piątek, 2 marca 2018

Deprecha czy ki ch...?

Ja już wymiękam...
Teraz mąż sobie wymyślił, że jednak weźmiemy kredyt i kupimy kawalerkę na chwilę (rok-dwa).
Jezuuu... cokolwiek już, tylko się wynieśmy stąd! Niech już nawet będzie te 25 m^2, choć na 4 osoby to jakaś kpina, ale dobra. 
Ciekawe ile razy jeszcze mu się odmieni i zdanie zmieni.
No i jakoś w "rok-dwa" nie wierzę. Potem znowu to sprzedać - będziemy się bujać jak teraz. A dzieci już 6 i 4 lata mają. 
Boże Kochany, tak bym chciała najnormalniej w świecie odpocząć. Tak się wyspać jednym ciągiem 8 godzin. Wziąć kąpiel w wannie. Sorry za szczerość, ale chociażby zrobić kupę w samotności. 
Uważam, że czas najwyższy córkę posłać do przedszkola (za 3 tygodnie kończy 4 lata). Nawet psycholodzy to doradzają bo po pierwsze - z miesiąca na miesiąc będzie coraz trudniej i nie będzie chciała chodzić. A po drugie - chyba widzą jak mi cholernie ciężko i jaka zmarnowana już jestem.
Szkoda tylko, że mąż tego nie widzi, albo raczej nie chce widzieć.
Uparł się, że dopiero córka do zerówki pójdzie, bo nie ma jeszcze obowiązku szkolnego, a Ty matka se urwij łeb. Męcz się w autobusach z dwójką dzieci. A dojeżdżaj sobie codziennie 20 km. A co tam? 
I co? I w tym tygodniu głupi mróz + jęczmień u córy na powiece i jesteśmy uziemieni w domu. Syn traci terapię, bo mamy 20 km do przedszkola terapeutycznego. No super... Bombowo po prostu!
O tym że dzieciaki się tu biją, zabijają już nie wspomnę.

Kiedy ostatnio byłam w kinie? Wygląda na to że 10 lat temu, czyli jeszcze przed ślubem.
Kiedy dostałam kwiaty? Haha... też przed ślubem. Jakie to jest kuuur.... wszystko żałosne.

Wiecie? Kiedyś pisałam własne teksty, robiłam swoją muzę... A dzisiaj co? Nawet nie mam pianina! Tak sobie myślałam, że po kupnie mieszkania, pierwszą rzeczą na jaką będę odkładać kasę to będzie właśnie pianino... NIE SAMOCHÓD! Choć własny na pewno by mi życie dużo ułatwił.
Co ja bym dała, żeby móc sobie znowu pograć... Sonatę Beethovena... Nocturne Chopina... Fuck! 
Tak bym poszła na jogę... żeby się choć trochę rozluźnić, odstresować. Kiedy byłam ostatnio? W 2008 roku? Tak. 10 lat temu.

Inaczej sobie to wszystko wyobrażałam, ale jak widać życie pisze swoje własne scenariusze i Ciebie nie pyta o zdanie.

23 komentarze:

  1. ano nie pyta, niestety... :(
    Nie łatwe to twoje życie i sił brak widzę. Może to chwilowe osłabnięcie? Może niebawem coś się zmieni i znowu zaświeci słońce? Życie jest pełne niespodzianek, może też i te dobre ma dla Ciebie :)
    Życzę Ci tego i pianina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na +2348104102662, w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

