środa, 26 lutego 2020

Koronawirus - wpadacie już w panikę czy jeszcze nie?

Ja się boję.
Uważam,  że  nasz kraj nie jest na to przygotowany.

Wysyp zachorowań wg mnie, to u nas kwestia dwóch  tygodni.

W naszym mieście pełno Azjatów. Jak u Was?

A ile osób wróciło właśnie z Włoch po feriach...

wtorek, 11 lutego 2020

Dialog z synem

Obieram ziemniaki. Do kuchni wchodzi Maciuś: 

M: Co będziesz gotowała?
Ja: Ziemniaczki.
M: Ziemniaczki? A z czym?
Ja: Z rybkami.
M: A gdzie masz rybki?
Ja: W zamrażalniku.

Poryczałam  się ze szczęścia.  On mówi. On naprawde mówi. I to tak sensownie.  Jeszcze 3 lata temu nie sądziłam, ze  takie dni nadejdą.

poniedziałek, 10 lutego 2020

Wakacje się skończyły a życie toczy się dalej

Babcia dzisiaj odjechała.
Stało się  tak jak pisała Niedźwiedzia,  pojedzie gdy zbliży się termin wypłacenia emerytury.

Wiecie co?
Ja wiem, głupia jestem, ale jednak się martwię jak ją tam przyjmą.

Gdy babcia była u nas, moja teściowa w któryś dzień  zasypała mojego męża  bzdurnymi smsami jak to babce po dwa banany pchała, jeden do gęby, drugi pod pachę i deserki podstawiała. Że ja babke buntuję, ale babka na mnie też gadała i mają nagrania i mi je pokażą.  Ona się leczyć powinna, bo pieprzy trzy po trzy. A jego siostra stwierdziła, że lepiej im bez niej i żeby w ogóle nie wracała. A  babcia się o niej pozytywnie wypowiadała.

Dlaczego ja przyciągam takich ludzi, czy raczej  wpadam w takie środowiska?

Czemu nie możemy mieć tak normalnie, tak zwyczajnie. Tylko telenowele by można u nas kręcić.

No nic. Trzeba żyć dalej.

Maciuś się przeziębił, siedzimy dziś w domu.

niedziela, 9 lutego 2020

Chwila prawdy ... ale dopiero jutro

Sytuacja wygląda tak:
Dzisiaj jest już niedziela,  nadal z babcią w mieszkaniu.

W piątek chcieliśmy babcię odwieźć. Gdy mąż zaczął mówić,  że jedzie w kierunku jej domu i zanim jeszcze zaproponował podwózkę,  ona zareagowała "ale ja nigdzie nie jadę" i pozamiatane. Później się tłumaczyła, że  sobie zakupów nie zrobiła.

W ogóle to jakoś bez sensu majaczy, że jakby była niedziela handlowa, to by poszła na zakupy. A to w normalny dzień  nie można? Ona zamierza do niedzieli handlowej czekać? Nic z tego nie  rozumiem.

Trzy dni pod rząd do Maciusia przyszła Pani terapeutka, ale to w ogóle babci nie dało do myślenia, że może przeszkadzać. Dzisiaj znajoma ma przyjechać do mnie z synem i prośbą wytłumaczenia mu czegoś z matmy.

Wczoraj rano mąż  zabrał babcię na zakupy. W sklepie stwierdziła,  że nie  ma pieniędzy.

Korzystając z okazji, że  dorosła osoba się u nas zasiedziała, chciałam porwać wieczorem męża  do kina na "365 dni". Pomimo zasłyszanej zewsząd krytyki, wydaje mi się ten film 100 razy lepszy od Graya. Dlaczego? Wydaje mi się bardziej klimatyczny i zmysłowy. Zerżnięty z Graya? A Gray to niby nie zerżnięty? Przy okazji polecam "9 i pół tygodnia".
Niestety kino nie wypaliło, bo mąż się kiepsko czuł, chyba rozkłada  go jakaś infekcja.

Na noc odprawiliśmy Maciusia do jego pokoju,  mimo  jego wielkich protestów. Miał spać w łóżku Faustynki, a młoda razem z babcią w Maćka łóżku. Babcia miała z nimi urwanie głowy,  bo Maciek chciał uciekać, więc położyła się z nim w mniejszym łóżku gdy Faustynka zasnęła.

