czwartek, 30 kwietnia 2009

450 dni do ślubu ;)

 
Miałam dzisiaj troszkę czasu między zajęciami, więc wybrałam się z koleżanką z roku na rundkę po Rzeszowie w poszukiwaniu salonów z sukniami ślubnymi.
Byłyśmy w kilku miejscach ale tylko w jednym z salonów sukienki na prawdę bardzo mi się podobały.
Znalazłam tam chyba 4 wyjątkowe modele. Wszystkie mniej więcej w kształcie litery A. I przede wszystkim nie przesadzone jeśli chodzi o ozdoby - koronki, świecidełka, falbanki. Eleganckie, szykowne, ozdoby z umiarem. No po prostu podobały mi się strasznie. Nie lubię sukienek, w których wyglądałabym jak bombka na choinkę lub takich z długimi trenami. Też nie podoba mi się jak mają nawalone pełno ozdób. Widziałyśmy jedną wyjątkowo paskudną, która bardziej przypominała ślubny bukiet niż sukienkę. Miała nawalone pełno róż, falbanek i jeszcze takie dziwne coś przypominające ucho od koszyka. Masakra! W niektórych salonach sukienki były okropne. Ale ja już chyba wiem gdzie kupię swoją suknię.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Co jest celem narzeczeństwa?

  
Celem narzeczeństwa jest bezpośrednie przygotowanie się do małżeństwa
i zbudowanie jego podstaw poprzez:
  • pogłębianie miłości;
  • lepsze poznanie wzajemnych zalet i wad, co możemieć znaczenie dla podjęcie ostatecznej decyzji dotyczącej zawarciamałżeństwa z tą właśnie osobą;

  • uświadomienie sobie przez narzeczonegoprzyszłych zadań opiekuna i głowy rodziny, a przez narzeczonączekających ją obowiązków żony i matki. Spotykamy się wprawdzie dzisiajz podważaniem znaczenia tych zdań, jednak w dobrych małżeństwachzarówno mężowie, jak i żony podchodzą do nich bardzo poważnie;

  • uczciwe zastanowienie się nad tym, czynarzeczona akceptuje swoją kobiecość, czy nie będzie miało niechęci dowspółżycia płciowego, co będzie musiało zrodzić ogromne trudności wprzyszłym małżeństwie.

  • dobrowolne, wspólne podjęcie decyzji okształtowaniu współżycia płciowego w przyszłym małżeństwie w sposóbodpowiadający ślubowi uczciwości małżeńskiej;
  • zdobycie wiedzy w zakresie pożyciamałżeńskiego, etycznego planowania poczęć, opieki nad niemowlętami,wychowania dzieci i prowadzenia domu;
  • zgodne przemyślenie i rozważenie celu i jednolitego wychowania dzieci;
  • modlitwę i częstą Komunię św. w intencji dobrej i czystej miłości narzeczeńskiej i zbliżającego się życia w małżeństwie;

  • wspólny udział w katolickiej katechezie przedmałżeńskiej;

  • poznanie rodziny przyszłej żony i przyszłego męża;

  • stworzenie materialnych postaw wspólnego życia.

niedziela, 29 marca 2009

Zrękowiny, swaty, kontrakty...

Jak zaręczali się Grecy, Rzymianie, Polacy? Jak zaręczamy się dzisiaj?
 
 Zaręczynysą nie tylko wspaniałą chwilą, którą przeżywa dwoje ludzi, a potemwspomina po latach, ale także uroczystością rodzinną. Oficjalnerozpoczynanie okresu narzeczeństwa ma długą historię, ponieważpraktykowane było już w starożytności.

W Grecji zgodę na zawarciamałżeństwa musiał wyrazić ojciec dziewczyny lub jej opiekun, podczasgdy młodzi Rzymianie mieli większą swobodę w doborze przyszłegomałżonka. W Rzymie dla potwierdzenia zawarcia kontraktu ślubnegonarzeczony wręczał przyszłej żonie monetę bądź żelazny lub złotypierścień. Z czasem bardziej zapobiegliwi rodzice, aby zapewnićtrwałość podjętych zobowiązań pomiędzy swoimi dziećmi, podpisywalikontrakt, a panna mająca niebawem wyjść za mąż musiała zważać na swojezachowanie i prowadzić się tak jak przystało mężatce od momentupodpisania owego kontraktu.
 
