piątek, 24 grudnia 2021
sobota, 4 grudnia 2021
Pechowy listopad
Młoda po tygodniu kwarantanny wróciła do szkoły i o dziwo jest zadowolona. Może dlatego że mało dzieci przychodzi. Pewnie się covid roznosi.
Chyba muszę zbadać przeciwciała.
Maciek nie chodził do szkoły 3 tygodnie, bo jak nie zapalenie ucha to angina, to za chwilę zapalenie spojówek. Makabra!
Ja i mąż po źle leczonej anginie dostaliśmy drugi antybiotyk. Teraz niby dobrze, choć mi został straszny kaszel. Jak mnie dopada to końca nie widać, mało płuc nie wypluję. Przepona mnie tak potwornie boli, że zaczynam się zastanawiać czy coś mi się tam nie oberwało.
Nie podoba mi się, że wielu rodziców wysyła do szkoły dzieci z objawami. Spotkałam się nawet z tym, że jedna matka dziecko normalnie na antybiotyku prowadziła chore do przedszkola. Dopiero gdy się wdały powikłania po chorobie i zagrożenie szpitalem to została z nim w domu i kolejny antybiotyk. Jednak w międzyczasie zdążyły pozarażać innych. Właściwie i my się przez to już miesiąc bujaliśmy z chorobą.
Tak się składa, że ta matka pracuje z dziećmi i ma obecnie zapalenie spojówek i chodzi normalnie do pracy i dalej roznosi jakiegoś wirusa.
Ja rozumiem, że trzeba pracować, ale żeby praca była ważniejsza od dziecka? Szczególnie gdy rodziców jest dwoje i do pomocy dwie babcie. Z resztą też mają starszą córkę, która mogłaby te kilka godzin z młodszą w domu posiedzieć, jak już nie mogą sobie pozwolić na opiekę.
I takich rodziców jest naprawdę wielu.
Inny przypadek: matka podejrzewa u siebie covid, ale testu nie zrobi żeby nie mieć kwarantanny. A dzieci (zakatarzone i kaszlące) tatuś prowadzi codziennie do przedszkola i szkoły. To już by chyba mogli się odizolować na te kilka dni, tym bardziej że on pracuje zdalnie, a dzieci do tej pory nie chorowały i nie miały nieobecności.
A ja głupia jak moje kataru dostają, to w domu zostawiam, bo niby takie wytyczne, że z katarem nie można do szkoły odprowadzać.
Nawet wychowawczyni, która kaszle tak potwornie, że ledwo mówi i miała kontakt z osobą z pozytywnym wynikiem na covid, ale że jest zaszczepiona to ją kwarantanna nie obowiązuje, prowadzi normalnie w szkole zajęcia.
A i u męża w pracy też z różnymi objawami chodzą i zarażają, ale tak to jest jak się załatwiało chorobowe, żeby przedłużyć wakacje, to teraz z prawdziwą chorobą się idzie do pracy.
Coś tu jest nie halo.
A jak u was zdrówko?
---------------------‐--------------------------
Dopisane 5.12.2021
Zamówiliśmy oczyszczacz powietrza i wczoraj właśnie dotarł. Maciek cudownie przestał kaszleć i przespał spokojnie noc, a i mnie jakoś mniej męczyło. Zbieg okoliczności czy to naprawdę tak działa?
Do zakupu skłoniło nas to, że potwornie zbiera się nam w mieszkaniu kurz, mimo iż jeździmy na szmacie co drugi dzień, a odkurzam nawet codziennie! Generalne porządki z odsuwaniem mebli, sprzątaniem pod łóżkami, wycieraniem półek z bibelotami co tydzień. Idzie się wykończyć. W mieszkaniu mamy sucho, że w gardle ciągle drapie i może przez to się goić nie chce. Na dworze smród z okolicznych kopciuchów. Pod wieczór przewietrzyć się nie da. Pomyśleliśmy, że może przez zanieczyszczone powietrze nie możemy się wykurować.
Spodziewaliśmy się że wskaźnik w urządzeniu zaświeci na czerwono. A gdzie tam. Niebieski. Wszystko ok. Myślałam, że może oczyszczacz nie działa. Zapaliłam świeczkę, ale po zdmuchnięciu dalej nic się nie zmieniło. Zapaliłam w końcu 4 i wykryło. Wskaźnik zaświecił na czerwono i urządzenie oczyściło powietrze informując o tym zmianami koloru z czerwonego na żółty, po kilku minutach na zielony i w końcu na niebieski. No to jednak działa. Wygląda na to, że powietrze mamy ok. Może tylko o ten kurz się rozchodzi. Nie mamy dywanów, kocy, polarowych, milusich sweterków. Wszystko już dawno powyrzucaliśmy. Jednak mamy w sypialni tapicerowane łóżko, które i tak chcemy zmienić, bo już się kilka razy pod nami załamało 😅 Zamówiliśmy drewniane z zagłówkiem z ecoskóry.
Macie dla mnie jakieś rady odnośnie tego uporczywie wracającego kurzu? Może jakieś specjalne płyny do sprzątania? Jakieś Pronto czy coś?
.............................................
Za oknem pada śnieg. Jest pięknie.
środa, 24 listopada 2021
Kwarantanna
Dopiero co młoda wróciła po chorobie do szkoły i już trafiła na kwarantannę, bo jakieś dziecko z klasy ma pozytywa.
Przynajmniej cała klasa jest na zdalnym, więc nie ma nieobecności.
No to teraz czekamy kiedy objawy covida.
----------------------------------------------
26.11.2021
22:56
Covid srowit!
My dalej chorzy. Po antybiotykoterapii nawrót objawów: ból gardła, kaszel tak zajebisty, że mało płuc nie wypluwamy, stan podgorączkowy, zapchane zatoki,...
Mąż zrobił dziś test, bo lekarka przez teleporadę stwierdziła, że skoro antybiotyk nie pomógł, to na pewno covid.
Gówno! Nie covid.
Wynik negatywny!
Zdechniemy przez powikłania po innym nieleczonym dziadostwie, bo od dwóch lat tylko covid na tapecie.
wtorek, 16 listopada 2021
Dance, dance, dance, dance...
Angina, angina
Ten tydzień nam zaczyna.
Angina, angina...
Uhuu, yeah, ehh....
🤸♂️💃🤸♀️🕺🤸
Chyba gorączka bije mi do łba.
niedziela, 14 listopada 2021
No szpital w domu
Faustynce przeszło, jeszcze został suchy kaszel.
Natomiast ból ucha pojawił się w piątek u Maćka. Dziś doszło mu zapalenie spojówek. Co to za dziadostwo?
Dzisiaj ja mam gorączkę, silny ból gardła, głowy oraz uszu. Jeszcze mąż został na chodzie.
U nas w ogóle jakaś inwazja. Wszystkie dzieci łapią zapalenie spojówek!
‐-----------------------------------
Dopisek:
Męża rozłożyło w poniedziałek.
piątek, 5 listopada 2021
Urodziny udane. Zapalenie ucha.
Wygląda na to, że oczko Faustynki się zaleczyło. Ufff... Co za ulga.
Niestety żeby nie było tak pięknie, to dwa dni po moim ostatnim wpisie na blogu, przeczołgała nas jelitówka. Tak się zastanawiam teraz czy to nie przypadkiem ta sławna Delta, bo podobno objawia się często dolegliwościami od strony układu pokarmowego. No ale nic, jakoś to przetrwaliśmy.
Gdy się już wydawało, że najgorsze mamy za sobą, Faustynka wróciła do szkoły i o ile się zaczęło dużymi stresami, tak każdy kolejny dzień był lepszy, to dziś w nocy obudziła się z silnym bólem ucha i podwyższoną temperaturą. Na szczęście szybko udało się ją umówić do lekarza. Pani doktor przepisała Amotax. Ktoś to jeszcze wypisuje? Byłam w trzech aptekach i nie mieli. W końcu zadzwoniłam do lekarza i zapytałam czy może coś innego wypisać, ponieważ nie ma Amotaxu w aptekach. Ona się mnie pyta: "A co mają?". Może Amoksiklav? Przepisała. Oby pomogło.
Biedne dziecko się tyle nacierpi w tym roku. Ciągle coś.
Przynajmniej urodziny u koleżanki udane. Byłyśmy w niedzielę i się córcia wybawiła z dziewczynkami. Zadowolona, że hoho.
Prezent trafiony. Na szczęście solenizantka jeszcze nie miała Lego Friends Salon Fryzjerski. Od innych osób dostała gry: 5 sekund, Scrabble i lalkę Barbie oraz słodycze od wszystkich.
Jednego nie rozumiem i co mi się nie podobało. Dzieciaki dostały do zabawy te świecące bransoletki Glow Stick, a nie sądzę, żeby to się nadawało dla 6-letnich dzieci. Dowiedziałam się o tym dopiero (dzieci bawiły się w innym pokoju) gdy mama solenizantki powiedziała, że jej córce jedna pękła i się jej wylała na bluzkę i hahaha, hihihi, bo sobie rozsmarowała i jej się koszulka teraz świeci w ciemności...
A ja się pytam: "Ale jak to? To nie jest szkodliwe?",
w odpowiedzi usłyszałam: "Nie nie, wszystko ok. Może jakby zjadły to by im co było, ale tak to nie".
Ja na to: "No właśnie przecież tam jedzą, wydotykały rękami substancję chemiczną i biorą teraz ciastka. Każ im chociaż ręce umyć".
"A no tak masz rację".
Sorry, ale ja nie rozumiem jak można dać do zabawy coś co świeci bez baterii. Ale nawet jak z bateriami, to trzeba uważać z jakimi. No nie rozumiem. Chociaż rodzice są różni. Już dawno temu mój mąż widział na własne oczy jak jakieś małe dziecko tłukło młotkiem matrycę od starego laptopa i obok matka siedziała i nic na to. A później dziecko wymiotowało i miało biegunki, aż do szpitala trafiło.
niedziela, 17 października 2021
Zmiana planów
Być może zostałam źle zrozumiana ostatnio, więc chciałam się zreflektować. Z tymi wycieczkami, chodziło mi o wyjścia w szkole, nie w przedszkolu. Dzieciaczki w wieku przedszkolnym oczywiście jak najbardziej powinny spędzać dużo czasu na powietrzu, ale ja pisałam o swoich dzieciach, które są już szkolne. Faustynka zaczęła w tym roku pierwszą klasę. Nie chodziło mi o to że wszyscy powinni nie wychylać nosa z domu. Miałam na myśli to, że w szkole jest plan zajęć, program do zrealizowania i że odbieranie jednego dnia z pięciu w tygodniu na wycieczkę to spora przesada. Do tego u córki ta gradówka o którą drżę aby się nie zaziębiła. Gdyby to było przedszkole to pewnie bym i na miesiąc młodą w domu zostawiła, ale w szkole za 50% frekwencji może nie zostać sklasyfikowana i jeśli nie ma przeciwskazań, to nie powinnam jej trzymać w domu. Jeśli o aktywność fizyczną chodzi, to jestem jak najbardziej za. W szkole są na to przeznaczone 3 godziny wf-u. Poza tym młoda uczęszcza dwa razy w tygodniu na tańce.
Co do urodzin koleżanki. Solenizantka się bardzo pochorowała. Dziewczynka dostała już drugi antybiotyk. Urodziny są przełożone na 31 października.
Prezent już kupiłam. Wybraliśmy zestaw Lego Friends. Właściwie to Faustynka wybrała twierdząc, że ta koleżanka o tym konkretnym zestawie marzy. Mam nadzieję, że go jeszcze nie dostała, bo będzie mieć dwa. Do tego wykonamy własnoręcznie kartkę urodzinową i pewnie jakieś słodycze (wiem że jej rodzice nie zabraniają, po prostu nie dadzą młodej zjeść wszystkiego na raz). Z mamą tej dziewczynki znam się długo, bo jeszcze ze szkoły artystycznej. W ostatnich latach gdy się okazało, że nasze pociechy są w tym samym przedszkolu, odnowiłyśmy kontakt. I takim sposobem i mamy i córki zadowolone.
Prezent co prawda wykracza za te standardowe 50 zł, ale to trochę dlatego, że mam wrażenie, iż ta rodzina próbuje się za wszelką cenę wpisać w klasę wyższą. To nie jest moja sprawa i ja nie zamierzam oceniać, ale domyślam się, że inne prezenty mogą być bardziej wypasione i obawiałam się czy nie poczują się urażeni, a że dziewczynki się lubią, to chciałabym aby tę przyjaźń kontynuowały. Pisałam wcześniej, że od mamy tej dziewczynki wiem, że każdy kto do nich przyjdzie przynosi zestaw PlayDoh, a z tego co się orientuję, to te zestawy stoją po 70-80 zł.
----------------------------------------------------------
Dopisane wieczorem:
Nie napisałam przedtem o pewnej ważnej sprawie.
Wczoraj babcia męża zadzwoniła do niego z płaczem, że Agnieszka, jego młodsza siostra ją pobiła i są w domu wojny o nas. I znowu nas w coś wmieszali. Teściowa podpuściła swoją córkę Agnieszkę, że babcia nam dała 2 tys na łóżko, co oczywiście nie jest prawdą, ale Aga teraz wojuje do babki, że też jej ma dać pieniądze na nowe łóżko, bo nam niby dała. Tylko że babcia jej dała dopiero 500 zł na czesne na uczelni i się zobowiązała, że jej będzie co miesiąc płacić i nie ma teraz takiej kasy na łóżko. To Aga ją pobiła bo się chce wprowadzać z nowym chłopakiem i chcą robić remont. No super, chcą robić remont, ale czyimiś pieniędzmi.
W ogóle mój teść to już ledwo żyje, żeby to wszystko uciągnąć. Teściowa nadal z domu nie wychodzi i nikogo nie wpuszcza. Siedzi sama wyzamykana przed pandemią. Cały parter zapuściła, zagrzybiła, bo od początku pandemii nawet nie wietrzy, żeby wirus nie wleciał.
W ogóle to mam tyle zaległości w tych sprawach. Chciałabym Wam opowiedzieć co tam i jak tam, ale czasami nie mam na to wszystko siły. To co się tam wyprawia przechodzi ludzkie pojęcie. Przejmuję się strasznie, choć wiem że nie powinnam, bo ciągle pamiętam co sama w tamtym domu przeszłam. Jednak nie potrafię mieć tego gdzieś.
Nie zdziwię się jeśli jutro babcia zapuka do naszych drzwi.