piątek, 19 lipca 2013

Postępy

Humor mi się wielce poprawił, bo wreszcie mamy podłączony w naszym domu prąd. A pamiętam, że podania o przyłącz składaliśmy jak jeszcze byłam w ciąży. Długo to trwało, ale wreszcie zrobiliśmy duży krok do przodu.

sobota, 13 lipca 2013

Tytułu nie będzie

Mam wreszcie czas by coś napisać, ale kompletnie nie mam weny. Co u mnie słychać? W sumie to bez zmian. Każdy dzień wygląda tak samo. Wstaję rano i już na starcie jestem zmęczona. Bawię się z M., wychodzimy na spacerki, jak pogoda dopisuje to i kilka razy dziennie, prawie całe dnie spędzamy na dworze. Choć w taki sposób mogę się oderwać od tego miejsca. Jednak nie możemy pójść zbyt daleko, bo towarzyszy mi stres, że mogę ich spotkać. Jakie to wszystko jest głupie i skomplikowane. Nie można żyć w spokoju. Gotuję obiad, bawię się z M. i czekam na męża, który wraca późno z pracy. Czuję się samotna, niezrozumiana, targana emocjami, które należy upchnąć starannie do jakiegoś pudełeczka po zapałkach. Jest mi ciężko, z każdym dniem coraz ciężej.