wtorek, 26 września 2017

O szczepieniach kilka słów.

To jest tylko moje zdanie na temat szczepień i nie chcę nikomu go narzucać ani nikogo urazić. Tak jak ja szanuję podejście innych rodziców do szczepień, tak samo proszę o uszanowanie mojego.

Czy szczepię swoje dzieci? Tak.

Czy robię to chętnie i bez obaw? Nie.
Syna, moje pierwsze dziecko szczepiłam zgodnie z kalendarzem szczepień. Córkę już nie tak całkiem zgodnie. Wczoraj byliśmy z Małą na zaległym szczepieniu - przeciw śwince, odrze i różyczce. Odwlekaliśmy to szczepienie tak długo jak się dało. Bardzo baliśmy się tej szczepionki. Syn cierpi na autyzm i tak naprawdę nie mamy pewności czy któreś ze szczepień go nie spowodowało czy nie ujawniło. Łatwo powiedzieć komuś kto nie ma dziecka z autyzmem, że szczepienia nie wywołują tej choroby (Jednak na ulotkach szczepionek pisze, że mogą one wywoływać zaburzenia neurologiczne. A czymże jest autyzm jak nie chorobą neurologiczną właśnie). Tak naprawdę nie ma na to dowodów tak samo jak nie ma dowodów na to, że wywołują. Były prowadzone badania, owszem. Jednak były prowadzone w taki sposób aby niczego nie dowiodły.

Wielu rodziców dzieci z autyzmem, twierdzi, wręcz jest pewna, że stan zdrowia ich dzieci się pogorszył właśnie po którymś ze szczepień. W naszym przypadku bardziej podejrzewamy uszkodzenia w czasie porodu, ale jest masa rodziców która obwinia właśnie szczepienia, a najczęściej MMRII podawane rocznym dzieciom. Dlatego właśnie zależało nam bardzo na tym, aby tą szczepionkę odwlec co najmniej do trzecich urodzin naszej córki. Zadecydowały również o tym słowa pani psychiatry naszego syna, która powiedziała nam, że szczepienia są tu na czarnej liście. Oczywiście pani pediatra zapewniała, że tak nie jest. Jednak jeżeli zaszczepilibyśmy małą na roczek i okazałoby się później, że cierpi na autyzm. Diagnoza w okolicy drugich-trzecich urodzin. Lekarze powiedzieliby, że taka się urodziła, tylko przed ukończeniem pierwszego roku życia ciężko to stwierdzić, a szczepienia autyzmu nie powodują. Woleliśmy zaczekać, aby mieć pewność, że autyzmu u niej nie ma. Że jest dzieckiem zdrowym. Dokumentowaliśmy jej zachowania i rozwój. Tak wiem, jeśli do pogorszenia zdrowia by doszło po szczepieniu, to czasu nie cofniemy. Z koncernami farmaceutycznymi też nie łatwo wygrać. Ale wystrzelałabym chyba wszystkich, którzy brali w tym udział!

Szczepienia u córki opóźniam, ponieważ w innych krajach są one podawane później lub w ogóle nie są obowiązkowe. Uważam, że szczepienia nie powinny być obowiązkowe. Według mnie to rodzice powinni decydować czy będą szczepić czy nie swoje dziecko i jeśli tak to w jakim czasie.

Po wczorajszym szczepieniu, córę bacznie obserwuję. Wczoraj bardzo bolała ją rączka. W nocy nie mogła zasnąć, płakała, narzekała na silny ból. Dziś wszystko wydaje się być w porządku, chociaż jest bardziej drażliwa i nerwowa niż zwykle. Prawdopodobnie przez to, że się nie wyspała.

          Polecam (m.in.) trochę filmów: "Cicha epidemia" (silent epidemic), serię "szczepionkowy eksperyment", "Vaxxed" (Wyszczepieni od TUSZOWANIA faktów do KATASTROFY), "Śladowe ilości", "Dr Hubert Czerniak - lekarz chorób wewnętrznych na temat ciemnej strony szczepień", "Kontrowersje wokół szczepionek – Agnieszka Kutyłowska ze STOP NOP kontra dr Paweł Grzesiowski ", "Neurobiolog prof. Maria Czajkowska-Majewska o szkodliwym wpływie szczepionek", "Prof. Majewska - &Szczepionki - skrywana prawda", " Hear the Silence (2003) - Usłyszeć ciszę", "Dr Humphries - Aluminium i Nerki" !!!, "Choroby Na Sprzedaż" Dokument, "Nieszczepione dzieci są zdrowsze - teraz jest to oficjalnie potwierdzone" wg danych z Niemieckiego instytutu Kocha, "wpływ rtęci na komórki mózgowe", film duński o HPV, ", prezentacje Przemysława Cuske na youtubie,
"Lekarz obnaża szczepionkową propagandę na antenie TVP", "SZEPTEM odc. 5 - Szczepionki". Usunięty z TVP i ocenzurowany! Itd itp.

Czy jestem przeciwniczką szczepień? Nie. Uważam, że szczepienia są potrzebne. Powinny być skuteczne i mile widziane nie wywoływanie przez nie NOP-ów. Może kiedyś to zostanie jeszcze dopracowane.

Czy jeżeli urodziłabym niedługo trzecie dziecko, szczepiłabym je? Szczepienia, to jeden z kilku powodów przez, które raczej się na trzecie dziecko nie zdecyduję. W kwestii szczepień chciałabym mieć wybór i nie chodzi mi nawet o obowiązek czy jego brak, tylko o wybór w jakim czasie. A nie, że przychodzę z dzieckiem z zapaleniem ucha, a pediatra każde szczepić twierdząc, że dziecko jest zdrowe, tylko dlatego, że go terminy gonią. Nie chcę być straszona, zastraszana, zmuszana, czy wyzywana od wyrodnych matek, bo nie dostosowuję się do kalendarza szczepień, który uważam, POWINIEN BYĆ INDYWIDUALNIE DOSTOSOWANY DO KAŻDEGO DZIECKA.

Nie namawiam do nieszczepienia, ani do szczepienia swoich pociech. Namawiam do dokładnego przeanalizowania wszystkich "za" i "przeciw" i podjęcia własnej, niewymuszonej przez nikogo decyzji i do kierowania się zdrowym rozsądkiem.

Tyle w temacie.

Dziękuję za uwagę i zrozumienie.

sobota, 23 września 2017

I w końcu zamiast tej stówki mąż dał ojcu naszą betoniarkę. A i po stówkę na pewno przyjdzie - pewnie w poniedziałek zrobi wojnę.

piątek, 22 września 2017

Zdołowana jak diabli

Co za pech z tą chatą. Gdyby pierwsi kupcy dostali kredyt, to my bylibyśmy właśnie w trakcie wyboru,  a może nawet kupna mieszkania. A tak musimy się nadal użerać z tymi wariatami.

Wczoraj w nocy znowu była zaje***ta wojna o kasę. Zaczęło się od tekstu z ust mojego teścia: "Masz ostatni dzień żeby mi przywieźć betoniarkę!"- że to niby miała być prośba o pożycznie  naszej betoniarki. Pochlali się z moim mężem... Ja pierdziele! Przysypiałam i się rozbudziłam roztrzęsiona. Ciągle mnie jeszcze ściska w żołądku i w gardle. Mam dziś biegunki, pewnie nerwowe, albo leki hormonalne przestają działać - obstawiam to pierwsze. Mam dość!

To taka była awantura o pieniądze, takie wypominanie... Jeszcze nie widziałam  swojego męża tak wkur***nego. Teść chciał znowu kasę na rachunki, dlatego chciał przywłaszczyć sobie najpierw naszą betoniarkę, bo wie że jak zawoła najpierw kasę to betoniarki nie dostanie, a jak odwrotnie to kasę wysępi.

A babka jak dopingowała i wtórowała w tym wszystkim. Tak... Ta babka, którą opiekowaliśmy w szpitalu, której we wszystkim pomagaliśmy. Ona najwięcej darła ryja żebyśmy się wnieśli, bo jesteśmy obcy. Już nie chcę przytaczac  wszystkich niecenzuralnych słów jakie padły.

Teść nie miał co wypomnieć, to wypomniał że komputer mojemu mężowi w gimnazjum kupił (za pieniądze ciotki, które mojemu mężowi przysłała na jakieś urodziny tak apropos). Mąż mu dopierdzielił prawdą, której oczywiście nikt nie pamięta, to stary że na studiach laptopa kupił, a mój mąż go wyśmiał bo przecież dał mu kasę ze swojego studenckiego stypendium. Za to mój mąż im pięknie nawyliczał, to niemal do rękoczynów tam doszło, bo tego to oczywiście nie pamiętają.

Tak w ogóle to by się przydało podliczyć ile od nas dostali. Ja sobie to policzę później, bo coś mi sie wydaje, że w chu* i jeszcze trochę.

Miałam nadzieję, że jak już teść kazał się wynosić, to namówię męża na wynajem. A gdzie! Dał ojcu stówkę...

Ciekawe na ile dni będzie spokój - 2-3?

sobota, 16 września 2017

No cyrk... Cyrk na kółkach!

Babka, czyli matka mojej teściowej powiedziała, że musi pójść na wesele, bo jak to będzie wyglądać przed całą rodziną. Za mąż wychodzi pierworodna wnuczka jej brata. Powiedziała, że im nie wytnie takiego świństwa, żeby zapłacili za 7 osób, które się nie pojawią. Zaczęła namawiać Agnieszkę i Claudię, żeby też poszły, bo teściowa za żadne skarby nie pójdzie. Agnieszka powiedziała, że pójdzie jak jej babka kupi telefon za 1600 zł i laptop za 2300 zł, no i oczywiście strój na wesele, buty, torebka, fryzjer, kosmetyczka. I co? I wczoraj teść zawiózł babkę z Agnieszką do EuroRtv i babka kupiła sprzęt. A że na raty, to doliczyli jeszcze 700 zł ubezpieczenia. To jest pewnie i tak tylko 50% o których wiem - na pewno Claudia też miała jakieś życzenia. Poza tym do koperty babka każdej musi dać, bo mój teść jak zwykle twierdzi że nie ma ani złotówki. On też miał ochotę iść na to wesele, skoro babka sponsoruje, ale moja teściowa mu zabroniła, bo ona słabuje i on musi być przy niej. Zwyzywała go od "skurwysynów" i innych tym podobnych. Powiedziała, że jak pójdzie to ma nie wracać, ona go do domu nie wpuści. Wymyśliła sobie, że ma endometriozę! Mnie nie oszuka, bo sama się z tym dziadostwem zmagam i wiem na ten temat bardzo dużo. Pewnie jak powiem, że mam Hashimoto to ona na drugi dzień też będzie miała.

Awanturują się dzisiaj wszyscy! Przesłuchać tego nie można. Babka przyszła żebym ją uczesała - córka jej nie chce uczesać? Aaa... Obraziła się że służąca-mamusia postanowiła się Królowej Elżbiecie przeciwstawić. Tylko że ja nie jestem fryzjerką, zaraz będzie że źle ją uczesałam i to na pewno specjalnie. Ślub za 40 minut a Agnieszka się drze do babki żeby jej włosy wysuszyła, a teściowa wojuje że musi mieć teraz natychmiast jakie$ leki z apteki. Teść głupi dla świętego spokoju właśnie pojechał, choć i tak wie że jego żonka po przeczytaniu ulotki leku nie weźmie bo skutki uboczne.

Spóźnią się albo w ogóle nie pójdą.

Sorry za braki interpunkcyjne - pisałam na szybko z telefonu.

----------------------------------------------------------------------------

Dodane 17 września:

Na ślub w końcu dotarły, ale nie teść ich zawiózł jak było ustalone, bo nie zdążył wrócić z apteki. Zawiózł je kuzyn - starszy brat osoby towarzyszącej Claudii, bo akurat młodego tutaj przywiózł. Spóźnili się ciut.

A jaka akcja w nocy  była. Mój mąż się pytał swoich rodziców o godzinie 21 czy trzeba będzie babkę przywieźć z wesela, to powiedzieli, że nie, bo miał bus gości rozwozić o 1 w nocy i mieli wszyscy tym busem wrócić. No to ok. Mąż walnął sobie piwko i siedział na kompie. Ja padłam już chyba o 22 w kimono, bo jak codziennie o 4:30 wstaję, to dłużej nie nasiedzę. A o 23 aż podskoczyłam, bo teść włączył maszynkę do mielenia mięsa i mieli jakąś pokrzywę w kuchni, bo mu Niunia (moja teściowa) kazała - ubzdurała sobie że ma anemię i musi jeść pokrzywy mielone. Otóż anemii nie ma i nigdy nie miała - wyniki badań ma jak zwykle idealne. Wszystko idealnie po środku norm - nawet nie przy granicy, ale ona ma anemię i strasznie słabuje. No dobra... wrrr... Przysnęłam znów. Po 1 w nocy cyrk, bo babka nie wsiadła do busa. Dziewczyny zorganizowały sobie transport. Miał jakiś kolega przyjechać i zabrać panny z osobami towarzyszącymi, ale dla babki już miejsca brak. Teść przylazł do nas i kazał po babkę jechać - mąż mówi, że jak jak przecież piwo wypił, a przecież pytał się wcześniej co i jak. Wiecznie wszystko niezorganizowane, wszystko na ostatnią chwilę. Teść się wkurzył, darł się coś. Oczywiście obudziłam się. Stary się darł, że się nie może nawet wysrać, że się wykąpać nie może bo musi po babkę jechać. Nie może na nikogo liczyć. Nam się dostało, że nic nie pomagamy, że tylko w jedną stronę to działa, że oni wszystko, a my nic! Ehm, ehm... Sorry, ale dzień wcześniej babka dała im 6 tysięcy albo więcej, bo taki był koszt sprzętu i ubrania Agnieszki + kasa do kopert dla dziewczyn, a on śmie mieść pretensje, że musi po swoją teściową pojechać? Taka teściowa to złoto - skarb wielki. Za to wszystko co ona tu robi, co daje, to on powinien ją nawet na rękach przynieść z tego wesela, a nie jeszcze pyskować. Zanim po babkę pojechał, to się chyba z godzinę napyskował. W końcu mogłam znowu zasnąć i pospać do tej 6.

