piątek, 18 grudnia 2015

Dlaczego nienawidzę teściowej?

1. Bo udawała kogoś zupełnie innego.

2. Bo każdego obgaduje do każdego.

3. Bo robi z siebie niewiadomo jaką boginię seksu i wyzwoloną kobietę a mi się aż rzygać chce jak słucham te jej głupkowate teksty, np., że sąsiad ma długiego albo że miała taki seks w nocy że ledwie żyje albo że ona jest seksi.

4. Bo jest kobietą bardzo narcystyczną i zazdrosną.

5. Bo wyszła z siebie gdy zważyłyśmy się kiedy byłam w czwartym miesiącu pierwszej ciąży i okazało się że ja ważę jedyne 53 kg a ona prawie 70. Nagle kazała mi jeść. Miałam wrażenie że zaraz będzie mi wpychać całą kostkę masła do gardła na siłę. Przez całą ciążę przytyłam tylko 11 kg ale ona dogryzała mi jaka to jestem gruba i mam duży brzuch. Ona bez ciąży ma większy ale tego nie widzi. Jestem osobą zakompleksioną więc bardzo źle się z tym czułam, brzydka, nieatrakcyjna, gruba. Codziennie sprawdzałam ile ważę i porównywałam z kalkulatorami wagi w ciąży na necie.

6. W tamtym okresie na początku ciąży miała też miejsce sytuacja, że chciałam się napić herbatki owocowej, widziałam że stała na półce i nikt nie pił, to myślałam a zaparzę sobie. Patrzę, już jej nie ma. Mąż się zapytał gdzie jest. To teściowa że nie wie. A gdy wyszliśmy z kuchni to mąż słyszał jak teściowa do swojej matki mówi że nie będzie sponsorować.
Od tamtej pory wszystko miałam swoje. Teściowa chowała nawet papier toaletowy, mydło, pastę do zębów więc mąż nam kupował osobno. Ale oczywiście z naszych rzeczy to teściowa korzystała jak najbardziej bo jej się przecież należy. Mieliśmy z mężem swoje jedzenie, ale lodówka była wspólna więc często coś znikało i tak jest do tej pory.

7. Teściowa kradnie mi s naszego pokoju herbaty, kawę, cukier, leki, proszek do prania, płyn do płukania. Przychodzi sobie do nas pod naszą nieobecność jak do sklepu i bierze co chce. To się robi nie do zniesienia, bo ja nie korzystam z jej rzeczy, a poza tym często okazuje się jak idę gotować, że nie mam tego, tego, tamtego i nie mam co do garnka włożyć, bo było, a nie ma. Ok, niech bierze jak już musi, tylko niech powie: "Słuchaj, wzięłam Ci ryż, to kupcie sobie bo nic nie zostało". A tu nikt ni słowem nie piśnie. Pewnie myśli że nie zauważę.

8. Gdy mój mąż zaczął się wkurzać, że wszystko znika, zaczęła kupować te same produkty co my i jak jej się coś kończyło to zamieniała z naszym. Np. w poniedziałek wieczorem mam 3/4 Ramy w pudełku a we wtorek rano 1/5. Normalnie magia.

9. Kiedy byłam w ciąży gotowałam dla wszystkich domowników, bo mi było głupio nie poczęstować i w ten sposób się wszyscy wycwanili że to ja gotuję, a nikt nie robi nic. Było tak dopóki się mąż nie zaczął rzucać, że musi wykarmić 7 osób a nie zarabia kokosów i jeszcze dom buduje, więc zaczęłam gotować tylko dla dwojga. Jednak jak chciałam ugotować więcej, np. gulasz na dwa dni. To zawsze druga część znikła. Musiałam gotować codziennie na styk.

10. Teściowa potrafiła mnie wyrzucić nawet z łazienki kiedy byłam z zaawansowanej ciąży i myłam włosy, miałam szampon na głowie i musiałam przerwać, nie dała mi spłukać głowy, bo teraz ona musi umyć żeby jej ciepłej wody nie zabrakło.
Zaciskałam zęby tłumacząc sobie że przyjęła mnie pod swój dach i muszę jej być za to wdzięczna.

