We środę odbył się pogrzeb. Pomagaliśmy z mężem jak mogliśmy. Nie tylko fizycznie, ale i finansowo. Mąż przed śmiercią swojego dziadka opiekował go codziennie w szpitalu, przesiadywał tam do później nocy, jeździł po kilka razy dziennie. Dziadek był wg mnie dobrym człowiekiem. To tylko dzięki niemu mam na górze podłączoną wodę, bo gdy urodziłam drugie dziecko, to nakazał mojemu teściowi, żeby ten zrobił mi na górze kuchnię i łazienkę, żebym nie musiała z dwójką dzieci po schodach chodzić. Oczywiście że kuchni się nie doczekałam, nawet o niej nie marzyłam, łazienki w zasadzie też, ale mój mąż kupił umywalkę i rury i teść mi w końcu podłączył wodę. Mam teraz można powiedzieć, taką prowizoryczną toaletę. Mogę nabrać wody do czajnika, dzieciom umyć rączki, czy ząbki. Mąż pomógł w organizacji pogrzebu, nawet pieniądze ojcu pożyczył nie małe. Ja przygotowałam całą stypę, bo na teścia się tak jego siostra, co z dziadkami mieszkała, wypieła jak i żona. Ciotka powiedziała że nic robić nie będzie i się mają cieszyć, że w ogóle na pogrzeb przyjdzie, a moja teściowa nawet nie ruszyła dupy z sypialni, ani do szpitala, jak jej teść był umierający, ani na pogrzeb. Ja przejęłam ich obowiązki, bo czułam że tak trzeba. Ugotowałam Strogonowa na przeszło 20 osób, zrobiłam sałatkę.
Na pogrzeb powinni wszyscy z domu pojechać, więc chciałam zabrać dzieci chociaż na mszę, ale teściowa nie pojedzie, bo nie. Claudia tak samo, bo to kopia mamusi, a teściowa w domu też nie zostanie bez swojej mamusi, to padło na to że babcia też musi zostać. Mąż się uparł żeby dzieci zostawić z nimi. Ja nie chciałam, bo wiem że są nieodpowiedzialne, ale w końcu nie miałam wyjścia. Maciuś bardzo płakał, bo zawsze, wszędzie jeździł z nami. Ja wychodząc także się poryczałam. Na mszy przy pożegnaniu dziadka też nie wytrzymałam i się popłakałam. Jestem niesamowicie wrażliwa i wszystko przeżywam sto razy bardziej. Na cmentarzu bardzo zmarzłam, a wiatr ułożył mi fryzurę a'la Chopin po zagraniu Etiudy Rewolucyjnej. Po pogrzebie pojechaliśmy do domu dziadków, gdzie miała odbyć się stypa. Myślałam, że na tym moja rola się skończy, ale gdzie tam. Ciotka nawet nie miała czystych talerzy, więc pierwsze co robiłam to stałam przy zlewie i szorowałam naczynia i sztućce. Musiałam okroić placki, poukładać wędliny na półmiskach, itp. itd. Wstyd i hańba dla rodziny mojego męża. Teść się spił i wyjątkowo dobrze się bawił. Nikt by nie uwierzył, że dwa dni wcześniej zmarł mu ojciec. Zaprosił przyjezdną rodzinę do siebie mimo iż teściowa powiedziała że ich nie potrzebuje i ich nie wpuści do domu. Musieliśmy z mężem szybko pojechać nakupić ciastek, jakieś wody do picia, bo w domu nie było nic. Przyjęliśmy tą rodzonę. Przy pożegnaniu teść dał wujkowi 500 zł, które przysłała z Kanady jego druga siostra, aby wujek robił zdjęcia na pogrzebie. To miała być zapłata od ciotki z zagranicy. Wujek absolutnie nie przyją pieniędzy, a jego żona w końcu wcisnęła te pieniądze mi. Broniłam się, że nie mogę tego przyjąć. Wiedziałam, że zaraz wszyscy rzucą się na mnie jak sępy. Ciotka się uparła że to prezent od niej dla młodych. Zostawili mi kasę i wyszli. Dwie godziny nie minęły jak teść zgłosił się po te pieniądze pod pretekstem, że grabarzowi trzeba dopłacić. Oddałam, co miałam zrobić. Od tamtej pory znów są wszyscy dla nas wredni i robią nam na złość.
