sobota, 30 sierpnia 2014

Ciągłe zmęczenie, brak czasu, rozdrażnienie.

Nie wiem jak inne mamy znajdują czas na prowadzenie bloga i pisanie postów niemal każdego dnia. Ja ledwo znajduję czas raz w tygodniu żeby cokolwiek napisać a i na raty dość często zdarza mi się pisać jeden post.

Przy dwójce dzieci jest naprawdę ciężko jak nie można liczyć na niczyją pomoc. Mąż w pracy albo na budowie. Prawie się nie widujemy. Teściowa - leń na którego nie można liczyć, jeszcze trzeba po niej gary pozmywać. Całymi dniami leży w łóżku z laptopem na kolanach i mówi że "słabuje", ma migrenę, okres, albo aż 36,8 stopni gorączki i musi leżeć żeby jej nie urosło na 37. Zaznaczam, że ma dopiero 50 lat i wyniki badań lepsze ode mnie, nie pracuje, nigdy nie pracowała. Jak się M zapędzi do sypialni, to go potrafi za ręce przez cały salon wydrzeć do przedpokoju i zamknąć drzwi na klucz, a w kuchni jej trzeba herbatki robić, bo ona czajnika z wodą nie uniesie. Jej matka jej całe życie usługuje i będzie to robić ile jej zdrowie na to pozwoli, a ma już 67 lat. Nie poważne byłoby gdybym od niej oczekiwała pomocy.

Siostry męża? 12 i 13 lat. Liżą się z chłopakami, a kanapki sobie nie potrafią zrobić. Myślą o dupczeniu a nie o dzieciach. Jakby jedno z drugim nie miało nic wspólnego.

I urwij se matko sama łeb. Jeszcze pal licho jakbym faktycznie była sama z dziećmi, a tu Cię każdy jeszcze wku**ia i robi na złość.

Mój dzień wygląda przeważnie tak:

