Hej dziewczyny!
Ale się wyspałam :D Od 21 do 6! I tylko z jedną pobudką w nocy jak mąż wchodził do łóżka. Strasznie mnie wczoraj wieczorem ucho rozbolało i promieniowało na szczękę (pewnie mnie przewiało jak wieszałam pranie na balkonie, a strasznie wiało), więc przed snem łyknęłam Ibuprom i spałam jak zabita.
W weekend sobie trochę pofolgowałam i jest dzisiaj pół kilograma więcej, ale ugotowałam fasolkę po bretońsku i była taka pyszna, że zjadłam dwie porcje, a w sobotę przesadziłem z pieczywem i skutki są. Jednak pół kilo to nie koniec świata ;)
Odchudzanie wciąż trwa, nie zamierzam się poddać. Jeszcze nigdy nie udało mi się chudnąć w takim tempie. Dawniej taki wynik osiągnęła bym dopiero po trzech miesiącach diety.
poniedziałek, 30 kwietnia 2018
sobota, 28 kwietnia 2018
Dzień ważenia
W tym tygodniu straciłam 1,5 kg.
Łącznie po dwóch tygodniach diety jest 3,5 kilograma mniej ;)
Łącznie po dwóch tygodniach diety jest 3,5 kilograma mniej ;)
piątek, 27 kwietnia 2018
Wczoraj i dzisiaj dieta fatalna, bo poza domem. Trzy posiłki w ciągu całego dnia - banan, Nóm, kanapka z twarożkiem i warzywami/śledzik marynowany z cebulką.
Nie ma się czym chwalić - nie było czasu na jedzenie.
Uwaga, uwaga!
Zapisałam dzisiaj Faustynkę do przedszkola!
Zaczynamy od września ;)
Przedszkole póki co prywatne, ale uparłam się albo raczej zawzięłam, bo za upartą się nie uważam i postawiłam na swoim. Teraz będę powoli Młodej konpletować wyprawkę ;)
Padam mordą na pysk - jak w każdy piątek zresztą. Ogólnie to się czuję jakby mnie pies wszamał i wyrzygał i jeszcze raz wszamał i strawił.
Pozdrowionka!
Miłego długiego weekendu życzę!
PS. Jutro ważenie ;)
Nie ma się czym chwalić - nie było czasu na jedzenie.
Uwaga, uwaga!
Zapisałam dzisiaj Faustynkę do przedszkola!
Zaczynamy od września ;)
Przedszkole póki co prywatne, ale uparłam się albo raczej zawzięłam, bo za upartą się nie uważam i postawiłam na swoim. Teraz będę powoli Młodej konpletować wyprawkę ;)
Padam mordą na pysk - jak w każdy piątek zresztą. Ogólnie to się czuję jakby mnie pies wszamał i wyrzygał i jeszcze raz wszamał i strawił.
Pozdrowionka!
Miłego długiego weekendu życzę!
PS. Jutro ważenie ;)
środa, 25 kwietnia 2018
Wiosennie ;)
Środa 25.04
- jajko na miękko z odrobiną soli i pół bułeczki razowej że słonecznikiem cienko posmarowanej masłem
- pół ogórka, 50 g jogurtu naturalnego, pół bułeczki razowej z masłem
- garść orzechów
- pół ogórka, 50g jogurtu naturalnego
- koktajl (banan, kiwi, natka pietruszki, 200 ml wody)
- pół ogórka, 50 g jogurtu naturalnego, pół bułeczki razowej z masłem
- garść orzechów
- pół ogórka, 50g jogurtu naturalnego
- koktajl (banan, kiwi, natka pietruszki, 200 ml wody)
wtorek, 24 kwietnia 2018
Co zeżarłam 23 i 24.04?
Poniedziałek 23.04
- garść winogron
- napój proteinowych Nóm (25g białka)
- garść winogron
- 3 pierniczki w czekoladzie - poległam
- pół bułki cienko posmarowanej masłem z rzodkiewką, cebulą i pomidorem
- garść orzechów
- plasterek żółtego sera, sałatka z papryki, cebuli i śledzia
- napój proteinowych Nóm (25g białka)
- garść winogron
- 3 pierniczki w czekoladzie - poległam
- pół bułki cienko posmarowanej masłem z rzodkiewką, cebulą i pomidorem
- garść orzechów
- plasterek żółtego sera, sałatka z papryki, cebuli i śledzia
Zgrzeszyłam tymi pieprzonymi piernikami. Wrrr... Jaka ja byłam wkurwiona. Ostatnie dni były bardzo nerwowe.
Wtorek 24.04
- napój proteinowych Nóm
- sałatka z kawałkami pieczonego kurczaka (sałata, papryka żółta i czerwona, kukurydza, fasola czerwona, czarne oliwki, pomidor)
- zupa kapuśniak
- sałatka z kapusty pekińskiej, szpinaku, brokuła, pora i marchewki z odrobiną oliwy z oliwek
- kakao
- sałatka z kawałkami pieczonego kurczaka (sałata, papryka żółta i czerwona, kukurydza, fasola czerwona, czarne oliwki, pomidor)
- zupa kapuśniak
- sałatka z kapusty pekińskiej, szpinaku, brokuła, pora i marchewki z odrobiną oliwy z oliwek
- kakao
niedziela, 22 kwietnia 2018
Co zeżarłam 22.04? Spowiedź 9. Roślinne źródła białka.
