Chciałam poruszyć temat kobiety-matki w oczach innych ludzi. Zaglądam na różne blogi, obserwuję co dzieje się dookoła mnie i widzę, że w dzisiejszych czasach nikomu się nie dogodzi.
Kilka lat temu, kiedy jeszcze byłam na studiach, dwie dziewczyny z roku zaszły w ciążę w podobnym czasie. Jedna bardzo szybko przybierała na wadze. Przez dziewięć miesięcy przytyła 27 albo 29 kg. Nie pamiętam już dokładnie. U tej drugiej długo nie było widać rosnącego brzuszka. Ta pierwsza długo walczyła ze sporą nadwagą. W końcu udało jej się wrócić do dawnej wagi po jakichś cudownych tabletkach, które już są wycofane ze sprzedaży. Ta druga trzy miesiące po porodzie była chudsza niż przed ciążą (karmiła przez ten czas piersią). Obie obgadywane przez koleżanki. A bo jak ta pierwsza mogła dopuścić do takiego stanu, jak się mogła tak zapuścić, tyle utyć. Tej drugiej zarzucano że podczas ciąży się na pewno odchudzała, a teraz to tylko przed lustrem stoi i fryzury układa, zamiast się dzieckiem zająć. I tak źle i tak niedobrze. Sama doświadczyłam podobnych sytuacji. Kiedy byłam w ciąży teściowa najpierw ciągle wmawiała mi żeby się nie doprowadzić do takiego stanu, jak jakaś tam I., bo to brzydko na młodą dziewczynę się utuczyć. W momencie kiedy zobaczyła, że ważę, gdzieś w trzecim miesiącu tylko 53 kg, a ona prawie 70 zmieniła stanowisko o 180 stopni. Nagle kazała mi strasznie dużo jeść. Miałam wrażenie, że mi zaraz włoży całą kostkę masła do gardła i będzie popychać tłuczkiem do ziemniaków. A ja po prostu przez pierwsze cztery miesiące ciąży codziennie wymiotowałam po kilka lub kilkanaście razy i nie przybierałam przez to na wadze. Mdłości miałam straszne, czułam się fatalnie, a ona mnie jeszcze denerwowała niepotrzebnie. Dziecko rozwijało się prawidłowo, lekarz zapewniał że wszystko jest w porządku i że jak mdłości przejdą to ja tu z pewnością przytyję. Tak też się stało. Przybrałam w czasie ciąży jakieś 11-12 kg. Pod koniec ciąży teściowa mi dogadywała że mam strasznie duży brzuch, że jestem gruba, że strasznie przytyłam.
Powiedzcie mi, co to kogo obchodzi, kto ile w ciąży przytył? Media narzucają nam bycie szczupłymi, zgrabnymi, zadbanymi matkami, bez rozstępów i cellulitu, chodzącymi w eleganckich strojach, na szpilkach z nienagannym makijażem i fryzurą. Miesiąc po porodzie każda musi chodzić na fitness, basen jakby nie miała innych obowiązków. Kiedy któraś próbuje się wpisać w te normy ma zarzucane, że jest złą matką, nie zajmuje się dzieckiem, bo przecież "Matka Polka" to ma chodzić w poplamionym, rozciągniętym dresie, spod którego wylewają się nadprogramowe kilogramy. A w przekonaniu osób starszych jak kobieta jest chuda, to znaczy że nie ma co jeść.
Jeszcze dodam że jak idę z dzieckiem na spacer w obcasach to słyszę za plecami "W takich butach? Co z niej za matka?" itp., a jak idę w płaskich to "Taka młoda i już dziecko". Mam 25 lat lecz wyglądam na mniej. Zmieniłam nawet fryzurę żeby wyglądać poważniej bo mam dosyć kąśliwych uwag pod moim adresem, ale prawda jest taka, że nikomu się nie dogodzi.
Ludzie! Nie możemy być gdzieś po środku lub takie jak chcemy?
środa, 29 maja 2013
sobota, 11 maja 2013
Moje zdanie na temat chodzików
Na początku chcę zaznaczyć, że jest to moja opinia i że każdy ma prawo mieć własne zdanie i podejmować własne decyzje. Nie zamierzam nikogo obrażać, ani krytykować, czy narzucać mojego zdania na temat chodzików dla dzieci.
