W "Moja historia cz. 1." obiecałam że napiszę o przygotowaniach do ślubu. A dokładnie o tym jak było w rzeczywistości i dlaczego teraz jest tak a nie inaczej - czyli o skłóconych rodzinach.
Jak już wcześniej wspominałam, ślub miał odbyć się w tajemnicy. Tylko my i świadkowie. To nie nasze "widzimisię", to sytuacja nas zmusiła, a mianowicie nie akceptacja naszego związku przez rodziców, moich rodziców. Owszem, wolelibyśmy mieć normalny ślub, na który zaprosilibyśmy nasze rodziny. Szczególnie zależało nam na rodzinie męża, wówczas narzeczonego, ponieważ jego rodzice nie mieli nic przeciwko temu abyśmy się pobrali. Jakby to wyglądało przed męża rodzicami, chrzestnymi, dziadkami i resztą rodziny. Myśleliśmy również o tym aby zaprosić tylko rodzinę męża, ale jak wytłumaczymy się z braku mojej rodziny? Jednak byliśmy zdecydowani na potajemny ślub. W 2008 roku już wszystko zaplanowaliśmy, ale pod koniec roku zmarł mój wujek. Wydarzyło się wtedy coś niemożliwego, coś zadziwiającego. Po śmierci wujka moja ciotka, a siostra mojej matki została sama. Sama w wielkim, pustym domu. Miała córkę, starą pannę, mieszkającą daleko od domu rodzinnego, która po śmierci ojca zaczęła częściej odwiedzać matkę, ale jednak z niczym sobie nie radziły, ponieważ wszystkim zajmował się zawsze wujek. Nawet rachunki okazały się problemem, a co dopiero inne rzeczy. Ciotka żaliła się do mojej matki, a ta się przestraszyła. Tak jak kuzynka jestem jedynaczką. Matka pomyślała, że gdyby coś się stało ojcu, będziemy w tej samej sytuacji i nagle zmieniła zdanie odnośnie ślubu, do którego tak usilnie nie chciała dopuścić. To był po prostu cud. Mimo iż do tej pory robiła co mogła aby zniszczyć nasz związek, to początkiem 2009 roku zmieniła znanie i sama wręcz wspomniała o ślubie.
Zaczęliśmy pędem szukać sali, aby się rodzice nie rozmyślili. Jednak wybór, jak się okazało, nie należał do nas. Salę wybrała moja matka twierdząc, że oni dają na to pieniądze i my nie mamy nic do gadania. Tak było ze wszystkim. Próbowałam z rodzicami rozmawiać, że to mój ślub i powinnam mieć coś do powiedzenia w tej sprawie, ale to było jak grochem o ścianę. Były jakieś zgrzyty, próby dyskusji, drobne awantury, ale odpuściłam. Bo tak na prawdę zależało mi tylko na tym aby wyjść za mąż za ukochanego mężczyznę. Całą oprawa nie miała dla mnie znaczenia, tak samo mogłam iść do ślubu w podartych jeansach, bo uważam że to nie takie rzeczy są ważne.
Matka wtrącała się we wszystko i mnie szantażowała. Mówiła że ona płaci i wszystko ma być tak jak ona chce. Gdy powiedziałam że niechcemy od nich pieniędzy i że zorganizujemy wesele po swojemu za swoje pieniądze, wpadła w szał. Zagroziła że ona i ojciec nie przyjdą i nastawią całą rodzinę przeciwko nam. Odppuściłam. Po zarezerwowaniu sali zaczęła wybierać zespół - bo jaka to ona jest muzykalna, normalnie nikt się na muzyce nie zna tak jak ona. Na szczęście zespół jest jedną z nielicznych rzeczy jaką udało się nam wybrać, ale musiałam matce wmówić, że wszyscy członkowie tego bandu są absolwentami akademii muzycznych. Później problem z kamerzystą i fotografem, bo ona musiała postawić na swoim. Ktoś jej doradził drogiego kamerzystę i tak samo fotografa, których nagrania/zdjęcia nie zasługiwały na tak wygórowaną cenę. A co najgorsze matka mówiła, że mamy sobie za wszystko zapłacić sami. No to my na to, że w takim razie nie może się wtrącać i robimy wesele po swojemu, to zmieniała zdanie, że oni za wszystko płacą więc my nie mamy nic do gadania. I tak cały czas, niemal do dnia ślubu.
