wtorek, 11 września 2018

Relacje po pierwszym tygodniu w przedszkolu

Maciuś

Świetnie sobie radzi. Moja duma jest nie do opisania. Tak bardzo się cieszę ze zmiany przedszkola. W poprzednim syn już się po prostu nie rozwijał. Panie skupiały się na słabszych dzieciach, a Maciuś był już trochę z boku i nie robił postępów. Poza tym traciłam do tamtego przedszkola zaufanie, nikt o niczym nie informował, a zajęcia z Wczesnego Wspomagania były realizowane coraz rzadziej, z doskoku, tak, że musiałam się wręcz dopytywać o to kiedy Młody ma logopedę, a kiedy psychologa czy fizjoterapię.

Ze zmianą przedszkola miałam mega obawy, tym bardziej, że wybraliśmy integrację, ale cieszę się bardzo, bo może syn zacznie znów robić postępy, a tam pewnie byśmy stracili kolejny rok. Jestem bardzo mile zaskoczona podejściem nowych pań. Kiedyś jedna zapewniła, że będą o Maciusia walczyć, bo widzą, że można, że jest o co walczyć i że zrobią wszystko co w ich mocy aby mu pomóc. Bardzo go chwalą, to za niesamowitą pamięć, to za czytanie, to za pomaganie. Dostałam też szczegółową rozpiskę kiedy syn ma jakie zajęcia z WWR. Panią psycholog znam, bo już wcześniej mieliśmy przyjemność ją poznać. A co najważniejsze - Maciuś jest szczęśliwy! Chce tam chodzić. Cały poprzedni rok szkolny to była dla nas straszna męka, bo nie chciał rano wstawać, wychodzić z łóżka, ciągle płakał, krzyczał, że nie chce do przedszkola. Siłą go z łóżka wydzierałam i na siłę ubierałam. Nie chciał nic rano jeść, wymiotował, oblewał się celowo herbatą, żeby tylko nie jechać - przebierałam go po kilka razy. To przez co przeszliśmy było straszne. 

Cieszę się bardzo, że odważyliśmy się na tę zmianę.

Maciuś ma fajne zajęcia grupowe -  taniec nowoczesny z Panem, którego od dawna zna, capoueire, taniec towarzyski, rytmikę, angielski, szachy,... Codziennie jest coś ciekawego. Dziś ma indywidualne zajęcia z pedagogiem specjalnym, a w przyszłym tygodniu z logopedą i psychologiem, poza tym dwa razy w tygodniu pracuje 1:1 z panią koordynator. Ładnie zjada posiłki, właściwie to tylko wybiera ogórka czy rzodkiewkę z kanapek. 


Faustynka

Nie mogę powiedzieć, że jest źle, bo poszła do przedszkola bez problemu, bez płaczu, bez zapierania się rękami i  nogami czy zostawianiem śladów po paznokciach na futrynie, tylko z każdym kolejnym dniem przestawało jej sie podobać i to mnie martwi. W pewnym momencie już bardzo nie chciała iść, bo jakaś dziewczynka ją popycha, więc obiecałam, że porozmawiam z Panią i tak też uczyniłam. Panie zwróciły na Faustynkę większą uwagę i dzień  okazał się bardzo przyjemny. Młoda nawet spróbowała odrobinę obiadku, co mnie bardzo ucieszyło, bo przez pierwsze trzy dni nie zjadła kompletnie nic, nic nawet się nie napiła. Martwi mnie, że moja Kruszyna ni słowem się w przedszkolu nie odzywa, nie potrafi się otworzyć. Wykonuje bez najmniejszych problemów polecenia Pań, ale nic do nich nie mówi.

Pech chciał, że po tym fajnym dniu dostała wieczorem gorączki i strasznego kataru, przez co w piątek nie mogłam jej puścić, mimo że tym razem sama chciała. Podkurowałam ją przez weekend i wczoraj poszła chętnie, ale dzisiaj rano już znowu był kryzys i nawet płacz. Jednak przekonałam ją,  że będzie fajny obiadek z mięskiem, że jak zje w przedszkolu to jej kupię żelki i w końcu poszła. Tylko strasznie zdziwia z ubraniami, tak się stroi, że masakre mam z nią rano, a w rezultacie dzisiaj zmarzła. A mówiłam, że musi być długi rękaw, a nie krótki. Zobaczymy czy jutro będzie pamiętać.

Faustynka w domu się żali, że dziewczynki się z nią nie bawią, tylko popychają, zabierają zabawki. Właściwie jeśli się z kimś bawi to tylko z jakimś Stasiem. Boję się, że ona jest tak przejęta i zestresowana, że nie tyle nie odzywa się do pań, co w ogóle, do dzieci również i może została trochę odrzucona przez grupę. A może ona ma po prostu Aspergera? Czy to jest aż taka chorobliwa nieśmiałość? Martwię się. 

W ogóle te dzieci są jakieś takie agresywne, walczą o wszystko, rywalizują, zero współpracy. Tak jakby każde z nich chciało mieć dla siebie całe przedszkole i skupiać całkowicie uwagę pań na sobie. Właściwie to mnie to nawet nie dziwi, bo to co zobaczyłam na spotkaniu z rodzicami wiele mi objaśniło. Kudre... jakie muchy w nosie mają niektóre mamuśki, jakie wąty o rzeczy odgórne np. związane ze statutem. A jakiego tatusia widziałam... Wielka gwiazda, primadonna to za mało powiedziane. Nie dziwię się teraz tej jego Hani, że tak się rozpycha i wszystkich bije.

W dniu dzisiejszym stwierdzam, że trening umiejętności społecznych bardziej przyda się Faustynce niż Maciusiowi. Cieszę się, że w domu córa jest bardzo otwarta i mi o wszystkim mówi i w ogóle bardzo dużo razem rozmawiamy.



Dzisiaj mąż odbiera dzieci, więc po powrocie do domu opuściłam roletę i korzystając z ciszy, bo teściowa spała w najlepsze, myślałam że i ja sobie nadrobię senne zaległości. Ehe... Przewracałam się z boku na bok przez prawie dwie godziny. Nie potrafię zasnąć w dzień. Może też się w jakimś stopniu stres u mnie aktywuje. Dzieci w przedszkolach, a ja chodzę po ścianach zamiast odpocząć. Pewnie jeszcze minie trochę czasu zanim się przyzwyczaję do tego stanu rzeczy. Zrobiłam pranie, zrobiłam paznokcie i siadłam do laptopa. Dzieciaki pewnie właśnie mają obiad. Za pół godzinki odbierze je tatuś, więc i ja się biorę za jakieś gotowanko ;)


foto z kobieta.onet.pl


20 komentarzy:

  1. a słyszałaś o mutyzmie wybiórczym? może do sprawdzenia u Faustynki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Termin słyszałam ale się nie zagłębiałam. Brzmi strasznie.

      Po czytałam trochę i faktycznie pasuje.

      Cholera, jeszcze tylko mutyzmu nam było trzeba :(

      Usuń
  2. Fajne, że trafiliście na takie Panie, Macius na pewno dobrze na tym wyjdzie. A Faustynka się przelamie. Junior też c taki był na początku, a teraz panie mówią że to nie to samo dziecko, zresztą sami to widzimy. Trzeba dać jej trochę czasu, bo przedszkole to mega rewolucja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że to tylko chwilowe. Jednak obawiam się że to może być, jak napisała manzanilla, mutyzm wybiórczy.

      Na pewno udam się z tymi obawami do przedszkolnego psychologa i poruszę też ten temat na swoich spotkaniach z terapeutą.

      Usuń
  3. To prawda, że dzieci potrafią być zaborcze i roszczeniowe. Widuję to na placu zabaw. Tamaluga też widzi i jest bardzo zdziwiona, w ogóle w szoku, że ktoś jej na siłę zabiera łopatkę. Przez to też trochę sama zaczyna walczyć o swoje. Ostatnio jazdę zrobiła jakiejś dziewczynce o wiaderko, a gdy tamta oddała, Tamaluga z najsłodszym uśmiechem: "Dziękuję". Komedia, normalnie.
    Bardzo się cieszę, że Maciuś tak sobie radzi, oby nie zapeszyć. Co do córeczki to też pomyślałam o tym mutyzmie, ale to chyba za wcześnie żeby się martwić. Poczekaj jeszcze, może ma taką osobowość, nie każdy umie się otworzyć przed innymi (obcymi). Ile jest u niej dzieci w grupie?
    U Oliwii w zerówce był taki chłopiec. Myśleliśmy, że ma zaburzenia mowy, bo prawie nic nie mówił, jakieś tam słowa sporadycznie do nauczyciela. Trochę to trwało, zanim się przełamał, chyba dopiero gdy sobie znalazł kolegę w grupie. Jak już zaczął się udzielać, to mu się buzia nie zamykała. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że z córą będzie tak jak piszesz o tym chłopcu z zerówki.
      Najbardziej martwi mnie że ona nie tylko się nie odzywa, ale też nie je, nie pije i nie korzysta z toalety :(
      A dzisiaj to nawet po powrocie do domu nie rzuciła się na jedzenie i wręcz całkowicie odmówiła jedzenia.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. 6-7 godzin, przeważnie od 8:00 do 14:30. O 14 jest drugie danie, więc tak z nadzieją że zacznie jeść.
      Panie są przez większość czasu dwie, a rano 3.
      Dzisiaj nie chciała nawet jeść w domu. W ogóle to padła o 17 jak nigdy i drzemała. Ciężko ją było dobudzić. Dostała gorączkę 39 stopni. Zjadła dopiero po 19 obfity obiad i się porządnie napiła (czyli 12 godzin bez jedzenia z minimalną ilością picia po przedszkolu, bo też nie chciała).

      Usuń
  5. https://domekelfow.pl/piaseczno/blog/dlaczego-dziecko-nie-mowi-w-przedszkolu-mutuzm-wybiorczy/
    Czytałaś to? Bardzo podobne objawy, ale jest to do wyleczenia, bo to przypadłość, nie choroba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytałam i właśnie bardzo pasuje.
      Podejrzewam że i ja miałam to zaburzenie i nieleczony przerodziło się w fobie społeczną (mi naprawdę jest ciężko coś załatwić w urzędzie, itp, wiem że to śmiesznie brzmi, ale ja się bardzo stresuję nawet przy kasie w sklepie. Mam chujowe geny).

      Teraz gdzie szukać pomocy żeby dziecku pomóc? Na pewno zacznę od psychologa w przedszkolu. Ponoć jakiś super-turbo wykształcony.

      Tylko teraz póki co znowu nas czeka kilka dni w domu przez tą gorączkę :/

      Usuń
  6. To nie są chujowe geny tylko wychowanie. Nie miałaś wsparcia w rodzicach, miałaś niskie poczucie własnej wartości. Znam to bardzo dobrze, niestety. Ale to nie geny, więc u twojej córeczki to może być czysty przypadek. Poza tym, pomyśl: ty ją wychowujesz bardzo dobrze, pokazujesz jej miłość i jaka jest ważna. Niestety jednocześnie mała żyje w środowisku takim, a nie innym, dużo już wie i rozumie i to też może mieć duży wpływ na jej zachowania. Zobacz, że ty z nią właściwie zamknięta jesteś w pokoju. No, nie dosłownie, ale wiesz o co chodzi. W większej grupie ona może się poczuć zagrożona i zamknąć w sobie.
    Fajnie byłoby gdybyś porozmawiała z psychologiem. Możesz w razie czego zrezygnować z przedszkola?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, może czuć się zagrożona w większej grupie. Ja jestem jedynaczką i w zerówce też byłam wycofana. Ja żadnej terapii nie miałam, nawet gdy wychowawczyni 1-3 sugerowała mojej matce wizyty że mną u psychologa z uwagi na nieśmiałość, ta zignorowała sprawę i się męczę z problemami, których mogłabym nie mieć :/
      Ja na szczęście nie dopuszcze do sytuacji aby Faustynka nie miała w tej sferze wsparcia i pomocy.
      Porozmawiam z psychologiem.

      Zp przedszkola możemy zrezygnować chociaż to chyba niezbyt wskazane w takiej sytuacji. Jeszcze zobaczymy co na to psycholog.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Do Olitorii: W życiu nie widziałam mądrzejszego komentarza.

      Do Autorki boga:
      Czy Twoja córka miała przed przedszkolem regularne, częste spotkania/styczność/kontakty jak zwał tak zwał - z grupą rówieśniczą?
      Jeśli nie- to trudno, żeby była teraz na raz, dwa, trzy otwartym, śmiałym dzieckiem.

      Usuń
    4. Właśnie nie zabardzo miała takie kontakty. Ma starszego brata cierpiącego na autyzm więc te relacje pomiędzy rodzeństwem też nie były takie jak powinny. Można by rzec, że Faustynka jest jakby jedynaczką.

      Kontakty z rówieśnikami tyle co na placach zabaw, ale też była bardzo ostrożna - bawiła się z dziećmi ale nie nawiązywał rozmowy.

      Ma jedną koleżankę ale też raczej ich relacje polegały na zabawie bez większej komunikacji werbalnej.

      Usuń
    5. Najbardziej zastanawia mnie to że przez pierwsze 3 lata jej życia była bardzo do przodu, bardzo śmiała w stosunku do obcych - poszłabym z nieznajomym w silną dał. Zero stresu, skrępowania. U lekarza zawsze ona na pierwszy ogień aby dawać przykład starszemu bratu, a nagle po trzecich urodzinach zwrot akcji i chorobliwa nieśmiałość.

      Usuń
  7. Miło czytać o postępach Maciusia, tylko szkoda, że przecież nigdy w życiu nie może być idealnie więc musiał się pojawić problem z Faustynką. Może postaraj się dla niej o kontakty z rówienikami w mniejszych grupach? Może jakaś znajoma ma dziecko w podobnym wieku, albo czesciej na jakiś plac zabaw chodzcie, żeby mogła się oswajać z ,,obcymi'' ale małymi kroczkami, a nie od razy w dużej grupie?

    P.S. Jak poszukiawania mieszkania??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też zrobię, jak tylko Młoda wyzdrowieje.

      Poszukiwania zakończone :D Tylko teraz remont generalny nas czeka i niewiadomo ile potrwa i na ile fundusze pozwolą.

      Usuń
  8. Dziś przedszkola to jakieś areny walk... Wiadomo dzieci nie będą siedziały pod miotłą ale niestety często po prostu to "aspołeczność"...

    OdpowiedzUsuń