I po Świętach.
Atmosfera beznadziejna. Babcia się narobiła na Wigilię, przygotowała pierogi, uszka, napiekła placków. Wszystko za swoje pieniądze. Ja ugotowałam czerwony barszcz. Wigilia nawet spoko poza tym, że teść nas ominął z opłatkiem, babcię też. W pierwszy dzień Świąt przyjechała rodzina ze strony teścia. Teściowa fiksowała, że nie ma im co podać do jedzenia oprócz sałatki którą zrobił teść i placków babci, a wiedziała, że będzie mieć gości, bo się już dużo wcześniej zapowiedzieli. Obiadu nie było, bo teściowa ugotować nie potrafi lub udaje, że nie potrafi. Rozdała mój pyszny barszczyk i nawet nie wspomniała, że ja gotowałam i pierogi babci. Po imprezie się pokłóciły, bo babcia nam kazała sobie ukroić po kawałku placków, a teściowa nie chciała nam dać, bo ona musi mieć i się pogryzły, bo babcia powiedziała, że ona piekła za swoją kasę i dla wszystkich, a nie tylko dla jednej. Teściowa się obraziła i się nie odzywają do siebie, a babcia jej nie pomaga. I tak pomaga, bo stały gary i talerze przez święta i babcia pomyła ten stos w niedzielę, choć moim zdaniem powinna to zostawić, żeby tak nawet tydzień stało.
Agnieszka planuje robić Sylwestra w domu na górze, czyli w pokoju obok naszego. Zaprosiła 15 osób! 15 podlotków w wieku 14-15 lat. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co się tu będzie działo. Wczoraj teść się darł żeby cały dom sprzątać, ale każdy ma w dupie. Teściowa leży, babka obrażona, a Agnieszka powiedziała "Sam debilu sprzątaj i to migiem!"
Dziś usłyszałam jak teściowa się na matkę drze: "Nie będziesz Kurwo leżeć jak królewna!!!", "Będziesz pomagać jak wszystkie babki!!!". Pomyślałam sobie wtedy, że sama jest babką, a nic mi nigdy nie pomogła i jak ona w ogóle wstydu nie ma drzeć się tak na kobietę 70letnią, która może się gorzej czuć, którą ma prawo coś boleć i która jej ponad 50 lat usługiwała jak niewolnica.
Uciekłabym jak najdalej stąd...
No dobra, ale kiedy w końcu się wyprowadzicie?
OdpowiedzUsuńZ patolami długo się nie da żyć, masz jedno zdrowie i Twoje dzieci też.
Jak Wasze plany - widać już jakieś światełko w tunelu?
U nas się pokomplikowało. Moi rodzice znów nas nachodzą, chcą ciągać po sądach. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wyprowadzenie się kilkaset kilometrów stąd, bo tu życia mieć nie będziemy, tak przez jednych jak i drugich. Teoretycznie moglibyśmy wszystko rzucić i zacząć gdzieś daleko od nowa. Tylko nie chcemy przerywać synowi terapii, na którą czeka się w kolejce nawet rok.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Ale pomyśl, że gdzieś indziej też są terapie, a nie ma tych pasożytów-kretynów.
OdpowiedzUsuńMi się w głowie nie mieści że Wy tam jeszcze jesteście i mieszkacie? Przecież o tej porze miało Was tam już nie być?
OdpowiedzUsuńTak wiem. Tylko gdybyśmy teraz wyjechali to syn automatycznie będzie przez najbliższy rok bez terapii. Dla nas teraz jest najważniejsze rozwinąć u niego umiejętność komunikacji i to jak najszybciej, wówczas będzie mógł się przystosować w każdym przedszkolu. Mam ciągle nadzieję że mąż się zgodzi wynajmować w mieście gdzie zawozimy syna. Tylko wynajem to koszt ponad 1000 zł + czynsz + media. I to jest tak na prawdę w błoto. Chcemy kupić mieszkanie ale boimy się teraz że to za blisko naszych rodzin i że nasi rodzice będą koczować codziennie pod naszym blokiem.
OdpowiedzUsuńmiało nas tu nie być. Wyjaśniłam w komentarzach wyżej.
OdpowiedzUsuńA co dolega Twojemu synkowi? jeśli oczywiście można spytać.
OdpowiedzUsuń