poniedziałek, 25 listopada 2019

Serio, ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać bez wspomagaczy?

Mąż wyjechał w delegację na szkolenie.
Dzisiaj mija czwarty dzień. Gdy mi opowiada jak zachowują się jego znajomi, jestem w szoku.

To co się tam wyprawia, nie mieści mi się w głowie.


Jakie są wasze doświadczenia związane z wyjazdami szkoleniowymi lub integracyjnymi z pracy? Może ktoś z Waszych najbliższych relacjonował co się na takich "imprezach" działo? Podzielcie się.

18 komentarzy:

  1. Wyjazdy czy imprezy integracyjne to stety (nie)stety, morze alkoholu, seksu i zwierzęcego zachowania... Dlatego tak bronię się przed takimi imprezami... Dla mnie to porażka, dno i kubeł szlamu. Czy ludzie naprawdę tak zdziczeli ?

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas jest w miarę spokojnie :) Jest alkohol ale ale zazwyczaj wszyscy się pilnują aby nie przesadzić. Bez względu czy to jest bal firmowy czy wyjazd integracyjny w góry :) A pracuje w firmie gdzie są prawie sami mężczyźni :) Z drugiej strony u męża w pracy (ta sama branża) podobno na takich wyjazdach działo się.... Szczerze? W codziennych sytuacjach w pracy widzę różnicę pomiędzy moja a jego firma. Moja jest mniej "znana i prestiżową" ale ludzie milsi dla siebie, pomaga sobie wzajemnie po pracy i przyjaźnią się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozumiem jedno piwko po kolacji, choć sama jestem daleka od picia alkoholu poza domem. Nie widzę w tym nic ciekawego. Nie lubię smaku piwa czy wodki, może jestem nienormalna? Lubię od czasu do czasu wypić lampkę wina, ale z mężem w domu.
      Na tym wyjeździe może nie było tak źle jak pisze wyżej 1987, bo o seksie nic mąż nie wspominał, ale z alkoholem przegięcie i to właśnie znajomi męża, bo inni trzymali fason, a tu taki wstyd.

      Cieszy mnie , że jednak są tacy , którzy się pilnują.

      Usuń
  3. To chyba taki standard jak sie ludzie z domu wypuszczą świrują....

    OdpowiedzUsuń
  4. U mojego meza jest kulturalnie. Hotel z trzema gwiazdkami, kolacja/obiad z odrobina alkoholu jesli ktos ma smaka (lampka wina/whisky) - to na wyjezdzie poza miasto a w miescie organizuja wyjscie do restauracji albo np. gokarty. Moze zly mam osad ale wydaje mi sie, ze sa na pewnym poziomie. Maja rodziny, juz jakis staz pracy i chca sie rozwijac, dazyc do czegos dalej wiec nie maja w glowie "najebac sie i bawic"... za to kolega co zarabia mniej, pracuje w ubezpieczeniach i tam nie ma rozwoju, jest "korpo" to seks, narkotyki, woda litrami... az nie wierzylam.... Ale on sam ledwo zyl po 4 dniach na wyjezdzie i byl az zolty 🙄 nie rozumiem tego 🤷‍♀️ ale on student, bez wlasnego kredytu na m, na wynajmie, w zwiazku luznym nie malzenstwie, bez perspektyw na jakas samorealizacje w pracy, praca taka "aby byla".
    Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiesz o co mi chodzi z tym "poziomem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba zależy od kultury osobistej danego człowieka. Mam wrażenie, przynajmniej u nas tak to wyglada, że im starsze pokolenie, tym bardziej daje czadu. Mąż opowiadał, że najwięcej piły Panie 50+
      Dobrze, że już wrócił :)

      Usuń
  5. Nie mam pojęcia co się dzieje na wyjazdach, ale byłam czynnym świadkiem imprezy pracowniczej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, cóż... Po alkoholu puściły hamulce niektórym. Zwłaszcza, gdy szefowa pojechała do domu. Ja opuściłam miejsce hańby, żeby już nie widzieć różnych rzeczy, ale powiem ci, że to był jeden z 2 razów kiedy byłam naprawdę pijana :D Przełaziłam przez jakieś płoty i druty, po drodze zgubiłam zegarek, a potem w środku nocy, w piżamie, wciąż pijana poszłam go szukać.
      A najlepsze, że znalazłam :D

      Usuń
    2. Haha... wyobraziłam sobie jak szukasz w piżamie zegarka po ciemku na trawniku między blokami poruszając się niepewnym krokiem :D
      Prze agentka z Ciebie :D

      Ja na imprezach czy wycieczkach nie piłam. Jakbym miała po dwóch kieliszkach spać pod stołem to wolę nie ryzykować :P A jak się znam to mogło by tak być, bo po lampce wina śpię jak zabita.

      Usuń
  6. :D
    No, tak było :D
    Dużo zależy od towarzystwa, bo jeśli jesteś wśród fajnych ludzi, przyjaciół, to można sobie raz na jakiś czas pozwolić na więcej. Ja też nie ryzykowałam i zazwyczaj nie przesadzałam z alkoholem. Widziałam potem jakiego kaca moralnego miały moje koleżanki i dziękowałam sobie w duchu, że nie zostałam na jakiejś imprezie. Nawet jeśli ja sama się pilnowałam i nie miałabym sobie nic do zarzucenia to nie chciałam być z taką imprezą kojarzona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem :)

      Przypomniała mi się właśnie moja 18stka. To co wyprawiały moje koleżanki, właściwie popwinnam to słowo zapispać w cudzysłowie, i jak mi zepsuły fajną imprezę, a po wypiciu niemal wszystkich piw (chłopcy pili po jednym piwie, a dwóch było niepijących) skombinowały sobie jeszcze wódkę, a nad ranem zarzygały mi łazienkę i jeszcze musiałam po nich sprzątać! Nigdy nawet nie przeprosiły. A to jak się lizały z jednym takim gościem (pomijam, że one były 3 na jego jednego) to już przyprawia o zawroty głowy, zważając na to, że one nie były samotne. Jednej gość w tym czasie w Anglii zarabiał na pierścionek zaręczynowy!
      A po imprezie moi koledzy wlekli je pod pachy do ich domów. Miały szczęście że to byli chłopcy na poziomie, bo z tak zalanymi w trupa mogli wszystko zrobić.
      A ja się tak nimi przejmowałam i zamiast się dobrze bawić, to nie wiedziałam czy do jednej karetkę wzywać, bo jak się okazało brała przed imprezą jakieś leki i miała nie pić, no ale się spiła.

      Usuń
  7. Ja zawodowo obracam się w gronie, któremu "nie wypada" więc moje imprezy pracownicze są po prostu sztywne i nudne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każdemu nie wypada niezależnie od wykonywanego zawodu :)
      Niestety często ludzie nawet na bardzo wysokich stanowiskach zachowują się w odrażający i przekraczający wszelkie granice sposób.

      Usuń
  8. Doświadczeń nie mam, rzecz jasna, ale z opowieści wiem, że na takich wyjazdach często jest "grubo". Może to legendy, na studenckich imprezach też nie bywałam i polegałam na cudzych przekazach. Ciężko cokolwiek powiedzieć...

    OdpowiedzUsuń
  9. U nas takich spotkań nie ma. Raczej sztywne oficjałki z mowami najwyższego. Ale w poprzednim miejscu pracy męża, działy się różne rzeczy. Trudno było uwierzyć, że ludzie mogą się zachowywać w tne sposób, zwłaszcza Ci, którzy na co dzień są poważnymi mężami i ojcami.

    OdpowiedzUsuń