czwartek, 31 lipca 2014

Mściwość

Wczoraj mąż podczas obiadu opowiadał mi jak to córka Pani Krysi (znajomej teścia z pracy) przyszła skonsultować zakup laptopa i mąż opowiadał o tej córce, że jej to potrzebne, tamto, gadali o programach do projektowania. No nic nadzwyczajnego. Rano teść się rzuca do mojego męża w drodze do pracy o to, że o Kryśce wspomniał i że teściowa całą noc nie spała tylko mu truła, że miłość kwitnie itp. A przecież mąż nic o niej nie gadał, tylko o jej córce, ale teściowa jest chorobliwie zazdrosna, a o tą Krysie to już szczególnie, dlatego robiła w nocy awanture. Powiedziała, że będzie do jej męża dzwonić, żeby sobie babe krótko trzymał czy coś w tym stylu. Teść powtórzył jeszcze mojemu mężowi, że ona powiedziala, że się będzie na nas mścić i będzie przy mnie wspominać o byłej dziewczynie mojego męż, żebym ja jemu robiła awantury. Na to mój mąż mu powiedział: "A bo to mało razy ją chciała tym wkurwić i o Ance gadała?" (Anka - pierwsza dziewczyna mojego męża). I co i nic? Może sześć lat temu by mnie takie gadanie denerwowało (jak Anka wciąż się przystawiała do mojego wówczas narzeczonego), ale teraz? Jak my jesteśmy po ślubie, a Anka ma taki przebieg i nieślubne dziecko z hindusem, że mój mąż by jej nawet kijem nie dotknął, to co ja się będę przejmować głupim gadaniem. Ale widzicie jaką trzeba być wredną suką, żeby na własnych dzieciach się mścić? Jak tak można?

czwartek, 24 lipca 2014

środa, 23 lipca 2014

Każdy kolejny dzień jest coraz trudniejszy.

Dzieci śpią, a ja zamiast robić to samo ryczę w poduszkę.

Boże! Jeśli naprawdę istniejesz dodaj mi sił i pomóż mi to przetrwać.

Myślałam dzisiaj o podcięciu sobie żył... Trzymałam nawet w ręce nóż i się przymierzałam, ale bałam się to zrobić.

Tak, jestem cholernym tchórzem.

sobota, 12 lipca 2014

Nie wytrzymam

Nie wytrzymam!!! Ja już nie wytrzymam!

------------------------------

Dopisane 19 lipca

Boże! Ja się zabiję, bo już dłużej tego nie zniosę.

Umowa była taka, że dokładamy się 200 zł co miesiąc do prądu, a oni nie korzystają z naszych usług. Rzeczywistość jest jednak inna. Jest jak było z tym, że jeszcze dajemy im kasę. Jaka była wojna dzisiaj, bo trzeba było coś tam z nowym telefonem Claudii i mąż powiedział, że zrobi ale zeby odliczyli 30 zł od prądu. No to tak nie i się strasznie kłócili o to. Zeszłam na dół i się pytam co się dzieje i mówie, że tak być nie może, że się musimy jakoś dogadać, bo się będziemy bić w końcu o 50 gr. Teściowa zaczęła, że korzystamy z jej łyżek, a ja mówie, że ja za angielski pieniędzy nie wołałam, a uczyłam Claudię nawet codziennie i nie wypominałam.

