Wracając do tekstu o endometriozie:
Teraz już rozumiem dlaczego wyglądam jak pralka Frania i tak opornie idzie mi odchudzanie. Mimo ćwiczeń i rygorystycznej diety nie jestem w stanie schudnąć więcej niż kilogram miesięcznie. A i nie jestem w stanie tak katować się dłużej niż pół roku. Moje ostatnie odchudzanie tyle trwało i straciłam 5 kg, ale inna kobieta straciłaby w tym czasie z tą dietą i tymi ćwiczeniami 15-20 kilogramów.
Kilogramy szybko wróciły, mimo zdrowej diety. Już brak mi sił na to odchudzanie, a nie potrafię zaakceptować takiego wyglądu. Mam 29 lat, a wyglądam jak kobieta po menopauzie z nadwagą w postaci otyłości brzusznej! Dodam, że jestem niskiego wzrostu i z taką bańką w talii mam wygląd Teletubisia.
Teraz już rozumiem dlaczego wyglądam jak pralka Frania i tak opornie idzie mi odchudzanie. Mimo ćwiczeń i rygorystycznej diety nie jestem w stanie schudnąć więcej niż kilogram miesięcznie. A i nie jestem w stanie tak katować się dłużej niż pół roku. Moje ostatnie odchudzanie tyle trwało i straciłam 5 kg, ale inna kobieta straciłaby w tym czasie z tą dietą i tymi ćwiczeniami 15-20 kilogramów.
Kilogramy szybko wróciły, mimo zdrowej diety. Już brak mi sił na to odchudzanie, a nie potrafię zaakceptować takiego wyglądu. Mam 29 lat, a wyglądam jak kobieta po menopauzie z nadwagą w postaci otyłości brzusznej! Dodam, że jestem niskiego wzrostu i z taką bańką w talii mam wygląd Teletubisia.
Trafiłam na tekst:
"Gdy własny organizm nieoczekiwanie strzela focha - o endometriozie".
"Gdy własny organizm nieoczekiwanie strzela focha - o endometriozie".
I zaczęłam to wszystko rozumieć.
Czuję się ogromnie poszkodowana, gdy czytam na jakimś forum teksty pod tytuł "mniej żryj". I to całe wyśmiewanie grubych ludzi. Osoba z szybką przemianą materii nigdy nie zrozumie, że można przytyć od jednej kanapki, bo sama pochłonie połowę pizzy i jest chuda. Takiej osobie się wydaje, że osoba gruba je całą pizzę na śniadanie, a na kolację 3x Mc Zestaw i stąd nadwaga. Może w większości przypadków tak. A może tylko w połowie.
Mój mąż mógłby zjeść konia z kopytami. Opycha się fastfoodami, słodyczami i nie tyje, choć bardzo intensywnie nad tym pracuje - przez większość życia miał niedowagę. Teraz waży w normie, ale naprawdę się opycha, żeby utrzymać wagę. Ze mnie się śmieje, że tyję od samego patrzenia na jedzenie i namawia, żebym dała sobie spokój i się cieszyła życiem i jedzeniem. On nie rozumie, że jak zacznę normalnie jeść to się w drzwi nie zmieszczę.
Najgorsze jest to, że z endometriozy nie można się wyleczyć, można tylko złagodzić objawy, np. za pomocą leków hormonalnych, które muszę stosować.
Byłam u swojego ginekologa, który zlecił mi badania, bo już pół roku temu miałam podwyższone d-dimery i jak wyniki jeszcze wzrosną, to będę musiała odstawić leki, a wtedy powtórka z rozrywki, czyli te objawy, które opisywałam jakiś czas temu. Boję się znów do tego wracać, ale powiedział, że gdy wrócą bóle, to zrobimy laparoskopie lub jeśli będzie trzeba to laparotomie i usuniemy co się da - tzn ile zrostów się da. One się odnowią po jakimś czasie, ale z doświadczenia innej kobiety z tymi problemami widzę, że to jedyny sposób na pozbycie się brzucha i powrotu do wagi.