Pobudka koło 5 rano, bo Kluska jest głodna. Jeśli jeszcze przyśnie i nie obudzi swoim porannym rykiem brata, to sobie mogę do 6 poleżeć w spokoju, ale np. dziś Mała obudziła M i był podwójny ryk. Jak pojadła to zasnęła, ale Młody się rozgadał i prawił te swoje poranne kazania do 7. I mimo że dziś sobota i męża nie budzę o 6 do pracy, to i tak jestem niewyspana. O 7 M w końcu przysnął, to kilkanaście minut później Faustynka wstała i zaczęła dzień, więc i syn się nie wyspał, bo został znów obudzony przez siostrę. Teraz będzie do nocy marudny, chyba że padnie koło 15 na drzemkę w co szczerze wątpie, bo odkąd skończył 2 latka zrezygnowaliśmy z drzemki. Jak się prześpi w ciągu dnia, to go nie sposób uśpić przed północą. Dlatego wolę się cały dzień przemęczyć, a za to od 21.30 mieć spokój. O 8 dzieci jedzą śniadanko, następnie spacerek, który wygląda masakrycznie, bo jedną ręką pcham wózek z niemowlakiem, a drugą trzymam szarpiącego się i wyrywającego 2,5 latka, co by mi na jezdnię nie wyskoczył pod samochód. Mało tego, on chodzi tylko w przód, a powroty ze spaceru graniczą z cudem, bo on nie zawróci do domu. Idzie przed siebie i już. Tylko że kiedyś trzeba zawrócić, więc hop syna na ręce i mimo, że się wyrywa, gryzie mnie, bije, szczypie i targa za włosy, to idę twardo do domu pchając wózek ten kilometr, robiąc co jakiś czas przystanki i narzekając na kręgosłup. Po takim spacerku jestem już padnięta, a tu jeszcze południa nie ma. O 11 karmię i usypiam Małą na drzemkę i zabieram syna na dół. Jem śniadanie, a M drugie. W tym czasie budzi się siostra męża, Agnieszka i idzie na górę gadając przez telefon ze swoim chłopakiem. Oczywiście w końcu wybudzi swoim gadaniem Faustynkę i ta jeśli nie pośpi choć 40 minut jest niedospana i płacze. Później się bawimy. Oczywiście z M muszą to być zabawy ruchowe, bo chłopak ma nieposkromione pokłady energii, więc obowiązkowo gra w piłkę, tańce-hulańce i przebieranki, a z F prowadzimy długie konwersacje, bo panienka chętnie gaworzy. Następnie drobne porządki i gotowanie zupy dla syna. O 14 Kluska je swój obiadek w postaci gotowego słoiczka, smakuje swoje pierwsze potrawy, a M pochłania, bądź rozlewa swoją zupę, a następnie jogurt. Przed 15 usypiam F na drugą drzemkę. Nie jest łatwo, bo brat przez swoje szaleństwa nie daje jej przysnąć. Gdy się to jednak uda, szybko zabieram Młodego na dół i gotuję obiad dla męża, chyba że mam obiad przygotowany dzień wcześniej, wtedy zostawiam w pokoju uchylone okno, żeby słyszeć czy Faustynka płacze i zabieram syna na podwórko. Gramy w piłkę, bawimy się w chowanego lub berka, wieszam pranie jeśli nastawiałam je na taryfie. Mała budzi się przed 16. Śpiewamy piosenki, czytamy książki, rysujemy. O 17 M je drugie danie, karmię F. Jeśli mąż wróci już z pracy, to wszyscy jemy. Jeśli nie, to jemu przygotowuję obiad na 19-21 czy o której tam wróci. W ciągu dnia po kilka razy składam ubrania, jakie M powyrzuca z szafek. Rekord 16 razy wyrzucone ubrania z komody w przedpokoju. Odkurzanie kilka razy w tygodniu, bo Młody albo rozgniecie ciastko na dywanie, nakruszy na łóżku lub rozsypie w korytarzu cukier czy kakao. O 18 kładę Faustynkę na trzecią, krótką drzemkę, bawię się z synkiem w domu lub na podwórku. Gdy Mała wstanie, czytamy bajki, oglądam Fakty i pogodę, a następnie szykuję córce kąpiel o 20. Ona uwielbia się kąpać, dlatego długo bawimy się w wodzie. Syn oczywiście asystuje, podaje płyn do kąpieli, później wyciera siostrę, zakłada jej skarpetki. Masujemy się, karmimy. Jeśli Mała jest śpiąca, to szybko zasypia, jeśli nie, to bawi się w łóżeczku, przysyłam do niej męża i szykuję kąpiel M. Jest już 21, syn je kolację, myje rączki, buzie, ząbki i idzie spać. O 21.30 przeważnie dzieci już śpią, a ja mam wreszcie czas żeby się odświeżyć, pomalować paznokcie, zrobić kolację lub ugotować obiad na następny dzień. Niekiedy robię pranie po 22, sprzątam zabawki. O północy kiedy padam mordą na pysk, najlepiej żebym była chętna i gotowa na małżeńskie igraszki. Mąż zasypia, a ja idę szykować butlę dla Malej, bo po 1 zawoła, więc muszę być przygotowana żeby nikogo nie obudziła. Ja nie mogę zasnąć, bo słyszę jak za ścianą Agnieszka papla przez telefon ze swoim chłopakiem do 4 nad ranem, a obok mąż chrapie. O 5 pobudka...

W ciągu dnia pochłaniam co mi wpadnie w ręce, czyli między dwoma posiłkami, śniadaniem, a obiadem, który jem przeważnie na kolację, są to przekąski jakich powinnam unikać szerokim łukiem. A to pare chipsów, batonik, cukierki, czekoladka,... A później narzekam, że gruba jestem! No jakiejś wielkiej nadwagi to nie mam. 5 kg więcej niż przed ciążą. Och, jakbym chciała do tego wrócić. Chciałabym znów ćwiczyć, ale brakuje mi sił po całym dniu. Orbitrek stoi w kącie, a ja codziennie sobie obiecuję, że jak dzieci pójdą spać, to wskoczę na niego na godzinkę. Acha...

Fatalnie czuję się w obecnym ciele. O ile pierwsza ciąża nie wniosła najmniejszych zmian w moją sylwetkę, tak druga nadrobiła zaległości. Wiotka, nieelastyczna skóra szczególnie na brzuchu i ramionach, rozstępy na udach, boczki, których nigdy nie miałam, piersi o rozmiar mniejsze z D na C, to by było nawet dobre, gdyby zachowały swoją jędrność. A i cellulit, paskudztwo, którego też nigdy wcześniej nie miałam. To wszystko nie są jakieś kosmiczne zmiany. Zdaję sobie sprawę, że kobiety po ciąży wyglądają inaczej. Jedne lepiej drugie gorzej. A po dwóch ciążach... Tylko, że ja zawsze miałam kompleksy. Jestem przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu i chciałabym wyglądać idealnie. Mąż mnie nie rozumie i chce żebym była gruba, bo mu się taka podobam. Nie pozwala mi się odchudzać, nie chce kupić wagi, a o zmianie nawyków żywieniowych to już w ogóle mowy nie ma. Tyle razy go proszę: "Nie kupuj słodyczy", a on swoje: "Ja kupuję sobie, Ty nie musisz jeść". No fakt nie muszę, ale będzie mnie wkurzał: "Mniam, jaka dobra czekoladka, a zjedz kawałek, a widzisz jak się uśmiecha do Ciebie, no zjedz". Wrrr...