      Usuń
  2. Dziękuję. Wiem, że smęcę i aż się tego czytać nie chce. Przepraszam, że nie mogę sklecić niczego sensownego. Spadek formy trwa u mnie zbyt długo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,Karinko! trafiłam do Ciebie przypadkiem, ale wsiąkłam i przeczytałam wszystko od poczatku! Jesteś niezwykle dzielną osobą!Podziwiam!Nie chce byc jak Ciotka Dobra Rada, bo sama doskonale wiesz, co dla Ciebie dobre, ale wyprowadzka i praca na pewno duzo by zmieniła...poczułabyś s ię pewniej i bardziej niezależnie...nie potrafię rozszyfrowac, co skończyłas, ale jest po tym szansa na pracę? trzymaj się , wiosna niedługo, jeśli nawet nie badzie łatwiej, to na pewno ładniej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę doczekać się wiosny. W porze zimowej jest znacznie ciężej poniewierać się z dziećmi i pewnie też przez to łapię częściej dołki.
      Skończyłam studia artystyczne: dyrygent, pianista, pedagog... Lubię uczyć :)
      Wiem że kiedyś udręka się skończy. Na razie nie mogę zacząć pracy z uwagi na syna, ale jak tylko stanie się bardziej samodzielny i pedagodzy, terapeuci na to przytakną to na pewno pójdę do pracy. Jeśli nie będzie zapotrzebowania to założę własną działalność. Mogę pracować w radiu w tv, w szkołach, poza tym organizacja imprez itp., PR. Dość szerokie pole manewru.
      Obecnie jestem w kiepskiej kondycji psychicznej, do tego brak wiary w siebie. Jest ciężko... Myślę że jak młoda pójdzie do przedszkola, to będę mogła odpocząć, żeby naładować baterie na nowo, bo teraz to działam na jakimś zapasie totalnym i szczerze mówiąc nie wiem jak mi się to udaje.

      Usuń
  4. Karina... Tak mi strasznie ciężko czytać Twoje wpisy :( Nie dlatego, że smęcisz (wcale tego nie robisz!) ale dlatego, że tak dużo w Tobie, w nich jest... mnie. I kiedy siedzę przed tym monitorem, czytam to... to jakoś dotkliwiej to wszystko odczuwam. Napisałaś mi, że jesteśmy w podobnej sytuacji. Masz rację, bardzo. Choć poszczególne elementy się różnią, to już to co odczuwamy, jest już bardzo podobne.
    Karina, ja wiem, że takie rzeczy jak kupno mieszkania, czy posłanie dzieci do przedszkola powinno być wspólną decyzją, ale... powiedz gdzie w tym jest Twoje zdanie? Gdzie tam jest Twój pogląd na to wszystko? To nie mąż "siedzi" w domu z dzieckiem z autyzmem (niczego absolutnie nie ujmując Twojemu synowi) i 4latką. On idzie do pracy, jest pewnie przez to strasznie ważny, przy okazji odpoczywa od dzieci i wszystkich problemów, kłótni, zmęczenia, które One generują i ma zwyczajnie święty spokój. Karina, do niczego Cię nie namawiam, ale żeby zapisać dziecko do przedszkola nie potrzebujesz Jego pozwolenia. Jeśli czujesz, że nie dajesz rady, że tak będzie też z korzyścią dla syna- działaj. Ratuj siebie, póki jeszcze jest na to czas. Nie wiem ile masz lat, ale uwierz mi (ja mam 37) z każdym rokiem jest coraz trudniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja też czasami myślę o dawnej mnie. Jaka byłam, jaka jestem teraz... Najbardziej boli mnie chyba wtedy, kiedy moja Mama mówi co się stało z tą radosną, pewną siebie dziewczyną... Wiem, że Ona to widzi i wiem, że tej mnie już dawno nie ma.
      Życie nie tylko nie pyta nas o zdanie, ale zwyczajnie jest niesprawiedliwe i to niestety nie jest takie proste, że jesteśmy kowalami swojego losu. W dużej mierze owszem. Tylko czy to tak łatwo zawalczyć o marzenia? O życie, które chciało się wieść? Z dwojgiem dzieci, bez pracy, bez wymiernego wsparcia rodziny? Nikt nie powie, że to jest niewykonalne. Pewnie nawet iluś tam kobietom to się udało, nie wątpię. Ale strach, zwątpienie, obawy są w takim przypadku naturalne. A kiedy brak nam wiary w siebie, to żadna z nas się nie odważy na życiową rewolucję. Życie przede wszystkim nie jest czarno-białe.
      Karina, dziękuję za maila. Na pewno z niego skorzystam, ale potrzebuję trochę czasu- w pracy znowu brakuje nam rąk, koleżanka od dziś jest na zwolnieniu. Postaram się jednak napisać jak najszybciej.

