piątek, 2 lutego 2018

Ach te choróbska!

Tydzień temu w piątek mąż przywlókł z pracy jakieś dziadostwo - w sensie, jakiegoś wirusa. Gorączka 39, straszny kaszel i ból gardła. Wyleżał się cały weekend i mu przeszło. W poniedziałek jeszcze dziwiłam się, że nas nie pozarażał, no ale - "Nie chwal dnia przed zachodem słońca".
We wtorek wszystko jeszcze rano wydawało się dobrze, syn miał katarek - ot nic takiego. A nagle, pod wieczór, dowaliło mu ponad 39 stopni. O cholerka! Kuźwa, że też padło na Maćka! Już nie raz pisałam jak to u niego z chorobami - nie przyjmuje doustnie żadnych leków. Nie wypije żadnego syropu, czy to przeciwgorączkowego czy wykrztuśnego, żadnych witamin nie weźmie. Nie otworzy ust. Na siłę nie ma możliwości mu nic podać, bo tak mocno zaciska szczękę. Jak kiedyś miał antybiotyk, to pogryzł mnie po palcach do krwi, a na koniec jak udało się wlać część dawki i tak wszystko zwrócił. Po prostu jedna wielka masakra.  Najbardziej to mnie teściowa zawsze rozwala - "To czemu mu nic nie poda?", "Dziecko wykończy", "A czemu on się tak drze? Pewnie go pobiła", "Boi się mu syrop dać". Stara wariatka! Nie widzi a komentuje! Pojęcia nie ma o czym mówi. Ona dalej sobie nie zdaje sprawy czym jest autyzm, jakie są objawy, jak zachowuje się takie dziecko. Nic się nie potrafiła chorobą wnuka zainteresować, a wielka znawczyni wszystkiego. Ta, która jak jej dzieci chorowały, to uciekała ze szmatą na twarzy do sypialni i zamykała się tam na klucz, żeby się nie zrazić! To jest matka? Tak robi matka? Dziecko na pastwę losu zostawia, żeby się nie zarazić? Trzecią noc nie spałam, bo Młodemu gorączka rosła 3 godziny po podaniu czopka. Dziś już mu nie rośnie. Został tylko kaszel i katar, ale za to Faustynka wczoraj wieczorem też tak nagle dostała wysokiej, ponad 39 stopni, gorączki. I tak całą noc czuwałam przy dwójce dzieciaków. Gorączka, płacz, wymioty. Mała na szczęście bez problemu wypija syropy, więc przynajmniej z nią nie muszę się siłować. Normalne dziecko. 
Padam mordą na pysk! Chyba każda matka to zna (może za wyjątkiem mojej teściowej). Zastanawiam się tylko kiedy mnie dopadnie. Kaszel już mam. Nażeram się od wtorku witaminami z nadzieją, że mnie ominie. Jak ostatnio byłam chora i miałam te 41 stopni, to piekło przechodziłam. Zero pomocy skądkolwiek. Mąż wolnego w pracy nie weźmie, bo nie. Babć do pomocy nie mam. Urwij se matko łeb. Dzieci chore ale jak lepiej się poczuły to szalały, skakały po mnie gdy chciałam się na chwilę położyć. Musiałam pilnować, żeby się nie pozabijały. Ledwo żyjesz, a wszystko jest i tak na twojej głowie. A teraz czeka mnie powtórka z rozrywki. O tak, żeby za nudno nie było.
KOBIETA - dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. TO MY KOBIETY JESTEŚMY TWARDZIELKAMI! Facet z katarem leży i nie może dosięgnąć pilota. Dlaczego? 
A Wy jakie macie doświadczenia? Partnerzy coś pomagają? Jak są przeziębieni, to też leżą obłożnie chorzy? Macie chociaż jakieś wsparcie babć, cioć?
-----------------------------------------------------
Dodane 3 godziny później:

Ale mi Młoda stresa zafundowała. 40 stopni gorączki, a godzinę po podaniu dawki Ibumu Forte 40,5! Jezu! Okłady letnie na czoło, kark, nogi i pod pachy - nie chciała, ale jak mus to mus. Opadło na 40,1. Odczekałam jeszcze i podałam paracetamol w czopku. Po 30 minutach spadło na 38,8.
Przy tym wstrętnym choróbsku  ibuprofen sobie nie radzi, a zawsze było odwrotnie.
Teraz przyniosłam Faustynce miskę z chłodną wodą i kąpiemy lalki. 
Mnie głowa boli, ale nie z gorączki (37,1), raczej z niewyspania. 

12 komentarzy:

  1. Czytuję Cię często, ale nie komentuję w myśl zasady, że jak nic miłego nie mam do powiedzenia to milczeć lepiej, ale dziś nie mogę. Co to znaczy "nie weźmie wolnego", a opieka nad chorym członkiem rodziny (zus daje na to 2 tygodnie). Kobieto, nie wymagając od swojego męża pomocy czy też stanowczegi działania w sprawach rodzinnych robisz krzywdę sobie, dzieciakom, a nawet jemu.
    I żeby noe było, nam nie bardzo rodzina pomaga, ale ciągniemy nasz osobisty cyrk (troje dzieci, w małym mieszkaniu na duży kredyt) tylko dlatego, że się dogadujemu i wzajemnie się wspieramy. Bez tego - wybacz - ale jaki sens jest być w małżżeństwie?
    Mam nadzieję, że Dzieci już zdrowsze. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mam coś wymóc? Nie to nie. Zawsze ja się muszę dostosować, zawsze ja muszę ustąpić.
      Mogę Wam dziewczyny tylko pozazdrościć, że macie tak partnerskie związki. Chociaż przyznam się - ciężko mi w to uwierzyć.

      Usuń
  2. U mnie tak samo jak u Nie Anielicy - małe mieszkanko, 3 dzieci i dlatego pomagamy sobie wzajemnie, bo bez tego to chyba zapanowałby jeden wielki chaos. (podobnie też jak ona - nie komentuję od dawna) Ja na szczęście nie choruję, albo wezmę końską dawkę rutino i zaraz mi przechodzi. Pilnujemy tylko, żeby Tomek niczego nie złapał, bo pewnie umierałby w łóżku przez tydzień hehe.
    Mam nadzieję, że twoje dzieci szybko wyzdrowieją, bo rzeczywiście przechodzisz horror.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciusiowi już lepiej, Faustynka choruje, mnie rozkłada.
      Dzięki Wam odzyskuję wiarę w facetów. Choć nie powiem - uwierzyć mi ciężko, że facet może w czymkolwiek pomóc, że może być kobiecie partnerem, a nie kolejnym dzieckiem.

      Usuń
  3. Też przechodziliśmy właśnie jakieś choróbstwo. Na szczęście (albo nieszczęście, bo dłużej to trwało) nie hurtowo, a tydzień jeden syn, drugi tydzień następny. Teraz ja dogorywam bo przeszło mi na zatoki, a w ciąży nic nie wezmę, ratuję się inhalacjami. U mnie mąż często jak u Ciebie... a jak weźmie już wolne, bo "ja chcę", to odpoczywa, bo "przecież ma wolne":D to już wolę żeby był w pracy :D życzę zdrówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to - "odpoczywa, bo przecież ma wolne".
      Jak dajesz radę, bez wsparcia męża? Godzisz się na to? Macie spięcia z tego powodu? Przepraszam, że taka wścibska jestem - chcę zobaczyć jak to u Was wygląda.

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc czasem aż nie wiem co z tym fantem zrobić;) Przecież nie będę się w kółko denerwować i kłócić. Ale z drugiej strony godzić się też nie będę, tym bardziej że w ciąży mam dużo (ha, ha) leżeć. My ogólnie staramy się w normalnych okolicznościach pracować nad relacją, spędzać ze sobą czas we dwójkę. Widzę że u nas to jest skorelowane, że im bliżej siebie jesteśmy i mamy więcej czasu dla siebie, to jednak jest trochę łatwiej jemu coś z siebie wykrzesać z tą pomocą i dać mi więcej wsparcia nawet psychicznego, bo i o to czasem ciężko. Tyle że mamy pomoc od rodziców i teściów przy dzieciach więc bez problemów możemy sobie wyjść do kina czy odpocząć. Od jakiegoś czasu już to całkiem dobrze funkcjonowało, więc byłam całkiem zadowolona. Teraz niestety jak jestem uziemiona w ciąży w domu i tego odpoczynku brakuje to od razu widać że jest zdecydowanie gorzej, do tego stopnia że już miałam zamiar się wyprowadzać, bo po prostu nie miałam już siły, a ciągłe nerwy jeszcze bardziej mi nie służyły.

      Usuń
    3. Współczuję strasznie.
      Nie bardzo wiem jak to zmienić. Mam wrażenie, że gdy czegoś chcę, czegoś wymagam, to mąż robi mi na złość i specjalnie na odwrót.
      My dużo się kłócimy, bo już nie mogłam dłużej zaciskać zębów. To nie mogło działać w jedną stronę. Przykre słowa bardzo ranią i zaczęłam mu odpłacać tym samym, początkowo z myślą, że się opamięta, gdy też doświadczy bólu, ale po nim to spływa. A teraz się już tak przyzwyczailiśmy i źle się do siebie odnosimy. Różnica jest taka, że ciężko znoszę każdą przykrość, a on nic.
      Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego tak jest - on po prostu się w tym wychował. Matka zawsze do ojca się źle odnosiła, z resztą jak do każdego. A mój mąż w tym był od urodzenia i dla niego to normalne - on problemu nie widzi.
      Oddalamy się od siebie bardzo.
      Do tego to mieszkanie u teściów.
      Jestem totalnie rozbita.

      Usuń
    4. No niestety, ale to w jakim domu się kto wychował, ma ogromne znaczenie.. Zastanawia mnie tylko dlaczego jest tak, że jeden jak wychował się w jakiejś patologii to powiela schematy, a inny właśnie robi wszystko by jego żona/maż i dzieci miały inaczej/lepiej. ?? To jest nieodgadniona zagadka ;/

      Usuń
    5. Wlasnie... nie wiem od czego to zalezy. Np. moja matka mnie nigdy nie przytulala, nigdy nie chwalila, a ja sobie nie wyobrazam zebym nie przytulala swoich dzieci i nie mowila im jakie sa ladne i madre :)

      Usuń
  4. Nie mam jeszcze dzieci, więc nie wiem jak to jest czuwać przy chorych całą noc. Natomiast kiedy ja jestem chora, to Mąż nie wypuszcza mnie z łóżka podaje witaminki, leki i obiadki (nie ważne jak smakują, liczy się gest!), na co dzień też w domu mi pomaga jak tylko poproszę. Nawet dziś wysprzątaliśmy razem mieszkanie 2 3 godziny, a sama robię to 4. Wystarczy, że wskażę palem co ma zrobić, a on zrobi.. Oby mu tak zostało! Nie wiem jak go znalazłam, ale wydaje mi się, że po prostu wierzyłam, że PARTNERSTWO istnieje, pomimo tego co widziałam w otoczeniu... Życzę, żebyście się jakoś kiedyś dogadali!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczy sie gest ;) Ciesze sie ze sa takie zwiazki jak wasz. Zycze aby sie to nigdy nie zmienilo, nawet po urodzeniu dziecka - chyba ze na lepsze ;)

      Usuń