Gdy tłumaczę Ci, jak krowie na rowie, co zrobiłeś źle, to na koniec słyszę: "Eee tam, bardzo się nie wkurwiłaś" i zero wniosków na przyszłość, bagatelizujesz problem, całkowicie umniejszasz swoją winę, nawet nie umniejszasz, w ogóle jej nie widzisz. Wkurwiam się, to mówisz, że nie potrafię się kłócić jak cywilizowany człowiek na podawanie argumentów w rozmowie (rozmowa to rozmowa, a nie kłótnia).
No to przecież dopiero Ci Człowieku, podałam argumenty, to stwierdziłeś z uśmiechem na ustach, że bardzo zła nie jestem....
Oszaleję przy Tobie!
Jest cholerny żal o te wszystkie lata męki, szczególnie gdy idziesz w zaparte, że Ty byłeś ok.
Nie, nie byłeś i jak możesz twierdzić inaczej.
Tylko socjopata nie widzi swojej winy i nie potrafi odczuwać wyrzutów sumienia.
Faceci i ich pokrętna logika. Ale oczywiście to my kobiety jesteśmy dziwne, bo hormony, bo fochy i wiele innych... :/
OdpowiedzUsuńStrasznie, starsznie mi przykro. Naprawdę doskonale Cię rozumiem. Trochę podobnych akcji przeżyłam z moim M. i wiesz co oczywiście w danym momencie wkurw był przeogromny, ale najgorszy z tego wszystkiego było ZAWÓD. Takie akcje potrafiły mnie okropnie przeorać, czasami miałam wrażenie po takich akcjach, że się już nie podniosę, że już nie uwierzę, nie zaufam, że nie mam siły kolejny raz się rozaczarowywać wciąz od nowa i od nowa. To jest wszystko bardzo trudne.
OdpowiedzUsuńDokładnie czuję to samo :(
UsuńI uwierzyłaś? Zaufałaś?
Czy całe życie siedzisz jak na bombie? Bo ja właśnie tak się teraz czuję i obawiam, że tak już zostanie.
U nas to długa historia. Nie ma dwóch takich samych, identycznych wręcz przypadków, żeby móc się sugerować... tak, zaufałam. My chyba wyszliśmy z tych kryzysów na stałe, tak mi się wydaje. Ale było już naprawdę bardzo bardzo źle.
UsuńMieliśmy kolejną poważną rozmowę.
UsuńDużo mu opowiedziałam jak to wyglądało gdy u niego mieszkaliśmy (dawniej niestety nie chciał mnie słuchać i moje rozmowy traktował jak atak na siebie,które ucinał tekstem jaka to jestem niewdzięczna,...itp) i co, kiedy, czułam.
Ze spokojem mnie słuchał i przyznał, że faktycznie był chujowym mężem w tamtym okresie. Przeprosił, chociaż wiem jakie to dla niego trudne.
Bardzo mi ulżyło.
Mam nadzieję że wyciągnie wnioski na przyszłość i w czasie jakiejś sprzeczki ugryzie się w język, zanim powie mi coś tak bardzo przykrego (zawsze mówił tak żeby bolało najbardziej choćby to była nieprawda).
Oby już nam się układało, bo szczerze, to nie mam siły na kolejne rewelacje i obawiam się że mogłabym w końcu odpuścić.
Rozumiem Cie, właśnie o to chodzi, że pojawia się już bezsilnosc, niemoc, zmęczenie... trzymam za Was kciuki
UsuńDziękuję :)
Usuń