Niedziela 22.04
- zielony koktajl (banan, połowa jabłka, ćwiartka awokado, garść natki pietruszki, garść winogron bezpestkowych, łyżka soku z cytryny, 250ml wody) - podzieliła na dwie porcje, bo nie zamieściła całości (400ml)
- druga porcja zielonego koktajlu
- dwie kromki żytniego chleba z twarożkiem, rzodkiewką, cebulą i szczypiorkiem
- makrela (około 150g), garść sałat, 2 rzodkiewki- druga porcja zielonego koktajlu
- dwie kromki żytniego chleba z twarożkiem, rzodkiewką, cebulą i szczypiorkiem
- garść winogron
- jogurt w stylu islandzkim 150g
Źródła białka - z metabolicfood.pl
Z uwagi na moje hashimoto nie powinnam za często spożywać soi, ale mogę ją zastąpić białą fasolą, ciecierzycą, soczewicą i uzupełnić zarówno białko jak i żelazo ;) A ciecierzycę uwielbiam!
sobota, 21 kwietnia 2018
Co zeżarłam 21.04? Spowiedź 8. Jak uzupełnić niedobór żelaza.
Na początku chcę się pochwalić - zgubiłam 2 kg! Nie spodziewałam się tego, to zapewne za sprawą rygorystycznej diety i odstawienia słodyczy. Nigdy wcześniej nie udało mi się odstawić cukru w stu procentach. Ograniczenia nic mi nie dawały, więc zmieniłam sposób myślenia. Nie ograniczam, tylko rezygnuję, pozwalając sobie na drobne grzeszki i u mnie to działa ;)
Jeśli w ciągu drugiego tygodnia też stracę kolejne 2 kilogramy, to postaram się dołączyć aktywność fizyczną, np. orbitrek 30 minut dziennie albo przynajmniej co drugi dzień. Ćwiczenia uważam za bardzo ważne, ponieważ one pozwolą na utrzymanie estetycznego wyglądu ciała. A jakoś nie zamierzam o rosnąć w cellulit. Rok temu udało mi się z nim wygrać właśnie ćwiczeniami + masaże. Wspomagałam się też balsamami, ale to głównie dzięki ćwiczeniom moja skóra na udach i pośladkach napięła się i nie była sflaczała, tworząc cellulit. W tym miejscu podam link: Jak-sie-pozbyc-cellulitu, w którym odpisałam jak się tego dziadostwa pozbyłam.
Sobota 21.04
- 2 kromki żytniego chleba z twarożkiem i talerzyk warzyw i owoców (garść winogron, pomidorek paprykowy, rzodkiewka, cebulka dymka ze szczypiorkiem, natka pietruszki, garść kukurydzy, garść zielonego groszku, garść sałaty-Mix, odrobina papryki) - musiałam podzielić ten posiłek na 2 razy bo nie zmieściłam całości
- śledź marynowany z cebulką i reszta sałatki z poprzedniego posiłku, 2 łyżki jogurtu naturalnego, pieprz
- kromka wafla ryżowego
- garść orzechów, jogurt naturalny (100g), odrobina cynamonu
- śledź marynowany z cebulką, dwie rzodkiewki, pomidorek paprykowy, szczypiorek, jogurt naturalny, koperek i pieprz
- śledź marynowany z cebulką i reszta sałatki z poprzedniego posiłku, 2 łyżki jogurtu naturalnego, pieprz
- kromka wafla ryżowego
- garść orzechów, jogurt naturalny (100g), odrobina cynamonu
- śledź marynowany z cebulką, dwie rzodkiewki, pomidorek paprykowy, szczypiorek, jogurt naturalny, koperek i pieprz
Jako że żelazo występuje nie tylko w mięsie, a ja i tak za mięsem nie przepadam, postanowiłam zamieścić na blogu informacje o innych jego źródłach. Nie chcę doprowadzić do niedoborów i anemii, więc muszę ten pierwiastek uzupełnić.
Źródła żelaza - z salaterka.pl
Aby usprawnić wchłanie żelaza, musimy dostarczyć witaminę C.
Źródła witaminy C - z salaterka.pl
piątek, 20 kwietnia 2018
Co zeżarłam 20.04? Spowiedź 7.
Dzisiaj też cały dzień poza domem, więc menu słabe.
Piątek 20.04
- bułeczka "6 ziaren bez drożdży" z Lidla, drobiowy kabanos
- 4 pierogi ruskie
- lody śmietankowy z Mc-a bez polewy
- twarożek z rzodkiewką, szczypiorkiem, koperkiem, pieprz, ostra mielona papryka
- 4 pierogi ruskie
- lody śmietankowy z Mc-a bez polewy
- twarożek z rzodkiewką, szczypiorkiem, koperkiem, pieprz, ostra mielona papryka
Zgrzeszyłam chyba wszystkim prócz kolacji.
Najbardziej w diecie przeszkadza mi mąż. Wie, że się odchudzam, ale udaje, że nie pamięta i cały czas namawia mnie na coś czego nie powinnam jeść. To jest takie wkurzające.
Wczoraj pojechaliśmy z dziećmi do McDonald-a na lody i mąż zamówił dzieciom po 2forU i ja mu mówię, że "ja po nich dokańczać nie będę, bo nie mogę" i się pytam czy on dokończyć jakby co? Nic na to nie powiedział, ale jak Córa nie zjadła całych frytek i bułki, to mi wciskał. Nie ugiełam się! Tylko, że to jest strasznie wkurzające! "To samą bułkę, przecież bułkę możesz zjeść", "No to mięso, tylko mięso - na żelazo", "No to co Ty możesz jeść?"- z pretensjami.
