sobota, 29 listopada 2014

Kartki Bożonarodzeniowe

Wybaczcie że ostatnio nie zaglądam na wasze blogi. Zaległości nadrobię. Mam usprawiedliwienie - od kilku dni robimy z synkiem świąteczne kartki dla podopiecznych Domu Pomocy Społecznej w Niegowie. Akcja nazywa się Robótka 2014. Więcej informacji znajdziecię tutaj --> Robótka 2014

Robotka2014_sztandar_500px-1

Przyłączcie się do nas!

A oto nasze prace:

IMG_20141201_124354


IMG_20141201_124250


Gdy zrobimy więcej, to także umieszczę zdjęcie, żeby się pochwalić.

czwartek, 27 listopada 2014

Sposób na katar

Gdy ostatnio córeczka miała katar, nie mogłam znaleźć nigdzie maści majerankowej (czyt. Maciek ją zjadł, ewentualnie wyrzucił) więc wpadłam na pomysł żeby zrobić jej inhalacje z majeranku. Na drzemkę położyłam ją w wózku, a przed nim postawiłam krzesło, na którym umieściłam miskę z gorącą wodą, majerankiem i solą (łyżkę suszonego majeranku i łyżkę soli zalać litrem gorącej wody). Wózek i krzesło od góry nakryłam ręcznikiem.

Katar jak ręką odjął.

Polecam, przynajmniej takim bobasom jak moja Faustynka (8 miesięcy). U Maćka nie próbowałam. Chyba musiałabym go związać :P On na szczęście rzadko kiedy złapie katar.



Macie jakieś sposoby na niejadka? Faustynka wreszcie zaczęła ładnie jeść obiadki, bez plucia, parskania, zaciskania ustek. Teraz zjada chętnie całą porcję, to Maciek zaczął wybrzydzać. Mój niespełna trzylatek zawsze pięknie zjadał do ostatniego kęsa, a teraz nie! Najchętniej wcinałby parówki albo kanapki z pasztetem. Mam nadzieję że to etap przejściowy jak wtedy, kiedy kotlety schabowe musiały być codziennie na obiad, albo w innym czasie ziemniaki z kefirem lub jogurtem naturalnym. Teraz ziemniaków nie ruszy, chyba że pod postacią placków ziemniaczanych lub frytek.

Największy problem jest z obiadami, bo śniadania czy kolacje je.

Co robić?

poniedziałek, 17 listopada 2014

Odrobinę zawiedziona

Przeprowadzka niestety się opóźnia.

Wigilię mieliśmy spędzić już u siebie, a tu widzę że nie ma na to szans. Druga ekipa od tynkowania wnętrz nas wykiwała. Mieliśmy tynkować na przełomie lipca i sierpnia. Wówczas już w jesieni mieszkalibyśmy we własnym domu. Pierwsza ekipa przełożyła termin na wrzesień, a później nas zbywali, więc znaleźliśmy drugą ekipę, która miała tynkować miesiąc temu i też im coś ciągle wypada. Za to wręcz z dnia na dzień przyjechała ekipa od elewacji i właśnie ocieplają nasz dom styropianem, więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W tym tygodniu będziemy mieć z wierzchu piękny domek. Oby tylko pogoda dopisała i nie spadł śnieg.

Ostatniej nocy dzieci pięknie spały, że i ja się wreszcie wyspałam mimo że sama położyłam się o północy. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze mi się spało :)

,Jeśli dzisiaj nie zadzwonią panowie od tynkowania wnętrz, to chyba trzeba będzie znaleźć kolejną ekipę. Już mamy namiary, żeby tylko mieli jakiś wolny termin w najbliższym czasie.

Jeśli zdążymy w tym roku otynkować i zrobić właściwie wylewki, to zaraz po Nowym Roku białkujemy, malujemy ściany, kładziemy panele i płytki i się wprowadzamy. Mam nadzieję że nie później niż w Walentynki. Trzymajcie więc kciuki.

Chciałam Wam wszystkim podziękować za wsparcie i słowa otuchy. To bardzo wiele dla mnie znaczy. Bez Was nie dałabym rady. Buziaki :* :* :*

czwartek, 13 listopada 2014

Kluseczka i jej pierwsze raczki

Moja Faustynka dziś zaczęła raczkować! Nie spodziewałam się że to już nastąpi. Syn raczkować zaczął gdy miał 9 miesięcy, a Kluska go wyprzedziła - ma 7,5 miesiąca. Podźwignęła się na rączkach, podniosła dupcię i poszła. Właśnie podziwiam ze wzruszeniem jej pierwsze raczki. To właśnie jest piękne w byciu rodzicem. Czołganie, raczkowanie, pierwsze kroki, pierwsze słowa... Jak cudownie jeszcze raz przez to przechodzić.

Wasze dzieci także raczkowały czy przeszły od razu do chodzenia?

niedziela, 9 listopada 2014

Agnieszka znowu urządziła sobie babski wieczór, a właściwie weekend. Myślałam że mnie krew zaleje. Wieczorami nie mogliśmy uśpić dzieci, bo dziewczyny tak się tłukły za ścianą. Słyszały że niemowlę płacze i pukałam w ścianę, żeby się uspokoiły, a one nic. Przedwczoraj Kluskę nosiłam, tuliłam, kołysałam, śpiewałam... W końcu padła grubo po 22. Wszyscy zasnęliśmy zmęczeni, a po północy pobudka, bo dziewczyny tak szalały że okna się trzęsły. Jestem niesamowicie zmęczona po tym weekendzie. Jeszcze wczoraj rano teściowie robili awanturę, że mój mąż laptopa nie naprawił matce z dnia na dzień. Niby kiedy miał to zrobić, jak musiał obsługiwać cały piątek wieczorem Agnieszkę i jej koleżankę. Wczoraj zresztą też musiał je zawieźć w miejsce X, wyczekać się i przywieźć z powrotem. Ani zjeść, ani dzieci wykąpać bo Claudia zaczęła histeryzować że nie ma netu w telefonie i jej trzeba zrobić już, teraz, natychmiast. Poskarżyła się ojcu, ten przyszedł z mordą. Znowu afera, bo ona nie poczeka 20 minut.

A cholera jasna. Mam dość.

Już nie wspomnę o tym, że Kluska w dzień drzemie łącznie nie więcej niż godzinkę, bo ją zawsze ktoś wybudzi, po około 15-20 minutach od momentu gdy ją uśpię. Przecież to maleńkie dziecko, chciało by odpocząć. Jeszcze jej drugi ząbek wyszedł, to też i przez to marudziła.

Najgorsze, że koleżanka jeszcze się nie wybiera do domu i wygląda na to że spędzi tutaj trzecią noc.

środa, 5 listopada 2014

Brak mi sił

Boże! Widzisz a nie grzmisz!

Dosyć mam już tego wszystkiego!

Już nawet szkoda pisać, bo to w kółko o tym samym.

Rodzina męża ma wszystko czego zapragnie, a i tak ciągle im mało.

Musiałabym chyba pójść do pracy (dzieci rzecz jasna brać ze sobą) i teściom oddawać całą wypłatę, a i tak śmiem twierdzić, że to nie wystarczy żeby było dobrze. Jeszcze pewnie catering dla teściowej bym musiała załatwić i McDonald'sy siostrom męża przywozić codziennie.

Szlag mnie kur** jasny trafia.