Nie sądziłam, że ją to zmobilzuje do powrotu do  siebie, bo tam przecież w gorszych warunkach żyje, ale coś właśnie zaczęła do Faustynki mówić, że jutro pojedzie do domu. Tylko, o zgrozo, mi dziecko namawia, żeby jechało z nią i będzie jutro ryk jak nie pozwolimy. A może to celowe zagranie? Dziecko się rozpłacze, to ona powie że jednak nie jedzie...

No jest nam tu trochę za ciasno. Nie mam nic przeciwko żeby od czasu do czasu babcia przyjechała,  ale właśnie na kilka dni, tak jak planowaliśmy tym razem, że na 4. Babcia miała widocznie inne plany, tylko chyba powinna to z nami ustalać już na wstępie.

Jest mi przykro że ją tam źle traktują, ale co ja mogę więcej zrobić.

wtorek, 4 lutego 2020

Wstrząśnięta nie zmieszana

Mija czwarty dzień kiedy gościmy babcię męża. Nie jest łatwo, pisałam już nie raz jaka ona jest.
Wybierała się do nas już 20 stycznia, ale mąż jej wytłumaczył,  że dzień dziadków w przedszkolach naszych dzieci obchodzimy dopiero w lutym.
Przywieźliśmy ją w ostatnią sobotę. W niedzielę wyprawiliśmy Maciusiowi ósme urodziny.
Boże, jak ten czas leci.
Upiekłam tort.

Jak się okazało,  święto dziadków było trochę pretekstem do ucieczki z domu wariatów. Znowu babcię sponiewierali,  oskubali z pieniędzy i się nie odzywają do niej, chyba że w nerwach ją wyzywają. A najmłodsza w rodzinie posuwa  się nawet do rękoczynów.

Żal mi babci, chociaż nadal pamiętam że ona też była dla nas niedobra i trzymała ich stronę. Niby się opamiętała, ale chyba nie do końca albo ta jej pamięć jest wyjątkowo krótka.  Na początku strasznie najeżdżała na swoją rodzinę,  a nawet, czego jeszcze nie było, powiedziała na swoją córkę (moją teściową) że jest gorsza od niego (mojego teścia). Pomyślałam,  że w końcu  ją oświeciło, ale nie na długo,  bo gdy dzisiaj po występie Faustynki dostała dwie  laurki,  jedna miała być dla nas, powiedziała że ona musi im ją dać, moim teściom. Ja na to, że się nie zgadzam.  Ich tu nie było, nigdy dziadkami dla moich dzieci nie  było, ja nie chcę żeby się teściowa chwaliła, że dostała laurkę.  Babka mi oczywiście przytaknęła i sama stwierdziła,  że  nie  zasługują,  ale potem wszystko pochowała w swoich rzeczach.

Zaczyna mnie męczyć jej obecność.
Ja wiem, wielu nie zrozumie.
Ona przez pierwsze lata dawała mi popalić na równo z teściową. Ja to wszystko pamiętam.

Mamy dwupokojowe mieszkanie. Babcia śpi w  łóżku Maćka, Maciek z nami, ja prawie w ogóle bo on się potwornie wierci, no i zwyczajnie jest nam ciasno. Do tego przeraża mnie wizja przeniesienia go spowrotem do jego pokoju. Znowu czeka nas horror i nieprzespane noce.

Do tego bardzo się boję, żeby babcia sobie nie zaszkodziła. Rzuca się na jedzenie jakby od tygodni nie jadła. Po Maciusiowym dniu dziadków w przedszkolu najadła się ciasta, po którym strasznie wymiotowała i przyznała, że  jej nie wolno słodkiego.  Staram się gotować lekko i łagodnie, ale babcia zjada po trzy porcje, a  mnie ze stresu aż pot oblewa.  Dzisiaj na imprezie u Faustynki tak samo nabrała ciast, ciastek i dokładała, bo jak sama powiedziała chciała wykorzystać.

No i z seksem krucho. No co będę gadać, że nie? Nie ma gdzie, nie ma jak. Po cichutku, cichosza. No ale ośmiolatek śpi z nami!

Jestem zmęczona.
Dobranoc.