W ogóle mnie nie wspiera, a na mój tekst, że "schudłam, już 2 kg i tym razem nie zamierzam tego zaprzepaścić", powiedział: "Nie schudłaś 2 kg, tylko wysrałaś 2 kg".
Ooo! I tak wygląda moje odchudzanie.
Najbardziej w diecie przeszkadza mi mąż. Wie, że się odchudzam, ale udaje, że nie pamięta i cały czas namawia mnie na coś czego nie powinnam jeść. To jest takie wkurzające.
Wczoraj pojechaliśmy z dziećmi do McDonald-a na lody i mąż zamówił dzieciom po 2forU i ja mu mówię, że "ja po nich dokańczać nie będę, bo nie mogę" i się pytam czy on dokończyć jakby co? Nic na to nie powiedział, ale jak Córa nie zjadła całych frytek i bułki, to mi wciskał. Nie ugiełam się! Tylko, że to jest strasznie wkurzające! "To samą bułkę, przecież bułkę możesz zjeść", "No to mięso, tylko mięso - na żelazo", "No to co Ty możesz jeść?"- z pretensjami.
W ogóle mnie nie wspiera, a na mój tekst, że "schudłam, już 2 kg i tym razem nie zamierzam tego zaprzepaścić", powiedział: "Nie schudłaś 2 kg, tylko wysrałaś 2 kg".
Ooo! I tak wygląda moje odchudzanie.
czwartek, 19 kwietnia 2018
Co zeżarłam 19.04? Spowiedź 6.
Z jednej fiksacji w drugą - najpierw jak o teściowej pisałam, to końca nie było, a teraz o żarciu.
Dzisiejsze menu ubogie, bo cały dzień spędziłam poza domem, więc tak nie najlepiej wyszło.
Czwartek 19.04
- garść orzechów
- Nóm Waniliowy (25g białka)
- garść winogrona
- zupa grzybowa
- ogórek kwaszony i surówka Colesław
Zgrzeszyłam chyba tym, że za mało zjadłam.
Miałam dzisiaj mega ochotę na słodkie. Kiedyś pisałam, że jak jestem wkurwiona, to tak mam, a dzisiaj mnie mąż wkurwił dwa razy, ale przetrwałam ten kryzys.
Po sześciu dniach bez słodyczy mam wrażenie, że poprawia mi się cera.
Kładę się spać, bo padam mordą na pysk.
Dobranoc!
Dzisiejsze menu ubogie, bo cały dzień spędziłam poza domem, więc tak nie najlepiej wyszło.
Czwartek 19.04
- garść orzechów
- Nóm Waniliowy (25g białka)
- garść winogrona
- zupa grzybowa
- ogórek kwaszony i surówka Colesław
Zgrzeszyłam chyba tym, że za mało zjadłam.
Miałam dzisiaj mega ochotę na słodkie. Kiedyś pisałam, że jak jestem wkurwiona, to tak mam, a dzisiaj mnie mąż wkurwił dwa razy, ale przetrwałam ten kryzys.
Po sześciu dniach bez słodyczy mam wrażenie, że poprawia mi się cera.
Kładę się spać, bo padam mordą na pysk.
Dobranoc!
środa, 18 kwietnia 2018
Co zeżarłam 18.04? Spowiedź 5.
Środa 18.04
- napój proteinowy Nóm Waniliowy (25g białka)
- sałatka z Mix Sałat (garść), pomidorów paprykowym (2szt), kawałka czerwonej papryki, cebulki dymki ze szczypiorkiem, rzodkiewki (2szt), winogrona bezpestkowego (garść), posypane pieprzem i skropione oliwą z oliwek
- banan
- garść orzechów
- makrela wędzona (około 150g), mieszanka sałat , pomidorki paprykowe (2szt), cebula dymka ze szczypiorkiem, rzodkiewka, pieprz
- sałatka z Mix Sałat (garść), pomidorów paprykowym (2szt), kawałka czerwonej papryki, cebulki dymki ze szczypiorkiem, rzodkiewki (2szt), winogrona bezpestkowego (garść), posypane pieprzem i skropione oliwą z oliwek
- banan
- garść orzechów
- makrela wędzona (około 150g), mieszanka sałat , pomidorki paprykowe (2szt), cebula dymka ze szczypiorkiem, rzodkiewka, pieprz
Dzisiaj niczym nie zgrzeszyłam (chyba że wędzona makrela to nie był najlepszy pomysł, ale bardzo lubię).
Co do ryb - na dzisiaj wybrałam sobie, że tak powiem, gotowca, ale w weekend będę miała więcej czasu, więc spróbuję może Dorsza upichcić ;)
wtorek, 17 kwietnia 2018
Pytanie o ryby. Co zeżarłam 17.04? Spowiedź 4.
Dziewczyny, chciałam się Was zapytać jakie ryby jecie i jak je smacznie, dietetycznie przyrządzić bez smażenia? Jakie ryby i gdzie kupujecie?
Pewnie gdybym mieszkała gdzieś nad Morzem Śródziemnym nie było by z wyborem problemu, a u nas wszystko sprowadzane z ciul wie jakich wód czy hodowli. Jakie macie doświadczenia? Bo ja niewielkie - czasami zjadłam wędzoną Makrelę, Śledzie marynowane, Sardynki z puszki, paluszki z Dorsza, bo o Mintaju wyczytałam, że z zanieczyszczonych wód te ryby pochodzą.
No i te ości w rybach mnie zniechęcają - macie jakiś patent na nie?
Wtorek 17.04
- szklanka soku jabłkowego bez cukru
- napój proteinowy Nóm Waniliowy (25g białka)
- sałatka z połowy pomidora, 1/4 czerwonej papryki, cebulki dymki ze szczypiorkiem, rzodkiewki (3szt), odrobiny sałaty (Mix sałatka z roszponką) i natki pietruszki, polane sosem z łyżeczki majonezu i dwóch łyżeczek jogurtu naturalnego, posypane pieprzem, kromka żytniego chleba ze słonecznikiem
- 4 orzechy nerkowca i 4 migdały
- koktajl z owoców leśnych, natki pietruszki i jogurtu naturalnego z łyżeczką miodu (było zbyt kwaśne)
Zgrzeszyłam odrobiną majonezu i być może miodem.
Ja naprawdę nie głoduję :)
Po zjedzeniu takiego talerza warzyw jestem najedzona, a jak dodam do tego kromeczkę chleba, to nażarta wręcz i leżę jak wór :P
Muszę się pochwalić - to już czwarty dzień bez cukru i mnie w ogóle nie ciągnie (chyba że liczyć tą łyżeczkę miodu dzisiaj jako cukier) mimo że dzieci i mąż wsówają słodycze oraz słone przekąski. Ja nie ruszam tego nawet końcem języka. Cieszę się bardzo. Chyba morywatorem stało się to, że zaczęłam na blogu zapisywać co jem i robię to ze 100% szczerością. Wiadomo, oprócz tego co jem, piję też dużo wody i herbatek ziołowych niesłodzonych. Uwielbiam miętę i mieszanki ziołowe np. z Biedronki - Herbarium.
Czuję się o niebo lepiej :)
Nie jestem już taka ociężała i wzdęta.
A teraz jeszcze chciałam napisać co wiem na temat sposobu odżywiania Francuzek.
To co jest napisane na necie to bzdury!
Od osoby, która wyjechała do Francji dowiedziałam się, że:
1) Francuzki nie jedzą śniadań
2) Spożywają przeważnie dwa posiłki dziennie - lunch i obiadokolację
3) Na lunch - przeważnie ryba/mięso z solidną porcją warzyw
4) Na kolację np. makaron z solidną porcją warzyw gotowanych na parze
Ile w tym prawdy? Nie wiem, bo nie byłam, nie widziałam, ale nie sądzę żeby ta osoba waliła ściemę.
Co zeżarłam 16.04? Spowiedź 3.
Poniedziałek 16.04
- napój proteinowy Nóm Waniliowy (25g białka)
- sałatka z połowy pomidora, 1/3 czerwonej papryki, cebulki dymki ze szczypiorkiem i natki pietruszki, pieprz, kromka żytnia go chleba ze słonecznikiem
- pół banana
- garść orzechów
- łyżka ryżu z surówką z kapusty
- granat
- sałatka z połowy pomidora, 1/3 czerwonej papryki, cebulki dymki ze szczypiorkiem i natki pietruszki, pieprz, kromka żytnia go chleba ze słonecznikiem
- pół banana
- garść orzechów
- łyżka ryżu z surówką z kapusty
- granat
Zgrzeszyłam zjadając kromkę chleba, ale to nie był duży grzech, bo kromeczka była żytnia i mała ;)
niedziela, 15 kwietnia 2018
Co zeżarłam 15.04. Spowiedź 2.
Niedziela 15.04
- garść orzechów Mix
- koktajl (jak wczoraj)
- parówka z ketchupem i kromka chleba
- pół banana, 2 orzechy włoskie
- 2 jajka na miękko, pół pomidora z pieprzem, natka pietruszki, łyżka surówki z marynowanej kapusty, pół filiżanki kawy
- szklanka soku pomarańczowego bez cukru
Zgrzeszyłam zjadając parówkę i kromkę chleba, a także pijąc kawusię, a właściwie pół kawusi.
Drugi dzień przeżyłam bez grama cukru, więc dobrze jest.
Po komentarzach zauważyłam, że Marta się martwi o moją dietę, że jest zbyt drastyczna. Owszem, jest drastyczna dla osoby o normalnej przemianie materii, która spożywa około 2000 kcal dziennie. Tylko że ja gdybym te 2000 kcal dziennie jadła, to bym tyła :/
Zależy mi bardzo na schudnięciu, ale w chwili obecnej nie mam siły na ćwiczenia (musiałabym to robić przed 4 rano, bo później nie mam czasu, a wieczorem padam mordą na pysk). Jednak gdy zobaczę efekty, to i do ćwiczeń się zmobilizuję, a wówczas i do diety będę mogła co nieco dorzucić.
Przy moich różnych dolegliwościach wskazane było by jedzenie jedynie warzyw i owoców - Post Dąbrowskiej to się chyba nazywa, ale to by dopiero było drastyczne, a jakie jojo? Ho ho...
