czwartek, 19 sierpnia 2021

Lekarka, która sama potrzebuje pilnie psychiatry

Jeśli piszę chaotycznie i nieskładnie, to wybaczcie, ale jeszcze nie doszłam do siebie. Limit wkurwów na ten tydzień już wyczerpany. 


19 lutego 2021 napisałam na blogu: "Ale to i tak nic w porównaniu do tego na jaką lekarkę od rehabilitacji dla Maćka trafiliśmy ostatnio, ale to temat na kolejny post. Mówię Wam, padniecie 🤣"

Jednak zaniechałam i nie opisałam, a szkoda, bo będzie kontynuacja i tym razem mi wcale nie do śmiechu.

Mąż miał rację - człowiek od tej kobiety wychodzi chory.


Może powrócę do lutego, bo to warto opisać. Wówczas nie mogłam pojechać z Maćkiem na to spotkanie z Panią doktor w sprawie rehabilitacji. Faustynka miała w tym samym czasie tańce, a jej samopoczucie i lęki nie pozwalały na pójście do DK z tatą, dlatego też z synem pojechał mąż. 

Gdy wrócił był w takim stanie... Nigdy wcześniej go takiego nie widziałam. Po pierwsze to w ogóle musiał usiąść i posiedzieć. Po jakimś czasie wydukał z siebie tylko: "Więcej tam nie pójdę", nastąpiła długa pauza i  "Ona jest pojebana".  Dzisiaj mam dokładnie to samo. 

Nie mogłam się nadziwić gdy mi opowiadał jak przebiegała wizyta. A było tak:

Najpierw stwierdziła, że ją strasznie podnieca jak z dzieckiem przychodzi tatuś. I że współpraca się będzie świetnie układać, bo tatusiowie są zajebiści, a matki beznadziejne. No, Boże, jak ją to podnieca... Rozkraczyła się na fotelu (powtarzam to co mi mąż powiedział) i taki tekst dosłownie: "Sorry, że się tak rozjebałam na fotelu, ale ja w domu też taka rozjebana siedzę".  Może sobie leki pomyliła czy co? No nie wiem. I nie na "Pan" tylko wszystko na "Ty", np. "Jakie masz oczekiwania?" Mąż próbował potłumaczyć, że dziecko jest nadwrażliwe na dotyk, potrzebuje zajęć SI, że mogły by pomóc spotkania z psychologiem czy logopedą, żeby pomógł się troszkę dziecku przystosować do społeczeństwa, coś pomóc w przystosowaniu się do norm społecznych, żeby Maciek radził sobie trochę w życiu, żeby wiedział chociażby takie rzeczy, że np. w sklepie musi zapłacić za zakupy. A ona się uczepiła tych zakupów: "Powiedz - Mój syn jest złodziejem, masz kartkę i napisz teraz: Mój syn jest złodziejem, weź tą kartkę, schowaj pod poduszkę i z nią śpij, pogódź się z tym, że twój syn jest złodziejem. Musisz to zaakceptować" 🤦

Na tę chwilę tyle z tego pamiętam, bo już kilka miesięcy minęło. Może jeszcze dopytam później mężą i uzupełnię, ale normalnie szok.

Myślałam, że ta kobieta się popisuje przed tatuśkiem, a do mnie na kolejnej wizycie będzie normalna. No i dzisiaj nastał ten dzień. Minęło te 30 godzin rehabilitacji, które wówczas wypisała i aby móc kontynuować musieliśmy się stawić do tej Pani doktor. Podniecona nie była, najwidoczniej nie ta orientacja. Pytała czy widzę poprawę, więc odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że tak, głównie o poprawie w utrzymaniu równowagi. Wszystko fajnie. Powiedziałam, że zależy nam aby kontynuować te zajęcia, a ona się pyta czy Maćkowi się podoba i jak pracuje i zwróciła się z tym pytaniem do fizjoterapeutki, która też była obecna. No i trochę niefajnie wyszło, bo owszem na początku super pracował a na ostatnich dosłownie dwóch zajęciach mu się trochę nie chciało i narzekał. Wytłumaczyłam go, że to pewnie przez to że teraz są wakacje, ale od września się to zmieni. Pani doktor zaproponowała przerwę. Wymyśliła, że chłopak pomiędzy 9 a 14 rokiem życia nie powinien mieć kontaktu z kobietami. Serio? Wow... No to społeczeństwo ma wielki problem. W szkole Panie nauczycielki, w poradniach psychologiczno-pedagogicznych też Panie psycholog czy jak kto woli psycholożki, pedagożki, logopedki(?). Jak dla mnie Panie psycholog/pedagog... ale nie o tym.

I co? Wszyscy chłopcy są niesforni i zawsze na 'nie' przez kobiety? A co najlepsze wg tej Pani doktor trzeba im pozwolić na to co chcą.

Jakieś dziwne podejście obserwuję obecnie u psychologów czy lekarzy. O Faustynce też psycholog kiedyśtam powiedziała "Jak nie chce chodzić do przedszkola to niech nie chodzi", "Jak chce nową zabawkę, to trzeba jej ją kupić", ...itp, itd...  Rozumiem, że jak syn będzie chciał mi kiedyś uciąć łeb, to mam nie protestować tylko mu na to pozwolić. No brawo! Będzie chciał siedzieć cały dzień przed komputerem, baaa, dzień... tydzień, niech siedzi. Tak? Będzie chciał jeść tylko słodycze, niech je słodycze. Super! Czyli jak nie chce spać, to niech nie śpi. Jak się nie chce wypróżniać, to niech się nie wypróżnia. Niech mu co dwa tygodnie robią w szpitalu lewatywę i to pewnie w znieczuleniu ogólnym, bo na żywca się nie da. 

W ogóle mi jakieś wywody prawiła jak to rodzice chcą mieć idealne dziecko...bla bla bla. Niech mówi o sobie i swoim dziecku, a nie wypowiada się za wszystkich innych rodziców. Jeśli ma takie problemy, to niech się sama uda do specjalisty, a nie na mnie przelewa własne frustracje. 

W każdym bądź razie Pani doktor zarządziła dwa miesiące przerwy i kazała przyjść po tym czasie z nowym skierowaniem (czy oni biorą jakąś ekstra kasę z NFZu za skierowanie?). Ja na to, że owszem możemy zrobić przerwę, ale co najwyżej dwa tygodnie, nie miesiące i o nowym skierowaniu mowy nie ma, bo nikt mi teraz nie wypisze takiego skierowania jak było pół roku temu wypisane i jest jak najbardziej aktualne. A na przerwę do lutego się nie zgadzam. 

Specjalnie się z dwójką dzieci tłukłam autobusem w największych korkach, żeby mnie odesłała z kwitkiem? Jakbym nie chciała kontynuować rehabilitacji Maćka, to bym do niej się nie umówiła i spędziła bym dzisiejszy, jakże piękny dzień z dziećmi na hulajnogach w parku, a nie czekała do niej godzinę w kolejce, bo miała opóźnienie! Uhhh...

Wypisała nam te zajęcia z zaleceniem miesiąca przerwy w rehabilitacji. Na wrzesień i tak już mało terminów zostało, więc brałam co było. Życie... 


W ogóle chyba ostatnio odsyłanie z kwitkiem jest w modzie, bo ... c.d.n...