Ciężko zgodzić mi się ze słowami psychologa z ostatniej sesji. Myślę i myślę, analizuję, ale jedyne co mogę stwierdzić to to, że każdy człowiek jest inny i nijak mi tu pasuje stwierdzenie, że "kobieta przed macierzyństwem się musi wyszaleć, bo w innym wypadku będzie obwiniać dzieci, że się nie wyszalała".
Sorry, ale nigdy w życiu nie obwiniałabym dzieci za moje własne wybory. Zresztą od zawsze uważałam, że człowiek jest kowalem własnego losu.
Pani psycholog jeszcze nie wie, że ja się nie wyszalałam. Zawsze robiłam to co należy, to co powinnam i...
I nie żałuję. Czy coś ze mną nie tak?
Baa, mam koleżankę, która się wyszalała za młodu i szaleje dalej, mimo, że ma dzieci. Pisałam nie tak dawno nawet o niej, że chodzi nadal na dyskoteki ze swoimi koleżankami, które tez nie mają przecież po 20 lat.
A moja matka? Też się wyszalała. Urodziła mnie dopiero po 30stce, a i tak wszystko co złe było przeze mnie. Przeze mnie nie pracowała, przeze mnie nie zrobiła prawa jazdy, bla, bla, bla,...
Moje dzieci są najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. A było różnie. Jednak z każdym rokiem jest jakoś łatwiej. Nie, może nie łatwiej. Jest inaczej. Tak, właśnie. Jest inaczej.