No i jakby tego wszystkiego było mało to hormony tarczycowe przy granicy z niedoczynnością, Hashimoto, więc to też ma swój udział w braku efektów odchudzania. Zaczęłam się interesować dietą w niedoczynności tarczycy. Gdy pytałam endokrynologa czy można tu sterować dietą, to powiedział że nie, chociaż można by unikać warzyw kapustnych. Nic nie mówił o selenie, który należałoby uzupełnić, o jodzie, o rybach, które należałoby jeść jak najczęściej, o glutenie, którego należałoby unikać (glutenu unikam już chyba rok - może dlatego waga nie przekracza 66 kg, pewnie gdybym zaczęła jeść bułki i makarony, dobiła bym do 70 kg w mgnieniu oka). Trochę pocztałam i spróbuję w tę stronę. Wprowadzę ryby i orzechy, choć tych drugich się boję, bo są kaloryczne, a za rybami nie przepadam niestety.
Nie jestem otyła, jeszcze nie. Jednak przy moim wzroście powinnam ważyć 49-59 kg. Czyli powinnam zrzucić 10.
Jak patrzę na te wszystkie diety i na to co polecają dietetycy, to mam wrażenie, że bardzo szybko bym przytyła. Dwudaniowy obiad? Haha... Dobre sobie. I jeszcze banan na deser - przecież ja nawet tyle w siebie nie zmieszczę. Ja na obiad jem tylko zupę. Po zjedzeniu kulki ziemniaków czuję się jak ociężały wieloryb. Staram się jeść lekko, a jestem ociężała i wzdęta, do tego zgaga dosłownie po wszystkim.
Jeszcze ten ciągły spadek formy, zmęczenie, stresy, niewyspanie. Podobno od stresów, kiedy poziom kortyzolu jest podwyższony, przybiera się na wadze, chociaż mówią, że z nerwów się chudnie. I jak to w końcu jest?
Pamiętam moją matkę wiecznie na diecie i z wieczną nadwagą. Nadwagą zaczęła się u niej nagle, była szczupła jeszcze po 30stce i nagle stała się bombą przed 40stką, prawdopodobnie po psychotropach, bo zdiagnozowano u niej nerwicę i depresję. Leki odstawiła i schudła, ale już zawsze miała problemy z przybiera iem na wadze. Ona na prawdę mało jadła a w pasie miała metr! I to przy niskim wzroście. Nogi i biodra miała szczuplutkie jak u dziewczynki, a na tym ogromny bembol i biust z obwodem 111 cm. Nie leczyła się mimo zdiagnozowanej niedoczynności tarczycy. Nie chciała brać hormonów, bo bała się że jeszcze bardziej utyje. Tak samo w sprawach ginekologicznych - proponowano jej tabletki hormonalne, ale nie dała się namówić. Co jakiś czas lądowała w szpitalu na zabieg wycinania torbieli, cysty, polipa... Teraz wiem, że to była endometrioza. Niestety to gówno można odziedziczyć w genach.
Czuję się ogromnie poszkodowana, gdy czytam na jakimś forum teksty pod tytuł "mniej żryj". I to całe wyśmiewanie grubych ludzi. Osoba z szybką przemianą materii nigdy nie zrozumie, że można przytyć od jednej kanapki, bo sama pochłonie połowę pizzy i jest chuda. Takiej osobie się wydaje, że osoba gruba je całą pizzę na śniadanie, a na kolację 3x Mc Zestaw i stąd nadwaga. Może w większości przypadków tak. A może tylko w połowie.
Mój mąż mógłby zjeść konia z kopytami. Opycha się fastfoodami, słodyczami i nie tyje, choć bardzo intensywnie nad tym pracuje - przez większość życia miał niedowagę. Teraz waży w normie, ale naprawdę się opycha, żeby utrzymać wagę. Ze mnie się śmieje, że tyję od samego patrzenia na jedzenie i namawia, żebym dała sobie spokój i się cieszyła życiem i jedzeniem. On nie rozumie, że jak zacznę normalnie jeść to się w drzwi nie zmieszczę.
Najgorsze jest to, że z endometriozy nie można się wyleczyć, można tylko złagodzić objawy, np. za pomocą leków hormonalnych, które muszę stosować.
Byłam u swojego ginekologa, który zlecił mi badania, bo już pół roku temu miałam podwyższone d-dimery i jak wyniki jeszcze wzrosną, to będę musiała odstawić leki, a wtedy powtórka z rozrywki, czyli te objawy, które opisywałam jakiś czas temu. Boję się znów do tego wracać, ale powiedział, że gdy wrócą bóle, to zrobimy laparoskopie lub jeśli będzie trzeba to laparotomie i usuniemy co się da - tzn ile zrostów się da. One się odnowią po jakimś czasie, ale z doświadczenia innej kobiety z tymi problemami widzę, że to jedyny sposób na pozbycie się brzucha i powrotu do wagi.
No i jakby tego wszystkiego było mało to hormony tarczycowe przy granicy z niedoczynnością, Hashimoto, więc to też ma swój udział w braku efektów odchudzania. Zaczęłam się interesować dietą w niedoczynności tarczycy. Gdy pytałam endokrynologa czy można tu sterować dietą, to powiedział że nie, chociaż można by unikać warzyw kapustnych. Nic nie mówił o selenie, który należałoby uzupełnić, o jodzie, o rybach, które należałoby jeść jak najczęściej, o glutenie, którego należałoby unikać (glutenu unikam już chyba rok - może dlatego waga nie przekracza 66 kg, pewnie gdybym zaczęła jeść bułki i makarony, dobiła bym do 70 kg w mgnieniu oka). Trochę pocztałam i spróbuję w tę stronę. Wprowadzę ryby i orzechy, choć tych drugich się boję, bo są kaloryczne, a za rybami nie przepadam niestety.
Nie jestem otyła, jeszcze nie. Jednak przy moim wzroście powinnam ważyć 49-59 kg. Czyli powinnam zrzucić 10.
Jak patrzę na te wszystkie diety i na to co polecają dietetycy, to mam wrażenie, że bardzo szybko bym przytyła. Dwudaniowy obiad? Haha... Dobre sobie. I jeszcze banan na deser - przecież ja nawet tyle w siebie nie zmieszczę. Ja na obiad jem tylko zupę. Po zjedzeniu kulki ziemniaków czuję się jak ociężały wieloryb. Staram się jeść lekko, a jestem ociężała i wzdęta, do tego zgaga dosłownie po wszystkim.
Jeszcze ten ciągły spadek formy, zmęczenie, stresy, niewyspanie. Podobno od stresów, kiedy poziom kortyzolu jest podwyższony, przybiera się na wadze, chociaż mówią, że z nerwów się chudnie. I jak to w końcu jest?
Pamiętam moją matkę wiecznie na diecie i z wieczną nadwagą. Nadwagą zaczęła się u niej nagle, była szczupła jeszcze po 30stce i nagle stała się bombą przed 40stką, prawdopodobnie po psychotropach, bo zdiagnozowano u niej nerwicę i depresję. Leki odstawiła i schudła, ale już zawsze miała problemy z przybiera iem na wadze. Ona na prawdę mało jadła a w pasie miała metr! I to przy niskim wzroście. Nogi i biodra miała szczuplutkie jak u dziewczynki, a na tym ogromny bembol i biust z obwodem 111 cm. Nie leczyła się mimo zdiagnozowanej niedoczynności tarczycy. Nie chciała brać hormonów, bo bała się że jeszcze bardziej utyje. Tak samo w sprawach ginekologicznych - proponowano jej tabletki hormonalne, ale nie dała się namówić. Co jakiś czas lądowała w szpitalu na zabieg wycinania torbieli, cysty, polipa... Teraz wiem, że to była endometrioza. Niestety to gówno można odziedziczyć w genach.