Koniec! Biorę się za siebie! Zmieniam sposób odżywiania. No trudno, że dojdzie mi kolejny obowiązek w postaci gotowania sobie dietetycznego obiadu. Trudno. A i na ćwiczenia muszę znaleźć wreszcie czas i chęci.

Będę wdzięczna za rady dotyczące zdrowego odżywiania i ćwiczeń. Jeśli macie jakieś doświadczenia związane z odchudzaniem po ciąży - piszcie. Chętnie poczytam.

sobota, 16 sierpnia 2014

Problemy

Postaram się w skrócie opisać wydarzenia ostatniego tygodnia.

W zeszły piątek mieliśmy spędzić miło wieczór z dziećmi na rajdzie, a chodziliśmy po komisariatach. Dlaczego? Bo mój ojciec przypomniał sobie, że ma córkę. Zaczął znów wydzwaniać do nas, tzn. do mojego męża, bo ja zmieniłam numer. Po co dzwonił? Tego nie wie nikt. On sam chyba też. Masa pretensji, wyzwisk... Skończyło sie na tym, że idzie do sądu ubiegać się o widzenia ze mną i moimi dziećmi. A na co mu moje dzieci jak się nigdy wcześniej nimi nie interesował? Ten sąd to chyba tylko po to, żeby mi na złość zrobić. Pojechaliśmy na komendę porozmawiać z kimś o stalkingu i sporo dowiedzieliśmy się od sympatycznej pani policjantki. Póki co nie złożyłam oficjalnego doniesienia, ale zrobię to jeżeli w dalszym ciągu nie dadzą nam spokoju.

Mąż na jednym z portali społecznościowych dostał prezent w postaci wirtualnego tortu na urodziny. Cieszy się że ma wielbicielkę, a ja podejrzewam, że to teściowa wysłała, bo się przecież odgrażała, że będzie się mścić.

We środę gotowałam spaghetti z sosem bolońskim. Sosu miało być na dwa dni, ale wczoraj z garnka wygrzebałam jedną małą porcję dla męża. Dla mnie i M nie wystarczyło, mimo iż wiem, że mięsa było na trzy nawet cztery spore porcje. Dziś to samo. Ugotowałam Strogonowa i mąż właśnie przyszedł mi powiedzieć, że go sporo ubyło. No i co robić? Co robić? Za rękę nie złapaliśmy, to się każdy wyprze. Wkurza mnie to już strasznie. Stoje przy garach z dwójką dzieci, a teściowa zamiast ugotować swoje to nasze podbiera.

Mam wrażenie, że niedługo umrę ze zmęczenia. Dzieci śpią, ale ja się kręce, spać nie mogę, bo na dole jak zwykle się drą, kłócą i tak jeszcze z dwie godziny będzie, a już prawie północ. Potem teściowa i siostry męża śpią do 12 w południe, a ja zapieprzam od siódmej rano każdego dnia i to jeszcze na paluszkach, bo by był armagedon jakbym je obudziła.

Mam dość...

------------------------------------------

Dopisane 16 sierpnia

Zapomniałam jeszcze wczoraj napisać o bardzo bolesnym szczególe, a mianowicie o moim kręgosłupie, który od czasu drugiego porodu niesamowicie mi doskwiera. Bywa, że ból jest tak silny, że nie mogę się poruszyć. Czy to może mieć jakiś związek ze znieczuleniem w kręgosłup? Powinnam się wybrać do lekarza. Postaram się w najbliższym tygodniu, bo to staje się nie do zniesienia.

Budowa utknęła w martwym punkcie. Mąż zapewnia, że zdążymy przed zimą, ale ja zaczynam w to wątpić.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Przemęczenie

Od 2,5 roku śpię po 3-4 godziny na dobę, odkąd urodziłam F. - góra 2, a od trzech dni nie zmrużyłam oka.

Dlaczego moje dzieci nie śpią?