sobota, 11 maja 2013

Moje zdanie na temat chodzików

Na początku chcę zaznaczyć, że jest to moja opinia i że każdy ma prawo mieć własne zdanie i podejmować własne decyzje. Nie zamierzam nikogo obrażać, ani krytykować, czy narzucać mojego zdania na temat chodzików dla dzieci.

Kiedy babcia mojego męża wspomniała, że na strychu jest stary chodzik w dobrym stanie i zaproponowała, że go przyniesie, zaczęłam szukać informacji na ten temat. Mały M miał może pół roku i wydawał mi się stanowczo za mały na taki "sprzęt". Wiem, że chodziki mają zły wpływ na postawę dziecka, na sposób poruszania, na stawy, krzywią nóżki, bardziej szkodzą niż pomagają, a poza tym w krajach Europy zachodniej są już od dawna wycofane ze sprzedaży. Powiedziałam babci, że M jest za mały na chodzik i dopóki nie będzie umiał sam chodzić lub chociażby stać, to nie ma sensu go tam wkładać. Teściowa wydała się być tym bardzo zdziwiona, bo jej dzieci siedziały w chodziku jak tylko umiały trzymać główkę. Udało mi się odsunąć temat chodzika na jakiś czas. Jednak jak Mały M miał 9-10 miesięcy babcia przyniosła ten chodzik. Strasznie nie chciałam, żeby mój synek się nim poruszał, ale nie wiedziałam jak to powiedzieć, żeby nikogo nie urazić, a subtelne i delikatne tłumaczenie było jakby niedostrzegane. Jak teściowa zapakowała moje dziecko do chodzika, to go po prostu wyjmowałam i już. Na szczęście Mały M nie chciał siedzieć w chodziku, ani się nim poruszać, poza tym bał się tych wszystkich piszczałek, jak coś przycisnął, to narobił krzyku i go zaraz zabierałam. W rezultacie chodzik wylądował na strychu. Uff... Dzięki temu moje dziecko mogło przejść poszczególne etapy od pełzania, przez raczkowanie, do chodzenia. Ile radości przy tym było? Ile zabawy? Ach... Nie chcę tu nikogo urazić, ale uważam, że chodzik to najlepszy sposób na pozbycie się dziecka. To jest najprostsze rozwiązanie, aby dziecko zajęło się sobą, a matka miała święty spokój. Było ciężko. Nie będę ściemniać, że nie. Wszystko robiłam z dzieckiem na rękach. Byłam zmęczona, wyczerpana, niekiedy załamana, ale nie ugięłam się. Dla dobra dziecka. Wierzę, że zrobiłam dobrze.

Polecam bloga → bartoszekrehabilitacja.blog.onet.pl a w szczególności temat o chodzikach → bartoszekrehabilitacja.blog.onet.pl/2010/01/04/chodzikom-mowimy-nie-2/

Dwa tygodnie temu chodzik wrócił, ale Mały M siedział w nim dosłownie 3 razy przez kilka minut, tak abym mogła rozwiesić pranie. Mały M ma 15 miesięcy i chodzi sam dość niepewnie, przewraca się jeszcze. Wolałam go więc włożyć na te kilka minut do chodzika niż żeby zrobił sobie krzywdę, gdy nie mogłam go trzymać za rączkę.

8 komentarzy:

  1. Moja mała nie miała chodzika. Nawet na oczy go nie widziała. Nauczyła się sama chodzić bez niczyjej pomocy. Chodzik tylko kaleczy dzieci. Uczy za nie chodzić i to nie prawidłowo. Moim zdaniem, wręcz utrudnia im naukę. Może raz na jakiś czas to by było fajne urozmaicenie dla dzieciaczka, w końcu są tam dodatkowo jakieś zabawki, ale rodzice czasem nie mają umiaru. Wsadzali by dziecko i nie przejmowali się, że może upaść. Mieli by z głowy obowiązek. Nie jestem za tym. Szkoda nóżek. Po co ryzykować krzywizną?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, mój młodszy syn też się urodził 27 stycznia, tylko jest dwa lata starszy od Miłosza.
    Nie jestem zwolennikiem chodzików. Moi dwaj synowie uczyli się chodzić przy meblach i pachali taki malutki balkonik, taki pchacz dla dzieci. Uwielbiali go. Ale on im nie ułatwiał chodzenia tak jak chodzik. Musieli do niego przyraczkować, wspiąć się, potem mogli pchać, ale jak chcieli skręcić albo weszli na ścianę to musieli nim manewrować. Zawracać na trzy tak jak samochodem. Musieli łapać sami równowagę bo podnosili go i przestawiali. Oprócz tego miał jakieś przyciski, mogli w nim przewozić zabawki.
    Ostatnio naszykowałam go do oddnia i jak to zobaczyli to kłócili się kto dłużej może się bawić, wyrywali go sobie. akurat kilka dni temu o tym pisałam
    http://moje-slow-life.blog.pl/2013/05/12/ciag-dalszy-dorastania/
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej:) Ja nie mam dzieci, ale teraz już wiem, że chodzik to czyste zło. Moja koleżanka jak była mała chodziła w chodziku i potem przez dłuższy czas bez chodzika chodziła tylko na palcach i rodzice mieli problem. Ważne że mały sam się nauczył chodzić. zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo, tak trzymać!!!!
    Nam nawet przez myśl nie przyszło, żeby któregoś z naszych chłopaków wsadzić w chodzik. Niestety robi to namiętnie dziewczyna mojego brata z ich 8miesięczną córeczką :/ Patrzę i krew mnie zalewa. Mała nie siedzi - nawet nie próbuje bo ciągle jest noszona na rękach, albo wkładana do chodzika, albo "chodzi" trzymana pod paszki - uskuteczniają to z małą odkąd skończyła 5 mc. Biedne małe stópki wciśnięte w miniaturowe kapciuszki lub butki. Brrrrr. Niestety głos rozsądku nie przemawia do
    matki, miłej skądinąd osoby, ale pod tym względem z lekka ograniczonej.
    Mała nie raczkuje, nie jest podłogowana, nawet nie próbuje się przemieszczać w jakiś tam swój sposób. Zresztą po co skoro zawsze są czyjeś ręce. :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej pracuje jako opiekunka dziecięca z wykształcenia :)
    Chodziki i rowerki dla dzieciaków mówię stanowczo nie zwłaszcza maluchów. Kidyś mama jednego z dzieci powiedziała, ze daje 3 latkowi rowerek na cały dzień i się cieszy że on jezdzi. To wielki błąd. Rowerek bardzo wykrzywia nóżki zwłaszcza ten z pedałami używany przez co najmniej 3 godziny dziennie. Dla takiego malucha najlepszy jest rowerek bez pedałów i na max 40 min dziennie. Ostatnio zaobserwowałam u jednego z podopiecznych, który uczy się teraz chodzić zainteresowanie taboretem. Trzyma go rączkami i przesuwa do przodu dzięki temu uczy się stawiać kroki jednak to tylko jego inwencja twórcza NIE BABCI CZY DZIADKA :) Każde dziecko obserwując dorosłych będzie się starało uczyć chodzić po swojemu bez tych sprzętów. Zwłaszcza że rodzice robią po swojemu a nie pytają się lekarry czy mających wiedzę na ten temat osób. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :) http://wyznania-zakrapiane-winem.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chodzi o buciki, to nasz synek dopiero niedawno zaczął je nosić. Nie są zalecane dopóki dziecko nie skończy co najmniej roku. Nasz M dodatkowo nie chciał bucików zakładać nawet jak skończył rok. Oczywiście teściowa musiała swoje 3 grosze dorzucić i powiedzieć, że to przez to że mu nie zakładałam wcześniej, a już dawno powinien nosić buty. Ale mam gdzieś to co ona gada. M się w końcu przekonał do bucików, ale w domu nadal biega w skarpetkach.

    OdpowiedzUsuń
  7. A o rowerkach to nie wiedziałam. Dobrze że mi napisałaś. To pewnie jakieś samochodziki, traktorki na pedałka też odpadają?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jestem przekonana, że chodziki krzywią dziecku kręgosłup i kropka ;)

    OdpowiedzUsuń