Kiedy babcia mojego męża wspomniała, że na strychu jest stary chodzik w dobrym stanie i zaproponowała, że go przyniesie, zaczęłam szukać informacji na ten temat. Mały M miał może pół roku i wydawał mi się stanowczo za mały na taki "sprzęt". Wiem, że chodziki mają zły wpływ na postawę dziecka, na sposób poruszania, na stawy, krzywią nóżki, bardziej szkodzą niż pomagają, a poza tym w krajach Europy zachodniej są już od dawna wycofane ze sprzedaży. Powiedziałam babci, że M jest za mały na chodzik i dopóki nie będzie umiał sam chodzić lub chociażby stać, to nie ma sensu go tam wkładać. Teściowa wydała się być tym bardzo zdziwiona, bo jej dzieci siedziały w chodziku jak tylko umiały trzymać główkę. Udało mi się odsunąć temat chodzika na jakiś czas. Jednak jak Mały M miał 9-10 miesięcy babcia przyniosła ten chodzik. Strasznie nie chciałam, żeby mój synek się nim poruszał, ale nie wiedziałam jak to powiedzieć, żeby nikogo nie urazić, a subtelne i delikatne tłumaczenie było jakby niedostrzegane. Jak teściowa zapakowała moje dziecko do chodzika, to go po prostu wyjmowałam i już. Na szczęście Mały M nie chciał siedzieć w chodziku, ani się nim poruszać, poza tym bał się tych wszystkich piszczałek, jak coś przycisnął, to narobił krzyku i go zaraz zabierałam. W rezultacie chodzik wylądował na strychu. Uff... Dzięki temu moje dziecko mogło przejść poszczególne etapy od pełzania, przez raczkowanie, do chodzenia. Ile radości przy tym było? Ile zabawy? Ach... Nie chcę tu nikogo urazić, ale uważam, że chodzik to najlepszy sposób na pozbycie się dziecka. To jest najprostsze rozwiązanie, aby dziecko zajęło się sobą, a matka miała święty spokój. Było ciężko. Nie będę ściemniać, że nie. Wszystko robiłam z dzieckiem na rękach. Byłam zmęczona, wyczerpana, niekiedy załamana, ale nie ugięłam się. Dla dobra dziecka. Wierzę, że zrobiłam dobrze.
Polecam bloga → bartoszekrehabilitacja.blog.onet.pl a w szczególności temat o chodzikach → bartoszekrehabilitacja.blog.onet.pl/2010/01/04/chodzikom-mowimy-nie-2/
Dwa tygodnie temu chodzik wrócił, ale Mały M siedział w nim dosłownie 3 razy przez kilka minut, tak abym mogła rozwiesić pranie. Mały M ma 15 miesięcy i chodzi sam dość niepewnie, przewraca się jeszcze. Wolałam go więc włożyć na te kilka minut do chodzika niż żeby zrobił sobie krzywdę, gdy nie mogłam go trzymać za rączkę.
wtorek, 7 maja 2013
Ważne daty naszego Maluszka.
Na bloga zaglądam ostatnio tylko po to, aby się wyżalić. Czas to zmienić. Dzisiaj chciałam zapisać kilka ważnych dat z życia Małego M. Oto one:
Chciałam też napisać o zabawnej sytuacji, która miała miejsce całkiem niedawno, jakieś 2 tygodnie temu - babcia mojego męża przyniosła ze strychu stary chodzik. Wcześniej nie pozwoliłam na to aby synek w nim siedział, czy chodził krzywiąc sobie nóżki. Poza tym uważam że jest to najprostszy sposób na pozbycie się dziecka, ale o mojej opinii na temat chodzików napiszę innym razem. Wracając do tematu - posadziłam M w chodziku, a on szybko poszedł do przodu wychodząc z naszego pokoju, skręcił w lewo i denerwując się, że chodzik mu bardziej przeszkadza niż pomaga, chwycił go obiema rękami po bokach, podniósł i poszedł trzymając chodzik w rękach. Takie chwile - bezcenne. Popłakałam się ze śmiechu.
- 27.01.2012 - dzień w którym M przyszedł na świat
- 12.03 - imieniny
- 9.10.2012 - Mały M pierwszy raz sam usiadł
- 14.10.2012 - potrafi bardzo ładnie, sprawnie raczkować
- 30.10.2012 - naszemu Słoneczku wyszedł kolejny ząbek i ma ich już 5
- 31.10.2012 - M po raz pierwszy wstał sam w łóżeczku na nóżki
- 27.11.2012 - zrobił pierwszy kroczek bez pomocy i bez trzymanki
- 30.11.2012 - zrozumiał o co chodzi w kubku niekapku
- 1.12.2012 - Mały M potrafi stać bez trzymanki. Ma 7 ząbków (4 na górze i 3 na dole)
- 20.01.2013 - nasze Maleństwo sprawnie porusza się na nóżkach przy meblach lub za rękę z mamą
- 27.02.2013 - M pierwszy raz wspiął się na sofę w kuchni bez pomocy
- 25.04.2013 - wspina się na dość wysokie łóżko w naszym pokoju
- 2.05.2013 - Mały M wyszedł górą pierwszy raz sam z łóżeczka bez podstawiania sobie pod nogi zabawek na kształt schodków
- 6.05.2013 - M chodzi sam, choć co chwile "łapie zające", dlatego dla bezpieczeństwa chodzimy za rączkę. Ma już 11 ząbków i właśnie wychodzi następny
Chciałam też napisać o zabawnej sytuacji, która miała miejsce całkiem niedawno, jakieś 2 tygodnie temu - babcia mojego męża przyniosła ze strychu stary chodzik. Wcześniej nie pozwoliłam na to aby synek w nim siedział, czy chodził krzywiąc sobie nóżki. Poza tym uważam że jest to najprostszy sposób na pozbycie się dziecka, ale o mojej opinii na temat chodzików napiszę innym razem. Wracając do tematu - posadziłam M w chodziku, a on szybko poszedł do przodu wychodząc z naszego pokoju, skręcił w lewo i denerwując się, że chodzik mu bardziej przeszkadza niż pomaga, chwycił go obiema rękami po bokach, podniósł i poszedł trzymając chodzik w rękach. Takie chwile - bezcenne. Popłakałam się ze śmiechu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)