Wczoraj mąż zatrzasnął sobie kluczyki w samochodzie, więc zapytałam babcię czy zostanie z Faustynką na kilka godzin, bo my z Maćkiem musimy na 15 zawieźć autobusem drugi komplet. Zgodziła się, więc poszłam z synem na przystanek i pojechaliśmy. Teść kazał się odwieźć w pewne miejsce, straciliśmy na to godzinę, mąż miał załatwić kilka rzeczy, nie mogliśmy znaleźć nigdzie mleka, które je Faustynka. Musi mieć specjalne mleko, bo jest alergikiem, niestety jest ono trudno dostępne. Wróciliśmy gdy dzieci miały spać. W progu nas przywitali z mordą że Claudusia nie ma w telefonie netu. Mąż powiedział że za chwile jej zrobi, tylko zje i się wykąpie i tu się zaczęło. Teść sie darł i pyskował na cały głos. Zrobił wojnę z niczego. Do mnie zaczął się stawiać nie wiadomo z jakiej racji. Powiedziałam że w takim razie więcej wniczym nie pomogę. Usłyszałam: "Ty się najwięcej narobiłaś". Dalej się darł jak wariat, kłócił się z moim mężem, więc zaczęłam ich uspokajać, bo dzieci się bały, przerażone nie mogły zasnąć. To się dowiedziałam że mam się nie wtrącać, bo mam tu gówno do gadania i mam się nie odzywać, mam siedzieć cicho albo spierdalać. Bardzo chętnie wybiorę drugą opcję, tylko nie mogę w dalszym ciągu ubłagać męża żeby poszedł ze mną. Teść był tak wyrywny w tej awanturze że mnie prawie pobił. Ruszył na mnie tym swoim cielskiem i gdyby mój mąż go nie powstrzymał, na pewno bym oberwała i to tylko za to że powiedziałam żeby się obydwaj uspokoili. Dostałam ataku duszności, wymiotowałam i to już nie pierwszy raz. Dziwię się mężowi że na to pozwala. Powinniśmy się stąd wynieść, wynająć gdzieś pokój i żyć w spokoju, a z takimi nie utrzymywać kontaktu.
Zero wdzięczności za pomoc, żadnego słowa "dziękuję", a zwrotu pieniędzy (ponad 800 zł) to się nawet nie spodziewam, bo jeszcze nie oddał 3 tysięcy jakie nam już ponad dwa lata wisi.
I czy Bóg istnieje? Ostatkiem sił wierzę że tak. Ale przecież mój Bóg miał za dobre wynagradzać, a za złe karać. Czy to obowiązuje dopiero po śmierci?
Boże Drogi to jest jakiś koszmar...jak Ty sobie dajesz radę? Ja już dawno wylądowałabym w wariatkowie!
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowicie dzielną kobietą!
Niejedna na Twoim miejscu już dawno kopnęłaby w dupę to towarzystwo!
Twoja teściowa to paskudna baba z piekła rodem!
Jest mi cholernie przykro, że jesteś taka młoda i zamiast cieszyć się dziećmi i rodziną musisz użerać się z nimi wszystkimi.
Oby do wyprowadzki!.
Ściskam Cię mocno Kochana :*
NIE DAJ SIĘ!!!!
Aż nie wiem co napisać. Stanowczo za dużo złego Cię spotyka w tym życiu. Gdybyś chociaż w domu mogła znaleźć swoją oazę spokoju, swoje miejsce... ale niestety jesteś zmuszona znosić czyjeś zachowanie i towarzystwo. Naprawdę nie fajne. Cóż - mogę Ci tylko życzyć byś była TWARDA!!
OdpowiedzUsuńPS: zmieniłam domenę - teraz znajdziesz mnie na martynag.pl Zapraszam w wolnym czasie
Bóg istnieje- i nawet powiem Ci gdzie- w Tobie:)
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniałą i dobrą osobą i zapewne niezależnie od tego, czy inni będą to wykorzystywać czy nie, na równie wspaniałe osoby wychowasz swoje dzieci. I pewnie to będzie Twoja nagroda:)
Nie daj się, ale też nie miej wątpliwości- wszystko ma swój czas.
Życzę dużo siły :*
Przykra sprawa... Niestety, z rodziną czasem czym dalej tym lepiej. Dużo siły... I mądrych decyzji, nawet tych najtrudniejszych!
OdpowiedzUsuńSmutny jest Twój post. Nic mądrego nie mogę napisać, bo co można powiedzieć osobie która dostaje takiego kopa od ludzi. Mam nadzieję że masz tyle siły żeby jeszcze troszkę wytrzymać. Ściskam Cię mocno
OdpowiedzUsuńZ jednej strony rozumiem Twojego męża - szkoda mu forsy na wynajmowanie mieszkania, ale z drugiej strony Twoje zdrowie i spokój są ważniejsze niż pieniądze. Zresztą jak widać teściowie też ciągną od was kasę jak tylko mogą więc nie wiem czy na wynajmie by wam gorzej było pod tym względem :/
OdpowiedzUsuńEhhhh... abyście się jak najszybciej stamtąd wyprowadzili.