Lista gości - kolejny szok. Matka naliczyła ponad 200 osób i to nawet takich co my w ogóle ich nie znamy. Jak pomyślałam, że mamy sami za wszystko zapłacić to zbladłam. Oczywiście nie mogłam zaprosić swoich koleżanek, matka za to zapraszała swoje.
Godzina ceremonii ślubnej - w tajemnicy wybraliśmy się do księdza i ustaliliśmy 15. Matka za wszelką cenę chciała jak najwcześniej - 13 a najlepiej to w ogóle 12.
Suknia ślubna - katastrofa. Nie mogłam nawet zmierzyć modelu jaki mi wpadł w oko. Musiałam mierzyć to co się jej podobało. Najgorsze, że to były same princeski. Wyglądałam w tym fatalnie jak piłka w falbankach. Panie ekspedientki tylko mi współczuły takiej matki. Jestem niska i drobna więc źle wyglądam w tego typu sukniach. Ale przecież nie ja jestem ważna. Poza tym nie mogę przyćmić urody moich kuzynek - oczek w głowie mojej matki. W końcu kompromisem wybrałyśmy w miarę fajną sukienkę, chociaż podobały mi się inne i dużo tańsze (matka do dziś mi wypomina te 2200zł).
Buty ślubne - kupiłam sama. Po powrocie do domu usłyszałam od niej: "Nie o takich butach marzyłam". Zadarła w górę nos i wyszła obrażona.
Obrączki - no oczywiście, że też nie takie. To co kupiliśmy z narzeczonym sami zawsze jej nie pasowało.
Zaproszenia ślubne - bez słowa informacji zakupiła i przyniosła do domu. Moim zdaniem tandetne i drogie - gdzie indziej te same widziałam 50% taniej. Ale niech jej będzie.
Świadkowie - również wybrani przez moją matkę i poinformowani o tym za naszymi plecami.
Rodzice narzeczonego byli bardzo zaniepokojeni, ponieważ moja matka tak wszystko ustala, decyduje się na najdroższe rzeczy i raz mówi że za wszystko zapłaci a innym razem, że młodzi sami mają zapłacić, więc zorganizowaliśmy rodzinne spotkanie.
Na owym spotkaniu teściowie próbowali rozmawiać o ślubie, choć moi rodzice ciągle zmieniali temat. W końcu przyszły teść zapytał wprost jak to z tym płaceniem. Na co mój ojciec, że sobie popłacimy z prezentów. Teść się bardzo zdenerwował i powiedział, że to nasze pieniądze i nie będziemy z nich płacić, bo to nasz prezent. Poza tym takich rzeczy nie mówi się na kilkanaście dni przed ślubem. Teściowie odjechali bardzo zdenerwowani, ponieważ moi rodzice udają milionerów, a jak przyszło co do czego to jedyne dziecko - córkę chcą oskubać ze ślubnych pieniędzy.
Wersja jaka została ustalona, to taka że rodziny płacą po połowie, tak żeby nikt nie był poszkodowany. Jednak moja matka zaczęła swoje: "orkiestra należy do młodego, wodka należy do młodego, kamerzysta i fotograf do młodego, kościół do młodego, bukiety też do młodego, a goście, czyli opłata za salę... po połowie". Teściowa się wkurzyła, bo jak to tak? No to jak tradycyjnie to za gości płacą rodzice młodej. W końcu wyszło, że narzeczony musiał płacić za wszystko. Teściowa zadzwoniła na kilka dni przed ślubem do mojej matki i wynikła z tego awantura. Oczywiście moja matka odwróciła kota ogonem, że to teściowa nie chce za nic zapłacić i się ojciec uniósł dumą, że jak tak to zapłaci za wszystko.
Od tamtej pory rodziny się do siebie nie odzywają.
Na ślubie moja matka miała minę jak na pogrzebie i rozpowiadała do całej rodziny swoją wersję i wypytywała kto ile nam dał do koperty. Próbowała zepsuć atmosferę weselną, ale jej się nie udało. W rezultacie sama wyszła na idiotkę, bo nawet do zdjęć stała ze zbolałą miną. Oczywiście też obgadała rodzinę mojego męża w całej naszej miejscowości, więc ludzie źle o nas myślą. Nie przejmujemy się tym bo wiemy jak było na prawdę.