11. Bo ona wszystko wie lepiej. Za każdy razem się okazało że nie wie nic. Chodziliśmy z mężem do szkoły rodzenia. Uważam, ze byłam dobrze przygotowana. Pani, która prowadziła zajęcia powiedziała, że dziecko ma spać na materacyku, bez podusi. No to ok. Teściowa na to że dziecko ma przej**ane i nawkładała do łóżeczka, kocy, kołder i dwie poduszki. Ja dziecko układałam do łóżeczka to ta że dziecko ma przej**ane bo powinno w łóżku z nami leżeć cały dzień i noc. Ja dziecko ubrałam normalnie jak człowieka, to ona że dziecko marznie i ubrała dwa kaftaniki, śpiochy, rękawiczki, dwie pary skarpet, czapkę, zawinęła w rożek w który włożyła poduszkę, przykryła drugim rożkiem i owinęła dużą kołdrą. Dziecko miało potówki z przegrzania a ona że to skaza białkowa i trzeba specjalne mleko. Ja mówię że to potówki a ta się kłóci ze mną.
Nie miałam na początku mleka więc karmiłam sztucznie, piłam herbatki na laktację i nie rozstawałam się z laktatorem. Udało się. Karmiłam piersią i dokarmiałam bo początkowo mleka było mało. Ale nie poddawałam się. Dziecko zjadło i poszło spać a ja odciągałam przez 2-3 godziny mleko robiąc sobie kilkunastominutowe przerwy aby "udoić" do następnego karmienia. Po dwóch tygodniach męczarni produkowałam wystarczającą ilość mleka. Byłam nieziemsko szczęśliwa że mogę dać dziecku to co najlepsze. Jak karmiłam wyłącznie piersią to liczba kupek zwiększyła się z 3 na 7 w ciągu doby. Teściowa wpadła w histerię, że dziecko ma po moim mleku biegunki i muszę przestać karmić. Myślałam że mnie szlag jasny trafi tym bardziej że każdy stanął po jej stronie. Domownicy uważali ze dziecko ma zrobić dziennie jednego brązowego klocka, a nie musztardową papkę. Strasznie płakałam, bo teściowa się na mnie darła, że jej chcę wnuka wykończyć. Postanowiłam przestać karmić na dwa tygodnie aż się unormuje wszystko, poczytać coś, popytać. Kiedy chciałam wrócić do karmienia okazało się że już nie mam mleka.

12. Nie pozwalała mi wychodzić z dziećmi na spacery, bo jak jest mniej niż 20 stopni to za zimno. Najlepiej to wg niej powinnam wychodzić w samo południe z dzieckiem jak jest największe słońce i jak jest między 20 a 23 stopnie to dziecko koniecznie musi być w kombinezonie i kocem przykryte w zimowej czapce żeby nie zmarzło. A najlepiej to do wakacji poczekać aż będzie 30 stopni i wtedy wychodzić.

13. Kiedy synek skończył miesiąc chciałam wrócić po miesięcznej nieobecności na studia (ostatni semestr). Ależ nie ma mowy, bo teściowa się dzieckiem nie zajmie i już.
Nie pracuje, nie gotuje, nie robi nic. Leży całymi dniami w sypialni z laptopem na kolanach i nie przybawi wnuka 3-4 razy w tygodniu żebym mogła pojechać na uczelnie. Myślałam że tych studiów nie skończę. Teść wziął sprawę w swoje ręce i próbował jej przegadać. Awantury były straszne. W końcu babcia mojego męża zgodziła się dzieckiem zajmować. Na uczelni bywałam tylko w jeden dzień w tygodniu. Pisałam podanie o tok indywidualny. Zaliczałam wszystko indywidualnie i kilkakrotnie więcej niż pozostali studenci. Wykładowcy dali mi w kość bo skoro nie chodziłam na zajęcia to muszę więcej materiału zaliczyć niż inni. Kułam, karmiłam, przewijałam, kułam, gotowałam płakałam, kułam, przewijałam, płakałam razem z dzieckiem, karmiłam i tak w kółko. Łatwo nie było.
Z dzieckiem spędzałam 24 h na dobę. Nikt mi nie przybawił ani 15 minut abym mogła wziąć prysznic. Ugotowanie obiadu z płaczącym dzieckiem na rękach to coś strasznego. Do tego mały miał kolki. Chodziłam ledwo żywa. Kiedy byłam na uczelni teściowa i jej matka przekarmiały dziecko, bo go chciały utuczyć i na siłę usypiały (mąż podejrzewa że podawały Maciusiowi nawet Hydroxyzynę aby mieć spokój, bo jego młodszym siostrom podawały non stop jak były małe). A ja całe noce musiałam po jednym takim dniu dziecko na rękach nosić bo brzuszek bolał, albo dziecko spać nie mogło bo się w dzień wyspało. Najgorsza była sesja - dwa tygodnie oka nie zmrużyłam, o dziwo nie dlatego że kułam, tyko musiałam być codziennie na uczelni, bo albo zaliczenie, albo egzamin, albo coś trzeba było załatwić, albo z pracą mgr pojechać. Teściowa robiła swoje a ja dziecko nosiłam całymi nocami. I to w korytarzu, bo mąż się wkurzał, że musi rano do pracy wstać. Nie był wtedy aniołem. Aż się dziwię, że nie odeszłam wtedy, ale dokąd miałam pójść? Pod moją nieobecność podawały dziecku mleko co 2 godziny, bo teściowa uważa że jak dziecko płacze tzn. że głodne, potem miesiąc próbowałam dziecka oduczyć takiego jedzenia i wprowadzić normalne drzemki i posiłki.