      Usuń
    2. Mam wrażenie, że jesteśmy podobnie wrażliwe i niepewne siebie. Wiesz... oglądam u Ciebie piękne zdjęcia - Ty jesteś śliczna i uśmiechnięta, ale ja gdzieś tam widzę za uszami i w Twoich oczach smutek.
      Co do podejmowania decyzji w moim małżeństwie - widzę, że nie jest tak jak być powinno - coś pt. "Pan każe, sługa musi". Nie tak wygląda partnerstwo i nie tak sobie wyobrażałam swoje małżeństwo, tym bardziej, że przed ślubem potencjał był. Nie wiem co stało się później. Na jakimś blogu przeczytałam fajny tekst, że w związku nie chodzi o to, że facet ma pomagać w domu czy przy dzieciach. Dom i dzieci są wspólne więc mąż, ojciec ma wspólnie z żoną o to dbać i to się tyczy tak naprawdę wszystkiego w związku, m. in. podejmowania decyzji.
      Jestem właśnie na etapie wyboru przedszkola dla córy - w Państwowych miejsc brak, więc trzeba będzie wyłożyć 500 zł miesięcznie na prywatne, ale uważam to za dobrą inwestycję i niekoniecznie dla mnie (choć na pewno by mnie to bardzo odciążyło) - córa na tym skorzysta. Pozna rówieśników, będzie miała kontakt z dziećmi - normalnymi, zdrowymi. Będzie musiała radzić sobie bez mamy. Kiedyś zaprosiła mnie znajoma do siebie do mieszkania i poszłam wiadomo z małą i Młoda dostała histerii po przekroczeniu progu (zaczęła strasznie ryczeć) - dlaczego? Bała się, nie zrozumiała co się dzieje, bo - jak do mnie dotarło - nigdy nigdzie nie byłyśmy, u nikogo. Zawsze tylko autobus, odwożenie syna, sklep, zakupy, wracanie do domu (albo i nie - wtedy włóczenie się po sklepach 5-6 godzin), później z powrotem po syna i nasze życie toczy się w autobusach i w sklepach. Zrozumiałam, że ona nie ma własnego życia, jest podporządkowana pod brata i kiedyś może mi mieć to za złe. A później się świetnie bawiła z córeczką tej mojej znajomej i było rewelacyjnie, nie chciała wracać do domu. Dlatego w kwestii przedszkola odpuścić nie mogę.
      Strach, zwątpienie, brak pewności siebie, brak wsparcia - to nas zabija i popadamy w rutynę, bojąc się podjąć jakiekolwiek kroki.

      Usuń
    3. Karina czy Twój synek ma orzeczenie o niepełnosprawności? Postaraj się o to, jeśli nie ma. Jeśli ma autyzm, to prawdopodobnie bez problemu dostanie. To nie jest żadna ujma dla niego, my od lat z tego korzystamy, bo jeden z moich synów i mąż są niedowidzący. A dzieci z rodzin z niepełnosprawnością w większości miejscowości mają pierwszeństwo w publicznych przedszkolach, na równi z samotnymi matkami. Dodatkowo będziecie mogli starać się także o inne, także finansowe profity. A dzięki temu Ty będziesz bardziej niezależna, no i Wasz syn też skorzysta, bo będziecie mogli mu zapewnić lepszą terapię.
      Przedstaw swojemu mężowi rzeczowe argumenty dlaczego nie możesz odpuścić-odwołaj się do jego inteligencji, mądrości, i takie tam, ale też dobrze działa posłużenie się jego złymi doświadczeniami z dzieciństwa, jeśli o takich wiesz- czy naprawdę chciałby, żeby jego córka miała tak samo i była uzależniona od matki jak on?
      Zawalcz o siebie, też musisz mieć jakieś swoje pole do życia. Stopniowo może uda Ci się odzyskać swoje marzenia.
      Trzymajcie się! :)

      Usuń
    4. Żona ma rację Karinko, musisz się ratować, zawalczyć o siebie, o SIEBIE. Gdzie Ty jesteś w tym wszystkim? No gdzie? Moja sytuacja życiowa nie jest łatwa i komfortowa, ale ogromnie ważne jest dla mnie to, że mam pracę. Napiszę na pewno o tym kiedyś na blogu post. Praca, to nie tylko fakt, że dokładasz się do domowego budżetu, nie prosisz o pieniądze na tampony, czy o kieszonkowe na wyjście do kina z koleżanką. Mnie praca dała znacznie więcej- własną, małą przestrzeń. Ta praca, to jedyne co mam tylko i wyłącznie swojego. Fakt, że ułożyło mi się tak, że mam pracę w której mogę się wykazać, wiem, że nie w każdej pracy jest to możliwe- tym bardziej w przypadku nas-kobiet, które miały długą przerwę w życiu zawodowym, albo dopiero zaczynają swoją pierwszą pracę (mają trzydzieści kilka lat). W pracy poznałam fajne koleżanki, te ze studiów, z dzieciństwa jakoś się wykruszyły... Nowe się nie pojawiały, choć miałam znajome z placu zabaw, czy przedszkola dziewczyn, ale to nie były koleżanki. Teraz mam z kim pójść na kawę, do kina, wyjechać na jednodniową wycieczkę.

      Usuń
    5. To co piszesz o córce, jest niepokojące. I Ty jako mama widzisz ten problem i zagrożenie. Jednak jest czas, żeby działać. Mąż musi to zrozumieć. Spróbujcie usiąść, porozmawiać. Boże, wiem jakie to wszystko trudne. Jednak to przedszkole, to będzie korzyść dla Was wszystkich. Trzymam kciuki, żeby się udało.

      Usuń
    6. To co piszesz o córce - pierwsza żona mojego byłego męża doprowadziła do sytuacji, ze jej młodszy syn stal się niemal druga matka dla swojej niepełnosprawnej siostry... Wściekam się jak czytam o opiniach Twojego męża, bo przecież nie da się tego nazwać inaczej niż działaniem na szkode. Może powinien zostać z dziećmi sam na dzień, nie wiem, w weekend, żeby zobaczyć, ze nie wymyślasz sobie problemu...

      Ogólnie smutne to wszystko.
      Trzymam kciuki za Was i za Ciebie.

      Usuń
    7. Dzięki dziewczyny za wsparcie i rady.
      Syn ma orzeczenie, ale nie wiedziałam, że to daje pierwszeństwo rodzeństwu w staraniu się o przedszkole publiczne. Dzięki za info. Na pewno skorzystam i zobaczę co da się zrobić.
      Co do zostania męża z dziećmi, to gdybyśmy mieszkali na swoim, to już dawno bym tak zrobiła, ale pod dachem teściów się nie da. Za daleko to zabrnęło, za bardzo dałam rodzinie męża sobą pomiatać.
      Wiecie? Na początku jak się wprowadziłam, to babka i matka męża miały do MNIE pretensje że mój mąż jest bałaganiarzem i nie sprząta po sobie, a ja głupia z rumieńcem wstydu po nim sprzątałam zamiast powiedzieć: "Jak go sobie tak wychowałyście, to sobie sprzątajcie, albo go wychowajcie jak należy, bo to nie moja rola" albo "Nie sprząta, bo go widocznie nie nauczyłyście tego". Teraz jestem mądrzejsza i bym teraz tak powiedziała gdyby mi wypaliły z tekstem, że np. Mój mąż pod prysznicem zostawił skarpetki czy coś. Ale człowiek młody, głupi, skrępowany, u kogoś "na garnuszku" i za dobrze wychowany żeby pyszczyć , a to do takich ludzi trzeba było. A ja dałam sobie wejść na głowę.