A ja jednak Twojego męża nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńKasa kasą, ale chyba zdrowie psychicznej własnej żony ( nie mówiąc o szanowaniu jej jako osoby i matki jego dzieci ) i zdrowie psychiczne dzieci ( które są chowane wśród wrzasków tych półmózgów zwanych dalej rodziną Twojego męża ) , które coraz więcej będą widziały i rozumiały z każdym dniem są ważniejsze.
Ja chyba bym się wyprowadziła, choć z drugiej strony - znając mój charakter i temperament, to gdyby ta gnida- Twoja teściowa do mnie by wyskoczyła z mordą, to by była rzecz, jaką by zapamiętała w swoim gnidowatym życiu...
Bardzo mi przykro z powodu Dziadka.
OdpowiedzUsuńO 'rodzince' lepiej się wypowiadać nie będę. Dodam jedynie, że szczerze Tobie współczuję...
Uwierzyć nie mogę w to co przeczytałam. Z kim ty żyjesz pod jednym dachem?! To jakaś masakra!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się mocno!
Pozdrawiam
Kiedyś to wszystko się na nich zemści. Jesteś dobrą, mądrą kobietą, wspaniałą matką. I nie daj sobie wmówić przez takie osoby, że jest inaczej.
OdpowiedzUsuńDzięki! :*
OdpowiedzUsuńJa sama nie mogę w to wszystko uwierzyć. Po ostatniej awanturze pół nocy siedziałam oszołomiona.
OdpowiedzUsuńTeż jestem temperamentna, ale na początku czułam że muszę być wdzięczna teściom że mnie przyjęli pod swój dach. Teściowie udawali dobrych, więc ja ulegałam i sama ich nauczyłam że robię to co oni chcą. Gdy były jakieś zgrzyty puszczałam je przez palce, poza tym na początku teść był po mojej stroniei mnie bronił przed swoją żoną wariatką. Dopiero od pótora roku i jemu oodwala. Najgorsze że dzieci na to patrzą. Gdy Maciuś miał coś ponad rok teść poraz pierwszy na mnie naskoczył jak miałam syna na rękach i mimo że dziecko płakało bo się bało nie przestał się drzeć. Maciuś przez bardzo długi okres czasu płakał na jego widok. Nadal go nie lubbi.
OdpowiedzUsuńNie chcę aby moje dzieci były wykorzystywane i cierpiały tak jak ja. Muszę ich wychować na osoby przede wszystkim asertywne.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, jestem młoda, mam 26 lat. Powinnam cieszyć się życiem, rodziną i być szczęśliwa, a nie jestem.
OdpowiedzUsuńStaram się być twarda.
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że wynajęcie kawalerki czy chociażby pokoju finansowo wyjdzie na to samo jak u teściów, a żylibyśmy w spokoju. Mąż ostatnio stwierdził że jak tak nadal będzie to kupimy wykładzinę, drzwi pokojowe i grzejniki elektryczne i pójdziemy do siebie mimo nie otynkowanych wnętrz. Jestem za.
OdpowiedzUsuńMi już od dawna ręce opadają jak czytam z czym na co dzień musisz się borykać.
OdpowiedzUsuńOby Twój mąż przejrzał na oczy i zdecydował się wynieść z tego toksycznego domu. Gdziekolwiek i oby jak najdalej od tych nieludzi.
Trzymaj się Kochana i nie poddawaj się. Warto walczyć o lepsze jutro dla siebie i swoich najbliższych.
:*
OdpowiedzUsuńWspółczuję, takie sytuacje nie powinny mieć miejsca :/
OdpowiedzUsuńAha.. i wierzę w to, że dobro do człowieka wraca.. może nie tak od razu, ale wraca.. może w tym najmniej spodziewanym momencie..
Trzymaj się. Pozdrawiam.
:*
OdpowiedzUsuńBóg istenieje tylko czasami mam wrażenie gdy nam jest tak strasznie źle że odwraca głowę w drugą stronę :(
OdpowiedzUsuńKlasyczne "daj palec wezmą rękę".
OdpowiedzUsuńPomijam fakt, że rodzina Twojego męża sądząc z opisów to jedna wielka patologia- jak można drzeć ryło przy małym dziecku czy hodować pasożyta - czyli córeczkę w domu?