14. Po studiach miałam 3 propozycje pracy. I co? I gówno! Bo mi dziecka nie miał kto przybawić. Patrząc na nie i to co wyprawiają, to lepiej dla dziecka, że zostałam w domu.

15. Bo sprzątam po niej, myję po niej gary, ale ona dalej twierdzi, że to po nas jest syf. Sama nie umyła nigdy ani jednego talerza. Nażre się, tego co jej mamusia nagotuje i idzie, zostawiając wszystko brudne. A Ty synowo jak se chcesz ugotować i zjeść to se musisz najpierw pozmywać. Potem i tak przyjdzie, spojrzy na patelnie i bąknie: "Hhm... jaka ta patelnia zaniedbana".

16. Bo robi wojny, nastawia swojego męża, nagada mu głupot. Dureń do nas skacze, bo jej wierzy, a ona triumfuje i udaje świętą, bo przecież to nie ona skacze i nie miała z tym nic wspólnego.

17. Bo myśli że jest lekarzem, najmądrzejsza i nieomylna (nie ma nawet matury, a ostatnio sama przyznała, że w ekonomiku jechała na dupie).

18. Bo uważa, że ""wszyscy się na nią krzywo patrzą", "wszyscy ją chcą zabić".

19. Bo przy wynikach badań jakich mogłaby jej pozazdrościć niejedna dwudziestolatka, wmawia wszystkim jaka jest schorowana i słabuje.

20. Bo jest hipochondryczką.

21. Bo całymi dniami leży w sypialni z laptopem na kolanach i na naszej klasie lub facebooku podrywa cudzych chłopów.



22. Bo gdy idę pod prysznic, puszcza specjalnie w kuchni gorącą wodę, wtedy na mnie leci zimna i odwrotnie.

23. Bo każe swojemu mężowi wykręcać nam żarówki i wysyła go do nas po pieniądze na rachunki.

24. Bo wyłącza mi pralkę gdy piorę lub piekarnik gdy piekę.

25. Bo wszystkich wykorzystuje i żyje za darmo kosztem innych.



Dlaczego to napisałam?

Żeby nie zapomnieć, żeby kiedyś nie zgłupieć, żeby serce mi nie zmiękło gdy będzie mi płakać w rękaw, że jest już stara i nie ma jej kto nawet łyżki wody podać.

Myślę, że ciąg dalszy nastąpi, bo to jeszcze nie wszystko.

7 komentarzy:

  1. Wydrukuj to i powieś jej na święta na drzwiach:D
    Zacznij być wredna, zacznij jej odpłacać, pięknym za nadobne, albo poczekaj aż się wyprowadzicie, bo podobno zemsta najlepiej smakuje na zimno:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję mieszkania z kimś takim... A co z Waszą wyprowadzką?

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję przeżyć. Obyście w nowym roku mogli się wyprowadzić na swoje. Może wynajmijcie ze dwa pokoiki i uciekajcie, bo z takim koczkodanem szkoda twego zdrowia i nerwòw. Wyjątkowo wredna i toksyczna ta twoja teściowa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Absolutnie nie zniżaj się do jej poziomu i nie planuj zemsty. To ona marnuje sobie życie, nie Ty. Jesteś naprawdę dobrą kobietą, dzielną, miłosierną (gotowałaś dla wszystkich), wytrwałą. Niesiesz na swoich ramionach wielkie cierpienie, ale zobaczysz, dostaniesz za to nagrodę.

    Trzymaj się swojej rodziny, męża i dzieci. Podziwiam Cię bardzo, podziwiam Cię, jak dajesz sobie radę z mężem, dwójką dzieci, jak poradziłaś sobie ze studiami. I, trzeba to przyznać, robisz to wszystko SAMA. Nie wiem, jak bardzo wspiera Cię mąż w tym wszystkim, ale na pewno powinien być z Ciebie bardzo dumny!

    Mam nadzieję, że się wkrótce wyprowadzicie, a kontakt z teściową się znacznie skróci.

    Trzymam za Ciebie kciuki, pamiętam w modlitwie i nigdy nie przestawaj być dzielna! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za piękne słowa. A ta nagroda to chyba dopiero po śmierci, bo jakoś wcześniej się nie zanosi.
    Bycie dobrym się nie opłaca.

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże współczuję!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie, też jestem ciekawa tej "nagrody", bo na razie to się na nią zapowiadają nerwy w strzępach, zredukowane poczucie własnej wartości z wrzodami w gratisie.
    Kurna, ja rozumiem, że wkraczamy w rok miłosierdzia i blablabla, ale na miłosierdzie to chyba trzeba sobie choć trochę zasłużyć, a w przypadku takiej suczy jak opisywana tu teściowa to trzeba wykazać się nie miłosierdziem, ale zdrowym egoizmem i myśleć przede wszystkim o sobie i dzieciach.,

    OdpowiedzUsuń