środa, 5 listopada 2025

Zależy na kogo się trafi

 Wczoraj po raz kolejny stanęłam z synem na Komisji o orzekaniu niepełnosprawności i po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna spotkałam się z ludzkim traktowaniem. 

W skład Komisji wchodzili młodzi ludzie, bardzo sympatyczni, tacy ludzcy i pytali o rzeczy naprawdę ważne, a nie jak w poprzednich latach: "Czy je samodzielnie łyżką, czy trzeba go karmić?" i jak je to spadówa, mimo intelektu poniżej normy.  

Tym razem byłam pytana o motorykę małą, o koordynację ruchową, o rozwój poznawczy i społeczno-emocjonalny. 


Niesamowite.

Wszystko zależy od tego na kogo się trafi. Tym razem nie muszę się odwoływać, walczyć w sądzie, a orzeczenie synowi przyznano na dwa lata, nie jedynie na rok.

Kamień z serca.

poniedziałek, 3 listopada 2025

Na dziś nutka i nie tylko

 Obejrzałam ostatnio film "Dwoje do poprawki"



I oto nutka na dzś:



A wracając do filmu. Znam kilka par zmagających się z podobnymi problemami,  ale smutne jest to, że to są osoby dobiegające dopiero do czterdziestki. A jeszcze bardziej przykre, że wcale nie zamierzają niczego zmienić. 

Film kończy się pozytywnie, oby i w podobnych związkach zabłysła iskierka nadziei na lepsze jutro. Tego każdemu życzę.
A film oczywiście polecam. 

 




poniedziałek, 13 października 2025

Get back on the right track

Od kilku dni zauważam u siebie lepsze samopoczucie. Wydaje się, że moje życie wraca na właściwy tor.

Myślę że hormony się regulują. 

Dobrze, że nie chodzę do psychologa, bo jeszcze mylnie bym stwierdziła, że terapia mi pomaga 🤪

Jest lepiej. Od jakiegoś czasu nie płaczę już na widok nieumytych garów w zlewie. A omydlone baterie w łazience nie powodują u mnie mdłości. Po prostu podwijam rękawy i zmywam.

Poza tym dostrzegam, że lepiej widzę siebie, nie oceniam się wyłącznie negatywnie.

Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że takie rzeczy mogą zależeć od hormonów, zrobiłabym conajmniej zdziwioną minę.

Chyba odzyskuję wiarę w siebie i zaczynam widzieć, że moje życie ma sens. A oprócz tego, czego bym sie absolutnie ostatnio po sobie nie spodziewała, to jeszcze snuję plany na przyszłość.

Jeszcze dwa miesiące temu moje życie było takie beznadziejne, ja byłam taka beznadziejna, a teraz widzę potencjał. 

Byłam tak beznadziejna, że właśnie w tym momencie się popłakałam przez to jak mogłam w tak okropny sposób o sobie myśleć. 


niedziela, 10 sierpnia 2025

:(

Przez leczenie endokrynologiczne przytyłam 10 kg. Najgorsze, że nie mogę zahamować tycia pomimo odstawienia leków hormonalnych. 

Jestem załamana. Szczególnie,  że leczenie nie przyniosło zamierzonych skutków i nie obniżyło androgenów w celu zatrzymania łysienia. A wręcz rozwaliło estradiol i progesteron. Wysokie dheas obniżyła dopiero palma sabałowa i to już po dwóch miesiącach stosowania z 500 obniżyła na 370 czyli do granicy z normą. Niepotrzebnie przez pół roku trułam się hormonami,  które jeszcze bardziej zaszkodziły.

Takich mamy oto lekarzy.

Teraz mam +10 kg i nie mieszczę się w żadne ubrania. Żeby chociaż tłuszcz odkładał mi się na biodrach, to nie. W pasie mam 16 cm więcej niż jesienią. Za to w biodrach +5 cm. Dlaczego nie odwrotnie? 

A mówiłam lekarzom, że wolę być łysa niż gruba. To teraz jestem gruba i z łysymi zakolami jak faceci po pięćdziesiątce. Super.

Do tego depresja na tle hormonalnym. 

-------------------------------------------

Dopisane 15.08.2025r.

Samopoczucie próbuję podratować  tryptofanem, bo wszystko co może przepisać psychiatra nie pomoże, gdyż moja depresja jest spowodowana hormonami. Tu potrzebny jest endokrynolog. Tylko gdzie znaleźć takiego, który się zna na hormonach? Co za paradoks... Lekarze od hormonów nie wiedzą jak leczyć zaburzenia hormonalne.  Spoko.

Póki co palma sobie radzi, ale nie mogę jej brać całe życie. Zioła też mają przecież skutki uboczne. 

Wróciłam do diety ketogenicznej i właśnie przechodzę okres adaptacji. Dzisiaj czwarty dzień bez węglowodanów. Tzn. węglowodany poniżej 20g na dobę. Od ponad miesiąca zapierdzielam też codziennie na bieżni, ale waga ani nie drgnęła, a przynajmniej nie w dół. Wiadomo że od razu nie biegam godzinę dziennie. Zaczynałam od marszu 5 km/h. Teraz maszeruję i podbiegam na zmianę tak przez godzinę.  Zawzięłam się. Kolejny już raz. 

Na pewno widzę poprawę skóry na udach. Jest gładka i napięta, a cellulit niewielki. I tu po prostu szok na plus, bo to co z moimi nogami zrobiły leki hormonalne, to była tragedia. Zamiast ud miałam dwa pogufrowane, flakowate i rozlazłe wiadra. Teraz widzę jak odzyskuję swoje nogi i bardzo mnie to cieszy nawet jak waga nie spada. 


To był ciężki rok.

Zmiana szkoły u syna. Moje problemy zdrowotne i podejrzenie nowotworu nadnercza. Stres. Koleżanki Faustyny, a właściwie brak koleżanek, za to nachalny, niechciany adorator. A teraz po wakacjach ponoć ma wrócić ta toksyczna dziewczyna, która tak się na mojej córce mściła, za to że ta nie chciała być z nią BFF na wyłączność. Z kolei u Maćka w klasie agresywny chłopak, który się uwziął na mojego syna, bo jest spokojny i nie odda, gdy tamten uderzy. Szkoła oczywiście  nie stanęła na wysokości zadania.

Niech te wakacje się jeszcze nie kończą. 

piątek, 20 czerwca 2025

Koniec klasy 4

Rozwala mnie system oceniania u córki w szkole.

Wzorowo zachowująca się uczennica ma zachowanie "dobre" bo zabrakło jej 5 punktów do "bardzo dobrego". Wychowawca prawdopodobnie doda jeszcze 10p za wszystkie godziny usprawiedliwione, ale gdyby nie to, dziewczyna ze średnią 4,9 nie dostałaby świadectwa z paskiem przez zbyt niską ocenę z zachowania.

Ale z historii gdy wg średniej z ocen wychodzi jej ocena "dobra" ma "dostateczną", bo wg systemu oceniania tej szkoły nie wystawia się oceny wg średniej tylko wg "widzi mi się" nauczyciela. A nauczyciel nie lubi, nie mojej córki, tylko uczennicy z którą moja córka siedzi w ławce. Także spoko! Córka zapytała nauczyciela czy coś może poprawić albo przygotować (choć wiele ją to kosztowało jako osobę nieśmiałą i wycofaną) ale nauczyciel nie zgodził się i nawet nie uzasadnił na jakiej podstawie wystawił ocenę, choć wg statutu ma obowiązek to zrobić.


A ile nieprawidłowości znalazłam przeczytawszy dokładnie statut szkoły...

Wg statutu w tygodniu mogą odbyć się nie więcej niż 2 sprawdziany. A często były 3!!!

Po conajmniej tygodniowej usprawiedliwionej nieobecności ucznia, nie można go oceniać w ciągu trzech dni od powrotu do szkoły. A nauczyciele powtarzają, że ich to nie obchodzi i nawet jeśli uczeń bezpośrednio po chorobie nie ma wykonanego zadania domowego*, to dostaje jedynkę! 

Sprawdziany muszą zostać ocenione w ciągu 14 dni, a jedna z pań nagminnie potrafiła przeciągać do ponad dwóch miesięcy sprawdzanie klasówek!


O jak mnie to wszystko wkurza!


Nie czytałam wcześniej statutu, bo nie przypuszczałam, że ktoś nas będzie robił w chuja. A szczególnie nauczyciele.


Chyba ciągle za bardzo ufam ludziom.


I tu nie chodzi o oceny, pasek na świadectwie, broń Boże naciąganie ocen, tylko o sprawiedliwe ocenianie. Zaufałam i poraz kolejny popełniłam błąd.

Może trzeba było za przykładem innych rodziców latać do szkoły na comiesięczne konsultacje i jęczeć o oceny? Nie robiłam tego, bo chciałam żeby córka miała satysfakcję ze swoich osiągnięć,  a nie przeświadczenie z tyłu głowy, że matka wyjęczała ocenę.


Może i powinnam udać się do Pani od historii, ale jeśli wystawi ocenę "dobrą" bo się upomniałam, a jest mściwym człowiekiem (co mam podstawy podejrzewać), to przez kolejne 4 lata będzie udowadniać mojemu dziecku, że nie umie. A to nie będzie dobre dla psychiki mojego dziecka.

Dlaczego uważam, że ta Pani jest mściwa? 

Cały czas krytykuje uczennicę, z której starszym bratem były duże problemy (trafił do poprawczaka za kradzieże i wagary). Często powtarza tej uczennicy, że skończy jak brat. Straszy ją oceną niedostateczną na koniec roku, mimo iż dziewczyna ma pozytywne oceny. Ciągle się jej o coś czepia. Pech, że moja córka siedzi z nią w ławce, ale my nieoceniamy dzieci przez pryzmat ich rodziców/rodziny w jakiej się wychowały! Poza tym ta dziewczyna jest bardziej lojalna niż pozostałe razem wzięte. 

Gdy córka jest chora, to nie ma opcji żeby się doprosiła o zdjęcia z zeszytów od koleżanek. Będą zbywać do wieczora, aż w końcu napiszą "Niech Ci ktoś inny wyśle" albo po ciągłym "za chwilę" - "Nie wyślę Ci bo mnie głowa boli". Tylko do wysyłania durnych linków to są pierwsze! Jedynie dziewczynka z którą córka siedzi coś tam wyśle, tyle że sama zazwyczaj niewiele ma.

Tamte do tego stopnia walczą o oceny, że myślą, że jak mojej córce coś nie przekażą, to będą lepsze. To jest chore!


Nie wiem jak moje dziecko wytrzyma w tej klasie kolejne 4 lata 😞


* może wyjaśnię, tak, w naszej szkole są zadania domowe, bo niestety rodzice uczniów sami je wywalczyli podczas jednej z wywiadówek, gdyż chcą sami te zadania robić,  żeby podciągnąć 'pępkom' średnią 🤦‍♂️🤦‍♀️🤦

wtorek, 27 maja 2025

Powtórka z rozrywki

Włosy znowu zaczęły wypadać!

Zbadałam DHEAS i znowu jest ponad 500, czyli tabletki hormonalne jednak nie pomogły. Truję się nimi już pół roku.

Tylko co pomogło skoro przez chwilę ten hormon obniżył się na 420-480?

Czyżby te wszystkie zioła + siemię lniane, które stosowałam od listopada do marca? Później tak coraz mniej i mniej, aż zaprzestałam i w maju DHEAS wyskoczył o 100 jednostek w górę. Znowu swędzi mnie skóra, włosy się przetłuszczają i wychodzą pod własnym ciężarem.

Lekarz chciał zmienić tabletki na Diane-35, ale ja po tamtych przytyłam już 6 kg! A po Diane ponoć jeszcze bardziej się tyje. Wkurwa mam strasznego, bo tyle wysiłku włożyłam żeby schudnąć 10 kg, pozbyłam się cellulitu, a tu przez durne tabletki wszystko wraca! 

Chyba muszę wrócić do naturalnych sposobów, a jak nie pomogą to będę łysa. Trudno!

Marzyły mi się dredy. Specjalnie zapuszczałam włosy. Rok temu miałam gęste, mocne włosy po dupę i co? Przez durne zaburzenia hormonalne straciłam 50%. 

Dlaczego? Dlaczego mam tak wysokie androgeny? Przez to zmagam się też z depresją. Nie przez wypadanie włosów tylko przez to że hormony są ściśle powiązane z naszym samopoczuciem i niestety wysokie DHEAS powoduje m.in. depresję. To jest po prostu makabra. 

--------------------------------------------------

Plan na najbliższe tygodnie:

- odstawić wit D, magnez i cynk (mogą podnosić testosteron),

- ograniczyć spożycie nabiału i tłuszczu (produkty mleczne, zwłaszcza pełnotłuste, mogą zawierać hormony, które wpływają na produkcję testosteronu),

 - zwiększyć spożycie błonnika w diecie (błonnik obniża testosteron),

- likopen z pomidorów, najlepiej pod postacią kremu z pomidorów,

- wprowadzić do diety produkty bogate w fitoestrogeny, np. soja i jej przetwory, ciecierzyca, fasola, siemię lniane, pestki dyni, czerwone wino

- do picia zielona herbata lub mięta, jeśli kawa to z dodatkuem napoju sojowego,

- suplementy: skrzyp polny, pokrzywa, kozłek lekarski, chmiel, palma sabałowa, B- complex,