piątek, 5 czerwca 2015

Wyjaśnienia

Kłótnie, awantury, żadnych zmian na lepsze. Nie mam czasu, aby opisywać wszystkie, więc przybliżę Wam te ostatnie zadrzenia.

Ostatnia niedziela wieczorem. Teściowie wybyli na jakąś impreze. Pech chciał, że wrócili gdy kąpałam Faustynkę. Jeszcze w momencie, gdy nie wyszłam z łazienki teściowa naszeptała do teścia, że jej specjalnie wodę wybieram i cała łazienka zalana. Wyszłam z dzieckiem i poszłam wycierać i ubierać Małą na sofę do kuchni. Następnie wzięłam do kąpieli Maciusia, a obłudna teściowa w tym momencie poszła udawać babcię do kuchni i czekała na rozwój sytuacji. Gdy wychodziłam z łazienki z Maciusiem w ręczniku, teść zaczął z mordą skakać, że podłoga w łazience mokra i nikt nie pościerał, tylko tak zostawiłam i że wstydu nie mamy. Ja na to: To przecież widzisz, że nie leżę tylko dziecko ubieram i zaraz powycieram.

- Powycierasz... Zostawiłyście i poszłyście!

- Przecież idę po szmatę i już wycieram.

- Taak!!! Dopiero jak się dziesięć razy powie!

- No to przecież z dwójką dzieci na rękach nie wytrę podłogi, bo jak?! Musiałam najpierw poubierać. Co ich miałam nago na korytarzu zostawić i podłogę wycierać? Popatrz lepiej jaki tu masz syf (wskazując brudne gary, talerze i sztućce nie mieszczące się już w zlewie  z całego dnia).

- No to wy używacie.

- Ja zawsze po sobie sprzątam. Nigdy nie zostawiłam choćby nieumytego widelca.

- Taaa...

- No tak!

Mąż zaczął ojcu wygarniać że ma burdel na podwórku, w garażu. Kamień leży półtora tygodnia nierozrzucony, trawa niewykoszona, kurnik się wali... itp., itd. A jaki ma pokój na górze - wąska ścieżka między śmieciami przez cały pokój, żeby dojść do łóżka.

Oczywiście teściowie kazali nam spierdalać.

Ja do nich nie pyskuję jak nie mam na czym podać dziecku posiłku, bo wszystkie talerze brudne, tylko biorę i myję. Albo jak Agnieszka czy Claudia zostawią w łazience jezioro, nie kilka kropel wody jak w przypadku moich dzieci.

Jeszcze wydarłam się na teścia, że jak zaczął, to niech już skończy, bo się dzieci boją i jak tak dalej będzie, to z drugim będę chodzić po psychologach.

Dureń jeszcze się darł, ale zabrałam dzieci na górę, bo były przerażone. Całą noc nie zmrużyłam oka, a następnego dnia nic nie zjadłam.

Gdy w poniedziałek koło południa schodziłam do kuchni po wodę do czajnika, napatoczyłam się na teściową, która wystartowała do mnie z tekstem:

- Do syfu przyszła.

Starałam się puścić to mimo uszu, ale ona się powtórzyła, więc zapytałam:

- No i co się zaczynasz?

- Jak tak mogłaś powiedzieć?! Ja ci tyle dałam, ja ci łyżki dałam, a ty mi syf wytykasz.

- Ja się nie zaczęłam.

- Ja też nie ( z tym swoim obłudnym uśmieszkiem).

- No ja nie wiem.

- Co! co! Ja tu Faustynce pierścionki pokazywałam.

- No to widziałaś, że Maciusia wycieram, jak S. zaszą skakać.

- No widziałam.

- To co chcesz?

- No bo jak mogłaś powiedzieć o syfie. Ja cie przyjęłam, tyle ci dałam, łyżki ci dałam.

- To przecież ci tego nie zabiorę! Ja też dużo dałam i nigdy nie wypomniałam.

- Tak, niby co. Ty tu nic nie masz, nic tu nie robisz.

- A co ty łyżki porównujesz do pieca centralnego, który my kupiliśmy za 3 tys zł. jak wam pękł stary. Grzejnik kupiliśmy na górę, umywalkę, a angielski, a ubrania dziewczynom, a kto ci herbatki nosił jak babka w szpitalu była? Kto dziewczynom parówki, mleko gotował, bo one nie umiał? Kto wieże garów wtedy zmywał? Wszystko ja bo ty powiedziałaś, że słabujesz. Teraz to masz zdrowie się żryć.

Jeszcze Claudia jak adwokat dojeżdżała. Przyszła w połowie kłótni i twierdziła, że to ja się zaczynam.

Ja na to: Ja tylko po wodę przyszłam, a ty jak nie wiesz o co chodzi to się nie wtrącaj. Idź lepiej zobacz jaki masz pokój.

Teściowa: No jaki?! Piękny, odmalowany pokój!

- Tylko nieposprzątany. Co rano babcia musi sprzątać, łóżko ścielić.

Babka stanęła po mojej stronie i też im dość dobrze nagadała, a na koniec do swojej córki: Jak tego to ty zdrowia nie masz, ale do kłótni jesteś pierwsza.

Ja: No właśnie. Idę stąd, bo ja nie mam zdrowia, ale widzę że ty masz doskonałe.

- Jak ci nie pasuje to się wyprowadź.

- Dobrze.

I odziwo nikt nic więcej nie gadał. Ucichło. Od wtorku jak gdyby nigdy nic. A dzisiaj niespodziewanie przyjechała rodzina z daleka. Goście ich naszli o 10 rano jak wszyscy jeszcze śpią. Wstyd jak nie wiem. Jeszcze nie było ich czym poczęstować.

Teściowa do mnie wyszeptała,że przyjechali, a tam taki burdel. A jak ja o syfie przebąknęłam, to było wielkie halo. A wystarczyło by posprzątać. Ja porządki robię na bierząco i nasz pokój jest najczystszy w całym domu mimo dwójki małych dzieci. Ja nie mam się czego wstydzić. Tylko że one bałagan usprawiedliwiły tym, że w domu są małe dzieci. Tak najlepiej.

_____________________________________

Wyprowadzka to kwestia trzech miesięcy. Dzięki Bogu. We wrześniu będziemy na swoim.

20 komentarzy:

  1. I tego Wam życzę.
    Wyprowadzki jak najszybszej i świętego spokoju.
    Dobrze, że mąż jest za Tobą, bo jak czytam niektóre blogi, to mam wrażenie, że mężusiowie blogowiczek to jakieś niedoroby bez jaj bojące się swoich mamusiek.
    A karma powraca, więc pewnie to barachło, czyli Twoi, z przeproszeniem teściowie i ich pomiot jeszcze dostaną za swoje...Szkoda w tym wszystkim tej babci, która wydają się być najnormalniejszą osobą...
    3maj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mąż mnie kocha. Nawet jeśli my się kłócimy, to przez to że się tu mieszka. Gdyby nie to, byłoby jak w raju. Ja także bardzo go kocham. Gdyby tak nie było, już trzy lata bylibyśmy po rozwodzie, bo kto by z takimi wariatami wytrzymał?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dalibyście rady się wcześniej przeprowadzić? Ja, mając takich teściòw, wolałabym z dziećmi pod mostem spać. Wiem, że łatwo mi mòwić, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Wykańczalibyšcie sobie pomału już na swoim.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i dobrze!:)
    Razem przetrwacie wszystko:)
    A Ty jesteś dzielna babka.

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas się wiele pozmieniało. Nie mogę pisać o tym na blogu. Ale musimy przeprowadzić się do innego miasta. Chcemy kupić mieszkanie, ale musimy albo wziąć kredyt albo sprzedać swój dom.

    OdpowiedzUsuń
  6. No to całe szczęście że już niedługo :) Dom wykończycie? Jednak będziecie mieszkać w tym domu, który budujecie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcemy sprzedać i kupić mieszkanie jak najdalej stąd.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ahaaa czyli tak jak mi pisałaś. Myślałam że coś się zmieniło jednak.
    To wynoście się jak najszybciej stamtąd bo tam nie ma życia :/

    OdpowiedzUsuń
  9. To faktycznie zmiana z tym mieszkaniem/domem, ale jak nie możesz, to oczywiście nie pisz, każdy ma prawo do prywatności:)
    Podkreślę raz jeszcze, brawa dla męża za to , że ma jaja, nie jest mięczakiem, odcina się od rodzinnej patologii i idziecie razem- oby jak najdalej do tych wałkoni.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cholerka to troszkę w czarnej d....e jesteś. Dobrze że znaleźliście wyjście z tej sytuacji bo masz jakieś zielone światełko że tylko chwilę będziecie tak traktowani. Kochana wytrzymaj jeszcze troszeczkę. Jak dziewczyny piszą ważne że Twój facet jest z wami i razem się trzymacie. To jest najważniejsze . Ściskam Cie bardzo mocna i nie daj się tym głupim ludziom

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam ogromną nadzieję, że w końcu los się do nas uśmiechnie :) :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Przy Twoich problemach z teściami i rodzinką Męża, to ja powinnam się schować z moim marudzeniem, bo przy Twoich przeżyciach to ja mam życie sielsko anielskie...
    Jak pisałaś o przeprowadzce, to stwierdziłam, że i tak życia mieć nie będziecie, jeśli będziecie w zasięgu tej rodzinki, bo Wam i tak będą na głowę wchodzić. Na Waszym miejscu zrobiłabym to samo, czyli uciekać, jak najdalej. Oby wszystko Wam się udało!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Wyprowadźcie się stamtąd jaknajszybciej się da bo tak się nie da żyć, życzę ci aby to nastąpiło jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana, zaciśnij zęby, jeszcze tylko troszkę i będziecie na swoim!

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak robię, ale czekają mnie najgorsze dwa miesiące w roku. Jak znajdę trochę więcej czasu to napiszę o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  16. zyjesz? coś zamilkłaś na blogu

    OdpowiedzUsuń
  17. Żyję. Zamilkłam... nie mam o czym pisać, a do opisywania w kółko tego samego brak mi sił. Wybaczcie że tak zniknęłam. Jakieś zmiany? Maciuś od września uczęszcza do przedszkola, jestem z niego bardzo dumna :) Świetnie sobie radzi.

    OdpowiedzUsuń