wtorek, 28 stycznia 2025

Brak równowagi psychicznej i uzależnienia wśród psychologów w Polsce

   Zwątpiłam już w psychologów.

Jak poprzednio pisałam - u córki każdy kolejny terapeuta gorszy od poprzedniego.

Obecna pani psycholog Faustyny w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej jest ewidentnie uzależniona od telefonu i internetu.

Raz, że odwołuje co drugie zajęcia. I tak we wrześniu córka sesję miała 1 raz, w październiku 1 raz, w listopadzie 1 raz, w grudniu 0, a teraz w styczniu też raz. Zobaczymy czy jutrzejszą wizytę też odwoła.

A dwa, że w czasie terapii rzuci mojej już 11-letniej, dorastającej córce jakieś puzzle lub układanki dla przedszkolaka, a sama pyka w telefonie, prowadzi prywatne rozmowy telefonicznej lub wertuje internet na komputerze. No ręce opadają. 

Chciałam zmienić psychologa, to w sekretariacie powiedzieli, że muszę się z Panią Dyrektor skontaktować, ale jej nie ma. Dostałam nr telefonu pod który miałam dzwonić po weekendzie. 

Dziś się dodzwoniłam, przedstawiłam się, zaczęłam grzecznie rozmowę. Chciałam delikatnie więc zaczęłam od tego, że godziny terapii nam nie odpowiadają i córka niezbyt jest zadowolona i nie za bardzo chce z tą panią pracować. A dyrektorka do mnie podniesionym tonem, żeby nie napisać z pyskiem, choć to było by o wiele bardziej adekwatne, że ona nie wyrzuci innego dziecka z terapii żeby nam godziny pasowały i drze się na mnie. 

Normalnie mi gały wyszły, nie mogłam dojść do słowa.

Niezrównoważona baba jakaś. 

Próbuję tłumaczyć, że przecież nie każę nikogo z terapii wyrzucać, tylko że gdy zwolni się miejsce to wówczas chciałabym przenieść dziecko do innego terapeuty. 

Ona że nie ma miejsc i chuj.

Ja swoje ona swoje.

Kazała się z panią Kasią kontaktować jak nam godziny u niej nie pasują. Tłumaczę, że pani Kasia nie ma innych godzin bo tylko we środy i piątki pracuje dłużej - do godziny 15, wtedy córka ma lekcje do 14:30 i muszę ją zwalniać ze szkoły, co jest dla niej bardzo niekorzystne i dodatkowo powoduje stres, a taka terapia mija się z celem.

A ona znowu się drze, że to wszyscy terapeuci tak u nich pracują. 

Odpowiedziałam, że przecież w czwartki też mają tam psychologów (w czwartki Faustyna kończy najwcześniej lekcję), a i w inne dni są panie które pracują do 16, a nawet 17 godziny. Grafiki są przecież wypisane na drzwiach.

Ona dalej, że nie mają miejsc i mam rozmawiać z Panią Kasią, żeby ona córkę ewentualnie przeniosła do innego terapeuty, ale znów podkreśliła, że nie mają miejśc. Wszystko rzecz jasna takim tonem, że wypadało by tylko trzasnąć słuchawką.

Pytam czy mam wprost pani Kasi powiedzieć, że córka nie chce z nią pracować, a ta że tak jak najbardziej, bo tu się nikt o takie rzeczy nie obraża.

No tak tu się obrażają jak się dzwoni do nich i próbuje grzecznie rozmawiać.


No ręce opadają.

Jeszcze przesrali wniosek, który tam w sprawie syna składałam rok temu. Mieli zadzwonić i się  nikt do tej pory nie odezwał.

To mnie zjebała że pewnie numer telefonu nie taki podałam.

I znowu tłumaczę, że we wniosku podałam mój obecny numer telefonu i go nie zmieniałam,  jest tam też numer męża, który też jest aktualny. A to że teraz dzwonię do niej z drugiego simu nie ma tu żadnego znaczenia.


No litości No!

Czemu ona się drze?

Co jest kurwa z tymi ludźmi?


A może ja zacznę pisać książki o psychologii w Polsce!

Albo o toksycznej matce napiszę, bo te pozycje które mi moja psycholog zaproponowała donprzeczytania to śmiech na sali. Jeśli te panie w tych książkach były toksyczne to nie wiem jaka była moja matka, hiperturbodymotokstczna? 

Oczywiście matka mojej pani psycholog też była toksyczna, bo się tam parę razy wtrąciła i odezwała jak ta za dużo imprezowała, w rezultacie zachodząc w ciążę bez stałego partnera, ale co tam. Tatuś lekarz wszystko pozałatwiał, kupił dom córusi, dał pracę. 

Ona sobie tylko partnerów zmienia jak jej coś nie przypasuje. Obecny gość wraca z pracy z zagranicy, ma dwa tygodnie urlopu. Ona mu każe w te dwa tygodnie elewacje odmalować. No ok, ale do tego podzieliła, wg niej po równo że jeden tydzień ona gotuje a drugi tydzień on, żeby było sprawiedliwie. I on tam coś nosem kręcił, to mu kazała się spakować i nie wracać jak mu podział obowiązków nie pasuje. 

No w chuj sprawiedliwy podział. To niech ona przez jeden tydzień sama tą elewację maluje a drugi tydzień on. Co nie?

W ogóle ona strasznie dużo o sobie gada. O swoich problemach, swoich relacjach, swoich dzieciach, swojej matce, swoich partnerach, ja pierdolę,...



Czasami to niewiadomo już czy się śmiać czy płakać.


Ja się potem dziwię, że mi włosy wypadają.