Co za pech z tą chatą. Gdyby pierwsi kupcy dostali kredyt, to my bylibyśmy właśnie w trakcie wyboru, a może nawet kupna mieszkania. A tak musimy się nadal użerać z tymi wariatami.
Wczoraj w nocy znowu była zaje***ta wojna o kasę. Zaczęło się od tekstu z ust mojego teścia: "Masz ostatni dzień żeby mi przywieźć betoniarkę!"- że to niby miała być prośba o pożycznie naszej betoniarki. Pochlali się z moim mężem... Ja pierdziele! Przysypiałam i się rozbudziłam roztrzęsiona. Ciągle mnie jeszcze ściska w żołądku i w gardle. Mam dziś biegunki, pewnie nerwowe, albo leki hormonalne przestają działać - obstawiam to pierwsze. Mam dość!
To taka była awantura o pieniądze, takie wypominanie... Jeszcze nie widziałam swojego męża tak wkur***nego. Teść chciał znowu kasę na rachunki, dlatego chciał przywłaszczyć sobie najpierw naszą betoniarkę, bo wie że jak zawoła najpierw kasę to betoniarki nie dostanie, a jak odwrotnie to kasę wysępi.
A babka jak dopingowała i wtórowała w tym wszystkim. Tak... Ta babka, którą opiekowaliśmy w szpitalu, której we wszystkim pomagaliśmy. Ona najwięcej darła ryja żebyśmy się wnieśli, bo jesteśmy obcy. Już nie chcę przytaczac wszystkich niecenzuralnych słów jakie padły.
Teść nie miał co wypomnieć, to wypomniał że komputer mojemu mężowi w gimnazjum kupił (za pieniądze ciotki, które mojemu mężowi przysłała na jakieś urodziny tak apropos). Mąż mu dopierdzielił prawdą, której oczywiście nikt nie pamięta, to stary że na studiach laptopa kupił, a mój mąż go wyśmiał bo przecież dał mu kasę ze swojego studenckiego stypendium. Za to mój mąż im pięknie nawyliczał, to niemal do rękoczynów tam doszło, bo tego to oczywiście nie pamiętają.
Tak w ogóle to by się przydało podliczyć ile od nas dostali. Ja sobie to policzę później, bo coś mi sie wydaje, że w chu* i jeszcze trochę.
Miałam nadzieję, że jak już teść kazał się wynosić, to namówię męża na wynajem. A gdzie! Dał ojcu stówkę...
Ciekawe na ile dni będzie spokój - 2-3?
Serio? Dał ojcu kasę dla spokoju, zamiast o spokój żony i dzieci zadbać i się wynieść? Gdzie on ma jaja? :(
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem jak to skomentować... Fajnie by było, gdybyś miała możliwość wyprowadzić się samej z dziećmi. Dopiero wtedy by do niego dotarło i szybko by do was dołączył. A jeśli nie, to znaczy że nie jest tego wart, aby dla niego się męczyć i męczyć dzieci. Przynajmniej byś się dowiedziała jak to naprawdę wygląda...
OdpowiedzUsuńTeż się zastanawiam...
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie mam dokąd pójść.
OdpowiedzUsuń