Zrobiliśmy badania, oczywiście nie wszyscy, bo z Maćkiem tańcowaliśmy w punkcie pobrań kilka dni i się nie dało.
Zaniepokoiły nas wysokie monocyty u Faustynki w piątek, ale wieczorem pannica dostała 38 stopni gorączki i się wyjaśniło skąd takie a nie inne wyniki. Po prostu za jakiś czas trzeba je będzie powtórzyć.
W ten weekend w ogóle wszyscy jesteśmy jacyś tacy wymłóceni. Ja w sobotę miałam podwyższoną temperaturę i mam znowu kaszel, męża wczoraj głowa strasznie bolała, Maciek na wieczór zaczął kaszleć, a jeszcze "chryczenie" po covidzie mu nie przeszło, choć było już zdecydowanie lepiej. Siedzę dziś z Faustynką w domu, boli ją gardło. Na szczęście gorączka już nie rośnie.
Zaskoczyły nas wyniki badań męża. Zaskoczyły, nie zaskoczyły... Mój mężu lubi sobie pojeść. Nie ogranicza się w żaden sposób. Zawsze był szczupły, nawet chudy niekiedy i wyniki badań zawsze miał w jak najlepszym porządku. Nie tym razem. Lata jedzenia słodyczy i fast foodów dały o sobie znać. Tragedii nie ma, bo tylko trochę ma przekroczone normy glukozy i cholesterolu, ale na tyle, żeby chcieć zmienić nawyki żywieniowe. Ta glukoza u niego to podejrzewam taka trochę oszukana, bo w nocy przed pobraniem krwi opędzlował słodycze z szafki. Pewnie gdyby nie to, to była by norma.
No mi będzie na pewno łatwiej trzymać swoją dietę o niskim IG. W domu nie będzie słodyczy, więc i dzieciom to posłuży. A przede wszystkim nie będą musiała gotować każdemu czegoś innego. Po prostu cała rodzina przechodzi na zdrowe odżywianie. Ja glukozę mam nadal podwyższoną tak jak miałam. W sierpniu 104, we wrześniu 100 (ale wtedy wybitnie nic nie jadłam przez 3 miesiące, tzn. tylko grillowaną cukinię i paprykę), w listopadzie po anginie 107!, a teraz 105. Zadziwiające jest to, że czy jem czy nie jem, jem zdrowo, czy sobie folguję, to glukoza jest podwyższona, ale nie jakaś turbo wysoka, choć po ostatnim wyniku spodziewałam się, że będzie dużo wyższa zważając na to, że kilka tortów w ostatnim czasie upiekłam - okres bożonarodzeniowy, urodziny Maćka, Dzień Kobiet, urodziny Faustynki. Strasznie dołujące jest gdy jesz zdrowo, mocno się ograniczasz, a ta cholerna glukoza, ani nie drgnie!
Przez pierwsze dwie doby bez cukru mąż strasznie cierpiał, ale mówiłam mu, że najgorsze są pierwsze 3 dni. Ja po badaniach odstawiłam całkowicie na nowo pieczywo i też przez pierwsze dni myślałam, że w sklepie się rzucę na półki z bułkami, ale byłam twarda.
Strasznie się cieszę z podejścia Maćka do jedzenia warzyw. Postanowił sobie, że będzie jadł ich dużo, żeby być zdrowy. I faktycznie połowę jego talerza podczas obiadu zajmują warzywa. Pięknie zjada brokuły, kalafiora, cukinię, marchewkę, sałatę i różne surówki. Ze względu na refluks ograniczyliśmy pomidory i ogórki i obserwujemy jak to się będzie dalej rozwijać.
Badanie USG brzucha u Maćka nie wykazało niczego niepokojącego.
Wrzucam ściągawki:
Najlepszym przykładem jest arbuz, który ma IG =72 (wysoki). 100- gramowy plaster arbuza zawiera 8,4 gr węglowodanów, a to daje ŁG=6,3 (niski) czyli poziom cukru we krwi podnosi się powoli.
Dla porównania weźmy taką samą ilość makaronu ryżowego (100g) o IG=40. Taka porcja zawiera 22 gramy węglowodanów, a ŁG=8,8. Pomimo niższego IG, ryż w całej porcji ma znacznie większy ładunek glikemicznego i w porównniu do arbuza, szybciej podnosi cukier we krwi.
/fitbodyclub.pl/
Jak ćwiczyć?/ Jak NIE ćwiczyć?
😘 Urodzinowo spóźniony buziak! :)
OdpowiedzUsuńMuszę ci powiedzieć, że wkręciłam się w te filmiki :D
OdpowiedzUsuń