Cześć
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie zrezygnowałaś z pisania. Bardzo współczuje Ci tych problemów zdrowotnych. Ja jestem zdrowa, ale mam bratową która ma kłopoty z tarczycą i nie może sobie dobrać leków. Ciągle jest zmęczona, w kiepskiej kondycji psychicznej i fizycznej i oczywiście jest otyła. Zastanawiam się , czy Twoje kłopoty ze zdrowiem nie mają swojego źródła w domu rodzinnym. Byłaś dzieckiem dość zaniedbywanym przez rodziców, którzy stawiali Ci jeszcze wygórowane wymagania. Na pewno te czynniki nie wpłynęły pozytywnie na stan zdrowia. Paulina
Dziękuję za odwiedziny.
UsuńMiło mi, że nadal zamierzasz mi towarzyszyć.
Tutaj masz rację, na pewno jest coś w tym jak rodzice mnie zaniedbywali. Nie wiem czy wiesz, ale mając 22 lata od 23 lat byłam biernym palaczem, a ile się do laryngologa i foniatry na chodziłam, to tylko ja wiem - a było to już w dorosłym wieku niestety. I tak z wieloma sprawami. Matkę interesowały jedynie moje osiągnięcia, nic poza tym.
Znajoma z Hashimoto próbowała diety dąbrowskiej- bardzo sobie chwaliła. Ja stety- niestety w tej drugiej skrajności- tych, co mogą się opychać do woli i nie przytyją-też mam przez to problemy bo przy wzroście takim jak Twój przed ciążą ważyłam 41- 42 kg. W siódmym miesiącu jeszcze nie osiągnęłam pożądanej wagi 49kg :p a niestety u kobiet taka waga pociąga za sobą konsekwencje w postaci zaburzeń cyklu i problemy w donoszeniu ciąży. Dużo bym dała żeby ważyć normalnie. Więc i tak źle, i tak niedobrze... Przy ikstatnim pobycie w szpitalu na ginekologii leżałam z dziewczyną która miała operację na endometriozę. Szybko doszła do siebie. Trzymaj się:* Żona
OdpowiedzUsuńWitam w nowym miejscu.
UsuńDziękuję za rady i wsparcie. Trzymam kciuki za walkę o dodatkowe w Twoim przypadku kilogramy.
hej hej Kochana. bloga zmienialam z: http://myfamily.blog.onet.pl na https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńA ze zmienilam telefon to wszystkie blogi z zakladek mi szlag trafil. ale ciesze sie, ze sie odezwalas.
Będę Cię odwiedzać :)
UsuńMoja koleżanka z pracy właśnie jutro na laparoskopie przez endometriozę... Sporo kobiet, które zna boryka się z tym problemem.
OdpowiedzUsuńCo do tarczycy, to nie wiem, czy znasz ten blog:
http://qchenne-inspiracje.pl/troche-zdrowia-porady/tarczyca/
Ta kobieta robi masę dobrej, merytorycznej roboty. Naprawdę gorąco zachęcam Cię do lektury Jej postów.
U mnie przemiana materii mocno słabnie z wiekiem. Kiedyś mogłam naprawdę jeść sporo i wszystko... Teraz muszę się pilnować, wszystko odkłada mi się w okolicach brzucha... A też jestem niska.
Dzięki za link :) Nie znałam tego bloga. Będę zaglądać.
UsuńCzuję, jakby większość Twojego wpisu była o mnie. Jedyne różnice to takie, że moje hormony skaczą, jak chcą, a nikt nie może znaleźć przyczyny... i to, że u mnie każdy zjedzony liść sałaty idzie w biodra, a nie w brzuch. Poza tym znam z doświadczenia każde jedno napisane przez Ciebie zdanie.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry, nie jesteś sama!
Wolałabym żeby mi szło w biodra :)
UsuńWalczę nadal, nie poddam się. Nie dam hormonom wygrać ;) Za Ciebie też trzymam kciuki!