Jestem już rok po ślubie, a ojciec mi wypomina, że wydał na wesele 40 tys. zł i że mamy mu to zwrócić. Po pierwsze - jakie 40 tys? Najwięcej kosztowali goście weselni, 140 zł od osoby. Osób było 96. Czyli 13,5 tys. Za alkohol, samochód, organistę i fotografa płacił mój mąż. A mój ojciec 2 tys za orkiestrę, 1 tys za kamerzystę i 500 zetów na księdza. Dodając do tego suknię ślubną z dodatkami - czyli jakieś 2500 zł, kosmetyczkę i fryzjerkę - nie więcej niż 200 zł cena jaką zapłacił za wesele nie przekracza 20 tys zł. Skąd mu się wzięło drugie tyle?
Aaa... chyba zaczynam rozumieć. Matka przed ślubem szastała pieniędzmi na prawo i lewo, wydają je na firanki, zasłonki, dywaniki i inne zbędne pierdoły jakimi się chciała pochwalić gdy przyjadą goście w dniu wesela. Ale goście nawet nie zajrzeli do domu, tylko podczas błogosławieństwa czekali na dworze. Ona musiała wszystkie te pierdoły podciągnąć pod mój ślub, a ojciec gówno z tego wie.
O ślubie i weselu to by było na tyle.
Następnym razem kilka słów o tym jak było po ślubie.
Podobną hstorię sama przeżyłam. Tylko z tą róznicą że rolę twoich rodziców zajęli moi teściowie. Może tylko szczegóły inne, ale chodziło o to samo. Jestesmy już małżeństwem 8 lat, z tych 8 lat z teściami byliśmy w zgodzie może z 1,5 roku. Nie ty jedna masz takie problemy. Róbcie swoje i miejcie wszystko w d.....
OdpowiedzUsuńO Boże... z całego serca Ci współczuję... i w duchu modlę się, żeby mój ślub kiedyś nie obrał podobnego scenariusza z którejkolwiek strony... Bądźcie wytrwali - liczy się Wasza miłość!
OdpowiedzUsuńDziś jest wesele mojej siostry, i twoja historia jest bardzo podobna jak w przypadku siostry, tylko tyle ze ona wychodzi za Włocha to przynajmniej on i jego rodzice nie rozumieją co mama mówi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhe, he, to trzeba było nie wisieć na mamusi. Powiedzieć np.: To my bierzemy ślub w czasie przerwy na lunch, a świadków weźmiemy z ulicy. Po co się tak rzewnie użalać nad sobą. Mniej to mówi o mamusi, a więcej...
OdpowiedzUsuńCo wy pitolicie???????????Rodzice wam nakazują co macie nubrac gdzie ma się odbyć ślub!!!!!I SŁUSZNIE!!!!!!!! TO ONI PŁACĄ ZA WASZE WPADKI !!!!!!!!!!Mój ślub był taki jak ja chciałem i tam gdzie ja chciałem :)ALE TO JA PŁACIŁEM ZA ŚLUB I ZA WSZYSTKO !!!!!!!!!!!!!!A rodzice i goście byli wybrani przez moją Żonę i przezemnie.Wszyscy byli gośćmi a pieniądz żądzi światem
OdpowiedzUsuńSkoro tak marzyliście o ślubie, planowaliście tę uroczystość to może zamiast liczyć na sponsoring rodziców trzeba było odkładać pieniądze, opłacić wszystko i wtedy powiadomić rodziców o terminie uroczystości? Wtedy uniknęlibyście wypominania, niepotrzebnych zgrzytów, a suknia, sala itp byłaby wybrana przez Was... W ogóle dziwna wydaje mi się ta pompa, wystarczy ślub w towarzystwie świadków i kieliszek szampana, zwłaszcza jak nie bardzo ma się pieniążki.
OdpowiedzUsuńCo za bezsens... Jak ma być gotowy do małżeństwa ktoś, kto nie potrafi sprzeciwstawić się mamusi? A potem co? Ona będzie decydowała o narodzinach dziecka, o kupnie mieszkania czy domu, o wyjazdach na urlopy? Jak się pojawi wnuk, to będzie powtórka z tego, co było przed ślubem. Trzeba było wziąć ten swój skromny ślub w tajemnicy i od samego początku dać rodzicom do zrozumienia, że wam na głowę wchodzić nie będą... Bo teraz jak już daliście sobie raz na nią wejść, to pozamiatane.
