poniedziałek, 19 listopada 2018

#ThisIsNotConsent

Dzisiaj poruszę bardzo poważny i bolesny temat.

"Nie" - znaczy NIE! 

Wyrok sądu w Irlandii w sprawie gwałtu na 17-letniej dziewczynie mnie zszokował, wręcz sparaliżował. Gwałciciel został uniewinniony, bo ofiara miała na sobie... UWAGA, UWAGA - KORONKOWE STRINGI! 
Na usta cisną mi się wszystkie przekleństwa tego świata!


Bielizna zaproszeniem do gwałtu?! Serio?
Przecież to chore. Co to kogo obchodzi jakie majtki mam na sobie? Przecież nie idę przez miasto ze stringami w ręce i nie wymachuję nimi, krzycząc przy tym "Zapraszam na seks!"

Obrońcą tego faceta była kobieta. Jak ona mogła użyć bielizny jako dowodu na zgodę na seks? Kobieta kobiecie?
Mam tylko nadzieję, że to wszystko to jedna wielka bzdura i został uniewinniony z innego powodu, jeśli jest naprawdę niewinny. 


Cholera jasna! NIE ZNACZY NIE! Jeśli kobieta tego nie chce, nikt nie ma prawa jej tknąć bez względu na to czy jest ubrana od stóp do głów w swetr z golfem i spódnicę do ziemi, czy w krótkie szorty i koszulkę na ramiączkach! Nawet jeśli jest naga, ale mówi: "Nie", to nie można jej gwałcić. Nawet w trakcie zbliżenia kobieta ma prawo się rozmyśleć! 

Uważam, że nie ma nic gorszego niż gwałt, a kary za to są u nas po prostu śmieszne!


Inna sprawa - kobieta/dziewczyna odużona tabletką gwałtu, narkorykiem, alkoholem czy innym gównem. Nie protestuje, nie jest nawet świadoma co się z nią dzieje. NIE MOŻESZ JEJ TKNĄĆ, SKURWYSYNU! To też jest gwałt! Jak można powiedzieć, że nie było gwałtu, bo nie protestowała będąc nieprzytomną?!


Dziewczyny! Uważajcie na siebie! Uczulajcie wasze córki na niebezpieczeństwo, wasze dzieci. Rozmawiajcie w domach o tym, bo może się przytrafić każdej z nas. Nie można myśleć: "Mnie to nie dotyczy". Zwyrodnialców jest pełno wszędzie. Nie ma znaczenia w co jesteś ubrana. Udowodnione zostało, że najczęściej ofiarami gwałtu padają tzw. szare myszy, ubrane luźno, np. w swetry typu oversize czy zwiewne sukienki bez rajstop. Po pierwsze: sprawcy się wydaje, że taka nieśmiała, szara mysz nie zgłosi przestępstwa, bo da się ją łatwo zastraszyć. A po drugie: duże, luźne ubrania, to łatwiejszy dostęp do ciała.

Nie tak dawno rozmawiałam ze znajomą, która ma nastoletnią córkę. Opowiadała, że puściła ją z koleżankami na nocny maraton filmowy do kina. Dziewczęta były oczywiście zawiezione i odebrane przez mamę jednej z koleżanek, ale to nie wszystko. Ta moja znajoma poprosiła swoją córkę, żeby nawet w kinie nie chodziła sama do łazienki czy po napoje. Zawsze i wszędzie w grupie. I oczywiście, żeby nic od nikogo nie brały, czym by nie częstował. Bardzo mi się to podobało. W ogóle relacje w tamtej rodzinie są naprawdę super. 

Ja nie miałam takich mądrych rodziców. W wieku nastu lat, nie zdawałam sobie sprawy z zagrożeń. Można powiedzieć, że miałam cholernie dużo szczęścia i szybkie nogi. A niestety groźnych sytuacji było trochę. Uważam za skrajnie nieodpowiedzialne ze strony moich rodziców wysłanie mnie do gimnazjum i szkoły muzycznej prawie 20 km od domu i nie interesowanie się czy wrócę żywa. Jednak w tym temacie nie będę o tych sytuacjach pisać. Zamierzam przeznaczyć na to inny temat, o molestowaniu. 


Dawno, dawno temu, kiedy miałam naście lat, szłam sobie z gimnazjum do szkoły muzycznej, a przedemną stało dwóch kretynów, koło których przeszła dziewczyna w moim wieku, ubrana w białe obcisłe spodnie i biały top. NORMALNIE UBRANA! A jeden do drugiego wypalił z tekstem: "Tak się ubierze, a potem płacz bo zgwałcona". Drugi nie lepszy, bo przytaknął.

Jak można stwierdzić, że kobieta jest sama sobie winna?! Przecież to nie chodzi o bieliznę czy makijaż, bo mam wyrażenie, że niedługo w sądzie powiedzą, że nie było gwałtu, bo miała pomalowane usta, więc najwidoczniej chciała seksu. Nie chodzi o strój, sposób chodzenia czy uśmiech, tylko o to, że FACET BYŁ FIZYCZNIE SILNIEJSZY OD NIEJ! O to, kurwa chodzi! Gdyby trafił na kickboxerkę, to by się zdziwił! I nie ważne czy by miała stringi czy nie.

Wiecie do czego już doszło? Jakiś, pożal się Boże, ksiądz kiedyś stwierdził, że dzieci same lgną do księży i ich seksualnie prowokują! Takiego to z miejsca ukamienować za taki tekst!

A teksty coniektórych facetów? "Powinna się cieszyć, za parę lat będzie prosić żeby ją zgwałcili, ale starej matrony już nikt nie będzie chciał". No mężczyźni, brawo! Daliście popis! 

A teraz posłuchaj, kretynie! Wyobraź sobie, że tą zgwałconą kobietą jest Twoja żona, siostra, córka... I co? Dalej Ci tak zabawnie? Co? Dumny jesteś, że Twoja kobieta jest super laską? Że córkę masz ładną? Co? Cieszysz się czy chcesz rozszarpać gwałciciela? 

Wkurwia mnie to wszystko strasznie! Może faceci by się opamiętali, gdyby np. geje zaczęli gwałcić na podstawie: "Miał na sobie slipy, to znaczy, że chciał seksu". 



Dziewczyny! Samoobrona to podstawa. To powinien być obowiązkowy przedmiot w szkołach! Przecież wf, to jest jakiś śmiech! Całe gimnazjum graliśmy w siatkówkę, a w LO oprócz siatki, dwa razy w kosza. Żałosne! Powinna być siłownia i sztuki walki! Kurs samoobrony!


Gdzieś przeczytałam komentarz do artykułu o zgwałconej i zamordowanej kobiecie, że "Może gdyby się nie opierała, to by przeżyła. Zrobiłby swoje i poszedł dalej". Ja pierdolę! I co? A na komisariacie: "Zostałam zgwałcona, ale się nie opierałam, bo bałam się o swoje życie".  To jest naturalne, że bronimy się w takiej sytuacji. Przecież właśnie walczymy o życie! Ja nie wyobrażam sobie życia po gwałcie. Zabrzmi to strasznie, ale żywej by mnie nie posiadł. A żadna kara dla zwyrodnialca nie będzie wystarczająca!


Uczulajcie swoje córki, żeby nie chodziły same tylko w grupach i Wy też się tego trzymajcie. Gdy wracacie późno z pracy proście mężów, chłopaków, ojców, aby wychodzili po Was. Nie pijcie na imprezach alkoholu. Wiem, wszystko jest dla ludzi, ale bezpieczniej się napić winka w domu, niż drinków po klubach. Jeśli już coś pijecie, to nie spuszczajcie napoju z oczu, nie zostawiajcie, nie odstawiajcie, nie każcie komuś pilnować.

Zapiszcie się na kurs samoobrony, judo, karate lub chociaż wzmacniajcie siłę swoich mięśni na siłowni. Trenujcie bieganie. 

A gdy zostaniecie zaatakowane, wiem, że to trudne, ale nie wpadajcie w panikę. 

Możesz krzyknąć, że masz HIV. 

Możesz powiedzieć: "Mieszkam niedaleko, chodźmy do mnie" i spierdolić przy dogodnej okazji. 

Możesz krzyczeć w niebo głosy, a nuż się przestraszy i wycofa. 

Noś w torebce, a najlepiej w kieszeni dezodorant lub gaz łzawiący i nie wahaj się użyć w sytuacji zagrożenia. 

Sypnij mu ziemią w twarz, przywal kamieniem, badylem. Co tylko Ci w ręce wpadnie, może Ci uratować życie! Gryź go, drap, szczyp, zostaw jak najwięcej śladów walki. 

Jeśli to wszystko zawiedzie, spróbuj wydłubać mu oczy, ale nie pierdol się, po prostu wyjmij je na zewnątrz! 



I inna bardzo ważna sprawa - NIE OSKARŻAJCIE FAŁSZYWIE O GWAŁT. Nie podkładajcie sobie w ten sposób świni, bo tak naprawdę, to samym sobie robicie krzywdę i gdy dojdzie do tragedii, nikt Wam nie uwierzy.


Jeszcze raz - "NIE" ZNACZY "NIE"! 

piątek, 16 listopada 2018

Artyści, których kocham - muzyka jakiej słucham

Wachlarz będzie szeroki.

Nr 1. Zawsze i niezmiennie - ARETHA FRANKLIN



Nr 2. Artystka, której Aretha była matką chrzestną - WHITNEY HOUSTON



Nr 3. Długo, długo nic...
...
i
tu kolejność losowa:

Bryan Adams
Pink
Sting/The Police
Joe Cocker
Rolling Stones
Aerosmith
Celine Dion
Jennifer Rush
Bonnie Tyler
Tina Turner
Alicia Keys
Cher
Joan Jett
Belinda Carlisle
Taylor Dayne
Madonna
Christina Aguilera
Kelly Clarkson
Metallica
Nirvana
U2
Guns n'Roses
Skorpions
The Doors
Janis Joplin
Roxette
Bon Jovi
Nickelback
Santana
Rob Thomas
Bednarek
Podsiadło
Dżem
Univers
Agnieszka Chylińska
Human
Hey
Perfect
Krzysztof Zalewski
Bracia
Michał Szpak
Czesław Niemen
Tadeusz Nalepa
One Republic
Imagine Dragons
Alice Cooper
System of a Down
Red Hot Chili Peppers
King Of Leon
The Cranberries
Cyndi Lauper
Barbra Straisand
Annie Lennox
Europe
Eurythmics
Robbie Williams
Eros Ramazzotti
Survivor
Extreme
Phil Collins
Richard Marx
Wet Wet Wet
Foreigner
Heart
AC/DC
Starship
Mr. Big
Alannah Myles
Cutting Crew
The Calling
Seal
Michael Buble
Maroon5
Prince
Gnarls Barkley
James Brown
Ray Charles
Nina Simone
Amy Winehouse
Emeli Sande
Bruno Mars
Vanessa Mae
Lindsey Stirling
Kenny G
Maria Callas
Bach
Vivaldi
Beethoven
Szostakowicz


Piosenka, która zawsze wyciśnie moje łzy - "She's Like The Wind"





Uwielbiam brzmienie skrzypiec,


Caitlin De Ville - a tą dziewczynę kocham za serce do muzyki, widać że kocha to co robi.

wtorek, 13 listopada 2018

Pozytywnie

Nie pamiętam kiedy ostatnio było mi tak dobrze.
Powiem nieskromnie: należy mi się, kurwa!

Ja się znowu uśmiecham.
Nie wierzę, nie wierzę, ja w to wszystko nie wierzę.

Pomalutku realizuję swoje cele i wszystko układa się po mojej myśli. Tfu, tfu...


Znalezione obrazy dla zapytania kolorowo 
Zdjęcie ze styl.pl 

Jak mawia mój syn naśladując Pingwiny z Madagaskaru: "Suszymy ząbki Panowie".

wtorek, 23 października 2018

;)

Stasiu w końcu wrócił do przedszkola. Bidulek chorował ponad dwa tygodnie, a Faustynka usychała z tęsknoty. Pod jego nieobecność zaprzyjaźniła się z dwiema dziewczynkami - Polą i Zuzią. Miała też starcia z inną dziewczynką. Żaliła  mi się, że Lena ją uderzyła, a ja poradziłam jej, że jeśli sytuacja się powtórzy, to żeby jej oddała albo powiedziała Pani. Wiem, niezbyt, to pedagogiczne, ale bronić się trzeba. Następnego dnia córa przychodzi się pożalić i mówi, że jak ją Lena uderzyła, to ona ją też, ale wtedy Lena ją znowu uderzyła. To ja mówię, że trzeba było uciekać, a nie czekać jak znowu uderzy. Faustynka na to "Achaaa" i następnym razem zrobiła tak jak mówiłam i zadowolona opowiadała w domu, że Lena jej nie dogoniła, tylko się przewróciła. A teraz to już luz, bo Stasiu nie da zrobić mojej Kropeczce krzywdy i staje w jej obronie przed Leną. Wczoraj powiedział do mojej córeńki, że jest Super Koleżanką. Faustynka jest cała w skowronkach. Do przedszkola leci jak na skrzydłach. W ostatnim czasie nabrała apetytu i coś próbuje zjeść, np. wczoraj widząc, że Stasiu tak robi, zjadła ziemniaczki z zupy, codziennie wypija cały kompot i wyjada z niego wszystkie truskawki, próbuje drugiego dania. A w domu to ma ogromny apetyt. Naleśniki muszą być 3 razy w tygodniu co najmniej. Podobnie jak rybka z ziemniakami lub ryżem. A zupa pomidorowa to już chyba tylko jej się nie przejadła.

Jednak nie obyło się bez kwiatków. Wczoraj Młoda po powrocie z przedszkola i skorzystaniu z toalety powiedziała -"Pierdolę". Ja bez śmiechu patrzę na nią i pytam: -"Ale kto tak  mówi? Co to w ogóle znaczy?" Faustynka patrzy na mnie: -"Lena tak powiedziała". -"Kochanie, ale to nie jest ładne słowo i wolałabym, żebyś go nie używała". -"Dobrze mamusiu, nie będę mówić <<pierdolę>> i powiem Lenie, żeby też tak nie mówiła <<pierdolę>>".

Więcej tego słowa nie słyszałam, więc rozmowa chyba poskutkowała. 

Dzieciaki znowu smarkają i kichają, ale póki co bez gorączki.

Maciusiowi się trochę nie chce rano wstawać do przedszkola, ale koniec końców tragedii nie ma. Zadań też mu się nie chce odrabiać, więc na raty je robimy, bo się za bardzo wygłupia i robi na "odwal się". Chodzi o kolorowanie i pisanie literek w liniach. Cieszę się bo dzieci próbują się razem bawić i nawet dialogi im wychodzą. Czasami moje Szkraby przyłapuję na fajnej, składnej rozmowie. 



Ja czekam na wyniki badań, ale czuję się całkiem dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ta miesiączka była normalna, taka całkiem zwyczajna, nie zbyt obfita, nie bardzo bolesna. Wygląda na to, że już się kończy - dzisiaj siódmy dzień cyklu. Ostatnie miesiączki bardzo się przedłużały, trwały po dwa tygodnie, nakładały się z jajeczkowaniem. 

Staram się zdrowiej odżywiać, ograniczyłam pieczywo, a moje samopoczucie się o wiele poprawiło i czuję się lżejsza. Postanowiłam wspomóc regulację hormonów w naturalny sposób, wprowadzając do diety produkty bogate w: 

- witaminy z grupy B
- błonnik
- flawonoidy
- magnez
- kwasy omega 3
- witaminę E
- bakterie probiotyczne

Staram się codziennie zjeść  kefir/jogurt naturalny lub kiszone ogórki, owoce, jajko, rybkę, z warzyw robię sobie sałatki; orzechy. Potrawy przyprawiam ziołami takimi jak bazylia, tymianek, majeranek, które obniżają poziom kortyzolu.
Od jakiegoś czasu rezygnuję też z cukru. Zero słodyczy i dosładzania herbatek czy kawusi.

Detoks cukrowy czas zacząć ;)
10 dni bez cukru
Kto podejmie wyzwanie?



Smak dzieciństwa ;) 

czwartek, 18 października 2018

Kilka słów za dużo

I obuchem przez łeb, znowu sprowadzona do parteru...
Chyba przyjemności nie są mi dane.
No trudno, taki los.

Temat bardzo osobisty, dlatego nie piszę więcej, jednak zbieram się na to aby się w tej sprawie otworzyć.

--------------------------------
Odwrócił się tyłkiem i śpi, a ja się biję z myślami.

Faceci nie mają za grosz wyczucia.

wtorek, 16 października 2018

Mnie niestety też przeziębienie nie ominęło

Tak jak w tytule i mnie to cholerstwo dopadło!

Póki co nie mam na szczęście 40 stopni tylko stan podgorączkowy, ale gardło boli niemiłosiernie. Najgorzej było w nocy, nawet śliny przełknąć nie mogłam. Uzbrojona w Ibuprom i Tantum Verde sobie radze ;) 

Mąż rano odwiózł dzieci do przedszkola, a ja się kuruję. Trochę się wyleżałam, poprzeglądałam gazetki promocyjne na necie, poczytałam trochę o tej wkładce, którą zaleca mi ginekolog oraz o innych kuracjach hormonalnych jakie by mogły być alternatywą, ale z nudów wzięłam się za porządki. Czekam na miesiączkę. Póki co podbrzusze boli od dwóch dni jak cholera, a piersi mało mi nie eksplodują, do tego potworne migreny mnie przed snem dopadają.

Przygotowałam sobie lunch'yk, powiedzmy "Czosnek w roli głównej". Och... oddech będę miała obłędny, ale warto było, bo jedzonko pyszniutkie, pyszniutkie. A było to jajko sadzone w ulubionych ziołach i przyprawach na podsmażonym czosnku. Aromat... boski! To jajeczko przełożyłam na pierzynkę z rukoli (kocham), posiekanego czosnku i plasterków papryki, skropione oliwą z ziołami, a do tego odrobina dressingu na bazie śmietany, czosnku, ziół i przypraw. Mmm... Lepiej mnie dziś nie denerwować, bo mogę zionąć ogniem. 

Dosłownie wylizałam talerz. Herbatka oczywiście z cytrynką, miodu nie mam, więc poratowałam się syropem klonowym i też smakuje wyśmienicie. Cynamonu mi w tej herbatce brakuje. 

Uwielbiam zapach cynamonu. Już nie mogę się doczekać kiedy będziemy piekły z córą te pyszniutkie ciasteczka w MOIM WŁASNYM, OSOBISTYM piekarniku, w MOJEJ WŁASNEJ, OSOBISTEJ KUCHNI. Nawet wstrętne choróbsko i bóle przedmiesiączkowe nie są w stanie zepsuć mi tego humorku. 

Buziaki Wszystkim :*:*:*
Biorę się za obiadek, bo niedługo rodzinka wraca.