Przez leczenie endokrynologiczne przytyłam 10 kg. Najgorsze, że nie mogę zahamować tycia pomimo odstawienia leków hormonalnych.
Jestem załamana. Szczególnie, że leczenie nie przyniosło zamierzonych skutków i nie obniżyło androgenów w celu zatrzymania łysienia. A wręcz rozwaliło estradiol i progesteron. Wysokie dheas obniżyła dopiero palma sabałowa i to już po dwóch miesiącach stosowania z 500 obniżyła na 370 czyli do granicy z normą. Niepotrzebnie przez pół roku trułam się hormonami, które jeszcze bardziej zaszkodziły.
Takich mamy oto lekarzy.
Teraz mam +10 kg i nie mieszczę się w żadne ubrania. Żeby chociaż tłuszcz odkładał mi się na biodrach, to nie. W pasie mam 16 cm więcej niż jesienią. Za to w biodrach +5 cm. Dlaczego nie odwrotnie?
A mówiłam lekarzom, że wolę być łysa niż gruba. To teraz jestem gruba i z łysymi zakolami jak faceci po pięćdziesiątce. Super.
Do tego depresja na tle hormonalnym.
-------------------------------------------
Dopisane 15.08.2025r.
Samopoczucie próbuję podratować tryptofanem, bo wszystko co może przepisać psychiatra nie pomoże, gdyż moja depresja jest spowodowana hormonami. Tu potrzebny jest endokrynolog. Tylko gdzie znaleźć takiego, który się zna na hormonach? Co za paradoks... Lekarze od hormonów nie wiedzą jak leczyć zaburzenia hormonalne. Spoko.
Póki co palma sobie radzi, ale nie mogę jej brać całe życie. Zioła też mają przecież skutki uboczne.
Wróciłam do diety ketogenicznej i właśnie przechodzę okres adaptacji. Dzisiaj czwarty dzień bez węglowodanów. Tzn. węglowodany poniżej 20g na dobę. Od ponad miesiąca zapierdzielam też codziennie na bieżni, ale waga ani nie drgnęła, a przynajmniej nie w dół. Wiadomo że od razu nie biegam godzinę dziennie. Zaczynałam od marszu 5 km/h. Teraz maszeruję i podbiegam na zmianę tak przez godzinę. Zawzięłam się. Kolejny już raz.
Na pewno widzę poprawę skóry na udach. Jest gładka i napięta, a cellulit niewielki. I tu po prostu szok na plus, bo to co z moimi nogami zrobiły leki hormonalne, to była tragedia. Zamiast ud miałam dwa pogufrowane, flakowate i rozlazłe wiadra. Teraz widzę jak odzyskuję swoje nogi i bardzo mnie to cieszy nawet jak waga nie spada.
To był ciężki rok.
Zmiana szkoły u syna. Moje problemy zdrowotne i podejrzenie nowotworu nadnercza. Stres. Koleżanki Faustyny, a właściwie brak koleżanek, za to nachalny, niechciany adorator. A teraz po wakacjach ponoć ma wrócić ta toksyczna dziewczyna, która tak się na mojej córce mściła, za to że ta nie chciała być z nią BFF na wyłączność. Z kolei u Maćka w klasie agresywny chłopak, który się uwziął na mojego syna, bo jest spokojny i nie odda, gdy tamten uderzy. Szkoła oczywiście nie stanęła na wysokości zadania.
Niech te wakacje się jeszcze nie kończą.