Ja jestem najedzona przy takim jadłospisie. A dzisiaj to nawet nażarta po tych dwóch jajkach na miękko. Serio. Piję dużo wody i herbatek ziołowych, które uwielbiam. Dzisiaj miałam nieziemską ochotę na pieczywo, więc skusiłam się na kromkę do parówki, której nie chciała zjeść Młoda (mąż robił hotdogi). Mnie to nawet nie ciągnie do pizzy czy hamburów - jak mąż zamówił to coś tam jadłam, ale nie brakuje mi fast foodów. Gorzej by było jakbym musiała zrezygnować z sałaty, jajek, pomidorów, czy natki pietruszki - nie przeżyłabym. Cierpię, bo lubię do warzyw, jajek, sałatek dodawać sos majonezowy - z jogurtem już nie jest tak atrakcyjnie.
Tłuszcze uzupełnię z orzechów, jajek, ryb, awokado czy oliwy. Węglowodany ograniczę do minimum: owoce, może jakieś musli. Białko z warzyw strączkowych, jajek i jogurtów proteinowych oraz twarogów.
Lubię taką dietę. Największą walkę muszę toczyć z ochotą na słodycze, szczególnie jak jestem wkurwiona - mam wtedy ochotę wpieprzyć pół tabliczki czekolady.
Co zeżarłam 14.04? Spowiedź 1.
Sobota 14.04:
- pomidor z pieprzem i natka pietruszki, 2 plastry szynki
- koktajl (2 plasterki ananasa, garść szpinaku, pół gruszki, garść natki pietruszki, 200 ml wody)
- mały banan
- jogurt w stylu islandzkim 150g (13g białka)
- surówka z marynowanej kapusty
- plasterek żółtego sera i pół jajka na twardo, kilka łyków kakao
- koktajl (2 plasterki ananasa, garść szpinaku, pół gruszki, garść natki pietruszki, 200 ml wody)
- mały banan
- jogurt w stylu islandzkim 150g (13g białka)
- surówka z marynowanej kapusty
- plasterek żółtego sera i pół jajka na twardo, kilka łyków kakao
Zgrzeszyłam upijając odrobinę kakao synowi do kolacji.
sobota, 14 kwietnia 2018
Skupiam się na sobie
Tak, mój mąż jest egoistą, ale dosyć o tym.
Jak już napisałam - zamierzam rozpocząć w życiu nowy rozdział i nie wracać do tego co było.
Mam do wykonania sporo pracy nad sobą i to właśnie na tym chcę się teraz skupić, a nie na tym czy mój mąż jest dobrym czy złym mężem, dojrzałym czy niedojrzałym facetem, egoistą czy nieegoistą. Tak jak gdzieś tam wcześniej pisałam - żeby ze związku coś wyciągnąć, wykrzesać, dostać, trzeba tam najpierw włożyć i nie czarujmy się, że to mój mąż pierwszy zacznie do tego pudełka coś wkładać.
Mam swój plan i proszę osoby, które go nie akceptują o uszanowanie go i moich decyzji.
Płakać będę gdy to nie wypali a wtedy daję Wam wszelkie prawo do podsumowania: "A nie mówiłam".
Dzisiaj o czym innym. Dowiedziałam się właśnie, że chłopak Agnieszki odszedł od niej przez nas (mnie i męża). Spoko, tylko że ja człowieka nawet nie widziałam (wchodził od razu do niej do pokoju i w nocy wychodził jak ja już spałam, a potem jeździli głównie do niego), ale oczywiście jak zwykle wszystko na mnie. Dzisiaj teściowa mojemu mężowi wygarnęła, że teraz jedynym tematem jest w domu to, że Misiu od Agnieszki poszedł przez nas i ostentacyjnie wybiegła po tych słowach z kuchni... Czubek.
Nawet szkoda komentować całą sytuację.
Mąż podsumował: "Stara zrobiła dużą kupę i próbuje ją pod kogoś podrzucić, że to nie ona". No bardzo możliwe - ryła i ktoś sobie nie pozwolił.
Były jakieś akcje, bo ona już ma taki charakter że musi wojny robić, tylko tym żyje i tak jak u nas się wpierdala, to pewnie i tam zaczęła. Coś mi się obiło o uszy, że tam wydzwaniała do Misia rodziców, że raz się jego matka nawet popłakała. Nie wiem dokładnie co i jak, bo nie jestem w temacie, nie interesowała się tym, a tu takich rzeczy się dowiaduję i nie wiem o co come on. Mąż mi też nie raz opowiadał jak dawniej matka wydzwaniała do jego byłej dziewczyny i jej kazała zrywać znajomość i do jej matki też i ją już dawno wszyscy mieli za wariata.
A wczoraj teść do mojego męża dzwonił i się pytał co powiedział Misiowi, że nie przychodzi, a mój mąż też z nim nie gadał, tylko "Cześć".
Chyba się przestraszyli, że 3 tysiące im przeszły koło nosa - nie wiem czy wspominałam, ale moja teściowa już dawno się chwaliła, że Misiu ma 3 tys na wypłatę i że ona ich sama do łóżka włoży, żeby jak najszybciej brzuch zrobili, żeby Misiu już został.
Noo... To jej został...
Po przeczytaniu konfrontacji Buki z wagą: https://panibukapisze.blogspot.com/2018/04/pani-buka-wesza-na-wage.html?m=1 podjęłam decyzję o odchudzaniu.
Kiedyś trzeba - w końcu nadszedł ten dzień!
Na śniadanie zjadłam pomidora z pieprzem i natką pietruszki, a teraz sączę koktajl ze szpinakiem i ananasem.
Kto podejmie wyzwanie i rozpocznie ze mną odchudzanie?
-10 kg do końca roku? Jeśli uda się szybciej, to tylko gratulować!
wtorek, 10 kwietnia 2018
Dziękuję za rady, wsparcie i wiarę oraz życzenia szczęścia.
Podnosicie mnie na duchu i to wiele dla mnie znaczy.
Dziewczyny, dziękuję że jesteście ze mną zarówno w chwilach dobrych jak i złych oraz w chwilach zwątpienia.
Dziś mam bardzo dobry dzień (Nie chwal dnia przed zachodem słońca).
Wczoraj dzień również był udany. Mąż bardzo, ale to bardzo mnie odciążył. On chyba nawet pojęcia nie ma jak BARDZO mnie odciążył. Zrobił małą rzecz, która mi dała bardzo wiele. Wziął w pracy godzinę wolnego rano (ma dużo nadgodzin). Wczoraj i dzisiaj.
Boże! Jak ja wypoczęłam! To jest jedna godzina dla niego, kiedy to odwiózł Maciusia do przedszkola i pojechał na 8 do pracy, a dla mnie to jest cały dzień! Cały dzień kiedy to nie musiałam się ruszyć z domu i wlec autobusami z dwójką dzieci do przedszkola i później wisieć gdzieś w powietrzu z córką, bo nie bardzo się opłaca tyle km wracać, żeby za chwilę spowrotem jechać po Młodego do przedszkola, oczywiście wszystko z córką.
Jak mi to dużo dało. Spędziłam sobie z córą babski dzień, wczoraj i dzisiaj, bo mąż też może Maćka koło 15 odebrać. No po prostu super. Nadrobiłyśmy wszystkie przytulaśnie zaległości, kąpałyśmy lalki, gotowałyśmy, dzisiaj robimy recyclingowy pokaz mody, malujemy, rysujemy. Świetnie się bawimy. Gdy dzieci jest dwoje, to spory między nimi są nieuniknione, więc kłótnie i bójki to norma. A szczególnie uważać trzeba gdy jedno ma autyzm i jest wręcz nieprzewidywalne. Oczy dookoła głowy i ani mrugnąć nie można.
Odpoczęłam. Wczoraj naprawdę odpoczęłam i to takim niedużym kosztem. Dzisiaj też luz i polenić się mogę ;)
Doskonale rozumiem, że nie powinnam rozpamiętywać, wracać do przeszłości, wypominać. Staram się nad tym pracować.
Nie jest to dla mnie łatwe, bo jestem osobą pamiętliwą i analogiczną, pt. "Tak już zawsze będzie...". Pamiętam taki filmik z YouTubea jak chłopczyk po wyjściu od stomatologa wraca do domu, a że wcześniej dostał "głupiego jasia" to się dziwnie czuje, taki spóźniony zapłon i fiksum dyndum w zwolnionym tempie i pyta: "Czy tak już zawsze będzie?" - doskonały obraz mnie.
To zdecydowanie mam do przepracowania. Do tego mój wrodzony pesymizm, a może realizm - jak zwał tak zwał. To też mi nie ułatwia.
Daję szansę. Odcinam się od tego co było. Zaczynam od nowa.
Daję tą szansę, bo (być może nie uwierzcie, że mogło być gorzej) kiedyś było gorzej i on się nie starał, w ogóle miał klapki na oczach i nie widział, że źle się u nas dzieje, że popełnia jakieś błędy. Ja naprawdę byłam cholernie samotna! Jak czytam wpisy z lat 2013-2016 to widać to jak cholera! Wtedy było bardzo źle. Prawdopodobnie miałam bardzo silną depresję. Dziękuję Bogu, że nie stała się żadna tragedia. Byłam na skraju załamania nerwowego, popełnienia samobójstwa. Mam żal, dużo żalu i to nie pozwala mi się odciąć od przeszłości, ale czuję że warto! Warto zawalczyć!
Podejmuję tę walkę. Dla dzieci, dla rodziny i przede wszystkim dla siebie, bo czuję że mogę być szczęśliwa.
Trzymajcie kciuki!
niedziela, 8 kwietnia 2018
Jestem kompletnie zdezorientowana
Zrehabilitował się.
Tym razem położył się wcześniej o ludzkiej porze, nikogo nie wkurwiał, dał się wyspać i dzieciom i mnie.
I co mam o tym wszystkim myśleć?
Dopadły go jakieś wyrzuty sumienia do których nigdy się nie przyzna czy jak? A może nie podobam mu się pod postacią Zombi i dlatego nie chciał mi fundować kolejnej nieprzespanej nocy?
Nie wiem kompletnie co w jego głowie siedzi i co się w ogóle dzieje. A ja takiej niewiedzy nie lubię, nie czuję się stabilnie ani bezpiecznie.
Te huśtawki przyprawiają mnie o mdłości.
Wiem, że nic nie wiem...
I co? I jest poprawa i ja to doceniam, ale za tydzień znowu może mu odwalić, zapomni że nie jest jedyny na tym świecie, nie jest jego pępkiem i znowu da czadu... Ehhh ...
Tym razem położył się wcześniej o ludzkiej porze, nikogo nie wkurwiał, dał się wyspać i dzieciom i mnie.
I co mam o tym wszystkim myśleć?
Dopadły go jakieś wyrzuty sumienia do których nigdy się nie przyzna czy jak? A może nie podobam mu się pod postacią Zombi i dlatego nie chciał mi fundować kolejnej nieprzespanej nocy?
Nie wiem kompletnie co w jego głowie siedzi i co się w ogóle dzieje. A ja takiej niewiedzy nie lubię, nie czuję się stabilnie ani bezpiecznie.
Te huśtawki przyprawiają mnie o mdłości.
Wiem, że nic nie wiem...
I co? I jest poprawa i ja to doceniam, ale za tydzień znowu może mu odwalić, zapomni że nie jest jedyny na tym świecie, nie jest jego pępkiem i znowu da czadu... Ehhh ...
sobota, 7 kwietnia 2018
Będą przekleństwa, bo jestem wkurwiona do granic!
To jest po prostu niepojęte w jakich warunkach my żyjemy.
Nadszedł dzień narzekania, więc z góry przepraszam.
Wybaczcie.
Jestem niewyspana, a kręgosłup mi napierdala jak jasna cholera. Nie mam na nic siły. Łeb mi pęka. Jestem zła, wkurwiona, smutna, przygnębiona i muszę to z siebie wyrzucić, bo inaczej eksploduję.
Kręgosłup - napierdala, bo śpimy na łóżku o szerokości 138 cm razem z córką, która jak się rozwali to sama połowę z tego zajmuje. Przecież to, kurwa, nie jest normalne, żeby czterolatka spała razem z rodzicami w łóżku. Mało tego! Nie jest normalne, żeby nawet w tym samym pokoju spała co rodzice, tyle że we własnym łóżku. U nas własne łóżko ma sześciolatek, więc chyba on najlepiej na tym wychodzi, choć niekoniecznie, bo to łóżko już mu się walić zaczyna. Ja pierdolę! Jakie to wszystko pojebane!
Łeb - pęka, bo się nie wyspałam! No Kurwa! Po całym chorowitym tygodniu, kiedy to bez przerwy wycierasz smaki dzieciom, opiekujesz się nimi, mimo że sama ledwo na nogach stoisz, bo przeziębienie i ciebie nie omija (nie zaniedbujesz przy tym swoich standardowych, codziennych obowiązków), po całych nocach koncertów kaszlowo-smarkowych nadchodzi weekend i chcesz się wyspać, bo dzieci wreszcie spokojnie śpią, to się kurwa nie da! Bo Twój Wspaniały małżonek w weekendy siedzi przed kompem nocami, kilka tą pierdoloną myszką, stuka w tą cholerną klawiaturę i słucha sobie muzy na full. I co z tego że w słuchawkach, jak ja to dalej słyszę?! Mało tego, w pokoju jest jasno jak o poranku w słoneczny, bezchmurny dzień od monitora! Raczej od telewizora, bo mąż jako monitora używa 32calowego telewizora. No kurwa! I upominasz go raz, drugi, trzeci: "No przycisz", "Choć już spać", "No wyłącz to już", "No kurwa weź to w końcu przycisz!". A on jeszcze żre spóźnioną kolację i tłucze się widelcem i gryzie i chrupkie i ciamka, a Ciebie krew zalewa, bo już grubo po północy. Naciągasz poduszkę na łeb, ale to gówno daje, dalej go słyszysz i tą myszkę pierdolniętą. Jeszcze się chichra jak pojebany, bo ogląda kabarety. 1:00...2:00...3:00... W końcu się kładzie, trochę się powierci i zasypia w mgnieniu oka jak kamień. 4:00... chrapie. No Kurwa! Jeszcze co chwilę kuksańca dostajesz od córki, bo ona się też wierci co chwilę. W końcu udaje Ci się przysnąć na dłużej, ale jednak nie na długo, bo o 6 syn już się budzi i musisz się nim zająć, a zaraz po nim wstaje córka. Od rana jesteś wkurwiona do granic możliwości, zła jak osa, ale jak się coś odezwiesz to się tylko dowiesz, że jesteś pojebana i żebyś się kładła dalej spać, a nie wkurwiała Pana i Władcę, bo on się przecież musi teraz do południa wyspać.
Teraz sobie wyobraź, że tak wygląda każdy weekend już od dobrych paru lat!
No Kurwa! Ten człowiek nie jest przystosowany do życia w społeczeństwie! On nawet do związku się nie nadaje, ale to oczywiście ja jestem zjebana, bo się czepiam zapracowanego człowieka, a przecież się cały tydzień wyleżałam i nic nie robiłam!
Dobra, pewnie wyszłam na niewdzięczną. To nie tak. Ja widzę, że jest lepiej między nami, widzę że on się stara. Ja postawiłam wokół siebie mur i nie pozwalam mu się zbliżyć. Ja mu po prostu już nie ufam i mówię mu o tym wprost. Nie ufam i nie wierzę w jego obietnice i zapewnia. Tyle, że w mojej sytuacji chyba nie ma w tym nic dziwnego. Staram się poprawić nasze relacje i jest chwile fajnie, a potem on mnie czymś wkurwi i ja muszę od początku te klocuszki w naszych relacjach stawiać, bo po mnie nie spływa.
Widzę, że on się stara. Czasami nawet umyje po sobie talerz. To już coś! Ja to widzę i daję do zrozumienia, że to miłe, że umył ten talerz. Tylko jedno mi dziurę wierci w mózgownicy: "Umyłem talerz! Umyłem talerz!" i pręży się i piórka stroszy jak kogut - czeka na oklaski. No Kurwa! Brawo! Nie pogada... Wow i ohh... No dokonał niemożliwego - umył talerz. Serio? To dla faceta taki wielki wyczyn umyć po sobie talerz? Oczywiście nie mówię o tym tylko uśmiecham się wdzięcznie, bo chociaż tyle mnie odciążył.
Robi zakupy i mnie to cieszy, ale jeśli ja jestem uziemiona, to co w tym dziwnego że on te zakupy robi? Jak się przeprowadzimy to ja z chęcią sobie na zakupy pójdę, byleby się z domu wyrwać i kupię to co mi serio potrzebne.
Robi pranie i niestety też musi to otrąbić, że zrobił, ale ja też robię pranie i nawet mi do głowy nie przychodzi o tym wspominać. Robię co mam zrobić i już. Co tu wychwalać? Mamy rodzinę więc mamy o nią dbać! RAZEM! Szkoda, że nie każdy facet to rozumie.
A najbardziej to mnie wkurwia ta jego pewność siebie i przekonanie, że on jest najlepszym na świecie mężem. No normalnie Bóg, bo przecież mogłam gorzej trafić. Serio? Inteligentna dziewczyna po studiach miałaby być żoną żula lub damskiego boksera? Serio?
Chociaż to co przeszłam przez ostatnie 7 lat, to nie wiem czy nie jest gorsze od fizycznej przemocy.
Może teraz ja jestem zbyt pewna siebie, ale jednak wydaje mi się że to on powinien się cieszyć, że jednak mimo wszystko z nim jestem, bo czasami mam wrażenie że każda inna kobieta już dawno by od niego odeszła, choć on w swoim mniemaniu jest zajebiście zajebisty.
Dobra, pewnie wyszłam na niewdzięczną. To nie tak. Ja widzę, że jest lepiej między nami, widzę że on się stara. Ja postawiłam wokół siebie mur i nie pozwalam mu się zbliżyć. Ja mu po prostu już nie ufam i mówię mu o tym wprost. Nie ufam i nie wierzę w jego obietnice i zapewnia. Tyle, że w mojej sytuacji chyba nie ma w tym nic dziwnego. Staram się poprawić nasze relacje i jest chwile fajnie, a potem on mnie czymś wkurwi i ja muszę od początku te klocuszki w naszych relacjach stawiać, bo po mnie nie spływa.
Widzę, że on się stara. Czasami nawet umyje po sobie talerz. To już coś! Ja to widzę i daję do zrozumienia, że to miłe, że umył ten talerz. Tylko jedno mi dziurę wierci w mózgownicy: "Umyłem talerz! Umyłem talerz!" i pręży się i piórka stroszy jak kogut - czeka na oklaski. No Kurwa! Brawo! Nie pogada... Wow i ohh... No dokonał niemożliwego - umył talerz. Serio? To dla faceta taki wielki wyczyn umyć po sobie talerz? Oczywiście nie mówię o tym tylko uśmiecham się wdzięcznie, bo chociaż tyle mnie odciążył.
Robi zakupy i mnie to cieszy, ale jeśli ja jestem uziemiona, to co w tym dziwnego że on te zakupy robi? Jak się przeprowadzimy to ja z chęcią sobie na zakupy pójdę, byleby się z domu wyrwać i kupię to co mi serio potrzebne.
Robi pranie i niestety też musi to otrąbić, że zrobił, ale ja też robię pranie i nawet mi do głowy nie przychodzi o tym wspominać. Robię co mam zrobić i już. Co tu wychwalać? Mamy rodzinę więc mamy o nią dbać! RAZEM! Szkoda, że nie każdy facet to rozumie.
A najbardziej to mnie wkurwia ta jego pewność siebie i przekonanie, że on jest najlepszym na świecie mężem. No normalnie Bóg, bo przecież mogłam gorzej trafić. Serio? Inteligentna dziewczyna po studiach miałaby być żoną żula lub damskiego boksera? Serio?
Chociaż to co przeszłam przez ostatnie 7 lat, to nie wiem czy nie jest gorsze od fizycznej przemocy.
Może teraz ja jestem zbyt pewna siebie, ale jednak wydaje mi się że to on powinien się cieszyć, że jednak mimo wszystko z nim jestem, bo czasami mam wrażenie że każda inna kobieta już dawno by od niego odeszła, choć on w swoim mniemaniu jest zajebiście zajebisty.
czwartek, 5 kwietnia 2018
Ooo! Toż to 5 kwietnia!
Dziś są moje urodziny!
30-ste już!
Mocna Trzydziestka - i w takim wydaniu się lubię ;)
Czas pofarbować fryzurę na róż - kiedy jeśli nie dziś?
środa, 4 kwietnia 2018
Takie pytanie
Próbowała któraś usuwać markera ze ściany?
- lakier do włosów nie działa - sprawdziłam.
- lakier do włosów nie działa - sprawdziłam.
niedziela, 1 kwietnia 2018
Wielkanocne inspiracje
Baloniki jak pisanki:
Paznokcie jak pisanki:
Pisanki jak... pisanki:
Stroik Wielkanocny:
Zajączki-rożki na słodycze:
Subskrybuj:
Posty (Atom)