sobota, 20 kwietnia 2013

Może to ja jestem jakaś nienormalna. Już nie wiem.

Mały M boi się dźwięku wiertarki. Domownicy wiedzą o tym, ale teścia nabrało na zakładanie paneli na ścianę akurat wtedy jak synek miał mieć drzemkę. Strasznie mi płakał, wręcz zachodził, aż przybiegła najmłodsza siostra mojego męża spytać co się dzieje. Powiedziałam, że M się boi i poprosiłam żeby się zapytała taty czy by nie mógł za godzinę tego robić, bo Mały chce teraz się przespać, to odpowiedź aż na górze słyszałam, że on musi to zrobić i już. Jakby nie można było zacząć tego rano, a na drzemce dziecka sobie zrobić przerwę i po godzinie robić dalej. Powiem szczerze, że ja się już boje w ogóle odzywać, bo tydzień temu teść zaczął zamki zakładać na górze (pewnie przed nami) i Mały M się tak przestraszył, że się zaszedł trzy razy w ciągu minuty, a jak pobiegłam z nim na dół, to jeszcze raz się tam zaszedł, więc ja zadałam pytanie "po co te zamki?" i powiedziałam, że się dziecko boi, a teściowa na skargę do teścia pobiegła. On wpadł do salonu z pyskiem i miałam wrażenie, że jakby nie to że dziecko na rękach trzymałam, to by mnie tam pobił. W ogóle jakieś teksty, że on tam rządzi, że ja tu nie rządzę, że to co on powie, to tak ma być, a ja nie mam nic do gadania. Ja tylko w kółko powtarzałam "proszę na mnie nie krzyczeć" i że "dziecko się boi". Wyszłam, a w przedpokoju jeszcze teściowa mnie napadła, że co mnie to obchodzi, czy że gówno mnie to obchodzi, że to nie moja sprawa, bo to jest ich dom, w ogóle tak się darła, że Mały M znowu zaczął płakać, a ona w ogóle jakby nie zwróciła na to uwagi tylko dalej swoje. Ja próbowałam spokojnie załagodzić sytuacje, bo przecież nie powiedziałam nic złego i że ja zawsze grzecznie i spokojnie mówię do nich z szacunkiem i nie rozumiem po co oni się tak drą. Nic to do niej nie trafiało, jakby nie słyszała. W końcu wrzasnęłam, żeby przestała na mnie krzyczeć, bo się dziecko tego boi i że w tym domu to w ogóle nic powiedzieć już nie wolno. Zapłakana wzięłam dziecko i poszłam na spacer. Nie było nas godzinę więc mógł teść ten zamek założyć w tym czasie, ale potem zakładał go do wieczora. Chyba chciał pokazać "kto tu rządzi".

To wszystko jest po prostu chore. Chcą robić remonty, zakładać zamki? Ok, nie mam nic przeciwko, to ich dom, ale można by przyjść, powiedzieć "Słuchaj, idź teraz z dzieckiem na spacer bo będę wiercił. Zejdzie mi tyle i tyle czasu". Przynajmniej ja bym tak zrobiła w takiej sytuacji.

--------------------------------------------------------------

Dodam, że my po 20 nie mamy wstępu na dół, żeby nie obudzić najmłodszej. Wtedy to mnie musi obchodzić. Albo jak trzeba pomóc w nauce, to też mnie musi obchodzić.

sobota, 13 kwietnia 2013

Co za dzień.

Tak bym chciała się wyprowadzić. Każdy mówi, że najlepiej na swoim i ma racje. Niestety... Zima się przeciągła i pokrzyżowała nam plany. Mieliśmy już mieć zrobione tyle rzeczy we własnym domu, a tu nic. Nie skończymy przed zimą. Musimy mieszkać u teściów jeszcze rok.

Nie... ja wykituje. Szlag mnie jasny dzisiaj trafia.

Żałuję, że w ogóle dałam się namówić na wprowadzenie tutaj. Ale skąd miałam wiedzieć, że to taki dom wariatów.