OdpowiedzUsuńNo rodzinke masz tragiczną trzeba przyznać ale sam ateż nie jesteś bez winy powinnaś na samym początku przygotować porozmawiać z rodzicami i dokładnie ustalić, czy oni płacą i rządzą czy wy płacicie sobie z prezentów i koniec. Ja pomimo iż mam rodziców którzy chcą zapłacić mi za wesele powiedziałam, że tego nie chce, zarówno ja jak i mój narzeczony mamy swoje oszczędności a na resztę zaciągamy niewielki kredyt, wyprawiamy wesele a z prezentów spłacamy kredyt od razu po ślubie aby umorzyć wszelkie odsetki i po sprawie. Tak to niestety jest że jak ktoś daje Ci kasę to ma w pewnym sensie prawo do tego aby porządzić sobie... a skoro Ty wiesz że masz takich rodziców to trzeba było darować sobie korzystania z ich łatwych pieniędzy. Bo niby pieniądze łatwe ale jak sama widzisz w ogólnym rozliczeniu zapłaciłaś za to wszystko wiele więcej (zdrowie, nerwy) niż to wszystko było warte. Sory ale ja nie pozwoliłabym sobie żeby matka kazała mi wybierać taką suknię jak ona chce. Powiedziałabym jej wprost, że w takim razie wesela nie będzie i już, albo że sama sobie za nią zapłacisz. Niestety wiele młodych idzie na łatwiznę biorąc pieniądze od rodziców a później mocno tego żałują.
OdpowiedzUsuńdokładnie!!my płacimy sami za siebie to i nikt nam nie chrzani głupot, i okazuje się,że za 2000zł da się KOMPLETNIE ubrać i pannę młodą i pana młodego razem z butami.A jak księżniczka musi paradować w sukience za 2500zł- no to sorry. Zaciśnij zęby i wytrzymaj, skoro sama nie umiesz za siebie zapłaci.
OdpowiedzUsuńsami sobie to zgotowaliscie. samemu oplacic nikt by nie mial prawa sie wtracac. nie stac? zrobic skromniejsze.
OdpowiedzUsuńoczywiście współczuje, ale zakładam że jesteście z mężem ludźmi dorosłymi i potraficie podejmować własne decyzje. Dlaczego zatem pozwoliłaś matce wybrać sale weselną. Może lepiej było poczekać rok czy dwa, odłożyć trochę pieniążków i zrobić po swojemu. A tak wisisz na toksycznej mamie
OdpowiedzUsuńPotwierdzam opinię niektórych poprzedników. Trzeba było sobie zarobić. Kto płaci ten wymaga.
OdpowiedzUsuńTrzeba było samemu zarobić na ślub, za wszystko samemu zapłacić i nie mieć do nikogo o nic pretensji. Sytuacja faktycznie nie komfortowa, ale fajnie jak rodzice za wszystko zapłacili co?
OdpowiedzUsuńJEST W TYM SPORO RACJI NAOKOŁO SŁYSZĘ OD MŁODYCH LUDZI:" KUPILIŚMY SOBIE MIESZKANIE, KUPILIŚMY SAMOCHÓD POJECHALIŚMY NA WCZASY..." CZYLI RODZICE ZAPLACILI, DZIADKOWIE ZAFUNDOWALI ALBO RODZICE SPŁACAJĄ KREDYT....JEDYNE CO SAMI ROBIĄ NAJCZĘSCIEJ TO DZIECKO...ALE POTEM TO BABCIA PCHA WÓZEK
OdpowiedzUsuńJak ma być gotowy do małżeństwa ktoś, kto nie potrafi na siebie ZAROBIĆ!!!