Wiele ciekawych zwyczajów przedślubnych można było spotkać(szkoda, że dziś one powoli wygasają) na polskiej wsi. Zanimzdecydowano się na zaręczyny, rodzina pana młodego sprawdzała czybędzie on mile widziany przez swoją wybrankę i jej rodzinę. W tensposób kawalerowi w większości wypadków udawało się uniknąć odrzucenia.Swaty mogły mieć różną formę, a ich głównym celem było skojarzeniedwójki młodych ludzi i uzyskanie zgody na zawarcie małżeństwa przezobie strony na ustalonych warunkach. Często miały one charakter czystoformalny i odbywały się, kiedy obie strony już wstępnie ustaliły, żemłodzi się pobiorą. Wówczas swat udawał się do domu panny młodej razemz kawalerem i innym mężczyzną z jego najbliżej rodziny, np. z ojcem lubojcem chrzestnym. Mimo że wizyta była zwykle wcześniej ustalona,rodzina panny traktowała przybyłych gości jako niezapowiedzianych.Dlatego zanim ich wpuszczono, odbywały się zwykle długie targi,przebiegające zgodnie z tradycyjnym rytuałem, w trakcie któregoprzybyli goście musieli udowodnić, że nie są niebezpieczni, są dobrymichrześcijanami, a kawaler jest odpowiednim kandydatem na męża.
 
Często, pomimo zawartego porozumienia stron i zaproszenia dośrodka, swaci nie mogli od razu podejść do stołu, który przecieżtraktuje się jako centrum domowego ogniska. Zezwalano im tylko iwyłącznie na przebywanie w sieni, w miejscu przeznaczonym głównie dlaobcych (handlarzy, żebraków). Zaproszenie do stołu było gestemprzyjaźni, zaufania, a nierzadko już samo w sobie oznaczało zgodę naślub. Wyrażenie takiej zgody przez rodzinę panny mogło przybieraćprzeróżne formy: zdjęcie kokardy z wódki, z którą przychodzili swaci;chleb, przyniesiony w czarnej płachcie oddawano w białej; przyjmowanoprezenty, które zostały przyniesione dla panny. Zwykle nie mówionowprost o celu wizyty, gdyż nie było takiej potrzeby – był on doskonaleznany obu stronom, a znaki w trakcie przebiegu spotkania w sposób jasnyi czytelny informowały, jaka decyzja została podjęta. Wiadomo było,kiedy kawaler został zaakceptowany, a kiedy odrzucony.
 
Zaręczyny, zwane też zrękowinami, mogły mieć miejsce tego samegodnia lub być osobną uroczystością. Zwykle uczestniczyło w nich większegrono osób: rodzina, sąsiedzi, a czasem nawet ustaleni wcześniejdrużbowie i druhny. Główną częścią zrękowin było związanie rąknarzeczonych nad bochenkiem chleba i pobłogosławienie młodych przezrodziców. Czasem następowała także wymiana pierścionków, ofiarowaniedarów i wspólna biesiada. Zrękowiny odbywały się zawsze w domu pannymłodej. Dlatego po nich mogły nastąpić jeszcze tak zwane przeziory luboględy, czyli wizyta rodziny przyszłej panny młodej w domuprzeznaczonego jej kawalera.
 
Obecnie zaręczyny, choć przez wielu uważane już za przeżytek, sądla zdecydowanej większości par tradycją, której nie można pominąć.Jest to również znakomita okazja, aby rodzice przyszłych narzeczonychmogli się poznać nawzajem, a jednocześnie, co ważniejsze, poznaćwybrankę/wybranka swojego dziecka. Zaręczyny to uroczystość w domunarzeczonej, choć można ją również zaplanować w restauracji. Tam jednakmożna czuć pewne skrępowanie, więc domowe zacisze wydaje się bardziejodpowiednie. Spotkanie powinno zostać zaplanowane, aby nie postawić wniezręcznej sytuacji przyszłych teściów. Narzeczony prosi rodzicówwybranki o błogosławieństwo dla nowego związku. Wcześniej jednakzakochani wyznają sobie miłość, a mężczyzna wręcza pierścionekzaręczynowy swojej wybrance – materialny znak potwierdzający ichuczucia. Na Zachodzie istnieje też zwyczaj, u nas niezbytrozpowszechniony, że narzeczona rewanżuje się prezentem ofiarowywanymnarzeczonemu. Mogą to być spinki do koszuli, zegarek lub cokolwiekinnego, z wyjątkiem obrączki.

piątek, 27 marca 2009

484 dni do ślubu ;)

  
Podpisaliśmy umowę z zespołem i z kamerzystą
.
Fajnie! Cieszę się strasznie. Im więcej rzeczy jest już ustalonych tym jestem spokojniejsza o to czy rodzice wykręcą nam jakaś akcję.
Myślę że już wszystko będzie dobrze. Ileż można słuchać, że wykształcenie i kasa są w ż
yciu najważniejsze, a coś takiego jak miłość nie istnieje i jest dobrze tylko przez pierwsze 2 lata po ślubie, a potem to już tylko kłótnie. Przecież tak na prawdę to nie o to w tym wszystkim chodzi, bo na co mi wszystko inne jeśli nie będę mieć miłości.
To właśnie miłość jest w życiu najważniejsza, bo przecież po to się rodzimy, żeby kochać i łączyć się w pary, a potem dawać nowe życie, które później należy uczyć czym jest miłość. Nie wiem jak można dziecku wpajać, że liczy się w życiu tylko kasa. Nie wiem...
Ja jestem szalenie zakochana i niesamowicie szczęśliwa.
Tego życzę każdemu z Was.

Często spotykam się ze stwierdzeniem, że tak wcześnie się zaręczyliśmy i już się chcemy pobrać, że może powinniśmy jeszcze zaczekać. Ale wiecie co? Tak mówią tylko ludzie, którzy nie zaznali w życiu prawdziwej miłości a małżeństwo nie ma dla nich najmniejszego znaczenia. Wkurza mnie jak ktoś powie: "zastanów się jeszcze, przecież jesteś jeszcze młoda" itp teksty.
Przecież gdybym się nie zastanowiła to bym się nie zaręczyła w maju. Ale skoro przyjęłam oświadczyny to widocznie jestem w stu procentach gotowa na ślub i chcę tego ślubu.
Poza tym jak ktoś teraz gada żeby się zastanowić, a może by jeszcze zaczekać, a może by poszukać sobie kogoś innego - bez względu czy to jest mówione mi czy mojemu Lubemu - to tak mnie to wpienia, ze mam ochotę takiej osobie przyłożyć. Przecież jesteśmy do cholery zaręczeni! Jak ktoś może mówić o jakimkolwiek zmienianiu, czy szukaniu kogoś innego. Czy w dzisiejszych czasach zaręczyny nie mają już żadnego znaczenia?!

Zauważyłam też ze niektóre moje koleżanki udają strasznie zakochane i próbują na siłę stworzyć związek na wzór naszego.
Nie rozumiem tego...
Ale one nagle zaczynają planować swój ślub, chcą się zaręczać. Niemal wymuszają zaręczyny na swoich chłopakach, tylko po to żeby się pochwalić pierścionkiem.
I po co to?
Jakaś szopka normalnie.
Denerwuje mnie też takie sztuczne zachowanie innych par w naszym towarzystwie. Czasami to aż tak źle wygląda, że niedobrze mi się robi.
Najbardziej zaskoczyło mnie to że jedna z koleżanek znając gościa niewiele ponad pół roku, po tym jak pochwaliłam się datą naszego ślubu, nagle planuje ślub również na rok 2010. A co najlepsze za plecami swojego chłopaka, jeszcze nie narzeczonego. Ona wymyśliła już sobie całą scenerię i próbuje wymusić na swoim gościu zaręczyny.

Ludzie nie wiedzą co to jest miłość.
No owszem, są tacy co wiedzą, ale wielu jest takich, którzy nie mają pojęcia o miłości.
To jest straszne!

sobota, 21 marca 2009

490 dni do ślubu! ;)

  
W końcu wybraliśmy zespół.
W poniedziałek jesteśmy umówieni na podpisanie umowy.
Ale fajnie.
Niedługo kamerzystę trzeba załatwić.
Pasuje zorganizować też rodzicom jakieś spotkanie z teściami.
Może się nie zjedzą.
Jedno już było po zaręczynach i wypadło całkiem znośnie.
Aczkolwiek niedługo po nich był cyrk.
Ale to juz nie ma co tego rozpamiętywać.
Trzeba się cieszyć tym co jest teraz.
Najważniejsze że między nami - przyszłym małżeństwem wszystko jest w porządku.
Trzeba będzie też się wybrać do naszego proboszcza.
Trzeba z nim ustalić godzinę ślubu.
I tu właśnie znów drobne spięcia bo matka uważa że im wcześniej tym lepiej, a przecież w lipcu będzie i tak długi dzień, a goście na pewno się zdążą wybawić choćby ślub był o 16. My chcemy o 15 a matka się upiera chyba na 13 czy 14.
Kurcze, no nie mogę się już doczekać.
Tak bardzo chcę być Skarbie Twoją żoną.
  
Kocham Cię Skarbie bardzo!

wtorek, 17 marca 2009

494 dni do ślubu ;)

     
Jesteśmy zaręczeni już 10 miesięcy.
Przed nami do dnia ślubu jeszcze 16.
Powoli rozglądam się za suknią ślubną, przeglądam różne pisma ślubne i kiecki na necie. Wszystkie są takie ładne. Trudno się zdecydować na tą jedną. Nie mam pomysłu na jakąś konkretną kreację. Nie mam takiej wymarzonej sukienki.
Pewnie na wakacjach zacznę odwiedzać salony z sukniami ślubnymi i może jakaś szczególnie mi przypadnie do gustu.
Na wakacjach będę miała na to dużo więcej czasu więc na pewno coś wybiorę.
Przeglądałam też fryzurki.
Matka się uparła żeby mnie ufarbować na blond i zakręcić włosy a'la pudel.
No, thanks!
Owszem, jakieś grube loki bądź fale to bym chciała mieć. Ale nie takie loczki które będą sztucznie wyglądać.
A już na pewno nie blond!
Biała suknia, jasna cera i jeszcze biały łeb.
Mam długie włosy i warto by je było pokazać więc nie będę ich chować w kokach i zmyślnych upięciach.
  
Podobają mi się fryzurki mniej więcej takie: