4 kl SP:
Poniedziałek - przyroda (kartkówka)
dyktando (rz, ż)
Wtorek - historia (sprawdzian)
matematyka (kartkówka)
Środa - j. polski (sprawdzian)
Czwartek - j. angielski (sprawdzian)
No pojebało?
Jeszcze pewnie niezapowiedziane kartkówki dowalą, bo jak sobie nauczyciel nie radzi z emocjami to mówi "wyciągamy karteczki".
No i oczywiście każdy pyta z bieżącego materiału, no bo przecież jego przedmiot jest najważniejszy.
Córa się cieszyła, że w weekend będzie dziergać serwetki na szydełku na kiermasz wielkanocny.
Szkoła zabija w dzieciach pasje i zainteresowania, za to z nich chce zrobić roboty.
Nie myśleliście o przejściu na edukację domową?
OdpowiedzUsuńByłoby to wygodne, ale wiem że w przypadku naszych wycofanych, nieśmiałych dzieci niestety niekorzystne.
UsuńW edukacji domowej ktoś z dorosłych musi siedzieć w domu pozostając na utrzymaniu drugiej osoby.
UsuńStrasznie dużo tego i pewnie niezgodnie ze statutem szkoły. U nas jakoś rozkładają się te sprawdziany (też czwarta klasa), ale też nie ciśniemy i Tygrys też nie rwie się do nauki. Żyje piłką, a my przy okazji też.
OdpowiedzUsuńA te sposoby nauczycieli na własną niemoc... straszne.
3 sprawdziany w tygodniu to raczej standard w większości statutów. Kartkówki mogą być niezapowiedziane i to zazwyczaj z 3 ostatnich lekcji co przy lekcjach, które są raz w tygodniu jest dla dzieciaków dość trudne bez regularnego powtórzenia materiału. A skoro prac domowych nie ma to nikomu powtarzać się nie chce i potem są płacze i lamenty. Nie wiem czy kartkówka to sposób na niemoc czy nieradzenie sobie z emocjami - to się łatwo tak mówi a w szkole łatwo się nie pracuje - można odwrócić tę sytuację i powiedzieć, że teraz każdy rodzic uważa, że jego dziecko jest najmądrzejsze, najpiękniejsze i najbardziej uzdolnione w dziedzinach wszelakich a dobre oceny ma dostawać za samo pojawienie się łaskawie w szkole. Tak jak nie ma przymusu pracy w szkole tak samo można powiedzieć, że w pewnym sensie nie ma przymusu chodzenia do szkoły, która nam "nie leży" - jest edukacja domowa, są szkoły niepubliczne, demokratyczne, leśne, wolne, zajęte, montressori i co kto tam jeszcze chce. I nie jest to tylko specyfika dużych miast - w mniejszych ośrodkach też można znaleźć ciekawą ofertę.
UsuńRodzice też są różni.
UsuńW Statucie doczytałam, że 2 sprawdziany tygodniowo to max.
UsuńW naszym dwudziestoparotysięcznej szkole niestety nie ma alternatywy. A niestety na inną formę nauki nie możemy sobie pozwolić, choć wypracowaliśmy swój system i przeszliśmy ten rok w miarę gładko. Niestety obecny system nie pomaga i dzieciom i nauczycielom. Co prawda w szkole nie pracuję, kiedyś o tym marzyłam, a teraz dziękuję, że znalazłam się gdzieś indziej. Mam kontakt z dziećmi, kilka zajęć tygodniowo i to w zupełności mi wystarczy. A są dni, kiedy łatwo nie jest, a z roku na rok coraz trudniej (ten był szczególnie ciężki). Stąd nie umniejszam wysiłku nauczycieli, ale akurat w moim mieście jest naprawdę garstka ludzi w tym zawodzie, którzy są na właściwym miejscu. A wielu, którzy byli, wobec trudności, roszczeń rodziców, nagromadzenia orzeczeń, przerzucania odpowiedzialności na szkołę, takiego a nie innego programu i pewnie wielu innych trudności o których jako laik nie wiem, już zwyczajnie nie daje rady. Rzutuje to na dzieci. Generalnie błędne koło.
UsuńZapraszam na tydzień do pracy do szkoły/przedszkola to pogadamy o emocjach:)
OdpowiedzUsuńJestem pedagogiem
UsuńPracujesz obecnie? Wiesz, jak jest obecnie w każdej szkole w PL?Szkoła szkole nierówna. Na szczęście.
Usuń