Wkurza mnie to wszystko, bo jak pękł piec to daliśmy im 3 tysiące na nowy, mąż matce dołożył 4 tysiące do samochodu (jeszcze przed ślubem - studiował wtedy i nie miał obowiązku dawac im tej kasy, ale dał z dobroci serca). Ile ja im się nagotowałam z naszych produktów jak się tu wprowadzilismy, co w pierwszej ciąży byłam. Mąż codziennie do pracy ojca odwozi, po pracy na zakupy gdzie dusza teściowej zapragnie i do domu. Siostrę (Agę) cały rok szkolny odwoził rano pod samą szkołę (ile razy sam się przez nią do pracy spóźnił, bo się nie mogła wybrać). Ja uczyłam, pomagałam, to raz teściowa wyskoczyła z pretensjami, że Claudii specjalnie źle zrobiłam zadanie z angielskiego, a ja o żadnym zadaniu nie wiedziałam, bo nikt nic nie mówił. Claudia przyszła żeby ją gramatyki nauczyć i słówek przepytać. Tu by można bez końca wymieniać. No ale oni nam dali mieszkanie i korzystam z ich łyżek przecież. Sorry, ale ja łyżki to sobie akurat kupiłam. I nie mieszkanie, tylko pokój 3x2 m z dostępem do kuchni i łazienki, którą sami musieliśmy im zrobić (im bo przecież nie będziemy rur odkręcać czy umywalki zabierać przy przeprowadzce). A teściowa jaki tekst raz dowaliła jak kupiliśmy sobie telewizor: "No... to Agnieszka będzie miała telewizor jak stąd pójdziecie". Kupiliśmy grzejnik do pokoju - wiadomo że go ze sobą nie weźmiemy, a oni nam jeszcze podbierają wszystko z lodówki i z pokoju (pisałam o lekach, podpaskach itp.). Potrafili odebrać nam prezent ślubny (serwis do kawy), który sami nam wręczyli przed ludźmi w dniu ślubu, bo teściowa powiedziała, że nam nie potrzeba, a ona ma jeszcze dzieci. Rozkradli mi wszystkie ubrania i rzeczy jakie mi ojciec rok temu odesłał. A ile razy mi teściowa na złość robiła, życie utrudniała, z mężem próbowała skłucić, oczerniała i obgadywała tylko ja wiem. Nie bez powodu proszę męża, żebyśmy wynajęli pokój w miejscowości w której pracuje. Im wszystko wolno. Wzięli pieniądze to co jeszcze chcą? A bo znajoma teściowej płaci 1200 zł za wynajem mieszkania. No tak, u obcych tak płaci, ale jak mieszkała 13 lat u swojej teściowej, to nie dawała ani złotówki, jeszcze mogła do pracy pójśc, bo ta się wnukami zajęła.

Jak powychodzili wszyscy z kuchni to wybuchłam płaczem, bo nie wytrzymałam. Widziała to babcia męża, to teściowa powiedziała, że to płacz artystyczny przed babką.

To że moja teściowa wiecznie udaje, to nie znaczy, że wszyscy tak robią.

Ja dzisiaj robiłam pranie, na taryfie jak zawsze, bo poza taryfą tylko im wolno. Schodzę na dół, pytam: "O! Już się wyprało?" A teściowa, że wyłączyła, bo jej oponki w piekarniku skaczą (pralka stoi w kuchni). Włączy jak skończy. Ok. W między czasie biegnę za M do salonu, bo usłyszał telewizor a tam nie ma nikogo. Przez caly czas jak tam byłam, około godziny, telewizor był włączony sam sobie. Potem słyszałam jak w kuchni teść pyta się czemu pralka jeszcze pierze jak miała prać tylko godzinę. Na to teściowa: "Cicho, cicho". Dlaczego nie powiedziała, że ona wyłączyła i opóźniła? Pewnie powie, że ja przestawiłam, żeby całą taryfę zająć. Za jakiś czas Claudia wróciła z podwórka, to ja w przedpokoju mówię: "Claudia, ale jak wychodzisz na dłużej, to wyłącz telewizor". Mam nadzieję, że teściowie słyszeli. Mąż jak raz zostawił światło zaświecone w pokoju i zszedł po coś do kuchni, to ojciec się tak darł i odgrażał, że masakra (ale sam niejednokrotnie nie gasi). Jakbym ja tak zostawiła telewizor, to by mnie chyba zabił. On i tak gada, że u nas tv dzień i noc chodzi, nie wiem jakim cudem, bo odkąd mamy Faustynkę, to nie oglądamy prawie wcale. Tylko fakty o 19 na tvnie. W niedzielę trochę dłużej. Z resztą, wybaczcie słownictwo, ja nie mam czasu się przy dwójce dzieci wysrać, a co dopiero oglądać telewizor, a komputera to nawet nie mam, bo mąż bierze laptopa do pracy. Internet odwiedzam na telefonie gdy chcę coś na blogu napisać. Widać, że z telefonu i w nerwach pisane, bo takich literówek bym na kompie nie zrobiła.

Głowa mi mało nie eksploduje.

Przy życiu trzyma mnie myśl, że za kilka miesięcy będziemy na swoim (ale jak teściowie zażyczą sobie 500 zł lub więcej na rachunki, to trzeba się będzie męczyć kolejny rok) i dzieci, bo jeśli coś mi się stanie, to zostaje im dom dziecka. Mąż sam nie da rady, a wiem, że nikt mu nie pomoże. Moje dzieci nie mają dziadków ani z mojej strony, ani od strony męża.

To nie jest tak że teściom brakuje pieniędzy, bo jak się teściowej laptop zepsuł, to na drugi dzień teść kupił nowy za 1500 zl, a wczoraj kupił Claudii nowy telefon (to już czwarty smartphon w tym roku). Nie jest tak, że ich nie stać. Oni nie mogą znieść, że wstawiliśmy okna. Zamiast się cieszyć, że sobie dom kończymy, to oni zazdroszczą.

Ludzie tak nie postępują.

Chcialam się z nimi na spokojnie dogadać, dojść do kompromisu, to nie ma z kim.

Mam jeszcze wiele do napisania, ale nie wiem kiedy znajdę jeszcze czas. Może sobie odpuszczę.

------------------------------------------

Dopisane 22 lipca

Wczoraj teść zapakował się rano do naszego samochodu i jak gdyby nigdy nic i mąż go zawiózł do pracy. Wtedy nie ma że mąż daje 400 zł miesięcznie na paliwo.

Jakby było mało to jak się bawiłam wczoraj z dziećmi przed domem, to teściowa wyleciała na dwór (cud że nie dostała zapalenia płuc, bo ona nie wychodzi bo myśli, że zaraz dostanie) z tekstem: "Czemu pralka pierze!?" Ja mówie, że nie pierze tylko wiruje, bo pranie zrobiłam w rękach. Odwróciła się na pięcie i poszła. A swoją drogą, to już szczyt wszystkiego, żebym dając kasę na prąd nie mogła z niego korzystać.

---------------------------------------

Dopisane 1 sierpnia

To nie o rachunki chodzi, tylko o to, że teściowie chcą sobie poprawić komfort życia naszym kosztem. Za kasę jaką od nas dostali kupili sobie nowy aparat. Jeżeli dajemy pieniądze na prąd, to powinniśmy móc zużywać prąd na tą kwotę, a doszło do tego, że ubrania piorę w rękach. Telewizora nie, komputera nie, światła świecić nie. To za co ja w końcu płacę? Za ładowanie telefonu raz na kilka dni?

To już przechodzi ludzkie pojęcie.

sobota, 5 lipca 2014

Znowu cyrk

Jesteśmy z M w trakcie nauki sikania na nocnik. Skończył dwa lata, jest ciepło, pora roku jak najbardziej sprzyjająca nocnikowaniu. Myślałam, że nie będzie problemem puszczanie dziecka bez pieluchy na dole, gdzie są płytki. Tym bardziej że pies leje gdzie popadnie i jest ok. A jednak. M boi się nocnika i jest na takim etapie że przystaje przy czymś i to obsikuje. Tak też postąpił rano w kuchni sikając na moją nogę. Siuśki znalazły się głównie w moim kapciu, ale teściowa i tak poleciała do teścia na skargę i ten już do mojego męża, że w domu M ma chodzić w Pampersie.

W taki sposób dziecko się nigdy nie nauczy sikać poza pieluchę. Przecież nie puszczam go na dywany - popuścił na płytki z których pozcierałam. Wszystkie dzieci się tak uczą, ale skąd ona ma o tym wiedzieć. Przecież jej dziećmi zajmowała się jej matka i ona je uczyła wszystkiego. Cud że w ogóle wie że dzieci sikają.

Ja tej kobiety już nienawidzę. Ona żyje na złość innym. Wiecznie jej coś nie pasuje. Tym czasem sama często sika w sypialni do wiadra, bo się jej nie chce parę metrów do WC podejść i się nie raz rozlało i to jest ok.

Ps. Wybaczcie błędy, ale pisałam w pośpiechu, nerwach i z telefonu.