Inne kwestie pomijam.
Kończcie chałupę, kupujcie to, co najważniejsze i się wynoście na swoje.
A przed tymi baranami poróbcie zasieki z drutu kolczastego- żeby Was nie nachodzili.
Też uważam że to patologia. Nie chcę ich w przyszłości oglądać. Jeśli będzie trzeba sprzedamy dom i wyprowadzimy się do innego miasta.
OdpowiedzUsuńCiągle w Niego wierzę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz chociaż oparcie w mężu...serio.
OdpowiedzUsuńNiejedna ma za męża patafiana i pierdołę,który mimo, że dorosły, nie potrafi się mamuni przeciwstawić i postawić...
To prawda. Gdyby mój mąż stał po stronie rodziców już dawno bym się zabiła.
OdpowiedzUsuńKurczę, ile razy do Ciebie nie zajrzę, tym większy szok przeżywam :( Wiesz, staram się zawsze raczej nie udzielać "dobrych rad", bo wiem, że ciężko jest w poście napisać o wszystkim- choćby o tym, czy stać Was teraz na wynajem czy nie itd., ale chyba tym razem to jednak namawiałabym Cię, żebyś zrobiła wszystko, żebyście się od nich wyprowadzili. To są chorzy ludzie, w dodatku niebezpieczni. Nie masz gwarancji, że teściu kiedyś faktycznie Cię nie uderzy, kiedy nie będzie męża w domu. Życzę Ci dużo, dużo siły.
OdpowiedzUsuńMasz rację, tylko że teść już na drugi dzień zachowywał się jak gdyby nigdy nic i mojemu mężowi znów się wydaje że wszystko będzie ok.
OdpowiedzUsuńO matko, Ci ludzie sa wrednymi egoistami. Caly czas kibicuje Twojej szybkiej wyprowadzce, biedne malenstwa wasze. Musza sluchac takich awantur... trzymaj sie mocno, badz twarda, a Bog na pewno Ci eszystko wynagrodzi w najmniej spodziewanym czasie!
OdpowiedzUsuńWłaśnie najbardziej boję się o moje dzieci. Syn jest tak samo wrażliwy jak ja i tak samo mocno przeżywa. Nie chcę by odbiło się to na jego psychice.
OdpowiedzUsuńWierze, że Twoja siła pomoże uchronić dzieci przed zniszczeniem ich psychiki, dasz radę, myśl o tym, że niedługo uda się Wam wyprowadzić do nowego domu, gdzie będziecie wolnymi ludzmi i zaczniecie oddychać spokojnie otaczającym powietrzem, a dzieci będą biegać radosne po ogrodzie, Ty z mężem będziecie nareszcie szcześliwi
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać. Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńWiem:) Ale asertywność to coś więcej niż tylko umiejętność odmawiania. Asertywność to umiejętność robienia tego, co uważa się za właściwe, zawsze i wszędzie. Myślę, że Ty to wszystko zrobiłaś nie dla teściowej czy teścia. Zrobiłaś to dla Dziadka. Może się mylę, ale tak mi się wydaje. Jesteś w porządku wobec siebie, bo nie mogłaś postąpić inaczej. Jesteś wygrana. To oni mają problem, że widzą to tak a nie inaczej. Uważają, że Cię wykorzystali, ale Ty zrobiłaś to, bo po prostu chciałaś.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to chciałam Ci pokazać przez ten komentarz. Odwrócić Twoje myślenie. Nikt nie może Tobą pomiatać, absolutnie, bo bycie dobrym to nie jest dawanie się wykorzystywać. Ale jeśli sama chcesz pomóc, to pomagasz, mimo to, że ktoś pomyśli, że Cię wykorzystuje. Można być ponad to, ponad ocenę innych.
Właśnie do tego Ci dużo siły życzę:) Nie pozwól zabić w sobie dobra, bo czy nie o to im chodzi, żeby Was zniszczyć? i nie wątp w to dobro, bo jest go na świecie dużo, choć może akurat nie w Waszym domu... Bądź silna i bądź w porządku przede wszystkim do samej siebie.
Pewnie niedługo się wyprowadzicie i już będzie dużo łatwiej:) To przejściowe tylko, na szczęście :)
Masz rację. Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńchora rodzina pomoge ci jak będziesz pisała na priv i współczuje pogrzebu twego dziadka
OdpowiedzUsuńTo dziadek mojego męża, ale przeżywałam jakby to był mój dziadek. Odezwę się na mail :*
OdpowiedzUsuń