wtorek, 30 stycznia 2018

Jest lepiej.

Samopoczucie u mnie nie najgorsze.
Jest lepiej.
Chyba nie pisałam o tym wcześniej - kupiłam sobie kuchenkę elektryczną, taką płytę na dwa palniki, którą do gotowania stawiam w pokoju na komodzie. Może i trochę kłopotliwe to noszenie, ale to nic biorąc pod uwagę stan mojego ducha i psychiki.
Teściowej prawie nie widuję i dobrze mi z tym. Ona zdecydowanie gorzej znosi naszą rozłąkę, bo nie ma komu na złość robić i kombinuje i ryje zamiast cieszyć się, że nie musi oglądać tej Rudej Suki z Góry, której tak bardzo nienawidzi.
Tak swoją drogą to tej kobiety kompletnie nie rozumiem. Jak schodziłam na dół to źle, na złość mi robiła, dogryzała mi, była uszczypliwa, zwalała na mnie wszystko - a że kuchenka brudna (ja po każdym gotowaniu myłam), a to gary w zlewie (jej gary, bo ja nigdy nie zostawiam brudów), a to w wannie kłaki. Dalej są kłaki i gary brudne mimo, że ja tam nie chodzę. Ja mam teraz wszystko swoje - swoje naczynia, swoje sztućce (już mi nie będzie łyżki wypominać), swoje gary i dobrze mi z tym.
Gdybym wiedziała 5 lat temu że tyle tu będziemy mieszkać, to byśmy już wtedy jakiś aneks kuchenny sobie sprawili, a tak to się tyle lat musiałam namęczyć, nerwów przez tę kobietę natracić. Sprzątać, zmywać po tych brudasach, a teraz mam wszystko czyściutkie, biorę sobie kiedy mi który garnek potrzeba. Nie muszę patelni skrobać przed użyciem z zaschniętej po dwóch dniach jajecznicy. Luz, blues i malina.
Dzieci na dół już praktycznie od sierpnia nie schodzą. Teściowa sama tego chciała szarpiąc i przeganiając wnuki jak do niej przyszły, albo dzwoniąc do swojego męża z tekstem, że: "Musi bawić cały świat", mimo że Maciuś zszedł tylko na 5 minut jak wyjmowałam pranie z pralki. Niech teraz nie narzeka i babki nie buntuje, że "Będą kontakty ustalać z wnukami przez sąd" jak moi rodzice. Ma co chciała, niech się odpier***i ode mnie. Ja się już całkiem odsunęłam, w drogę jej nie wchodzę, nie przeszkadzam. Powinna się cieszyć. Tym bardziej że kasy dostają ile chcą. A my też głupki jesteśmy że płacimy połowę rachunków siedząc w jednym pokoju. Jak ostatnio teść zawołał połowę to mąż powiedział, żeby pootwierał pokoje na górze. Wszyscy się zdziwili o co chodzi, a mąż wytłumaczył, że jak połowę płacimy, to niech drugi pokój dadzą, a nie się gnieciemy w jednym na siedmiu metrach kwadratowych w czwórkę. Przecież córka, czteroletnia, śpi z nami w łóżku, bo nie mamy miejsca na wstawienie czegoś dla niej. Mąż mówił, że kopary im opadły i trochę się uspokoili z tym wołaniem pieniędzy, bo przecież już co tydzień było na coś.
Jakby nie było, to nastrój mam lepszy, dzieci spokojniejsze.
No i ciągle mam nadzieję, że nasz dom się sprzeda i kupimy mieszkanie daleko stąd. Mąż sam przegląda ogłoszenia, szuka mieszkania. Wiem, że się wyprowadzimy jak tylko będzie kasa.

8 komentarzy:

  1. Serio?
    Twój mąż nie może wywalczyć od swoich starych drugiego pokoju, mimo, że daje kasę, a Wy siedzicie na kupie?
    Serio?
    To chyba już Bareja by czegoś takiego nie wymyślił...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... my nawet wcześniej nie myśleliśmy o innym pokoju. Jak się tu wprowadzaliśmy to z myślą, że za 2-3 lata pójdziemy na swoje i nie chcieliśmy zbytnio teściów obciążać. Czuliśmy się wdzięczni, że nas przyjęli, więc zawsze siedzieliśmy cicho i robiliśmy co chcą. Traktowaliśmy ich jak normalnych ludzi. Myśleliśmy że to działa w dwie strony, ale oni zaczęli nas wykorzystywać. I tak to już trwa tyle lat.
      Mam nadzieję, że już niedługo i nigdy więcej ich nie zobaczę.

      Usuń
    2. Niektórych ludzi nie da się traktować normalnie. Niestety! Jednak wiadomo, nie wszystko jest takie proste, różne są układy. Jednak naprawdę, życzę Wam z całego serca- odetnijcie się od nich raz na zawsze. Szkoda Waszego życia, zdrowia...
      Ściskam!

      Usuń
    3. To prawda, nie wszystkich da się traktować normalnie. Moi teściowie mają coś nie tak z głową i po tych paru latach z nimi jestem już tego pewna, że nie są to normalni ludzie.
      Zniszczyli mi dużo zdrowia, kawał życia, bo jakby nie było, mieszkamy tu już 6 lat. A 6 lat to już jest kawał czasu. Na pewno mi bardzo szkoda tego czasu. I jakby nie było, od męża też się oddaliłam, więc mogę śmiało stwierdzić, że i małżeństwo mi zniszczyli. Dużo mi zajmie czasu odbudowanie zaufania w stosunku do męża, ale chcę spróbować, dlatego jeszcze czekam.

      Usuń
  2. A ile, że tak zapytam im placicie? Bo mam dziwne wrazenie, ze sporo... Juz bym wolala wynajac jakas kawalerke - tez ciasno, ale spokoj!!! Moze to przemyslcie... ja rozumialam, ze dom nie skonczony, chcecie sprzedac i kupic mieszkanie... no ale jak macie placic za takie warunki to..... masakra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafię podać konkretnej kwoty, bo tu nie ma stałej opłaty jak za wynajęcie. Po prostu jak wyjdzie 700 zł za prąd to dajemy 350. Jak za wodę wyjdzie 200 to dajemy 100. Po kasę na węgiel teść co tydzień woła 20 zł. Ale najgorsze jest to, że po pół roku przychodzi i każe dać znowu kasę, bo nie było płacone i odetną, np. prąd. Bo jak się okazuje, on nie płaci rachunków za tą kasę tylko przewala na głupoty, a potem sępi drugi raz na to co już dostał. Poza tym, przywłaszczył sobie w październiku chyba, naszą betoniarkę wartą 700 złotych + inne sprzęty narzędzia budowlane na jakieś 300 zł i mimo to po kasę przychodzi, a mąż dla świętego spokoju daje.
      Mają też wymaganie, że mąż ka naprawiać im laptopy, telefony i to oczywiście za darmo w ramach tego że się tu mieszka.
      Ja też wolałabym dołożyć nawet pieniądze i wynająć i mieć spokój, ale mężowi się wydaje, że mieszkając tutaj zaoszczędzimy - ale dodając kasę na dojazdy i jedzenie poza domem to myślę, że może nawet wynajęcie by się lepiej opłacało.
      No mąż się nie da namówić na wynajem. Setki razy próbowałam, już od paru lat i nic.

      Usuń
  3. Czy ja dobrze rozumiem, że Wybjestescie w jednym pokoju, a drugi zamknięty stoi pusty?!!! A ja myślałam że mam teściów z piekła rodem... w sumie mam. Ale kontakty z nimi zerowe i dobrze mi z tym!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie wyczekuję chwili kiedy nie będę musiała teściów widzieć nigdy więcej (niestety to trwa już ładnych parę lat).
      Tak, my niestety ciśniemy się na górze w jednym pokoju z dwójką naszych dzieci (to jeden z najmniejszych pokoi w tym domu). Na górze są jeszcze dwa wolne pokoje - jeden pod kluczem (jak teść na dole kichnie to musi tu przyjść spać, a siostra męża tu imprezy odstawia co jakiś czas - o zgrozo!), a drugi wolny pokój jest otwarty, ale teściowie zrobili z niego magazyn i tam wszystkie stare meble i ubrania składają - syf tam jest od podłogi po sufit, bo nic nie potrafią wyrzucić tylko chomikują. Jest jeszcze jeden mały pokój prócz naszego, ale od września zajęła go siostra męża, wcześniej też był pod kluczem. Na dole salon stoi wolny, a babcia (matka teściowej) śpi w kuchni bo jej też pokoju nie dadzą. A płacić każą nam połowę jakbyśmy całą górę zajmowali.
      Teściową mam tak zrypaną że szkoda słów.

      Usuń