poniedziałek, 26 lutego 2018

Jęczmień

Jakieś 2 tygodnie temu na powiece u Faustynki pojawiło się zaczerwienienie i lekka opuchlizna - wyglądało jak początek jęczmienia, więc robiłam okłady z rumianku lub ziela świetlika. Rok temu dokładnie o tej porze roku też pojawił jej się jęczmień, ale zanim udało nam się dotrwać do terminu u okulisty, z jęczmienia zrobiła się gradówka i opcja była taka, że jeśli nie zejdzie po kroplach, to trzeba będzie zrobić zabieg i wyciąć zgrubienie. Na szczęście obyło się bez łyżeczkowania. W tym roku nie czekaliśmy na termin do okulisty (5-6 miesięcy oczekiwania na wizytę), pojechaliśmy do szpitala, w którym pełniony jest całodobowy dyżur okulistyczny. Nie zwlekaliśmy tym bardziej, że u syna w przedszkolu pojawił się wirus opryszczki jaki jeden z chłopców miał na powiece (wyglądało to strasznie, wręcz tragicznie, bo dziecko to rozdrapywało, w końcu wylądował w szpitalu na dłuższy okres). Na szczęście u córki to nie to - ot zwykły jęczmień. Pani okulistka kazała powiekę ogrzewać ciepłymi okładami (Uwaga, uwaga! Nie mokrymi! - czyli rumianek odpada), masować i nie ziębić, NIE MOCZYĆ. Zapisała maść - Dexamytrex i kazała smarować (właściwie wciskać pod powiekę) 4-5 rady dziennie.
Ja w "młodości" też miałam jęczmień i gradówkę (pół roku z nią chodziłam, miałam mieć łyżeczkowanie, jednak w końcu specjalista trafił w maść i krople, które mi pomogły), ale żaden okulista nigdy nie wspomniał, że nie można tego moczyć. No cóż... Gdyby wspomniał mogłabym się wyleczyć bez pomocy medycyny i biznes by się już tak nie kręcił. A okłady z mokrej, ciepłej torebki ziół tylko wzmagały rozwój bakterii i koniec końców, trzeba było się udać do specjalisty.
U córy, po tygodniu stosowania maści, jęczmień się prawie zaleczył. Dzisiaj zostaliśmy w domu, bo na dworze mamy -20 stopni, więc nie chcę Młodej narażać na nawrót tego dziadostwa. W ubiegłym tygodniu, żeby syn nie tracił terapii, Faustynce przykleiłam opatrunek po wewnętrznej stronie okularków przeciwsłonecznych, bo nie chciała bezpośrednio do skóry i na dwór tylko tak wychodziła, żeby powieka nie miała bezpośrednio kontaktu z mrozem, ale dzisiaj już mi się wydało stanowczo za zimno.
Podsumowując:
Gdy pojawi się jęczmień (czerwona, napuchnięta powieka):
- nie moczymy
- nie stosujemy mokrych okładów
- nie chłodzimy
- rozgrzewamy (np. przykładając rozgrzaną, suchą łyżeczkę)
- masujemy (pocieranie złotem, to zabobon - nie o złoto chodzi tylko o masowanie w kierunku do rzęs, aby kanalikami wypływała , a nie zaległa ewentualna ropa, zbijając się w gradówkę)
- kontrolujemy u okulisty (im szybciej tym lepiej, dlatego szukamy pogotowia okulistycznego, gdzie przyjmą nas z marszu)

2 komentarze:

  1. Ciekawe informacje. Chyba każdy leczył jęczmień rumiankiem- ja również. Dobrze, że już się wszystko goi!

    OdpowiedzUsuń