      Usuń
    8. Zależy od miasta bo to ono ustala kryteria, ale w całym Trójmieście do tej pory tak było. A 500zl które jednak zostaje w kieszeni może być dla męża dobrym argumentem, więc dowiedz się koniecznie czy u Was też tak jest :)

      Usuń
    9. U nas też jest w kryteriach przedszkolnych dodatkowy punkt w rekrutacji za rodzeństwo z orzeczeniem.

      Usuń
  5. Po przeczytaniu tej wiadomości załamałam się nad Twoim losem, ale jednocześnie oburzyła mnie Twoja niezaradność. Żadna kobieta nie powinna pozwolić facetowi decydować o sobie i dzieciach. Mężczyźni nie mają intuicji,przeczuć itp. Musisz odzyskać pozycję w rodzinie. Nie masz innego wejścia, bo będzie gorzej. Być może mąż, któregoś dnia dorośnie do swojej roli, ale na razie wykorzystuje to że nie masz nikogo kto Cię poprze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem i nie dziwi mnie Twoje oburzenie. W domu rodzinnym mnie wychowano tak, że mam robić to co mi się każe, nie miałam możliwości sprzeciwu i nieświadomie przeniosłam to też tutaj, a mąż zaczął wykorzystywać moją uległość. Najgorsze jest to, że gdy się sprzeciwiam czy na coś nie zgadzam i wyrażam to - to on to olewa, gdy mówię dosadniej, czy nawet się pokłócimy, to tylko wyśmiewa, że np. "Pewnie będziesz miała okres" albo "Pewnie nie wzięłaś tabletki". Ja się wtedy czuję bardzo poniżona i odpuszczam, płacząc po kątach. Poza tym on na wszystko ma odpowiedź, a ja tylko wymagam szacunku. On ma na wszystko jakieś swoje wytłumaczenie, usprawiedliwienie i jego racje są najważniejsze.

      Usuń
    2. Karina, jesteś mądrą, inteligentną kobietą i nie daj sobie nigdy wmówić, że jest inaczej. U Ciebie problem jest podwójnie złożony, bo wychodzą jeszcze sytuacje z Twojego dzieciństwa... Tak bardzo, bardzo chciałabym Ci pomóc stanąć na nogi przede wszystkim psychicznie. Najpierw to powinnaś zrobić- odzyskać siebie, pozycję w rodzinie jako partner, osoba równa, a nie ktoś gorszej kategorii, kogo można oceniać przez pryzmat hormonów, to uwłaczające godności każdej kobiety. Owszem, hormony stanowią ważną część naszego życia, ale kwitować racje, zdanie żony komentarzem o okresie? To świadczy o niedojrzałości Twojego męża.

      Usuń
  6. Karina! Napisałam taki długi kom.,ale może wpadł do SPAMU? To tylko powtórzę- jesteś bardzo dzielna, podziwiam Cię! I jak teraz zawalczysz o siebie- to dasz radę!I zagrasz tego Chopina! Musisz uwierzyć,mimo, że tak tę wiarę w siebie Ci niszczono!dobrego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo tak to jest, że wynosimy dużo z dzieciństwa. Ja też uważam, że powielam w wielu kwestiach błędy mojej mamy.Wiele rzeczy robię inaczej, ale w kwestii tego, że wielokrotnie dawałam się poniżać i nie wypieprzyłam go z domu widzę, że jestem podobna do mamy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na +2348104102662, w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń