Chciałam Wam napisać coś zabawnego, co się wydarzyło kilka dni temu, o tym jak młode pokolenie zgasiło starsze.
Mój mąż ma dwie o wiele od siebie młodsze siostry (w wieku 11 i 12 lat). A - 12 latka ma adoratora z równoległej klasy. Mój mąż tam troszkę się nabija, dogaduje, jak to w rodzeństwie. I któregoś wieczoru gdy tak zaczepiał siostrę pytaniami "Jak tam Ściegienny?", babcia wkroczyła do akcji startując do mojego męża. Nawrzeszczała na niego żeby przestał tak gadać, bo one się już tylko żenią. Na to A: "I to mówi baba, która w wieku 16 lat była w ciąży". Uważam że dziewczyna bardzo dobrze powiedziała. Przecież 12 lat to taki wiek, że się przeżywa te pierwsze miłości. To wspaniały czas, kiedy to uczucie jest takie jeszcze platoniczne, takie romantyczne. Co jest w tym złego. Sama zakochałam się w moim mężu mając właśnie 12 lat. Uczucie czysto platoniczne. Wspomnienia bardzo miłe. Te liściki i podchody. Zabawne. Tak na serio spotykać się zaczęliśmy 6 lat później. Oj trzeba było walczyć o to uczucie. Ale opłaciło się. Mój mąż jest moją pierwszą miłością. Każdy się nam dziwił, że tak młodo się zaręczamy, a potem ślub tak wcześnie. Ja wcale nie uważam że wcześnie. Miałam 22 lata a mój mąż 24 gdy się pobraliśmy. Ja obroniłam licencjat, a mąż magisterkę. Uważam że to był moment idealny, jeśli nie zbyt późny. Na ślub zdecydowani byliśmy już po mojej maturze. Niestety napotkaliśmy na naszej drodze wiele przeszkód, które należało pokonać. Ale jesteśmy razem i to jest najważniejsze.
Ja również wyszłam za mąż mając 22 lata, a mój mąż 26 lat.
OdpowiedzUsuńPierwsze nastoletnie uczucie: wiesz co czujesz,ale rodzina i tak twierdzi, że to nie jest prawdziwe uczucie.
Odpowiadam na Twoje pytanie zadane u mnie pod postem:
Obecnie z tego względu iż na dniach rodzę mieszkam u swojej mamy gdyż mój mąż jest w delegacji jednak z mężem mieszkamy na stancji daleko od jednych i drugich rodziców.
Pozdrawiam
Masz racje takie miłość to w wieku 12 lat :) Mój ukochany też jest moją pierwszą miłością taką na poważnie. zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńMój mąż też jest moją pierwszą prawdziwą miłością tyle, że poznałam go mając niespełna 20 lat. Po 3 latach ślub i teraz już nic nam do szczęścia nie potrzeba:)
OdpowiedzUsuńHmmm a ja się wyłamię. Znam mojego (od 3 dni) męża od 3,5 roku. Nie jest moją pierwsza miłością, ale ostatnią :) nie zakochałam się w nim w szkole, bo chodziliśmy do rożnych szkół. Ale i tak jest fantastycznie, bo od ponad 3 lat nie ma dla mnie innych facetów. Nie przeszło mi nawet przez myśl, że mogłabym być z kimś innym...
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to dziękuję za życzenia, jak było opisze wkrótce, bo generalnie już wróciłam do pracy i nadrabiam zaległości. W skrócie, było fajnie, dobrze się bawiliśmy i praktycznie nie było stresu.
pozdrawiam
Martuś
PS. Takie szkolne miłości są super, jak dziewczyny nie mają pstro w głowie to nie ma się co martwić tylko kibicować im i ewentualnie pocieszać jak coś się nie uda. Sądząc po refleksie do komentowania to dziewczyny sobie w kasze nie dadzą dmuchać ;)
OdpowiedzUsuńnajzabawniejsze jest to, że największe rady i obiekcje mają kobiety, które same zachodziły w ciąże jako nastolatki.
OdpowiedzUsuńNo ja też to zauważyłam. Moja matka trzymała mnie bardzo krótko, wmawiała jaka to była zajebista. Same piątki w szkole, udzielała się w akademiach, miała zespół, śpiewała i grała na mandolinie ale musiała zrezygnować bo dziadek nie dał pieniędzy na szkołe muzyczną. Tańczyła jak w tańcu z gwiazdami. Chłopaki się za nią uganiali ale ona nie zwracała na to uwagi. Palić zaczęła jak wyszła za mąż, bo siostra mojego ojca ją zmusiła. W ogóle dostała się do liceum akrobatycznego ale się połamała i musiała pójść do zawodówki. Co prawda w ciążę nie zaszła jako nastolatka, ale wymagania miała w stosunku do mnie wręcz nierealne. A ja głupia wierzyłam jej i starałam się być idealna. A co ja się dowiedziałam później od dziadków. Moja matka to był niezły przekręt. Papieroski, wódeczka już w podstawówce, wagary. Do szkoły zawodowej nawet nie poszła. Jest po podstawówce i to ledwo skończonej na samych trójach (znalazłam świadectwo). Zaznaczam że jedynek wtedy nie było, więc trója to była tak jak dziś dwója. Uciekała z domu na imprezy, włóczyła się Bóg wie gdzie. A na mnie to się darła jak czwórkę dostałam. Nienawidzę jej za to wszystko. Zniszczyła mi życie. Uwolniłam się od niej dopiero w wieku 23 lat. Zdecydowanie za późno.
OdpowiedzUsuńMłode pokolenie czasem potrafi dopiec starszemu. Oczywiście dziewczyna miała rację. Bo jeśli nie robi nic złego to czegoż ta Babcia się czepia...:) Ja też miałam 22 lata, kiedy brałam ślub z moim Mężem, a On 24. I nie uważam, że to za wcześnie :) Teraz jestem z tego szczęśliwa i najchętniej przeżyłabym ślub jeszcze raz! A Wam gratuluję tak pięknej historii Waszej Miłości :)
OdpowiedzUsuńPopieram ;-)
OdpowiedzUsuńi o to powinno chodzić w prawdziwym uczuciu. Nie jest ważny wiek, lecz stopień dojrzałości uczucia. Nic tak nie łączy jak wspólne pokonywanie przeszkód
OdpowiedzUsuńPrawdziwa młodzieńcza miłość zdarza się rzadko, ale jaka jest przy tym piękna... Miałam swoją miłość, dziś oboje mamy swoje życie, widując się na ulicy w oczach znów pojawia się ten płomyk, tym bardziej, że on wybiera (zbiegiem okoliczności) dziewczyny o takim samym imieniu jak ja, albo podobnym :P
OdpowiedzUsuńA mój Narzeczony nie jest moją pierwszą miłością, pojawił się przypadkiem w moim życiu, miesiąc po śmierci przyjaciela i tak jest obecny w moim życiu od 5 lat.
Datę ślubu też mamy zaplanowaną, ale czy moje wątpliwości nie wezmą górę nie wiem...
Tobie, Wam gratuluję takiej miłości :) Z prawdziwej, wielkiej i głębokiej miłości powstaje prawdziwy Skarb :) Gratuluję :)
Zaglądnę jeszcze nie raz tutaj :P jeśli mogę :P
Pozdrawiam. :)