poniedziałek, 1 grudnia 2025

Praca w parach

 Tak mnie naszło na refleksje…

Miesiąc temu u córki w klasie na lekcjach biologii uczniowie mieli wykonać projekt przestrzenny dwóch komórek (roślinna i do wyboru zwierzęca/bakteryjna). Należało przynieść materiały na te komórki i uczeń mógł wykonać samodzielnie dwie lub w parze z innym uczniem, wówczas po jednej. Koleżanka z którą Faustyna siedziała w ławce oczywiście nie przyszła, co za tym idzie nie przygotowała żadnych materiałów, zatem młoda zrobiła wszystko samodzielnie. Po kilku dniach „koleżanka” chciała się podłączyć pod pracę mojego dziecka, ale córka powiedziała, że przecież zrobiła sama, bo „Ty nie przyszłaś”. O jaka obraza majestatu! I pretensje: „To co ja teraz zrobię?!” W ogóle co za zuchwałość.

Faustyna na to: „Zrób swoje”.

Foch z przytupem.


Koniec końców dobrze się stało, gdyż nie byliśmy zachwyceni tą znajomością. Koleżanka ewidentnie pasożytowała na naszym dziecku, a Faustyna zaczęła opuszczać się w nauce, bo jej ciągle pomagała. Zauważyli to też nauczyciele i w porę nas poinformowali o tym, że córka jest manipulowana przez tą koleżankę.

W domu porozmawiałam z młodą i obmyśliłyśmy plan działania jak uwolnić się od tamtej dziewczyny. Na szczęście Faustyna jest nad wyraz dojrzała i sama nie chce takiej „koleżanki”, nawet za cenę samotności w klasie.

No niestety gdy dwa lata temu „przyjaciółka” ponastawiała resztę dziewcząt z klasy negatywnie do mojego dziecka, to córce została tylko ta koleżanka z patologicznego domu, z którą notabene też nikt nie chciał się kolegować. 

Oczywiście, że ta znajomość nas martwiła, ale wiem też jak wychowałam córkę i jakie wartości jej przekazałam, więc dopóki Faustyna o wszystkim mi mówiła, a relacja nie wpływała negatywnie na koncentrację i oceny naszego dziecka, nie miałam podstaw się czepiać. 

W każdym bądź razie relacja między dziewczynami mocno się rozluźniła, a córka jest w swoim postanowieniu bardzo konsekwentna, koleżance odmawia i siedzi teraz w ławce sama lub z jakimś kolegą, a i oceny w ostatnich tygodniach poszybowały w górę. Za to „koleżanka” z trójek spadła na jedynki. Zastanawiające…


Tak sobie rozmyślam i zastanawiam, skąd się u dzieci bierze takie przekonanie, że „wszystko mi się należy”, „wszyscy mają za mnie wszystko zrobić”, „we wszystkim muszą mi pomóc”,…


Jeszcze wychowawca się ostatnio do mojej córki przyczepił, żeby pomogła tamtej w nauce. 

Oooo! Nie!

Napisałam na dzienniku do gościa, bo widocznie nie jest w temacie i wyjaśniłam, że nauczanie jest rolą pedagogów a nie mojego dziecka i że relacja między dziewczynami się zakończyła i ma nie ingerować.