał, ale ona nic się nie odezwała na to.
czwartek, 3 maja 2018
Porozmawiajmy o poważnych sprawach
Polska.
Czasami wstyd mi, że jestem Polakiem.
Nie ma tu nic do tego czy jestem za czy przeciw aborcji, bo to nie o to tu chodzi. Każdy ma przecież własne sumienie i kręgosłup moralny. Nie mnie oceniać innych. Każdy powinien mieć prawo do podejmowania własnych decyzji, a to co dzieje się w naszym kraju przekracza ludzkie pojęcie.
Chcę w tym miejscu zwrócić uwagę na umywanie rąk przez państwo w momencie gdy rodzice decydują się na przyjęcie dziecka chorego, opiekę nad nim, rezygnację ze swojego życia.
Nie chcę namawiać do aborcji i nie robię tego, CHCĘ ZWRÓCIĆ UWAGĘ NA OGROMNY PROBLEM JAKI W NASZYM PAŃSTWIE ISTNIEJE I JEST ZAMIATANY POD DYWAN!
Przeczytajcie proszę zacytowany niżej list i podzielcie się swoimi przemyśleniami, emocjami, spostrzeżeniami.
Pozwoliłam sobie zacytować list pani Moniki Lewandowskiej do pani Kai Godek:
"Dzień dobry Pani Kaju,
nazywam się Monika Lewandowska, mam 46 lat. Jestem mamą trzech córek w wieku 18, 16,5 i 10 lat. Oboje z mężem mamy wyższe wykształcenie. Jesteśmy Polakami, katolikami. Mieszkamy w dużym mieście.
Prawie 17 lat temu urodziłam Olę, diagnoza: głębokie upośledzenie psychoruchowe pod postacią czterokończynowego porażenia mózgowego. Ola nie chodzi, nie siedzi, nie obraca się na boki, nie zgłasza potrzeb fizjologicznych, jest na pampersie, ma niesprawne ręce i nogi, nie mówi. Jej poziom rozwoju psychoemocjonalnego jest na etapie maksymalnie 2-letniego dziecka. Uśmiecha się.
Obowiązek
Od prawie 17 lat moje życie, życie mojego męża i zdrowych córek wygląda jak życie w wojsku. Wstajemy o świcie, bo Ola budzi się bardzo wcześnie. Musi być szybko przewinięta. Nie ma wylegiwania się! Jej pełen pampers nie wygląda jak pampers słodkiego noworodka. Zapewniam. Do tego dochodzi menstruacja. Jakiego patentu użyć, żeby włożyć podpaskę do pampersa i żeby było higienicznie? Nie wiem.
W pokoju unosi się dodatkowo odór potu: Ola jest spastyczna i pomimo codziennej wieczornej kąpieli rano budzi się zlana potem. Kąpiel - praca dla siłacza. Każda czynność zmieniająca jej położenie - jedna osoba nie daje rady. Potrzebna asysta, specjalistyczny sprzęt.
Domyśla się Pani, ile waży 17-letni bezwładny człowiek, pewnie niewiele mniej niż Pani. Następnie mycie zębów: dziewczyna, jak każdy 2-latek, stawia opór, jak umie: zaciska zęby, w złości próbuje ugryźć mamę lub tatę.
Potem śniadanie, obiad, kolacja - od 17 lat nie zjedliśmy żadnego posiłku na luzie i w spokoju, delektując się wspólnym byciem przy stole; bo ktoś z nas musi karmić Olę, zabawiać ją, aby coś zjadła, i zapewniam Panią, że trwa to wieki. Dzieci zdrowe zajmują się same sobą. Muszą. Siostra pochłania cały nasz czas. Dzieci zdrowe są od małego dorosłe, samowystarczalne.
Miłość
Ola ma swój zamknięty świat. Nie jest emocjonalnie związana z siostrami. Postrzega je jako zagrożenie. Denerwuje się, gdy rozmowa skupia się na kimś innym, np. na życiu szkolnym młodszej siostry. Woli spędzać czas z opiekunką, którą ma tylko dla siebie, niż z siostrami. Nie umie się dzielić sobą. Nie ma empatii, jest egocentryczna.
Ogląda przez cały dzień jedną ulubioną bajkę, słucha tej samej piosenki. Jak to dwulatek. Nie ma szans na zaakceptowanie zainteresowań innych domowników. I doskonale wiemy, że to nie jej wina, że nie robi tego specjalnie. Taka jest, taki jest jej mózg. Tylko co z tego? Jak Pani wytłumaczy to młodszej siostrze? Dyscyplina, zasady? Niestety nie mają zastosowania w przypadku Oli.
Nie przy tym stopniu upośledzenia. Miłość. Przez 17 lat wciąż czekam na jakikolwiek przejaw miłości ze strony Oli. Pewnie nas kocha - tylko inaczej. Ale za to kocha Eryka lub króla Trytona z „Małej Syrenki".
Czasami porównuję nasz los do losu dorosłych dzieci, które opiekują się rodzicem z głęboko zaawansowaną chorobą Alzheimera. Zazdroszczę im jednak tego, że robią to, bo mają w pamięci wdzięczność za cudowne chwile, jakie przeżyli dzięki rodzicom. Ja cudownych chwil w związku z urodzeniem Oli jeszcze nie przeżyłam. Kocham ją, bo jest moim dzieckiem, bo nie ma nikogo poza nami na świecie, bo nie mam wyjścia.
Pieniądze
Od zawsze płacimy podatki, od zawsze jesteśmy Polakami, od zawsze Ola jest tylko z nami.
Od 17 lat płacimy za wszystko z własnych pieniędzy: opiekunki, rehabilitacja, wózki inwalidzkie, pampersy, lekarze, wakacje dla Oli. Od 17 lat trudno nam wyjść z domu, bo ktoś musi być z Olą. Płacimy, płacimy, płacimy - za wszystko.
Od 17 lat samotnie zmagamy się z chorobą Oli. W związku z tym, że mamy z czego żyć, nie interesuje się nami państwo, dla którego kryterium dochodowe jest jedynym wykładnikiem pomocy rodzinie z niepełnosprawnością.
Przez te 17 lat kilkakrotnie zmienialiśmy parafie - żaden proboszcz nigdy nawet nas nie zapytał, „co z Olą", nie mówiąc o propozycji pomocy, choćby czysto duchowej (mieszkamy w kurorcie, obok domu zakonnego).
Od 17 lat nie zawitał do nas nikt z pomocy społecznej - bo przecież sobie radzimy. My zawitaliśmy więc do opieki społecznej. Dowiedzieliśmy się, że pomoc nam nie przysługuje, bo zarabiamy powyżej ustalonego minimum socjalnego. A pomoc niematerialna? Odciążenie od opieki choć na kilka godzin? Nie - bo stać nas na opiekunkę.
Zapewnienie Oli dodatkowych zajęć, warsztatów - nie, bo jest za bardzo „uszkodzona". Nie pasuje do utworzonych grup: nie będzie lepić dzbanuszków i śpiewać z dziećmi z zespołem Downa - bo ma niesprawne ręce i schorzenie wymagające podnośnika, rampy itp., a do tego ma bardziej głębokie upośledzenie umysłowe niż większość niepełnosprawnych umysłowo dzieci - sorry, inne potrzeby spędzania wolnego czasu, potrzebny dodatkowy opiekun 1:1. Sorry.
Pomoc
Od 17 lat nikt z osób, które żyją w naszym otoczeniu, społeczności katolickiej, która nas dobrze zna, nie zaproponował, że np. weźmie Olę na spacer, zabierze ją na dwie godziny do siebie, żeby i ona miała urozmaicenie i my wytchnienie. Nikt nie dostrzega Oli w społeczeństwie, nikt nie dostrzega nas. Radzimy sobie. Przecież mamy dom, samochody, wyglądamy na zadbanych. Dajemy radę!
Dyrektorzy szkół, pedagodzy, duchowieństwo, fundacje, obrońcy praw życia - gdzie są? Jak pomagają? Czego uczą młode pokolenia?
Od 17 lat z przerażeniem myślimy o przyszłości Oli. Kto zajmie się Olą, gdy nas zabraknie? Gdzie wyląduje? Kto za to zapłaci? Czy będzie miała dobrze? Czy będzie bezpieczna? Można jej przecież zrobić wszystko...
Nikt się nią teraz nie interesuje, więc może być tylko gorzej w tej kwestii. Niestety nie ma zespołu Downa, autyzmu. Z racji swojego stanu i potrzeb jest wykluczana nawet ze środowisk osób niepełnosprawnych, które skupiają podobnych sobie.
Strach
Nasze zdrowe dzieci są siłą rzeczy zawsze na drugim planie. I to nie dlatego, że nie zdajemy sobie sprawy z ich potrzeb, że są równie ważne itd. - nie, o tym wszystkim wiemy - aż za wiele. NIE WYRABIAMY SIĘ Z CZASEM. PRACA PRZY OLI TO SYZYFOWA PRACA, BEZ EFEKTÓW i PRZYSZŁOŚCI.
Nie mamy prawa obarczać zdrowych sióstr opieką nad Olą.
Ostatnio zapytaliśmy w DPS w Sopocie o możliwość zaklepania na przyszłość miejsca dla Oli w nowym domu pomocy społecznej w Sopocie. Mielibyśmy na stare lata blisko, a i Ola nie zmieniłaby otoczenia. Byłoby fajnie. Niestety - nie dla psa kiełbasa. Dom jest przewidziany dla osób starszych i z chorobami nieuleczalnymi. Nigdy nie będzie dedykowany Oli. Dlaczego? Od kiedy Ola będzie uważana za osobę starszą i schorowaną? Dostaliśmy informację, że pewnie gdzieś na południu Polski znajdzie się jakiś dom. Wykaz na stronie internetowej takiej i takiej.
Ustawa Za życiem - śmiech na sali. Ola jest w tym przypadku dzieckiem „za starym". Poza tym jedynym kryterium pomocy w przypadku tej ustawy jest znowu kryterium dochodowe.
Przyszłość
Dlaczego do Pani piszę? Otóż dlatego, że mam wrażenie, że postrzega Pani rzeczywistość z punktu widzenia choroby Pani syna. Da się żyć, prawda? Syn zapewne chodzi o własnych siłach, przytula się do państwa? Uśmiecha się? Czuje się Pani kochana przez swoje dziecko? Zapewne tak.
Spędza Pani miłe chwile z dzieckiem na świeżym powietrzu? Dzieci lubią przebywać ze sobą? Syn będzie miał prawo do długoletniej nauki w placówkach państwowych, do warsztatów terapii zajęciowej. Chętnie zabierze go Pani do teatru, kina, na lodowisko? Może zostanie kimś ważnym? Może będzie miał zawód? Potem ma pewnie szansę na zamieszkanie we własnym mieszkaniu wspomaganym przez osoby trzecie. Jest ich coraz więcej. Super!
Dziecko z zespołem Downa to faktycznie nie koniec świata! Rodzice i dzieci skupiają się wokół siebie, jest was sporo. Dzieci są na plakatach, biorą udział w pokazach mody, fantastycznie. Chce się żyć!
Są jednak schorzenia, które nie pozwalają normalnie żyć, rozbijają życie rodziny, dzielą jej członków, wykańczają i ciało, i umysł rodziców oraz rodzeństwa. Życie staje się pasmem ciężkiej, niewdzięcznej pracy wykonywanej w całkowitej samotności, bez wsparcia państwa, Kościoła, bez nadziei na przyszłość, przez długie lata.
Decyzja
Co do Pana Boga to myślę, że każdy z nas ma indywidualną relację z Panem Bogiem. On dał nam wolną wolę, rozum, empatię i mnóstwo cech, które pozwalają KAŻDEMU CZŁOWIEKOWI NA WYBÓR. Nie chcę być w tym miejscu arogancka i niegrzeczna i wieszać na Pani działalności psów. Myślę jednak, że chce Pani wejść w kompetencje Pana Boga, ale bez żadnych konsekwencji.
Jako Polacy, katolicy powinniśmy się wspierać. Skoro ośmiela się Pani decydować za wszystkie polskie kobiety i dokonywać wyborów za nie, proszę pójść o krok dalej i pomóc przy opiece nad dziećmi już narodzonymi.
Proszę zaproponować, kiedy może nas Pani wesprzeć w opiece nad Olą. Może kilka tygodni w czasie wakacji? Szkoły specjalne zamknięte, obozy dla tak uszkodzonej młodzieży jak Ola w zasadzie nie są organizowane, a jeżeli są, wymagają odpłatności za dziecko i za opiekuna. Chętnie wyjechalibyśmy z mężem gdzieś sami, pierwszy raz od 17 lat. Przywieziemy Pani oczywiście pełny osprzęt do opieki nad Olą: łóżko inwalidzkie, podnośnik, sprzęt do kąpieli, spadochron do transportu z łóżka na wózek inwalidzki. Tylko proszę bardzo uważać na wózek. Kosztował ponad 15 tysięcy złotych (dofinansowanie w wysokości 3 tysięcy raz na kilka lat) i starcza na 2-3 lata, bo Ola wciąż rośnie. Z góry przepraszam za niedogodności związane z opieką nad Olą. Czasami ugryzie, czasami dostanie ataku złości, często obudzi się w nocy z płaczem.
Nie proponuję Pani opieki w porze zimowej, bo jest wielki problem, aby ubrać w tyle warstw odzieży osobę, która nie współpracuje w trakcie procesu ubierania. Sam spacer po śniegu też jest wielkim wyzwaniem przy takim obciążeniu wózka.
Myślę, że powinna Pani poprosić o pomoc także wszystkich zwolenników Pani akcji. Pomóżcie nam! Pomóżcie innym rodzinom! Jest to wprawdzie trochę inny rodzaj pracy niż wymachiwanie transparentami, ale dacie radę. My dajemy, to i wy dacie radę. Jesteśmy przecież wszyscy Polakami katolikami. Wiemy, co dla innych dobre! Ja wiem, że dla naszej Oli będzie to superprzeżycie, a dla Pani świetny czas!
Pozwolę sobie zdecydować za Panią.
Czekam na propozycję.
Z radością poinformuję społeczeństwo o chęci pomocy z państwa strony. Ola żyje i czeka na państwa pomoc.
Z góry dziękuję. Z poważaniem".
Link do artykułu: --> TUTAJ <--