poniedziałek, 11 września 2017

Rzyg.

Chcę sprzedać SWÓJ skuter który kupiłam po maturze (3 lata przed ślubem). Mam kupca - dziś ma przyjechać oglądać. A co mój teść do mojego męża powiedział? Żebyśmy nie sprzedawali, bo się może jeszcze komu przyda (w domyśle pewnie Agnieszce albo by sam po piwo do sklepu jeździł), a tu może przecież stać w garażu, bo nie przeszkadza. No pewnie że nie przeszkadza, bo ponad 1000 zł drogą nie chodzi. Mąż do niego powiedział, że to musi gadać ze mną. Jak da 1500 zł to zostawimy, a że jest kupiec to nie będziemy na gruszki na wierzbie czekać.

Co on chce od mojego skutera?! Moimi rzeczami teść się już rządzi?

A co teściowa nawyprawiała w sprawie wesela. Kuzynka mojego męża wychodzi za mąż. Dwa miesiące temu przyjechali z zaproszeniami i prosili o potwierdzenie do połowy sierpnia. Początkowo mieliśmy ochotę z mężem iść, jednak biorąc pod uwagę zachowanie naszego autystycznego syna, to nie miałoby sensu. Odmówiliśmy więc. Za to moja teściowa, która nie wychodzi przecież z domu żeby jej nie zawiało, zadzwoniła do przyszłej panny młodej i zgłosiła 7 osób! Wiadomo że tyle nie pójdzie, z resztą biorąc pod uwagę jej zryty łeb, ona sama nie pójdzie. Zgłosiła siebie z mężem, babcię, Agnieszkę z chłopakiem i Claudię z kuzynem. Tydzień później próbowali nas wkręcić zamiast siebie, bo my, jak to powiedzieli "mamy pieniądze, a oni nie", bo wyciągnęli od babki ponad 1000 zł na remont klatki schodowej i babka powiedziała, że więcej kasy nie da, bo nie ma i na wesele też nie pójdzie, bo każdy by szedł, ale jak ona zasponsoruje. Padła nawet idea, że nam z dziećmi zostaną... Hahaha... Się uśmiałam! Pojęcia nie mają co oznacza pilnowanie autysty! Myślą pewnie, że mu relanium podadzą i będzie siedział śnięty do wieczora - otóż nie podadzą mu nic, boon nic z leków nie przyjmie! Syropu na gardło nie wypije, antybiotyku w zawiesinie, tabletkach... Nic nic nic. Nawet jak mu coś siłą wleją do gardła (wiem że się to nie uda) to on to zwróci celowo ze strachu. Tak działa jego instynkt samozachowawczy. Mąż powiedział, że dzieci z nimi nie zostawi (i to na pół doby), bo by nie przeżyły i powiedział, że trzeba było tylu ludzi nie zgłaszać i niech jak najszybciej dzwonią i odwołują, bo młodzi zapłacą za nich w lokalu ponad tysiąca! Teściowa powiedziała że dzwonić nie będzie i się obraziła. Wesele odbędzie się w najbliższą sobotę, a teściowie wciąż nie odwołali. Teściowa wymyśliła że uda chorobę i zadzwoni w piątek dzień przed weselem, że nie przyjdą bo ona jest w szpitalu! Wariatka!