OdpowiedzUsuńCzytając to usmiechnęłam się sama do siebie :) Za miesiąc właśnie wychodzę za mąż i bierzemy sam ślub. Ponieważ już raz byłam mężatką (cywilny) marzyłam o jakimś fajnym weselu, no ale wyszło inaczej. A mianowicie myślałam o max. 150-ciu osobach a tu co-okazuje się że teściowa zaczęła wymyślać synusiowi tego nie zaprosisz bo to czy tamto, tych trzeba zaprosić bo tak czy tak...I co się okazało?!Spęd na 270 osób?!Dziękuję za taką imprezę.Moich rodziców nie stać,żeby mi zrobić tak duże wesele, a nie życzyłabym sobie żeby za moje wesele płacili teściowie.I tak już były komentarze,że sala moze być ale mogłaby być ładniejsza, wystrój nie taki, kwiaty do kościola nie takie itp itd.z dwojga zlego cieszę się,że tak wyszło bo po co jakieś kłótnie, wypominania i wogóle.Chcieliśmy mieć wesele ale najważniejsza jest miłość a nie oprawa.No i depcze mi po pietach obraza teściowej,która wzdycha przy każdej okazji na temat wesela.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSama jestem matką i teściową. Czytając Twoje wpisy po prostu nie chce sie wierzyć, iż tak może być. Ale.... jesteś już dorosła, jesteś mężatką , więc sytuacja sie zmieniła. Macie swoje życie , jesteście razem i jest OK Popatrz na mamę jak na osobę chorą, bo z całą pewnością coś w tym jest. To nie jest normalne postępowanie matki.Może sytuacja zmieni sie na lepsze, gdy pojawi sie wnuczka lub wnuczek...??? Zyczę wam tego z całego serca.:)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że trzeba było brać ślub w tajemnicy. Nie zgodziłabym się nigdy na to aby tak despotyczna matką cokolwiek mi kazała robić. Po pierwsze ja rozumiem, że slub ślubem ale to jest nowa droga waszego wspólnego życia, którą na samym początku podporządkowaliście Twoim rodzicom. Koniec końców nikt do nikogo się nie dozywa, dodatkowo cała wieś się śmieje z akcji jakie mieliście na ślubie. Ślub w tajemnicy skończyłby się, tak że miałabyś koleżanki na ślubie, świadka takiego jakiego chciałaś, suknie taką jaką byś chciała i święty spokój. Mniej nerwów Twoich i Twojego lubego i jego rodziny. Oraz mniejszy konflikt w rodzinie. Tak czy inaczej współczuję, bo za 20 lat tak właśnie będziesz wspominać swój ślub z despotyczną matką w roli głównej.
OdpowiedzUsuńŚlub dziecka to wielkie wydarzenie .Swojej córce jedynie doradzałam a decyzje podejmowała razem z przyszłym mężem.Nie było nerwów ani zgrzytów, no może przy zakupie butów ( widziałam jak świecą się córce oczy ale były bardzo drogie więc umówiłam się z ekspedientką ,że da "niby" promocję,zapłaciłam i córka była szczęśliwa.O cenie przez przypadek dowiedziała się dwa lata po ślubie i do dziś mi wypomina że zaszalałam ).Gości ze strony młodej wybierałyśmy razem ,rodzina najbliższa tylko 15 osób,reszta to znajomi córki ( to jej wesele a nie zbiegowisko ciotek tylko siedzących za stołem).Nie było orkiestry tylko radiowy DJ-nikt nie fałszował i nie lansował się kosztem młodych.Fotograf sprawdzony ,wcale nie drogi,zdjęcia i film rewelacyjne.Na weselu zabawy i muzyka wybrana przez młodych.To była wspaniała impreza.A koszty ? No cóż, były jakie były.Najważniejsze ,że młodzi w tym dniu byli szczęśliwi,rodzice nie pokłóceni, radośni.Teraz mam nie tylko córkę ale przybył mi jeszcze jeden syn, bo tak traktuję mojego zięcia.
OdpowiedzUsuńdoskonale to rozumiem i komentarze typu: trzeba się przeciwstawić mamusi są bez sensu. Przeciwstawić w tym wypadku oznaczało by zerwanie kontaktów, bo jak widać z rodzicami panny młodej dogadać się nie da. Oni robią wszystko po swojemu, są nie zdecydowani, sami nie wiedzą o co im chodzi i czego chcą, kto ma płacić itd. Postawić na swoim w normalnym wypadku to znaczy porozmawiać z rodzicami o tym, co nam się nie podoba - a rodzice widząc swój bład naprawiają to. Ale w tym przypadku rodzice całkiem nie widzą co robią... a zerwać kontakt z rodzicami tez bez sensu... ehh ja mam inaczej - moi rodzice krzyczą na mnie, że absolutnie za ślub nie będziemy płacić my (chociaż chcemy) tylko ONI i wszystko nam wybiorą... bo to "chore" żeby za ślub płaciły dzieci ! Ja już nie mam siły, chcieliśmy postawić ich przed faktem dokonanym jak będzie wszystko gotowe, opłacić wszystko i po prostu powiedzieć "zapraszamy Was tego i tego dnia"... bo wiem, że jakby moja matka płaciła to byłoby wybieranie sali itd i GOŚCI. Powiedziała, że to jej dzieci się "żenią" więc ona wybiera ciotki, wujków bo tak wypada mimo, że ja ich nie znam ...
OdpowiedzUsuńwarto było? moim zdaniem bez sensu taki ślub, to poprawki Twoje relacje z matk, nie! pogorszyło między teściami a Twoimi, Tak! równie dobrze mogłaś wziąć ślub po swojemu, przynajmniej kasy byście nie wydali. Przepraszam ale nie rozumiem tego i to chyba był typowy zastaw się a postaw się. Życzę jak najlepiej ale ślub raz w życiu (oby) i będziesz do końca życia wspominać jako koszmar.
OdpowiedzUsuńWidzę że wiele osób nie czytało ze zrozumieniem mojego postu. No trudno. Może zrozumielibyście czytając bloga od początku. Łatwo wam powiedzieć - wszystko trzeba było zorganizować samemu i zaprosić rodziców na gotowe - ok. Miałoby to sens w momencie kiedy ma się normalnych rodziców. Moi najzwyczajniej by na tę uroczystość nie przyszli.
OdpowiedzUsuńPani Halinko. Jest Pani chyba jedyną osobą, która zrozumiała treść tego postu. I ma Pani rację. Z moją matką jest coś nie tak, bo nie zachowuje się tak jak normalna matka. Dziękuję za ciepłe słowa. Niestety kiedy zaszłam w ciążę (10 miesięcy po ślubie - informuję, bo niektórzy zaczęli tu o wpadkach pisać) rodzice kazali nam szukać mieszkania bo nienawidzą dzieci.
OdpowiedzUsuńKwiatek - jesteś drugą osobą, która zrozumiała treść mojego postu :) Przeciwstawienie się moim rodzicom to tak jak napisałaś równoznaczne z zerwaniem kontaktów. Prędzej czy później musiało to nastąpić i nastąpiło, bo miarka się przebrała.
OdpowiedzUsuńNaturalnie, że ślub powinien należeć do MŁODYCH i tylko do młodych! Nikt nie miał prawa zmieniać Wam tego "wyjątkowego dnia" w koszmar według własnego scenariusza. Nawet rodzina, która najwyraźniej wcale Was nie kocha. Tylko z jednego powodu cieszę się, że wywołałam "skandal" w rodzinie, wychodząc za byłego księdza: nie musiałam w tej kwestii spełniać niczyich oczekiwań - mogłam mieć takie wesele, o jakim zawsze marzyłam - tj. bardzo ciche i skromne. Ale ślub kościelny to bym BARDZO kiedyś chciała mieć...Wszystkiego dobrego (mimo wszystko) na nowej drodze życia! Kochajcie się - to najważniejsze! Cała reszta (zwyczaje, rodzina...) to tylko (uciążliwe czasem) dodatki.www.cienistadolina.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że to wytrzymałaś. My w podobnej sytuacji wzięliśmy ślub bez gości (tylko rodzice i świadkowie). Już dwa lata minęły i gdybym miała to powtórzyć, to byłoby dokładnie tak samo!Dodaję do linków i zapraszam do mnie na www.koralikoweszalenstwo.blog.onet.plPozdrawiam!
OdpowiedzUsuńja miałam skromny ślubhttp://wiara-macierzynstwo-my.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńCórka -studentka brała slub, mieszkała w innym mieście i całe załatwianie no i oczywiście płacenie spadło na mnie . Nie wyobrazam sobie zebym miała cokolwiek załatwic bez uzgodnienia z mlodymi. Wybrałam salę, kazałam pooglądać - podoba sie to dobrze, nie podoba szukałabym dalej.Chciałaby wesele na 200 osob - miałaby, chciała małe - było małe i ani jedna osoba nie została zaproszona bez uzgodnienia. Sukienkę sama wybrała, buty sama kupiła, ja robiłam jedynie za bankomat.
OdpowiedzUsuńNo to ładnie Cię Twoi rodzice załatwili. Ja właśnie jestem przed weselem ale u mnie jakoś bardziej na spokojnie to idzie. Co prawda teściowa próbuje się wtrącac ale nikt jej za bardzo na to nie pozwala. Jedynie do wyboru zespołu się przyczyniła czym sobie u mnie już totalnie przechlapała. Do reszty nie ma prawa sie wtrącac bo za nic nie placi. Moi rodzice natomiast całkowicie dają mi wolną rękę we wszystkim. Ogólnie organizowanie wesela to przerąbana sprawa i gdybym wiedziała ile z tym zachodu to pewnie nie decydowałabym się na taką dużą imprezę.gosiowe-podworko.blogspot.com
OdpowiedzUsuńczytając twoją historię, boję się czy za 3,4 lata nie przeżyję podobnych sytuacji, bo teściowa jest typem dominatorki, mam tylko nadzieję, że uda się ją przekonać; gratuluję cierpliwości wobec mamy:) Aniadieta-kontra-ja.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńwspolczuuje.. slub powinien byc najpiekniejszy a rodzice Ci popsuli.. ja bym sie nie odezwala do nich i uciekla jak najdalej majac ich gleboko... eh
OdpowiedzUsuńoj znam to... zawsze byłam ta złą i niedobra, za ślub płacilismy sobie sami, a jeszcze rodzice żądali od nas zebyśmy wyremontowali domy przed slubem bo przecież nie moze byc w domu brzydko bo to źle będzie o nich świadczyło, w rezultacie do tej pory z długów nie wyszliśmy, na ślub grosza nie dali ale za to było tego nie zapraszaj tamtego tez nie ale ten ma już być, dzięki temu na ślubie nie było ani jednej mojej koleżanki tylko sterta durnych kuzynek które od stołu nawet nie odchodziły, i 20 osób które nawet nie pojawili sie na ślubie. co do gości rodziców zgodziliśmy sie na nich ale pod warunkiem ze za nich zapłacą i co kasy do tej pory nie widać, za to po weselu chcieli sie pozabijać kto wiecej zabierze dla siebie do domu, nie pytając nawet nas o zgodę czy mogą sobie coś zabrac, brat męza wyniósł około 10butelek wina, 20-25butelek napojów, teściu wódke wyniósł z wesela obawiał sie chyba ze od nas nie dostanie, a teściowa łapała wszystko inne co tylko mogła, najlepsza była ich córeczka zeby przypadkiem któreś z nas nie wzieło sobie galantyny do domu to staneła przy talerzu i zjadła około 30szt !!!!!!!!! aż mi żal tej dziewuchy było jak na to patrzyłam, ale cóż im sie należy. zreszta moja rodzina nie lepsza. w rezultacie obie rodziny miały pełne lodówki i zamrażalki jedzenie a my ochlapy które udało nam się przechwycic, ale jakby tak ktoś ich spytał czy po weselu coś dostali od nas to zgodnym chórem powiedziały by ze nie. a tak swoja droga moja teściowa oczekiwała ze ubierzemy ich na ślub bo ich nie stać, wiem wiem nie powinno się patrzeć ile kto daje ale byliśmy ciekawi czy nasi rodzice skoro grosza na ślub nie dają to czy chociaż jakiś mały upominek dostaniemy no i owszem moja mama dała nam kase, mój ojciec nawet się nie pojawił natomiast teściowie nie dali nic twierdząc ze to co mieli nam dac wydali na ubranie siebie- ale piersi byli do wtrącania się w sprawy weselne
OdpowiedzUsuńno współczuje Ci mamusi.za nasz ślub w głównej mierze zapłacili teściowie , 1/3 kosztów pokryliśmy my sami , a moi rodzice nie dołożyli złotówki , przyjechali za to na gotowe a po obgadali nas i gości weselnych (choć było ich tylko 20 nie 200 ) .Od 5 lat mieszkamy 3000 km od mojej rodzinki i jak zatęsknię to dzwonię a jak nie to oni już do mnie nie zadzwonią (bo drogo).Pozdrawiam gorąco ;)
OdpowiedzUsuńskądś to znam u mnie było tak samo jakieś 10 lat temu, żałuję że nie byłam bardziej stanowcza, ale i tak teraz jesteśmy bardzo szczęśliwi
OdpowiedzUsuńjesteś kompletną kretynką - sama dałaś się wodzić za nos starej a teraz jestes niezadowolona. trzeba bylo powiedziec mamusi ze juz swoj slub brala i zająć się własnym idiotko a nie wypisywac teraz ze wszystko nie tak.
OdpowiedzUsuńtrzeba było po prostu mamusi powiedzieć, że ślub jest Wasz i zrobicie go po swojemu.ja tak zrobiłam (moja mama też chciała o wszystkim decydować) i nie żałuję :) ślub mieliśmy taki, jaki sobie wymarzyliśmy... wszystko było idealnie i po naszemu :) trzeba po prostu stawiać na swoim i tyle...
OdpowiedzUsuńKolejna idiotka. Nie stac was na nic, ale za sluby sie bierzecie? Kolejna zabawa uduchowionej debilki - naucz sie zarabiac na siebie albo znajdz bogatego meza. I wtedy bedziesz mogla olewac ciepla struga to co powie ci mamusia, tatus, tesciowa, wujek albo wrozka Samanta. Rzygac sie chce czytajac te zyciowe problemy niedorozwinietej i niedoszlej panny mlodej.
OdpowiedzUsuńAle dlaczego dałaś ciała??? Dlaczego dałaś się ponieść tej absurdalnej fali przygotowań? Nie bardzo rozumiem, jak dwoje dorosłych mądrych ludzi pozwoliło, żeby o ich życiu decydował ktoś inny? Mówię "o życiu", bo jak widać, Wasze wesele ciągle ma wpływ na Wasze relacje z rodzicami. Współczuję Wam, ale uważam, że w dużej mierze sami jesteście sobie winni.
OdpowiedzUsuńPrzecież to jakaś bzdura!!!!! Tzn nie twierdzę że nie prawda ale niesamowity absurd!!!Kto pozwala żeby rodzice płacili za ślub??? Przecież pobierają się ludzie dorośli!Jak chcecie wziąć ślub to odłóżcie pieniądze i zaplanujcie go tak jak chcecie i na tyle na ile was stać.Sami wszystko wybierzcie i zaplanujcie listę gości!!!I czekacie na pozwolenie???Na miłość Boską!!! Ile macie lat??? Po 18naście?Oczywiście robienie wszystkiego wbrew rodzicom może być przykre ale to już trzeba samemu zdecydować czego się chce i jakie są priorytety.
OdpowiedzUsuńŻałosne wylewanie żali osoby, która za sponsoring daje układać sobie życie zaborczym rodzicom.Na to żeby inni Ciebie słuchali i liczyli się z Twoim zdaniem trzeba sobie zapracować "kręgosłupem" ( umiejętnością wyrażania swoich racji i obrony ich ) a takie przytakiwanie i przyjmowanie przykrości na klatę za sponsoring nie wzbudza we mnie ani krzty współczucia.Ja sam organizowałem swój ślub...tak jak sobie wymarzyliśmy z Żoną...na wszystko wziąłem kredyt i spłacałem przez lata ale 2 rodziny wspominają niezapomniany klimat leśniczówki i tańce w lesie...nie przyszło mi nawet na myśl skomlenie o pieniądze od Rodziców...Może czas nauczyć się samodzielności zamiast skomleć, że sponsorzy niemili
OdpowiedzUsuńSorry... ale ile Ty kobieto masz lat???? 23???i dajesz się matce sterować? Jak chcesz budować swój związek???Pod wskazówki rodziny?Gratuluję Ci cierpliwej połówki i życzę... oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję takiej sytuacji w rodzinie :/ Mimo wszystko nie jestem w stanie zrozumieć jak mogłaś tak dać sobą pomiatać :/ Ja bym na Twoim miejscu olała kasę rodziców i sama zorganizowała z narzeczonym coś na co nas stać - i poniekąd w naszym przypadku tak było ale nie dlatego, że mieliśmy jakiś problem z rodzicami. Nie chcę Ci źle wróżyć ale widząc jakie masz podejście do swojej matki (nie jesteś w ogóle asertywna) to ciekawe jak będzie wyglądała sytuacja gdy pewnego dnia doczekacie się dziecka - zapewne Twoja matka nie da o sobie zapomnieć - bo ten typ już tak ma niestety:/ Naucz się dziewczyno mówić NIE!Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobregohttp://deadlyhappy.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń